Post, który napisał i zamieścił na Facebooku Radek Nawojski, powstał spontanicznie i w dużych emocjach. Zaraz po przebudzenie w sobotę, sprawdził wiadomości i dowiedział się o śmierci Kory. - Włączyłem playlistę Maanamu i ze łzami w oczach, zacząłem pisać o tym, co zbierało się we mnie od dawna. Tylko tym razem, nie wytrzymałem - mówi nam w rozmowie.
Radek nie zgadza się na mówienie, że "Kora przegrała walkę z rakiem". "Z rakiem można walczyć, ale to nie jest walka, którą się po prostu przegrywa. Walczyła przez 5 lat, ale nie przegrała, bo to nie jest równa walka" - napisał.
- Mam spore doświadczenie w przebywaniu na oddziałach onkologicznych, bo choroba mojej mamy zaczęła się, kiedy byłem w czwartej klasie podstawówki i trwa już, wliczając w to okresy remisji, 17 lat - opowiada nam Radek. - W mojej rodzinie raka miało już kilka osób. Ciotka zmarła niecały miesiąc temu. Po tym co widziałem na tych oddziałach, w życiu nie miałbym odwagi powiedzieć, że któraś z osób chorujących „przegrała walkę z rakiem”. Bo co to by miało znaczyć? Że się poddała? Za mało się starała? Nie włożyła wystarczającego wysiłku w tę bitwę?
Radka boli i irytuje powszechność użycia zwrotu "przegrać walkę z rakiem", ale też, może przede wszystkim, moment i kontekst, w którym najczęściej słyszy się o chorobie. A według niego jest to sytuacja, kiedy już nie ma szans na wyleczenie i człowiek umiera.
- Myślę, że dla chorych, ich rodzin, a być może przede wszystkim dla profilaktyki, robimy tym wiele złego - komentuje.- W świadomości społecznej, tworzymy obraz choroby, z którą tylko „się przegrywa”.
Post Radka udostępniła na swoim fanpage'u m.in. Krystyna Janda. Posypały się pod nim komentarze ludzi poruszonych słowami autora, tysiące osób udostępniły jego treść . "Tu wygrywa się każdym dniem, tygodniem,rokiem!" - napisała pani Magdalena.
Pani Jagoda odpowiedziała bardzo osobiście:
U mnie, po 6 latach, wznowienie raka piersi, a od 6 miesięcy ciągle sprawdzają co jest w trzustce, bo bez tego nie wiedzą jak leczyć. I tak ciągle czekam i też wygrywam życie. Każdą jego chwilę, każdy piękny dzień i każdego spotkanego człowieka. Nie wiem, czy walczę. Po prostu żyję.
Post Radka Nawojskiego oraz szczere wyznanie o tym, że jego własna mama jest chora na raka, otworzył innych na zwierzenia. Pani Ewa wspominała swoją zmarłą, 3 tygodnie przed Korą, 34-letnią znajomą. Lekarz prowadzący leczył ją objawowo, ze względu na bóle kręgosłupa, na które zaczęła się skarżyć.
Młoda dziewczyna więc nie pomyślał, że może to choroba nowotworowa. Na Sylwestra jeszcze się bawiła i ogólnie czuła się dobrze. Po Nowym Roku diagnoza zwalająca z nóg -rak jajnika, 4 stopnia, z przerzutami... Walczyła dzielnie pół roku i bardzo chciała żyć. Mimo morfiny, dziewczyna nie wytrzymywała z bólu. Ból trwał po 15 godzin, musiała być cały czas w szpitalu. W krótkim czasie schudła 20 kg... Żal serce ściskał jak się patrzyło na to cierpienie.
- Czytałem każdy komentarz, który się tam pojawił, nieraz ze łzami w oczach - przyznaje Radek. - Niektóre z nich dodawały jeszcze większej energii i siły do zmiany tego krzywdzącego dyskursu, do otworzenia sfery publicznej na intymne doświadczenia. A o tym, jak bardzo jest to ważne, niech świadczy komentarz pani Małgorzaty.
Jestem również chora na raka. Do tej pory wyglądałam normalnie, ale mam przerzuty do głowy i biorę sterydy, nie mam włosów i jestem napuchnięta na twarzy. Obecnie jestem w Jastarni i wzbudzam takie zainteresowanie przechodniów, że mogłabym na tym zarabiać. Mieszkamy w kraju gdzie stopień zachorowania na nowotwór rośnie z każdym rokiem. Ja się nie poddaję, choruję już 16 lat, ale zaczęło mi przeszkadzać, że patrzą na mnie jak na zjawisko. Myślę, że to głupcy myślą o Korze, że przegrała. Nie, Ona żyła tyle, ile miała trwać jej droga. Ja tak do tego podchodzę.
- Trochę żałuję, że tak wiele osób skupiło się na samym nazywaniu tego procesu, a tak mało na tym, co chciałem, żeby najbardziej wybrzmiało, czyli na dostępie, lub ściślej jego braku do różnych schematów leczenia - smuci się Radek. Niektóre nowoczesne terapie, które są już stosowane na co dzień zagranicą, w Polsce są nierefundowane, albo trzeba być w zaawansowanym stadium choroby, żeby się do nich zakwalifikować. Na tym się skupmy i o to wspólnie walczmy. Nagłaśniajmy to, niezależnie od tego, jak chcemy nazywać doświadczania procesu chorobowego.
Radek Nawojski z mamą Archiwum prywatne
Na koniec, pan Radek zaapelował, żebyśmy uświadomili sobie, że nowotwory, to nie jest wyłącznie sprawa osób, które chorują w tej chwili. - Jeżeli nas lub naszych bliskich, nie dotyczy to teraz bezpośrednio, to nie znaczy, że tak będzie zawsze - podkreśla.
- Według prognoz, co trzecia osoba zachoruje na nowotwór. Jeżeli nie zajmiemy się tym teraz, ani nie będziemy wspólnie walczyć o większe dofinansowania służby zdrowia, lepszą jakość leczenia, czy większą dostępność do badań profilaktycznych, to nie zrobi tego nikt za nas. Im więcej osób będzie tego świadomych i wykona w tym kierunku choćby najmniejszy gest, tym większa siła i szansa na to, że umieralność na raka w Polsce spadnie.