"Niespecjalnie odczułam 40. urodziny. To inni postrzegają mnie jako osobę starą". Kobiety 40+ o dojrzałym wieku

Ola Długołęcka
Doświadczone, pewniejsze siebie, pozbawione złudzeń, cieszące się chwilą, ale i czujące nieubłagany upływ czasu. Takie są kobiety po czterdziestce, którym fotografka Iza Faber oddała głos i miejsce przed obiektywem. Mają za sobą rozwody, choroby i wiele rozczarowań, ale żadnej nie brakuje siły i chęci do zawalczenia o siebie.

Agata, 41 latAgata, 41 lat Fot. Iza Faber/www.izafaber.pl

Agata, 41 lat

"Tak naprawdę to czterdziestka w ogóle mnie nie dotyczy. Przecież mam dwa razy po dwadzieścia lat z hakiem i tej wersji mocno się trzymam. Coraz mocniej, bo i siły większe, odkąd po przekroczeniu ‘tego’ wieku zdecydowałam się zmierzyć ze wspinaczką. Nowa pasja, nowe emocje i wielka frajda, że i po czterdziestce można odkryć coś dla siebie (...).

Skądinąd nie bardzo mam czas zastanawiać się nad wiekiem. Przy trójce niewyrośniętych jeszcze dzieci człowiek często nie bardzo wie, kiedy jeden dzień się kończy, a następny zaczyna. Ale jest mi z tym dobrze, choć czasem padam na twarz.

Nie demonizujmy zbytnio czasu, który upływa. Wiek to sprawa głowy, a ta wciąż na karku!”.

Beata, 47 latBeata, 47 lat Fot. Iza Faber/www.izafaber.pl

Beata, 47 lat

"Uwierzyłam w siebie w wieku 36 lat. Jako mama trzech córek zdecydowałam się na studia, zrobienie prawa jazdy. Zawód chemika zamieniłam na pracę za biurkiem. Było ciężko, ale to właśnie upływający czas była determinantą w dążeniu do celu.

Dziś, mając skończone 47 lat, budując swój dom (dosłownie!), nadal mam przekonanie, że warto walczyć o siebie, o swoje marzenia, realizować się w przeróżnych obszarach życia.

Jest inaczej. Pomimo że dbam o siebie, mój metabolizm i hormony nie synchronizują się z moimi zamierzeniami, żeby nie powiedzieć zapędami.

Punkt zwrotny? Kilka lat temu. Miałam wtedy 43 lata. Dojrzałam do podjęcia trudnych osobistych decyzji i wtedy też zrobiłam pierwszy tatuaż. Ostatnim przełomem była decyzja o profesjonalnej sesji fotograficznej - miałam wówczas skończone 45 lat, nikomu nie przyznałam się, że zdecydowałam się na akty. To jedno z kilku wydarzeń życiowych, z których emocje zapamiętam na zawsze”.

Ewa, 47 latEwa, 47 lat Fot. Iza Faber/www.izafaber.pl

Ewa, 47 lat

"Czterdzieści. To już? W codziennym zabieganiu zapomniałam o upływającym czasie. Jednocześnie uświadomiłam sobie, że chciałoby się, ale ciało odmawia posłuszeństwa. Czasami brak siły, dopada mnie zmęczenie, nie zawsze mogę ‘skakać’ tak jak kiedyś i tak, jak bym chciała. Zaczęłam tańczyć zumbę, żeby nie zramoleć. Trochę ruchu, dużo śmiechu, wspólne wypady z superkobietami, miks pokoleń. Przełamanie stresu przed publicznymi występami. W tym wieku wszystko można. Bo jak nie teraz, to kiedy?”.

Ewa, 47 latEwa, 47 lat Fot. Iza Faber/www.izafaber.pl

Ewa, 47 lat

"Dzisiaj mam 47 lat. Wreszcie jest mi dobrze z moim wiekiem. Łatwiej. Można odpuścić sobie wykazywanie się na wszystkich frontach oraz konieczność udowadniania własnej wartości. Lata nie są problemem. Przeszkadza jedynie niezrozumiały dla mnie kult młodości (...).

Poczułam (a jednak), że właśnie przekraczam połowę życia. I że ta druga połowa będzie na pewno zupełnie inna niż pierwsza, w której było dużo zmian, ruchu, wzrastania, tworzenia, dokonywania wyborów, nie zawsze dobrze przemyślanych. Pojawiła się myśl, że być może można już nieco wolniej.

Moja osobista czterdziestka wiązała się z rozpadem małżeństwa i koniecznością przejęcia wielu obowiązków. Łączyła się też ze świadomością, że jednak nie jestem sama. Że mam wymarzone dzieci i przyjaciół, a zawodowo jestem w miejscu, z którego można wytyczyć jeszcze wiele ścieżek. Poczułam też, że jestem spełniona. Że otrzymałam od życia więcej, niż mogłam oczekiwać. I że stworzyłam więzi z ukochanymi ludźmi. (...)

Czuję, że jestem w pewien sposób uprzywilejowana. Nie wszystkim dane jest przeżyć tyle lat i cieszyć się pełnią życia. Jestem silniejsza niż kiedykolwiek wcześniej, zbudowałam nowe fundamenty. Mogę się tym dzielić. (...)”

Iza, 44 lataIza, 44 lata Fot. Iza Faber/www.izafaber.pl

Iza, 44 lata

"Przed czterdziestką moje życie obróciło się o 180 stopni. Urodziłam niepełnosprawną córkę, zdobyłam dodatkowe wykształcenie. Dopiero po skończeniu czterdziestki zrezygnowałam z pracy zawodowej na rzecz opieki nad dzieckiem. Moje życie nabrało tempa. Zaczęłam walkę o lepsze jutro, o rzeczy niemożliwe. Postanowiłam bardziej ‘chcieć’, a mniej ‘chcieć mieć’. Córka nauczyła mnie patrzeć na świat z perspektywy miłości, a nie materializmu”.

Jadwiga, 40 latJadwiga, 40 lat Fot. Iza Faber/www.izafaber.pl

Jadwiga, 40 lat

"Niespecjalnie odczułam czterdzieste urodziny. To inni coraz częściej postrzegają mnie jako osobę starą. Nie było wyraźnego punktu zwrotnego, ale samo stopniowe starzenie się jest przeżyciem bardzo przykrym.

Pragnę dużych zmian w swoim życiu, jednocześnie jestem świadoma, że jest na nie za późno, że będą to zmiany na gorsze i finalnie nic nie przedsiębiorę.

By uczcić czterdzieste urodziny, wybrałam się w podróż ze ‘starymi’ koleżankami w zbliżonym wieku. Obserwując je ponad dwa tygodnie, przeraziłam się, jak się postarzały. Siebie do tej pory tak nie postrzegałam.

Jestem naukowcem i racjonalnie podchodzę do życia. Wiek w mojej branży w zasadzie pomaga - starsze osoby rządzą, traktują więc inne starsze osoby poważniej niż młode. Wraz z kolejnymi stopniami naukowymi zyskuje się władzę, posłuch, pieniądze, ale także nowe wyzwania związane z zarządzaniem, kierowaniem innymi ludźmi i podejmowaniem decyzji dotyczących wielu osób. A motywacji i sił coraz mniej”.

Marta, 42 lataMarta, 42 lata Fot. Iza Faber/www.izafaber.pl

Marta, 42 lata

"Uświadomiłam sobie, że przede mną co najmniej 30, 40, może więcej lat. I to ode mnie zależy, jak będą wyglądać i jak ja się będę czuć. Aby wykorzystać ten nadchodzący czas, muszę mieć silne i sprawne ciało. Zaczęłam więc ćwiczyć. Najpierw stawiałam sobie cele krótkookresowe: ćwiczę, aby dobrze i bez kontuzji rozpocząć sezon narciarski, później - żeby mieć kondycję na lato. Potem pojawiały się kolejne. Dzisiaj regularna aktywność jest we mnie. Wiem, że nie będę superzgrabna i nie zostanę miss bikini, ale będę sprawna, silna, będę mieć energię i chęci do działania.

Jestem świadoma swojego ciała i poznałam je jak nigdy dotąd. Czuję się w nim dobrze, akceptuję je. Pokochałam swoje mocne od dźwigania sztang ramiona. Z przyjemnością patrzę na nie w lustrze podczas ćwiczeń. Z troskliwej, zatroskanej matki stałam się fitmamą, która pociągnęła w tym kierunku całą rodzinę: męża, dzieci. Do troski o zdrowe ciało dołożyłam świadome jedzenie, które jest paliwem dla zdrowia, samopoczucia i urody. Przestałam chorować, skarżyć się na bóle głowy i złe samopoczucie. Wierzę, że siła jest kobietą (...)”.

Beata, 43 lataBeata, 43 lata Fot. Iza Faber/www.izafaber.pl

Beata, 43 lata

„Czterdziestka to był mroczny czas w moim życiu z powodów rodzinnych i finansowych. Mąż leżał w szpitalu z podejrzeniem udaru, ja chodziłam zaryczana. Z popsutym prysznicem, psującym się autem, problemami z pieniędzmi. Choroba usunęła mnie prawie na rok z życia.

Zrozumiałam, że nic nie można odkładać na później, oraz że nie da się żyć ‘tu i teraz’ bez akceptacji przeszłości i zgody na to, co niesie kolejny dzień. Nauczyłam się żyć wolniej. (...)

Jest mi lżej, dorastam, wyzwalam się z konwenansów, już nie jestem czyjaś, zaczynam być tylko swoja. (...) Przestałam się kryć z tym, że uwielbiam folklor i lubię chodzić po skansenach. Otwarcie mówię, że włóczę się śladami Łemków, lubię poznawać obyczaje i historię Żydów. Jestem na takim etapie, że mogę wszystko i nic nie muszę. Czuję, że zaczął się mój czas. Teraz ja!”.

Katarzyna, 42 lataKatarzyna, 42 lata Fot. Iza Faber/www.izafaber.pl

 Katarzyna, 42 lata

„Zastanawiałam się przed swoimi czterdziestymi urodzinami, czy coś zmieni się w moim życiu. Wcześniej przez 10 lat zajmowałam się domem, dwójką dzieci i cały mój czas był temu podporządkowany. Chciałam i potrzebowałam zmiany. Po kilku dniach okazało się, że dostałam propozycję pracy i moje życie zmieniło się jak na życzenie.

Pracuję zawodowo ponad dwa lata i jestem z tego powodu bardzo zadowolona, w końcu wychodzę z domu, mam kontakt z ludźmi. Mimo częstego braku czasu zaczęłam myśleć o sobie. Chodzę na zajęcia z ceramiki, znajduję czas na książkę czy na wyjście do kina.

W końcu zaczęłam dostrzegać swoje potrzeby - to, że można marzyć. Uczę się asertywności i mimo że nie należę do osób asertywnych umiem już powiedzieć ‘nie’.

W pewnym momencie moje małżeństwo się posypało i złożyłam pozew o rozwód. Postanowiłam walczyć i choć droga była długa i ciężka, nie poddałam się i wierzyłam, że kiedyś znowu będę szczęśliwa. Moje życie znowu nabrało kolorów, uratowaliśmy małżeństwo i zaczęliśmy od nowa. To było bardzo trudne, ale warto walczyć i poświęcać się dla dobra rodziny”.

Justyna, 45 latJustyna, 45 lat Fot. Iza Faber/www.izafaber.pl

Justyna, 45 lat

"W dniu czterdziestych urodzin brat co chwilę puszczał mi piosenkę Andrzeja Rosiewicza ‘40 lat minęło’. Wszyscy w pracy powtarzali: ‘Teraz to jesteś ryczącą czterdziestką’. Poczułam smutek, że teraz będę postrzegana w kategorii ‘tych starszych’.

Punktem zwrotnym w moim życiu była reakcja na zachowanie rodziny, a nie data w kalendarzu. To był moment, w którym zdałam sobie sprawę, że dzieci są dorosłe i mogę żyć inaczej.

Jakieś dwa lata temu moim mottem stało się powiedzenie: ‘Szanuj się, bo jak ty nie będziesz się szanować, to nikt inny tego nie zrobi’. I się szanuję, stałam się asertywna.

Jeszcze kilka dni temu wisiało nade mną widmo utraty piersi. Uświadomiło mi to, że wszystko się zmienia i przemija, a nic nie jest pewne. Właśnie otrzymałam diagnozę od lekarza, że jestem zdrowa, a zdjęcie, które jest nad tekstem, będzie dla mnie pamiątką zatrzymanego czasu”.

Alicja, 43 lataAlicja, 43 lata Fot. Iza Faber/www.izafaber.pl

Alicja, 43 lata

"Dokładnie w tym dniu szłam za trumną osoby która mnie wychowała. Silnej, mądrej, ambitnej i nieugiętej kobiety, jaką była moja babcia. Nie myślałam wtedy o urodzinach. Ale poczułam bardzo wyraźnie, że mam ograniczony czas. Ta świadomość towarzyszy mi teraz coraz częściej, zaczęłam się spieszyć.

Zaczęłam więcej trenować, podejmować nowe wyzwania, sprawdzać swoją wytrzymałość fizyczną i psychiczną. Mnóstwo czasu spędzam z synem, starając się docenić każdą minutę wspólnego życia. Nie boję się powiedzieć, co myślę, ale też zaczęłam dostrzegać różne sposoby myślenia innych ludzi i akceptować je. Moja prawda nie jest najprawdziwsza. Ale potrafię głośno o niej mówić i nie wstydzę się tego.

Po czterdziestce zrozumiałam, że przemijam. I nic nie mogę na to poradzić. Zniknę pewnego dnia i pozostawię najbliższych - ta świadomość jest dla mnie najgorsza. Czuję się pewniejsza, mądrzejsza, bardziej wyrozumiała, odważniejsza, ale też bezradna wobec upływającego czasu. Stałam się nieustępliwa w walce o rzeczy dla mnie istotne. Tak naprawdę dopiero teraz zrozumiałam, poczułam, że dam radę. Zawsze. Zyskałam pewność i zaufanie do samej siebie. I to jest bezcenne".

Anna, 45 latAnna, 45 lat Fot. Iza Faber/www.izafaber.pl

Anna, 45 lat

"Wejście w czterdziestkę było dla mnie prawie niezauważalne przez problemy ze zdrowiem, które wyłączyły mnie na półtora roku z życia zawodowego. Przechodziłam wtedy kryzys w małżeństwie, chorowałam na nowotwór i przeżywałam operację mamy. Był to najtrudniejszy czas w moim życiu i równocześnie czas najbardziej błogosławiony. Traciłam po kolei złudne wyobrażenia i oczekiwania wobec małżeństwa, ludzi, tego, co powinnam mieć i osiągnąć. Bolało bardzo.

To był czas, w którym jak na intensywnym kursie uczyłam się porzucać kontrolę na rzecz zaufania, pokory, zgody i przyjmowania wszystkiego takim, jakie jest, bez koloryzowania i uciekania od tego, co niewygodne, trudne i bolące. Kocham męża, córkę, ludzi i siebie z całym bagażem wad. Kocham codzienność i zwyczajność, bo w nich znajduje się nadzwyczajność. Dziś bardziej cieszą mnie drobne rzeczy, gesty, i czuję więcej wdzięczności, bo wiem, że to wszystko zostało mi podarowane (...)”.

Iza, 40 latIza, 40 lat Fot. Iza Faber/www.izafaber.pl

Iza, 40 lat

"(...) Chciałam być wszędzie. Aż do teraz. Zmianę myślenia uświadomiłam sobie na wakacjach. Chodziłam na jogę. I jeszcze rok temu poświęciłabym tę jogę dla rodziny, żeby zwiedzać z mężem i dziewczynami, pokazać im wszystko, co jest do pokazania. Wyszukiwać i napędzać. A w tym roku czas po prostu płynął. Było mi cudownie. Dziewczyny nurkowały, a potem spędzały czas z nami. Nikt niczego nie planował, żyliśmy bez zegarka w ręku. I moja córka Matylda na koniec wyjazdu powiedziała mi: ‘Wiesz, mamuś, te wakacje są super’.

Dla siebie zawsze byłam na końcu, wykorzystując każdą minutę na inne sprawy. Urabiając się. Będąc w ciąży, dostałam się na aplikację sądową i pracowałam w kancelarii. Urodziłam córkę i ciągnęłam kilka ważnych rzeczy naraz. Wylądowałam w szpitalu na dwa miesiące. Z małym dzieckiem u boku skończyłam aplikację w terminie. Urodziłam drugie. Nie nauczyłam się niczego - dalej robiłam milion rzeczy równocześnie.

Teraz, jeśli mam ochotę, wsiadam na rower i jadę do pobliskiego lasu, mówiąc jedynie, że wychodzę. Nie organizuję całej rodzinnej wyprawy. Staram się być uważna na życie. Może późno, ale zawsze”.

Więcej portretów i historii kobiet po czterdziestce pokazanych w ramach projektu "Granica" znajdziecie TUTAJ.

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś do końca nasz artykuł. Jeżeli Ci się podobał, to wypróbuj nasz nowy newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu. KLIKNIJ, BY ZAPISAĆ SIĘ NA NEWSLETTER.

Więcej o: