Konieczność stosowania filtrów przeciwsłonecznych w ostatnich latach stała się już wiedzą powszechną. Każdy wie, że "trzeba stosować kremy z filtrem", zwłaszcza latem czy na wakacjach w ciepłych krajach. Okazuje się jednak, że to, ILE kosmetyku nałożymy na skórę, ma ogromne znaczenie w kwestii jego skuteczności.
By lepiej to zrozumieć, trzeba przypomnieć, jak działają te specyfiki. Najprościej mówiąc, tworzą barierę ochronną pomiędzy skórą a promieniowaniem ultrafioletowym emitowanym przez słońce, które jest szkodliwe. Oprócz przyspieszania procesu starzenia się (promieniowanie UV uszkadza włókna kolagenowe), może ono doprowadzić też m.in. do zaćmy czy rozwinięcia się nowotworów skóry.
Okazuje się, że, by ta bariera była faktycznie skuteczna, trzeba odpowiednio rozprowadzić krem czy olejek. Jak wynika z obserwacji i wyliczeń badaczy z King's College London znaczenie w tej kwestii ma nie tylko dokładność, z którą pokrywamy skórę, lecz także to, jaką warstwę kosmetyku na nią nakładamy.
Według naukowców większość z nas przy aplikacji popełnia ten sam błąd i smaruje się zbyt "cienko", przez co ochrona skóry jest o wiele niższa, niż sugeruje napis na opakowaniu kremu - nawet o 60 procent.
- Dla przykładu - jeśli używamy kremu z filtrem SPF20 i nałożymy zbyt cienką warstwę, rzeczywista ochrona może odpowiadać ledwie SPF4 - wyjaśnia profesor Antony Young z King's College London w rozmowie z serwisem The Guardian.
Co to znaczy zbyt cienko? Idealna grubość warstwy kremu przeciwsłonecznego to 2 mg na 1 cm² skóry. To niestety mało obrazowa "dawka" i badacze tłumaczą tylko, że to mniej więcej dwa razy tyle, ile stosuje przeciętny człowiek smarując całe ciało.
W innych badaniach na ten temat naukowcy wyliczyli, że jest nawet gorzej i większość ludzi wsmarowuje w skórę zaledwie jedną trzecią rekomendowanej porcji kremu.
Tymczasem badacze z Londynu przekonują, że grubość warstwy kosmetyku naprawdę robi różnicę, co popierają nie tylko szczegółowymi wyliczeniami, lecz także mającym je potwierdzić niewielkim eksperymentem, w którym wzięło udział 16 ochotników obu płci o wyjątkowo wrażliwej i jasnej skórze.
Każdy z nich przez pięć dni miał smarować się specyfikiem przeciwsłonecznym o wysokim faktorze SPF na grubość 0,75 mg na cm², 1,3 mg na 1 cm² albo 2 mg na 1 cm². Następnie wszyscy byli przez wspomniane pięć dni "wystawiani" na działanie promieniowania UV mocą zbliżonego do tego, które występuje m.in. w okolicy Teneryfy i innych popularnych wakacyjnych miejsc. Grupa kontrolna, która nie stosowała żadnego kosmetyku przeciwsłonecznego, została wyeksponowana na promieniowanie tylko raz.
Wyniki tego eksperymentu potwierdziły tezę londyńskich naukowców o znaczeniu grubości warstwy nakładanego kosmetyku przeciwsłonecznego. Okazało się, że 0,75 mg chroniło skórę na tyle słabo, że wyniki były porównywalne z całkowitym brakiem ochrony przeciwsłonecznej.
Oprócz tego nawet pięć dni ekspozycji skóry posmarowanej kremem z filtrem (na grubość co najmniej 1,3 mg na cm²) na wysoką dawkę promieni ultrafioletowych okazało się dla niej mniej wyniszczające niż jeden dzień ekspozycji na niską dawkę promieniowania bez żadnej ochrony przeciwsłonecznej.
To kolejne potwierdzenie tego, jak ważne jest stosowanie kosmetyków z filtrami przeciwsłonecznymi. Z badań wynika też, że skoro nie potrafimy prawidłowo ich używać, warto dla bezpieczeństwa sięgać po kremy czy olejki z jak najwyższym faktorem. Naukowcy zalecają, by sięgać po preparaty z SPF50 albo co najmniej SPF30 - nawet jeśli teoretycznie wystarczyłaby "piętnastka" (na przykład w polskim klimacie).
Dzięki temu nawet jeżeli posmarujemy się zbyt cienką warstwą, ochrona jest po prostu większa. Dla pełnego zabezpieczenia trzeba pamiętać też o kapeluszu albo innym nakryciu głowy i przede wszystkim, przynajmniej od czasu do czasu, schronić się w cieniu.
Zobacz też: