Jak wzniecić pożar za 5 zł, czyli papierowe lampiony, których nikt nie powinien kupować. To niebezpieczne śmieci

Papierowe lampiony, które nad morzem można kupić niemal na każdym stoisku z pamiątkami, są - niestety - bardzo popularne wśród turystów. Niestety, bo tak naprawdę to śmieci, które zanieczyszczają plaże i ich okolice, a do tego wywołują pożary.

3 sztuki za 5 złotych - przy całej sezonowej nadmorskiej drożyźnie pamiątka w tej cenie może się wydawać bardzo atrakcyjna. Przeważnie właśnie za taką kwotę uliczni handlarze nad Bałtykiem oferują trójpaki papierowych lampionów, więc nic dziwnego, że - jak wybrzeże długie i szerokie - sprzedają się jak świeże bułeczki.

"Romantyczne" puszczanie podpalonych śmieci w świat

Przecież tak super wyglądają na zdjęciach, dziecko ma chwilę rozrywki albo para wspólny, romantyczny gest  (na "lampionach szczęścia", bo tak bywają określane, można przecież napisać życzenia, wyznania czy co tam kto chce i wysłać je w niebo, co coraz częściej stanowi jedną z atrakcji nie tylko nad morzem, ale też na weselach i imprezach urodzinowych). Puszczanie lampionów to też popularny sposób na gromadne świętowanie nadejścia lata w miastach, ale w takiej sytuacji o planach zawsze jest informowana Straż Pożarna, która "ma oko" na całą okolicę.

Tylko jakim kosztem? Bo te 5 złotych to nic w porównaniu ze szkodami, które bezrefleksyjne (żeby nie powiedzieć dosadniej: bezmyślne) puszczanie podpalonych śmieci w świat wyrządza środowisku.

A papierowe lampiony tym właśnie są - śmieciami, które zostały wyprodukowane tylko po to, by po kilku-kilkunastu minutach szybowania w powietrzu spaść gdzieś w przypadkowym miejscu i je zanieczyścić. Razem z już porzuconymi plastikowymi butelkami, puszkami, chusteczkami, niedopałkami i wszystkim tym, co tak trudno nieraz donieść ludziom do najbliższego kosza.

Gigantyczny problem, brak odpowiedzialności i głos rozsądku

Pół biedy, jeśli resztki lampionu spadną na plażę albo do czyjegoś ogródka, bo można liczyć na to, że służby miejskie albo właściciel czy inna "dobra dusza" pozbiera je i wyrzuci do śmietnika. Ale co z tymi, które lądują w morzu? Bo osoba puszczająca lampion nie ma żadnej kontroli nad tym, gdzie on wyląduje.

A problem zanieczyszczenia wód plastikiem i innymi śmieciami na całym świecie jest już gigantyczny i poważnie zagraża nie tylko faunie i florze, ale też nam - ludziom, którzy sami do tego doprowadziliśmy, między innymi właśnie bezmyślnym kupowaniem jednorazowych "pamiątek" jak lampiony.

CZYTAJ WIĘCEJ >> Plastikowa katastrofa szkodzi nam tam samo jak globalne ocieplenie. Plastik zjadasz i wypijasz każdego dnia

Marta Dymek, autorka najsłynniejszego w Polsce wegańskiego bloga Jadłonomia i kilku bestsellerowych książek na temat wegańskiej kuchni, też nie może już znieść widoku lampionów zaśmiecających polski krajobraz. Na swoim Instagramie zamieściła zdjęcie znad Bałtyku, które przedstawia pozostałości po papierowej zabawce.

 

Jak opisuje, znalazła lampion "pośród wielu innych śmieci, między butelkami po wodzie, papierkami po słodyczach i mnóstwem plastikowych worków". Jako weganka, dla której dobro zwierząt to bardzo istotna kwestia, Marta podkreśla, że takie "niepozbierane śmieci zmieniają się w mnóstwo, mnóstwo małych kawałeczków plastiku, które potem zjadają ptaki i ryby". Konsekwencje? Choroby, zniekształcenia ciała albo śmierć.

Pamiętajcie o tym za każdym razem, kiedy widzicie na wakacjach śmieć – nad jeziorem, w górach, nad rzeką czy nad morzem. Wystarczy, że go podniesiecie i wyrzucicie do kosza, a zrobicie coś bardzo dobrego dla przyrody w Polsce.

Zachęta bardzo znanej blogerki do tego, by dbać o swoje otoczenie i nie wstydzić się schylić po papierek czy puszkę na spacerze, to świetna inicjatywa. Ale niepozorne papierowe lampiony są problematycznie nie tylko ze względu na ich "zanieczyszczający" potencjał.

Legalna zabawa, która może się skończyć aresztem albo grzywną

To też poważne zagrożenie pożarowe, którego w polskim prawie wciąż nie dotyczą żadne konkretne przepisy. W rozporządzeniu Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 7 czerwca 2010 r. w sprawie ochrony przeciwpożarowej budynków, innych obiektów budowlanych i terenów (Dz.U. z 2010 r., nr 109, poz. 719) zapisano tylko, że: "w obiektach oraz na terenach przyległych do nich zabronione jest wykonywanie czynności, które mogą spowodować pożar, jego rozprzestrzenianie się poprzez używanie otwartego ognia, palenie tytoniu i stosowanie innych czynników mogących zainicjować zapłon" (§4 ust.1).

Do tego, zgodnie z Kodeksem wykroczeń, "kto dokonuje czynności, które mogą spowodować pożar, jego rozprzestrzenianie się, utrudnienie prowadzenia działania ratowniczego lub ewakuacji, polegających na: 1) niedozwolonym używaniu otwartego ognia, paleniu tytoniu i stosowaniu innych czynników mogących zainicjować zapłon materiałów palnych (...), podlega karze aresztu, grzywny albo karze nagany (Dz.U. z 2010, nr 46, poz. 275, §1 art. 82).

Jednak obecnie Straż Pożarna czy inne instytucje nie mają podstaw prawnych do zakazania puszczania lampionów. A wystarczy, by ten wylądował w lesie, na wysuszonej upałami łące czy polu albo w domu czy na balkonie mieszkania w bloku i skończył jako podpałka za 5 złotych, która może doprowadzić do tragedii i poważnych szkód. Czy to ryzyko jest warte kilku minut zabawy kawałem papieru owiniętego na drucie?

"Lampiony należy traktować jak otwarte źródło ognia"

Dla tych, którzy uważają, że mały płomyk ma raczej małe szanse na to, by doprowadzić do pożaru, przytaczamy ostrzeżenie strażaków z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Bielsku-Białej:

"Lampiony należy traktować jak otwarte źródła ognia, które, w zależności od warunków atmosferycznych, mogą przemieszczać się na wysokość kilkuset metrów oraz na odległość kilku kilometrów. Dodatkowym zagrożeniem jest możliwość zapalenia się materiału tworzącego powłokę lampionu. Osoba podpalająca materiał palny przeznaczony do podgrzewania powietrza w lampionie nie jest w stanie przewidzieć, jakim torem będzie przemieszczał się lampion oraz w jakim czasie wypali się paliwo w lampionie".

Strażacy z Komendy Powiatowej Straży Pożarnej we Wrześni zaznaczają wprost, że "otwarty ogień niesiony wiatrem w sposób niekontrolowany może spowodować pożar lasu, łąki lub materiału palnego składowanego w terenie, czy też zabudowań wykonanych z materiałów palnych".

Przy okazji, tym, którzy mimo to nie zamierzają zrezygnować z puszczania lampionów, przypominają o kilku kluczowych kwestiach:

• przed użyciem produktu upewnij się, czy lampion nie jest uszkodzony. Jeśli stwierdzisz uszkodzenie - nie podpalaj go,
• nigdy nie podpalaj lampionu, jeśli jesteś pod wpływem alkoholu,
• trzymaj lampion z daleka od dzieci,
• upewnij się, że w pobliżu nie ma łatwopalnych substancji i materiałów,
• nigdy nie puszczaj lampionów w pobliżu lotnisk, zabudowań, kabli wysokiego napięcia, lasów i pól uprawnych, ulic,
• nie używaj lampionów, gdy wieje wiatr, pada deszcz lub śnieg,
• zawsze miej w pobliżu gaśnicę lub inny środek gaśniczy, którego będzie można użyć w przypadku powstania pożaru.

Sporo obostrzeń i zastrzeżeń, jak na "niewinną" papierową pamiątkę za kilka złotych, prawda? Dlatego, mimo że naszą rolą nie jest wpływanie na wybory zakupowe czytelników, tym razem apelujemy wprost: nie kupujcie i nie używajcie papierowych lampionów. To nie zabawka, tylko niebezpieczne śmieci i nawet najpiękniejsze, najbardziej romantyczne zdjęcie czy chwila radości nie zmieni tego faktu.

Zobacz też:

Więcej o: