61-letni pan Roman przejechał na rolkach 3200 km w 28 dni. "Ambicja nie pozwalała mi odpuścić" [DOJRZALI WSPANIALI]

Mają po 60, 70 lat, wielu z nich jest na emeryturze, a mimo to są aktywni. Biegają maratony, objeżdżają na rolkach Polskę, grają w teatrze, studiują. - Za 20, 30 lat dzisiejsze młode pokolenie to też będą seniorzy - mówi pani Maria.

Panu Romanowi Konerze wyobraźni nie brakuje. Może dlatego, że przez 20 lat pracował jako elektronik-konstruktor i - jak sam mówi - przyzwyczaił się do wymyślania rozwiązań od zera. Na dodatek jego pomysły zawsze kończyły się sukcesem.

A potem przyszła cyfryzacja i nowe technologie i umysł konstruktora-wynalazcy przestał być tak ceniony. Na miejsce pana Romana przyszedł sztab inżynierów z młodego pokolenia. - A ja mam taką mentalność, że lubię robić rzeczy, których nikt przede mną wcześniej nie robił i czułem się odsunięty - przyznaje. I wpadł na pomysł.

Cztery lata temu, kiedy miał 61 lat, założył rolki, spakował mały wózeczek z namiotem, jedzeniem i ubraniami, i objechał Polskę wzdłuż jej granic. - Z obliczeń wychodziło mi, że powinienem był przejechać 2700 km, ale finalnie zrobiłem 3200 km, bo parę razy zabłądziłem, gdzieś się droga urwała i trzeba było zawrócić. I stąd te 500 km naddatku - opowiada pan Roman.

Ambicja nie pozwalała odpuścić

Całą trasę pokonał w 28 dni, nie robiąc ani jednego dnia przerwy. Zaczął 1 sierpnia w towarzystwie kolegi, ale ten po dwóch dniach zrezygnował, bo odnowiła mu się stara kontuzja i nie dał rady. - Przyznaję, że mi po przejechaniu mniej więcej jednej trzeciej trasy też było bardzo ciężko - wspomina rolkarz. - Czułem potworny ból w stopie przy każdym odepchnięciu i postawieniu nogi na ziemię, ale nie wyobrażałem sobie, żeby się wycofać. Ambicja mi na to nie pozwalała. Robiłem tylko przerwy w ciągu dnia, żeby dać stopom odpocząć, bo paznokcie były zmasakrowane, palce opuchnięte i gotowały się od upału, a dziennie robiłem od 120 do 160 km.

Roman Konera zimą jeździ na panczenach, a latem na szybkich rolkachRoman Konera zimą jeździ na panczenach, a latem na szybkich rolkach Foto. Archiwum prywatne

Teraz pan Roman marzy o podróży dookoła świata. Oczywiście na rolkach. Szanse na spełnienie tego pragnienia są nikłe ze względu na brak finansów, ale i z tym pan Roman sobie poradził. - Wymyśliłem, żeby zamiast ganiać po kontynentach, przejechać długość równika w Polsce, chociażby na ścieżce rowerowej niedaleko domu - wyjaśnia. - Daję sobie na to 10 miesięcy, kiedy jest sezon. Obliczyłem, że żeby zmieścić się w tym czasie, musiałbym codziennie jechać przez 8 godzin ze średnią prędkością 20 km/h. Za kilka miesięcy skończę 65 lat i przejdę na emeryturę, więc będę mieć na to przestrzeń.

Pani Lucyna ma 79 lat i właśnie założyła lodziarnię. 'To nie kapuśniak w lecie, żebyście się tak dziwili'

Życiówka w Berlinie

Pani Anna Gawraczyńska, podobnie jak pan Roman, też lubi rolki. Pierwszą parę kupiła sobie sama, w prezencie na 60-te urodziny, które obchodziła cztery i pół roku temu. Ale prawdziwym marzeniem były panczeny, o których śniła od dziecka. - I udało się, dzięki temu, że z wnuczkami ganiałam się po ślizgawce zimą, zamiast tylko stać przy bandzie i patrzeć na nie - opowiada. - Najpierw trenowałam na swoich hokejówkach, a później na wymarzonych panczenach, w których zaledwie kilka tygodni od pierwszego treningu wystartowałam na moich pierwszych Mistrzostwach Polski Mastersów.

Zamiast speszyć się otrzymaną propozycją i wycofać się, pani Anna stanęła do walki w zawodach. Od tamtej pory startowała już wielokrotnie, a na półkach w jej mieszkaniu stoją puchary i wiszą medale. - Kiedy kończy się sezon na panczeny, jeżdżę na długich rolkach, czyli rolkowym odpowiedniku szybkich łyżew - tłumaczy pani Anna. - Przejechałam już na nich 6 maratonów, robiąc życiówkę w Berlinie z wynikiem godzina i 41 minut.

Oprócz jazdy na panczenach pani Anna biega. Od marca tego roku przekroczyła już 200 km. - Z początku, kiedy wychodziłam biegać, wnuczki pytały mnie, dokąd się wybieram. Z czasem, zmieniły to pytanie na: którędy dziś biegnę - śmieje się. - To było bardzo fajne, bo kiedy trenuję, czuję, że jestem w swoim żywiole.

Anna Gawraczyńska, kiedy trenuje, czuje się w swoim żywiole. Na zdjęciu w błękitnym strojuAnna Gawraczyńska, kiedy trenuje, czuje się w swoim żywiole. Na zdjęciu w błękitnym stroju Foto. Archiwum prywatne

Oprócz miłości do jazdy na rolkach panią Annę i pana Romana łączy Parada Seniorów “Dojrzali wspaniali”, w której wezmą udział w sierpniu. - Chcę pokazać innym, że starość to nie tylko ciepłe kapcie, fotel bujany i druty - uważa pani Anna. - Może kogoś zainspiruje moje życie i zapał do ćwiczeń i też ruszy się z domu. Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć.

Straszyli islamem, to poszłam się dowiedzieć, czym jest

Do parady dołączy też pani Maria Borysewicz, która w tym roku skończyła 74 lata. - Uważam, że moja jesień życia to nagroda - mówi. - Na tamten świat mogłam być zawołana już dawno, bo chorowałam na raka.

Kiedy 14 lat temu przechodziła na emeryturę, nie wyobrażała sobie, żeby spocząć na laurach. Regularnie jeździ na rowerze, pływa, włącza się w prace charytatywne, gra w Teatrze Studio, surfuje po internecie, ma konto na Facebooku i Instagramie, a rachunki i zakupy załatwia on-line.

Studiowała też na Uniwersytecie Trzeciego Wieku, uczęszczała na wykłady z historii, religioznawstwa, a na Uniwersytecie Otwartym zapisała się na kilkumiesięczne kursy o historii Kresów Wschodnich, filozofii życia i jego sensu, a także z podstaw islamu. Wszystko po to, żeby nikt jej nie zarzucił, że jest stara i czegoś nie wie albo się nie zna. 

Maria Borysewicz: Wszyscy kiedyś będziemy senioramiMaria Borysewicz: Wszyscy kiedyś będziemy seniorami Foto. Monika Redzisz

- To był czas, kiedy zaczęto nas straszyć islamem i terrorystami, a ja chciałam wiedzieć, czym tak naprawdę jest ten islam - stwierdza pani Maria. - Dowiedziałam się mnóstwa ciekawych informacji i całkowicie zmieniłam zdanie o uchodźcach. Uważam, że nie powinniśmy się od nich odcinać, bo wcześniej czy później oni i tak do nas trafią, ale nie po to, żeby nam tu dżihad zrobić, tylko dlatego, że będą potrzebować naszej pomocy. Oni zresztą, też nam będą mogli pomóc, bo społeczeństwo się starzeje, młodych nie przybywa, a ktoś musi pracować.  

Wszyscy będziemy seniorami

Pani Marii marzy się, żeby młodsze pokolenia o seniorach mówiły “my”. - Przecież za 20, 30 lat też będą seniorami, więc polityka senioralna to jest też coś, co powinno interesować młodych - stwierdza.

Parada SeniorówParada Seniorów Fot. Darek Golik

Parada Seniorów "Dojrzali Wspaniali" już 18 sierpnia w Warszawie

Parada Seniorów - Piknik Pokoleń to wydarzenie, którego celem jest przekonanie społeczeństwa, że dziś starsi ludzie chcą i mogą żyć pełnią życia do końca swoich dni. 18 sierpnia 2018 roku kolorowy, wesoły pochód przemierzy centrum stolicy od palmy na Rondzie de Gaulle’a do kampusu Uniwersytetu Warszawskiego, a następnie rozejdzie się po dziedzińcu, by jego uczestnicy mogli wziąć udział w licznych panelach dyskusyjnych i warsztatach.

Seniorzy na to wydarzenie przyjeżdżają z całego kraju. W zeszłym roku - mimo złej pogody - było ich 12 tysięcy. Często są to osoby działające na rzecz lokalnych społeczności. Parada ruszy o godzinie 11

Więcej o: