Ludzie widzą to, co chcą zobaczyć: miłego pana, który biega po bułeczki dla rodziny i wszystkim się kłania. Nie kata

Ola Długołęcka
Jak reagować na przemoc wobec kobiet, słowną agresję w autobusie, odgłosy awantur za ścianą, przemoc w związku znajomej? Renata Durda, szefowa Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia", udziela konkretnych rad.

Trwa kampania 16 Dni Akcji Przeciw Przemocy ze względu na Płeć. W Polsce w wyniku przemocy co roku ginie od 150 do 300 kobiet. Rocznie zaś doświadcza jej 800 tysięcy. Symboliczne 16 dni to czas między 25 listopada, czyli Międzynarodowym Dniem Przeciw Przemocy Wobec Kobiet, a 10 grudnia - Międzynarodowym Dniem Praw Człowieka.

Czy reagować, jak reagować i kiedy? Wielu z nas nie wie, jak się zachowywać w sytuacjach, w których jesteśmy świadkami przemocy. Boimy się, że stając w obronie krzywdzonych, sami staniemy się ofiarami. Nie wiemy, jakiego języka używać w rozmowie z oprawcą, jak zmobilizować obojętnych przechodniów czy pasażerów komunikacji miejskiej do pomocy i interwencji. Żeby rozwiać wątpliwości, zebraliśmy autentyczne przypadki przemocy i poprosiliśmy Renatę Durdę, szefową Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia”,  o ich skomentowanie. Być może rady ekspertki pomogą wam efektywnie reagować i dodadzą odwagi w kryzysowych sytuacjach.

Przypadek 1.: Dziewczynka zaatakowana słownie na przystanku

Byłam na przystanku pełnym ludzi. Do jednej dziewczynki (w wieku 12-13 lat) dowalił się jakiś mężczyzna. Pochodził do niej, gadał jakieś okropne rzeczy, przybliżał się. Dziecko było totalnie przerażone, więc po prostu je zasłoniłam i powiedziałam atakującemu, żeby spier***ł. Wdałam się z nim w pyskówkę i dopiero wtedy jacyś inni ludzie zareagowali. Agresor po prostu odszedł.
Zawsze reaguję w takich sytuacjach. Nigdy nie byłam świadkiem przemocy domowej, a agresja słowna z reguły spotyka mnie na ulicy, w autobusie. [...].

Renata Durda*: Molestowanie słowne w przestrzeni publicznej to także przemoc. Młode kobiety często się z tym spotykają. W badaniu przeprowadzonym w 2012 roku w Polsce, aż 85 procent kobiet przyznało, że było ofiarami molestowania w przestrzeni publicznej, w tym 94 procent częściej niż raz w życiu. Powszechność tego zjawiska może obniżać społeczną wrażliwość na takie zachowania, ale osoby, które tego doświadczyły, wspominają to jako bardzo bolesne doświadczenie, często pamiętane przez wiele lat życia.

Narratorce powyższej historii należą się gratulacje, że zareagowała. Im więcej osób będzie reagować, tym rzadziej sprawcy będą powtarzać te zachowania.

Na przyszłość doradzałabym jednak odstąpienie od wulgarnego języka. Dużo lepiej działa spokojne: "Proszę przestać tak mówić. Niech pan przestanie obrażać tę dziewczynę. Proszę odejść. Jeśli pan nie przestanie, wezwę policję". I ostatecznie wezwać policję.

Warto także na zakończenie zapytać osobę molestowaną, czy nie potrzebuje naszej pomocy lub naszego towarzystwa do czasu dotarcia do bezpiecznego miejsca lub skontaktowania się z kimś zaufanym. Taka wulgarna napaść słowna może być dla młodej osoby dużym szokiem.

Przypadek 2.: Mąż poniża publicznie znajomą

Mam koleżankę, która jest poddawana znęcaniu psychicznemu. Jej mąż stworzył wokół niej kokon, wplątał ją w sieć zależności emocjonalnych. Po kilku latach wspólnego życia, gdy jej figura już nie jest taka sama i ma parę kilogramów więcej, potrafi jej podczas uroczystości czy imprezy powiedzieć: »Ku... zajeba... nie jedz więcej, bo już jesteś jak wieloryb«”. Ona go kocha i nie potrafi go zostawić. [...]  Na dodatek wprowadził ją w stan anabiozy emocjonalnej i myślowej. Nie potrafi podejmować ważnych decyzji bez jego wiedzy. Moja koleżanka jest nieszczęśliwa, my, jej przyjaciele, to wiemy, boimy się jej to powiedzieć, bo może to przyjąć jako agresję z naszej strony. Nie wiemy, jak jej pomóc, gdy widzimy, że się męczy w toksycznym układzie. Kiedyś pogodna i radosna, otwarta, przebojowa kobieta stała się wrakiem psychicznym [...]. Wysyłamy ją co jakiś czas z firmy na szkolenia zagraniczne, aby miała tydzień, dwa tygodnie spokoju. [...].

Renata Durda: W opisanej sytuacji ciekawi mnie, jak na odzywki męża koleżanki reaguje otoczenie? Milczy? Zbywa to śmiechem? Czy też ktoś mówi: "To, co powiedziałeś, było chamskie i niestosowne. W naszym środowisku nie akceptujemy takich zachowań".

Wysyłanie koleżanki na szkolenia, aby biedulka sobie trochę odpoczęła, jest litościwym działaniem, ale nieskutecznym. Tylko otwarta komunikacja jest jednoznacznym sygnałem. Sprawca przemocy musi usłyszeć komunikat, że to, co robi, jest niedopuszczalne i musi natychmiast tego zaprzestać. Osoba pokrzywdzona powinna usłyszeć, że jesteście po jej stronie i będziecie ją wspierać w każdej decyzji i sytuacji. I że ma prawo się bronić.

Dobrym pomysłem będzie wskazanie miejsc pomocy dla osób doznających przemocy w bliskich relacjach - choćby numeru do Poradni Telefonicznej "Niebieskiej Linii”: 22 668 70 00 (każdego dnia w godz. 12.00-18.00).

Przypadek 3.: Kiedy świadek także staje się ofiarą

Byłam świadkiem, jak na stacji mężczyzna uderzył kobietę z małym dzieckiem w wózku. Nazywał ją »szmatą i k*rwą«, był agresywny, ona płakała. Ja, w dzikim szale, kazałam mu ją zostawić, zadzwoniłam na policję - uderzył mnie dwa razy, chciał zabrać telefon. Dworzec miejski, rano - pusto nie było. Ludzie wokół, jak już zawołałam po pomoc, zaoferowali, że zadzwonią i coś do niego wołali. Ale nie podszedł nikt. [...] To, co mnie najbardziej przerażało, kiedy dostawałam w twarz, to to, że nikt nie podbiegł i chociażby nie krzyknął z daleka, żeby dać znać mi i napastnikowi, że agresor nie pozostanie bezkarny. [...].

Renata Durda: W Polsce corocznie około 800 tysięcy kobiet doświadcza przemocy. Statystyki pokazują, że co roku od 150 do ponad 300 kobiet traci życie w wyniku przemocy. Wiele kobiet targa się z tego powodu na swoje życie, niektóre w wyniku samobójstw rozszerzonych zabijają też swoje dzieci, aby nie zostawiać ich z ojcem oprawcą.

Momentem szczególnego zagrożenia eskalacją przemocy jest próba odejścia od sprawcy, zajście w ciążę lub połóg i opieka nad małym dzieckiem.

Reakcja najbliższego otoczenia i świadków przemocy ma kluczowe znaczenie i dla zachowania sprawcy, i dla psychiki ofiary. ZAWSZE reagujmy. Nawet jeśli to miałoby być tylko proste pytanie: "Czy mogę w czymś pomóc? Czy pani potrzebuje pomocy?”.

W sytuacji agresji fizycznej dzwonimy jak najszybciej na policję - nie ufajmy, że ktoś inny już zadzwonił. Jeśli ktoś już zareagował, stańmy po stronie osoby interweniującej – nawet jeśli miałoby to być tylko podejście bliżej i uważne przyglądanie się sytuacji, lub (ulubione wszak przez Polaków) dokumentowanie tego, co się dzieje, telefonem komórkowym.

Przypadek 4.: Kiedy znajoma jest w sieci przemocowego partnera

Znajoma skarżyła się na wyzwiska, groźby i zabieranie jej rzeczy przez partnera alkoholika. Mówiła, że ją uderzył. Raz usłyszałam pod jej domem awanturę, innym razem groźby w słuchawce w tle. Namawiałam ją do zgłoszenia się na policję. Zrobiła to parę razy telefonicznie, patrol przyjeżdżał, pozbywał się partnera z domu, wywoził dwie ulice dalej, on wracał, ona go wpuszczała (mimo że to jej mieszkanie). Patrole były nadal wzywane, ale policjanci byli poirytowani tym, że znajoma wciąż go wpuszcza.
Partner zaczął sprowadzać do domu kolegów, robili libacje. Znajoma była w coraz gorszym stanie psychicznym. Z koleżanką znalazłyśmy jej terapię na NFZ, ale w ostatniej chwili zrezygnowała, bo on wyzywał ją od wariatek i mówił, że »odda ją do czubków«.
Po którejś awanturze zadzwoniłam do Ośrodka Pomocy Społecznej i umówiłam znajomą na spotkanie z pracowniczką socjalną od spraw przemocy. Podczas zakładania Niebieskiej Karty trzymałam ją za rękę.
[...] Policja zaczęła się angażować, ale w tym momencie znajoma krok po kroku ze wszystkiego się wycofywała i zaczęła sabotować ruchy policji i OPS. Chroni partnera. To jest silniejsze od niej. Znajoma miała bardzo przemocowego ojca i chyba nie potrafi się z tego schematu wyzwolić.

Renata Durda: Jest wiele powodów, dla których osoby doznające przemocy pozostają w związku ze sprawcą mimo widocznych strat. Wstyd przed otoczeniem, strach przed sprawcą, obawa przed konsekwencjami rozstania, utrata nadziei na szczęśliwe rodzinne życie, niewiara w to, że instytucje państwa zapewnią bezpieczeństwo. Winę za rozstania i powroty ponoszą także wpisane w przemocowy związek cykle przemocy - po fazie narastania napięcia i gwałtownej przemocy przychodzi bowiem faza tzw. miodowego miesiąca, gdy sprawca przeprasza i obiecuje poprawę, a ofiara wierzy w to.

Pomaganie takim osobom wymaga wiele cierpliwości i uważności na ich kondycję psychiczną. Czasem konsekwentne trwanie przy zaplanowanych działaniach jest po prostu ponad siły tej osoby. Trzeba to uszanować.

W odzyskiwaniu poczucia mocy osobistej i radzenia sobie bardzo pomocna jest terapia i pomoc psychologiczna. Trzeba konsekwentnie do tego namawiać i wspierać w powrocie do tej formy pomocy, nawet jeśli została ona przerwana. Psycholog pracujący z osobami doznającymi przemocy rozumie powody wycofywania się tych osób z kontaktu i nie ocenia. Adresy miejsc udzielających bezpłatnej pomocy psychologicznej można znaleźć na stronie Niebieskiej Linii (wyszukiwarka miejsc pomocy) lub uzyskać w Poradni Telefonicznej dla Osób Pokrzywdzonych – 22 668 70 00 (każdego dnia w godz. 12.00-18.00). Można także zwrócić się o pomoc mailowo: poradnia@niebieskalinia.pl.

Przypadek 5.: Wtrącenie się w sytuację przemocową

Facet -  straszny agresor, kopał przystanek, darł się, szarpał kobietę, a ona siedziała cicha i spokojna. [...] Pewnie powiecie, że zareagowałam bardzo ryzykownie, ale po prostu go odepchnęłam i kopnęłam. Mężczyzna nic mi nie zrobił, ale nagle wybiegł zza rogu jakiś człowiek i mnie odciągnął. Powiedział, że on już wezwał policję.
[...] Próbowałam rozmawiać z kobietą, ale ona - podobnie jak agresor - wstała i odeszła. Poszłam za nią, próbowałam jakoś pomóc, rozmawiać, ale ona nic, zbywała mnie. Nic więcej zrobić nie mogłam, przecież siłą bym jej nie zatrzymała.

Renata Durda: Podstawową zasadą udzielania pomocy jest zadbanie o własne bezpieczeństwo oraz niereagowanie agresją na agresję. W opisanym przypadku na szczęście nic się nie stało, ale nie doradzałabym takich reakcji na przyszłość. Wielu sprawców przemocy w bliskich relacjach bywa tchórzami w relacji z innymi osobami, ale możemy też trafić na kogoś, kto ma problemy z agresją w ogóle i niewiele będzie go w stanie powstrzymać.

Nie ufałabym też obcym osobom, że rzeczywiście zawiadomiły policję - warto to zrobić samemu, nawet gdyby miało to być powtórne zawiadomienie - najwyżej przyspieszy to przyjazd patrolu. W sytuacji ostrej przemocy w pierwszej kolejności wzywamy policję, dzwoniąc na numer 112 lub 997.

Przypadek 6.: Silna kobieta niszczona przez słabego mężczyznę

Koleżanka z pracy tkwiła w przemocowym związku. Chociaż to ona pracowała i zajmowała się dziećmi, wydawało jej się, że nie poradzi sobie bez męża, choć tak naprawdę to on stwarzał jej najwięcej problemów i stresów. Byłam na terapii dla DDA [Dorosłe Dzieci Alkoholików - przyp. red.] i uświadomiłam jej, że to, co się dzieje w jej domu, będzie miało długofalowy wpływ na jej dzieci [...].
Trwało to miesiącami. Ukrywała sińce, kłamała, że się uderzyła. [...] Ale drążyłam i drążyłam, podrzucałam artykuły, opowiadałam historie innych, wspierałam w czasie rozwodu.
Dzisiaj sama nie może uwierzyć, jak miała wyprany mózg. Okazuje się, że radzi sobie dużo lepiej bez męża, odżyła ona i dzieci. Piszę to, żeby powiedzieć, że kiedy widzimy osoby współuzależnione, rozmawiajmy z nimi, uświadamiajmy je, że na to nie zasługują [...]. To nie jest kwestia jednej ani dwóch, ani nawet dziesięciu rozmów, to może trwać tygodniami, ale możemy komuś uratować życie. Reagujmy.

Renata Durda: Zatrzymywanie przemocy i wychodzenie z przemocowego związku to proces, czasem długotrwały. U osoby doznającej przemocy mogą się pojawić symptomy syndromu sztokholmskiego (czyli syndromu paradoksalnej wdzięczności wobec sprawcy), symptomy zaburzeń stresu pourazowego (czyli PTSD), skutki zjawiska znanego jako "pranie mózgu", syndromu wyuczonej bezradności i wielu innych, które osłabiają zdolność do radzenia sobie z sytuacją.

Samo zatrzymanie przemocy i izolacja od sprawcy to często dopiero początek długiej drogi odzyskiwania poczucia mocy własnej i wiary we własne siły i kompetencje. Wiele informacji pomagających uzyskać wiedzę o tym, co się z nami dzieje i dlaczego to wszystko jest takie trudne, można zaczerpnąć ze stron Niebieska Linia i Pismo Niebieska Linia (Zakładka "dostępne artykuły”).

Przypadek 7.: Para, która "tak już ma"

Byłam świadkiem przemocy wobec kobiety. [...] Dziewczyna krzyczy w samochodzie, ja nie mogę podejść, bo rzecz się dzieje za bramą zamkniętego osiedla. Nikt, słownie NIKT nie reaguje. Facet, który spaceruje obok samochodu, zupełnie jakby był głuchy. Więc krzyczę do niego: »Człowieku w czarnej kurtce, podejdź tam, zobacz, co się dzieje«. W końcu on mi odkrzykuje: »Oni tu mieszkają i są parą, więc to nie moja sprawa«. Inne osoby, które powyłaziły na balkony od moich krzyków, po prostu stały i nie reagowały. W końcu pojawił się chłopak, zareagował, dziewczyna się wyrwała i wyszła za bramę. Nie chciała pomocy.

Renata Durda: W Polsce wciąż pokutuje przekonanie, że przemoc to prywatna sprawa. Tymczasem wszystkie zachowania przemocowe są przestępstwami opisanymi w Kodeksie karnym. Art. 207 kk mówi: "Kto znęca się fizycznie lub psychicznie nad osobą najbliższą lub nad inną osobą pozostającą w stałym lub przemijającym stosunku zależności od sprawcy, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”. Przestępstwo to ścigane jest w trybie „z urzędu”, a więc nie ma potrzeby, aby to konkretnie osoba pokrzywdzona składała zawiadomienie.

W opisanej sytuacji wzorcowe było zwrócenie się do konkretnej osoby ("pan w czarnej kurtce”) z konkretną prośbą ("sprawdź, co się dzieje”). Nie warto zwracać się do wszystkich – to tak, jakby nie zwracać się do nikogo. Warto prosić: "Czy pan/pani mógłby/łaby mi pomóc i zadzwonić po policję, zrobić zdjęcie telefonem, przytrzymać sprawcę” itd.

Często osoby pokrzywdzone nie chcą natychmiastowej pomocy od przygodnych osób. To nie znaczy, że nie będą szukać pomocy później u osób zaufanych lub profesjonalistów – psychologów, prawników.

Przypadek 8.: Gdy nikt w autobusie nie reaguje

Taka scena: dwóch chłopaków słucha w tramwaju muzyki na cały regulator. Proszę o ściszenie. Oni przechodzą do słownego ataku: wyzywają mnie od dziwek i mówią, co mi zrobią. Ludzie nic nie widzą, nie słyszą. Wyciągam telefon. Przyłącza się do mnie inna dziewczyna. Intruzi dopatrują się wschodniego akcentu (raczej w ich wyobraźni) i okraszając chamskimi wyzwiskami, ruszają z pięściami.
Informuję, że albo się uspokoją, albo dzwonię na policję (centrum miasta, wiem, że policja pojawi się szybko). Nikt nas nie wspiera. W końcu dzwonimy. Mężczyźni ewakuują się z tramwaju. Policja przyjęła zgłoszenie, ale nie o to chodzi. Chodzi o to, że ludzie nie widzą, nie słyszą. Nie chcą mieć problemów. Ale przecież w ten sposób godzą się na terror. A terror tolerowany będzie - z powodu poczucia bezkarności, braku jasnych reguł - eskalował. A czasem wystarczy zbiorowa dezaprobata.

Renata Durda: Negatywne zjawiska znikną z naszego życia tylko wtedy, gdy nie będzie na nie przyzwolenia społecznego. Same przepisy prawa będą martwe, jeśli ludzie będą lekceważyć problem. I odwrotnie - złe nawyki możemy zlikwidować nawet bez zapisów w kodeksie karnym.

Przypadek 9.: "Nikt nie reagował, a my się baliśmy”

Ojca było słychać na całej klatce. Nikt nigdy nie zareagował. A my baliśmy się zgłosić go na policję, bo świadomość tego, że wróci gorszy, odbierała nam siły. Trwało to wiele lat. Pewnego dnia znów wrócił pijany. Zaczął grozić jak zwykle. Rzucał się do bicia. Mnie, mamy, brata. [...] W tym dniu coś pękło.
Zadzwoniłam do siostry i powiedziałam: dzwoń na policję, niech się dzieje, co chce. Przyjechali szybko. Ojciec się rzucał, pyskował. Skuli go, zabrali. Całą noc spaliśmy w jednym pokoju i ze strachem czekaliśmy do rana. Co będzie, jak wróci? Co zrobi? Wrócił... Nawet słowem się nie odezwał. I nic nie zrobił. Dzielnicowy przychodził do nas codziennie. Założył Niebieską Kartę. Potem co tydzień. Co miesiąc. Ojciec wiedział, że już się nie boimy. Mamy wsparcie.
Ludzie widzieli tylko to, co chcieli: miłego pana, który biega po bułeczki dla rodziny i wszystkim się kłania, nie kata. Brak reakcji otoczenia jest straszny. Nasza historia też jest straszna. Nie wolno się odwracać i udawać, że to nie nasza sprawa. Reagujmy, bo naprawdę może dojść do tragedii.

Renata Durda: Wszczęcie procedury "Niebieskiej Karty” bywa skutecznym sposobem na zatrzymanie przemocy w wielu rodzinach. Wszcząć procedurę mogą policja, pomoc społeczna, przedstawiciel oświaty, ochrony zdrowia lub gminnej komisji rozwiązywania problemów alkoholowych. W trakcie prowadzenia procedury "Niebieskie Karty” przedstawiciele wybranych instytucji będą monitorować sytuację w rodzinie i wspierać realizację ustalonego z rodziną planu pomocy. O przebiegu procedury można przeczytać więcej na stronie w Wikipedii.

*Renata Durda, kierowniczka Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie „Niebieska Linia” IPZ, certyfikowana superwizorka i specjalistka ds. przeciwdziałania przemocy w rodzinie, redaktorka naczelna dwumiesięcznika „Niebieska Linia”, autorka wielu publikacji z zakresu tworzenia interdyscyplinarnych rozwiązań na rzecz zapobiegania zjawisku przemocy w rodzinie, członkini Zespołu Monitorującego ds. Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie przy Ministrze Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, społeczna doradczyni Rzecznika Praw Dziecka.

Wszystkie przytoczone sytuacje to autentyczne historie. O ich przytoczenie prosiliśmy na profilu zamkniętej grupy na Facebooku „Dziewuchy Dziewuchom” i stamtąd pochodzą. Skróty są od redakcji.

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś do końca nasz artykuł. Jeżeli Ci się podobał, to wypróbuj nasz nowy newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.

KLIKNIJ, BY ZAPISAĆ SIĘ NA NEWSLETTER >>>