Po publikacji reportażu o pani Joli do redakcji Gazeta.pl przyszło mnóstwo maili. Pytaliście w nich, jak można pomóc kobiecie. Pani Jola od 42 lat sama zajmuje się całkowicie niepełnosprawnym synem Rafałem. Kiedy chłopiec skończył 4 lata, jego ojciec stwierdził, że byłby gotów mieć nawet setkę zdrowych dzieci, ale na chore z żoną się nie umawiał i odszedł od rodziny. Płacił 100 zł alimentów.
Rafał dostał diagnozę w 8. miesiącu życia. Uszkodzenie mózgu, wodogłowie, ślepota. Najprawdopodobniej spowodowane nieprawidłowościami w czasie przeciągającego się do kilkudziesięciu godzin porodu. Pani Jola zajmowała się synem, jednocześnie pracując zawodowo. Podejmowała się zleceń, które mogła wykonywać w domu, bo Rafała nie można zostawić samego. Dzięki temu teraz ma 876 zł emerytury.
Z racji wieku i ciężkiej fizycznej pracy, przy ważącym ponad 80 kilo Rafale, kobieta sama ma problemy ze zdrowiem. Od dawna wysyłana jest przez lekarzy do sanatorium. Wyjazd nie był jednak możliwy, bo nie miała z kim zostawić syna.
1 lipca na Pomagamy.im wystartowała zbiórka dla pani Joli. Do zebrania było sporo: aż 13 tysięcy złotych. Udało się po 4 tygodniach! Zebrana kwota pozwoli na dwutygodniowy wyjazd pani Joli i jej syna, opłacenie osoby, która będzie się zajmować Rafałem, kiedy ona będzie korzystać z zabiegów, transport specjalnym busem i podnośnik, bez którego nie da się przenieść Rafała z miejsca na miejsce.
Kiedy zadzwoniłam do Pani Joli, żeby powiedzieć, że zbiórka zakończyła się sukcesem, powiedziała: Mam serce w gardle i łzy w oczach, ale to są łzy radości! Podchodziłam do tego z dystansem, bo tyle razy rozczarowałam się w życiu, że wolałam uniknąć kolejnego zawodu. Nie sądziłam, że to się uda.
A po chwili, kiedy to do niej doszło, zaczęła się głośno śmiać z radości i krzyczeć gromko: Hurra! Na koniec, dodała: Zaraz będę tańczyć lambadę! Rafał, czy ty słyszysz, Misiu? Jedziemy na wakacje! Muszę uważać, żeby kąpiąc go dziś, nie utopić w wannie z tej radości. Aż mnie głowa rozbolała z radości. Muszę wyjść na balkon, żeby ochłonąć! - zakończyła wzruszona pani Jola.
Bez Was, drogie czytelniczki i czytelnicy, ta zbiórka by się nie udała. Dziękujemy.