Wszystko zaczęło się od Nergala.
Z Adamem znam się od lat. W listopadzie 2016 roku byłam w Berlinie, okazało się, że on również tam jest, więc postanowiliśmy się spotkać. Powiedział mi, że ma mnóstwo fajnych ubrań, których nie nosi, i zapytał, czy miałabym jakiś pomysł, co z nimi zrobić. Jednym uchem mi to wleciało, a drugim wyleciało. Miesiąc później opowiedziałam o tym mojemu partnerowi Emanuele, który jest Włochem. Wpadł na pomysł, żebyśmy zaczęli sprzedawać w Internecie ubrania znanych osób. Jestem osobą otwartą, miałam sporo kontaktów, więc stwierdziłam: dlaczego nie? Ale od razu pomyślałam również, żeby pieniędzmi zarobionymi na sprzedaży dzielić się z fundacjami i stowarzyszeniami.
Emanuele i Małgorzata (fot: materiały prasowe)
Pytaliśmy przyjaciół oraz znajome osoby publiczne, czy ten pomysł im się podoba - reakcje były entuzjastyczne. W październiku 2017 roku sklep zaczął funkcjonować online. W tej chwili współpracujemy już z dwudziestoma trzema osobami publicznymi i czternastoma organizacjami pozarządowymi. Krótko mówiąc, korzystamy z popularności innych, aby czynić dobro. Chcemy też udowodnić, że etyczne zakupy są możliwe. To wszystko mieści się w naszej idei "Buy Help Feel", czyli "Kupujesz, Pomagasz i Czujesz"
Kto i ile na tym zarabia?
60 procent kwoty ze sprzedaży danej rzeczy klienci wpłacają bezpośrednio na rachunek bankowy danej fundacji lub stowarzyszenia, które z nami współpracują. To między innymi Centrum Praw Kobiet, Centrum Wsparcia Imigrantów i Imigrantek, fundacje pomagające chorym na autyzm czy mukowiscydozę, spełniające marzenia dzieci, wspierające społeczności LGBT. Pozostałe 40 procent ceny klient wpłaca na rachunek sklepu.
Na samym początku oferowaliśmy udział w zysku również osobom, które przekazały nam swoje ubrania, ale na podstawie badań jakościowych potencjalnych klientów sklepu oraz konsultacji z ekspertami z branży postanowiliśmy to zmienić. Chcemy, aby nasza firma działała przede wszystkim w oparciu o ideę pomagania. Dziś wiemy, że to jest bardzo ważne dla naszych klientów. A najważniejsze jest to, że mamy autorski, transparentny system płatności w tzw. dwóch krokach - osoba kupująca sama wpłaca pieniądze na dwa konta, dzięki czemu ma gwarancję, że dana fundacja lub stowarzyszenie rzeczywiście otrzyma 60 procent wartości zakupu. Tę część ceny nazwaliśmy "solidarity tax", czyli podatkiem solidarnościowym.
Domyślam się, że baza celebrytów przekazujących wam swoje rzeczy nie składa się wyłącznie z osób, które znacie?
Na początku wykorzystywaliśmy swoje prywatne kontakty i kontakty znajomych, z czasem osoby publiczne same zaczęły nas zauważać, jak np. Maria Niklińska. Jesteśmy start-upem jeszcze mało znanym, więc to przede wszystkim my wychodzimy z inicjatywą i próbujemy dotrzeć do celebrytów za pośrednictwem Instagrama, Facebooka, maili, kontaktując się z ich agentami. Nie wszyscy odpowiadają, ale większość tak.
Po lewej: sukienka Marii Niklińskiej (399,07 zł), po prawej: torebka Eweliny Ruckgaber (299,30 zł) (fot: Celebrity2Use)
Po lewej: bluza Adama Darskiego, Demobaza (269 zł), po prawej: skórzana torebka Pauliny Holtz (199 zł) (fot: Celebrity2Use)
To nie jest łatwa praca. Cały czas sprawdzamy, jak ludzie na nas reagują, nie mamy gotowej recepty, popełniamy błędy i wciąż się na nich uczymy. Najtrudniejsze jest to, że zanim osoby publiczne wyciągną coś ze swoich szaf, to mija trochę czasu, bo są to ludzie bardzo zapracowani, często podróżujący. Oprócz tego, że przekazują nam swoje rzeczy, muszą jeszcze podpisać certyfikaty autentyczności, czyli oświadczenie, że rzeczy należały do nich, wraz z podziękowaniami dla kupującego za wsparcie fundacji lub stowarzyszenia. Te certyfikaty wysyłamy klientom razem z produktem, więc zawsze musimy się z tymi osobami publicznymi lub ich menedżerami spotkać. Od momentu nawiązania współpracy do otrzymania rzeczy mijają średnio dwa-trzy miesiące. Potem wszystko fotografujemy, magazynujemy, tworzymy grafiki i teksty do naszych mediów społecznościowych.
W waszym sklepie można kupić tylko ubrania?
Nie. Na przykład Kazimiera Szczuka przekazała nam książki ze swojej słynnej autorskiej biblioteki. Wszystkie z jej autografem. Vlogerzy tworzący wideo o architekturze - Architecture is a Good Idea - właśnie wydali książkę i również przekazali nam egzemplarze ze swoim podpisem. Bo zależy nam również na tym, żeby wspierać czytelnictwo. Rozwijamy się i nawiązujemy również współpracę z markami Slow Fashion, których nowe rzeczy będzie można kupić za pośrednictwem naszej strony. Klienci zapłacą tyle samo, ile w sklepie tej marki, ale kupując u nas, wesprą organizacje pozarządowe.
Ludzie są zainteresowani kupnem rzeczy celebrytów?
Są szalenie ciekawi, jaka jest oferta naszego internetowego sklepu, rzadziej jednak decydują się na zakup. Znacznie łatwiej jest sprzedawać, w szczególności ubrania, w sklepach stacjonarnych czy na targach, przede wszystkim dlatego, że ludzie wolą dotknąć i przymierzyć, zanim kupią. Zdjęcia w Internecie, niestety, nie odzwierciedlają zbyt dobrze rzeczywistości. Dlatego zamierzamy otworzyć sklep stacjonarny w Warszawie. Stronę charytatywną mamy świetnie ograną, teraz trzeba z tego zrobić biznes.
Po lewej: bluza Julii Kamińskiej (299 zł), po prawej: bolerko Anji Orthodox z teledysku 'Bez odwrotu' (329 zł) (fot: Celebrity2Use)
Po lewej: botki Badura i Steve Madden od Marceliny Zawadzkiej (199,53 zł), po prawej: czerwona sukienka Pin Ups od Barbary pasek (355,69 zł) (fot: Celebrity2Use)
Na pewno jest tak, że odbiorcami naszego sklepu są przede wszystkim fani osób publicznych oraz ci, którzy wyszukują modowe "perełki". Współpracujemy z bardzo różnymi ludźmi. Są wśród nich takie z pierwszych stron gazet, jak Patricia Kazadi, Julia Kamińska, Kasia Cichopek, Adam "Nergal" Darski czy Anna Czartoryska-Niemczycka. Ale są też takie, które mają dużą, ale bardzo specyficzną grupę odbiorców, np. Marcelina Zawadzka, Miss Polonia 2011, aktorka, modelka, prezenterka telewizyjna, która obecnie jest bardzo na topie i ma wierne grono odbiorców. Podobnie sytuacja wygląda z Kamilą Rowińską, jedną z najbardziej znanych na rynku coachów. Na Facebooku ma ponad 100 tysięcy followersów.
Vlogerzy z "Architecture is a Good Idea" mają ponad 80 tysięcy subskrybentów na YouTube i blisko siedem milionów wyświetleń ich kanału. To są konkretne liczby.
Kto ustala ceny rzeczy?
Głównie my jako sklep, choć niektórzy celebryci dają nam swoje sugestie. Co innego, jeśli oddają coś naprawdę wyjątkowego lub szytego na miarę, jak Katarzyna Bonda czy Katarzyna Cichopek swoje suknie - wtedy to oni najlepiej wiedzą, ile na daną rzecz wydali. Często jest też tak, w szczególności w przypadku bardzo drogich marek, że ceny u nas są kilkukrotnie niższe niż pierwotnie. Ceny ubrań sklepowych są z kolei raczej do nich zbliżone, ale też nie zawsze. Nie ma reguły - trzeba nas na bieżąco obserwować.
Po lewej: bransoletka Lulu Bijou od Agnieszki Mrozińskiej (125,53 zł), po prawej: bluzka Marciano od Anny Czartoryskiej-Niemczyckiej (200,40 zł) (fot: Celebrity2Use)
Dlaczego ceny są zbliżone do tych w sklepach? Rzeczy są przecież używane.
Bo jest ten element dodany - wcześniej chodził w tym nasz idol. Dla niektórych to spora wartość.
Zauważyłam, że sporo ubrań jest z sieciówek.
Oferta jest szeroka. Są i popularne marki, i prawdziwe unikaty. Świetny przykład to ubrania Adama "Nergala" Darskiego, które zostały kupione w Berlinie, Nowym Jorku czy w Mediolanie, marek, które do Polski jeszcze nie dotarły, np. Demobaza. Te drogie ubrania u nas można kupić w okazyjnej cenie. Niektóre rzeczy są dosłownie kultowe, jak arbuzowa torebka Eweliny Ruckgaber (w cenie 299,30 zł), która doczekała się osobnego fanpage'a na Instagramie. Sporo rzeczy, które sprzedajemy, jest prawie nowa - została założona raz, "na ściankę". A wiadomo, że gwiazdy dwa razy w tym samym się raczej nie pokażą.
Jak chcecie rozwinąć Celebrity2Use, żeby zrobić z tego biznes?
Chcemy zacząć sprzedawać nie tylko rzeczy, lecz także usługi i doświadczenia. Będzie można na przykład spędzić dzień na planie serialu ze znaną aktorką albo wejść na mecz znanego sportowca.
Jesteśmy również w trakcie rozmów z różnymi klientami korporacyjnymi. Zamierzamy stworzyć platformę CSR [społeczna odpowiedzialność biznesu - przyp. red.], na której wraz z korporacjami będziemy mogli organizować akcje odpowiedzialne społecznie, np. sprzedaż biznesowych ubrań kobiet pracujących na wysokich stanowiskach w danej korporacji. Cały dochód ze sprzedaży zostanie przekazany fundacji wspierającej kobiety zaczynające swój biznes lub dopiero rozpoczynające pracę w dużych firmach.
Gdy mowa o wielkich korporacjach, które przekazują pieniądze na działalność charytatywną, od razu pojawia się podejrzenie, że robią to, żeby ocieplić swój wizerunek. Nie boicie się, że wchodząc w relacje z takimi firmami, możecie zostać posądzeni o hipokryzję?
W tych czasach duże marki i firmy mają obowiązek posiadać dział CSR i część swojego dochodu przekazywać potrzebującym. To nie jest ani nic nowego, ani kontrowersyjnego. Z własnego doświadczenia wiem, że nie ma sensu oceniać motywacji ludzi zamożnych. Tak długo, jak ich pieniądze przekładają się na realną pomoc, nikogo nie powinno obchodzić, czy pomagają dla samego pomagania, czy dlatego, żeby pokazać się jako osoby lub firmy, które w działalność charytatywną się angażują. Moim zdaniem najgorsi są ci, co dużo mówią, a nie robią nic.
Myśleliście o tym, żeby nawiązać współpracę z celebrytami z zagranicy?
Oczywiście, ale na razie jesteśmy za mali. W Celebrity2Use działa na stałe kilka osób i każda z nich ma jeszcze inną pracę. Byłoby świetnie, jakbyśmy mogli robić tylko to, ale na razie strona biznesowa wymaga dopracowania. Jesteśmy na etapie sprawdzania naszych pomysłów, potrzeb rynku. Szukamy też inwestora.
Są podobne inicjatywy do waszej?
Podobne, ale działające na trochę innej zasadzie. Jest platforma, która nazywa się CharityStars i wymyślili ją oczywiście. Włosi. Z tego, czego się dowiedziałam, to na rozwój firmy dostali duży zastrzyk gotówki od inwestora. Zatrudniają co najmniej 30 osób, mają biura w Mediolanie, Londynie i Los Angeles. Sprzedają produkty głównie poprzez aukcje, wśród nich dominują usługi, jak spotkanie z Eltonem Johnem przed koncertem, udział w pokazie mody. Fakt, że utrzymują się na rynku i się rozwijają, dowodzi, że ten model biznesowy naprawdę działa. Nie korzystają oni jednak z bezpośredniej płatności na rachunki organizacji pozarządowych, tak jak my.
Z innych podobnych inicjatyw - w tym roku powstał sklep z rzeczami Dody, jest też "Szafa Dawida" Dawida Wolańskiego. Te sklepy nie prowadzą jednak w ogóle działalności charytatywnej.
Wierzysz, że wam się uda?
No pewnie. Oczywiście czasem jest ciężko, ale to jest naturalne, gdy się tworzy nowy biznes od podstaw.
Po lewej: komplet Femestage by Eva Minge (299 zł), po prawej: biała sukienka w kwiaty od Kasi Cichopek (199 zł) (fot: Celebrity2Use)
Celebrity2Use zmieniło w jakiś sposób twoje życie?
Ten sklep jest przede wszystkim odzwierciedleniem mnie i moich wartości. Chciałabym, żeby świat właśnie tak wyglądał, żeby ludzie i firmy dzieliły się z innymi tym, co mają, wykorzystywały swój potencjał i możliwości, wspierały idee takie jak circular economy [ekonomia obiegu zamkniętego - przyp. red.], zero waste [idea zmniejszenia ilości odpadów i korzystania z rzeczy używanych m.in. w celu ochrony środowiska - przyp. red.], sharing economy [ekonomia dzielenia się - przyp. red.] oraz opierały swój biznes na wartościach takich jak solidarność czy zaufanie. Celebrity2Use to coś, co jest bardzo moje, dlatego na razie nie przykładam tak dużej wagi do zysków, bo te czerpię z innej mojej działalności i inwestuję je w sklep.
Zależało mi również na tym, żeby urozmaicić swoją pracę. Prawnik mający jednocześnie wykształcenie psychologiczne, tak jak ja, na co dzień w przeważającej mierze styka się z ludzkimi problemami. Oczywiście ta praca jest ważna, choć bardzo trudna, oraz, niestety, za rzadko przynosi satysfakcję. Od dłuższego czasu myślałam o tym, aby jednocześnie pracować w branży związanej bardziej z dobrymi emocjami i przyjemnościami. Zawsze wiedziałam, że pracę muszę stworzyć sobie sama, więc ten mój sklep solidarnościowy po prostu sobie wymyśliłam.
Małgorzata Ciuksza , psycholożka, prawniczka, z Celebrity2Use dostała się do finału konkursu "Bizneswoman Roku" organizowanego przez fundację Sukces Pisany Szminką. Dostała się również do półfinału Women Startup Competition, dwukrotnie do finału międzynarodowego konkursu dla przedsiębiorczych kobiet EU Women Business Angels 2018 - raz w Weronie, a raz w Mediolanie. Oprócz tego weszła do finału konkursu akademii kreatywności See&Say. Otrzymała też tytuł Światozmieniaczki, czyli przedsiębiorczyni, która czyniąc dobro, zmienia świat, na konferencji "Ekosystem pozytywnego wpływu" w Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś do końca nasz artykuł. Jeżeli Ci się podobał, to wypróbuj nasz nowy newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.
KLIKNIJ, BY ZAPISAĆ SIĘ NA NEWSLETTER >>>
Ewa Jankowska. Dziennikarka i redaktorka, absolwentka Polskiej Szkoły Reportażu. Zaczynała w Wirtualnej Polsce w dziale Kultura, publikowała wywiady w serwisie Ksiazki.wp.pl. Pracowała również serwisie Nasze Miasto i Metrowarszawa.pl, gdzie z czasem awansowała na redaktor naczelną.
Polub Weekend Gazeta.pl na Facebooku