Od pewnego czasu kupowanie sobie ubrań i dodatków męczy mnie niemożebnie, a po zrobieniu porządków i remanentu w szafie, wiem, że do pełni szczęścia brakuje mi wyłącznie jednej czarnej marynarki.
Resztę moich potrzeb zaspokoiłam przez 25 lat aktywnego kupowania ubrań i dodatków. I rzeczywiście, mam stroje, torebki i biżuterię, które mają dokładnie tyle lat. I wciąż je noszę, wciąż mają się dobrze i trzymają fason.
Mediolan Fot. Archiwum prywatne
Dzięki temu, że ubrania nie wzbudzają już we mnie szczególnie silnych emocji, mogłam na spokojnie i z pozycji wyważonego dystansu cieszyć się wizytą w Mediolanie i wielką fetą jaka towarzyszyła ponownemu otwarciu sklepu Zary.
Mediolan - a przynajmniej jego ścisłe centrum to jakieś sklepowe szaleństwo. W życiu nie widziałam na tak małej powierzchni tylu sklepów - przede wszystkim luksusowych butików, z których każdy kusił wspaniałą i oryginalną wystawą. Co krok Prada. Gucci, Dolce&Gabbana, Hermes, Chanel, Gucci, Prada, Hermes, Balenciaga.
O wiele łatwiej jest w centrum Mediolanu kupić brylanty i kaszmirowy płaszcz niż najmniejszą nawet butelkę wody gazowanej. Wiem, bo 30 minut szukałam najpierw najbliższego, a później jakiegokolwiek sklepu spożywczego. A moja misja okazała się i tak niepowodzeniem.
Podczas mojego kilkudniowego pobytu mogłam na własne oczy przekonać się, że:
W tym włoskim mieście nie trendy są najważniejsze. Liczy się stylowy wygląd, odważne kolory, ciekaw połączenia i wyczucie. Widziałam mnóstwo kobiet po pięćdziesiątce, które wyglądały rewelacyjnie, bawiły się ubraniami i modą.
Kasia - gospodyni mojego wyjazdu, przedstawicielka działu komunikacji Zary w Polsce - na uroczystym przyjęciu stawiła się od góry do dołu w srebrnych cekinach, zestawiając je z białymi kowbojkami i pomarańczową szminką. Idąc z nią ulicą widziałam, jaki zachwyt wzbudzała. Przechodnie patrzyli na nią z zaciekawieniem i z uznaniem mówili komplementy.
Flagowy sklep Zary w Mediolanie Fot. Archiwum prywatne, materiały prasowe
Skoro mniej mnie interesują ubrania, jestem bardziej wyczulona na ludzi i wnętrza. A i jedne i drugie w przypadku otwarcia sklepu przy corso Vittorio Emanuele II robiły ogromne wrażenie. Odnowiony i przearanżowany sklep Zary znajduje się w dawnym kinie i jest przepiękny.
Śmiało można go odwiedzać jako jedną z architektonicznych atrakcji miasta. Jest zresztą na drodze prowadzącej do słynnego pasażu handlowego Galerii Vittorio Emanuele II i katedry, a niedaleko niepozornej La Scali. Kino działało w tym budynku między 1941 a 1999 rokiem. Po trwającym cztery miesiące remoncie stworzono pod okiem architektki Elsy Urquijo małe cudeńko. We wnętrzu zostawiono oryginalne ozdoby - piękną mozaikę, spektakularne, rozchodzące się na dwie strony schody, naturalny układ wnętrz i szlachetne materiały: marmury, kryształy, kamień.
Sklep ma 3,500 metrów kwadratowych, sekcję dla dzieci oraz piętra z ofertą dla kobiet. Zara Man znajduje się tuż obok, w sąsiadującym przez ścianę budynku.
Mediolański sklep jest zdaniem prezesa Inditexu, do którego należy Zara, Pablo Isli, sklepem unikalnym oraz wzorem połączenia sklepu tradycyjnego ze sklepem on-line. Zastosowano w nim także rozwiązania, który w znaczący sposób mają sprzyjać ochronie środowiska i oszczędzaniu energii. W Zarze przy Vittorio Emanuele II znajduje się nowoczesny punkt odbioru zamówień internetowych rodem z filmów science fiction. Wystarczy stanąć przed czytnikiem kodów, zbliżyć telefon z QR kodem, a w ciągu kilku sekund otworzy się okienko z paczką z naszym zamówieniem gotowym do odbioru.
Otwarcie sklepu również robiło wrażenie. Zaproszeni goście punktualnie o 20 stawili się w eleganckich wnętrzach, grali dj-ie, roznoszono drinki i jedzenie. Kelnerzy wyglądali zresztą, jakby wyszli z prezentowanych na ogromnych ekranach filmów z sesji z najnowszej kampanii marki.
Ten wyjazd sprawił, że na hasło "Mediolan" mam same modowe skojarzenia!