Trafiła do więzienia, bo prowadziła samochód jako kobieta. "Religię należy podważać, a nawet obrażać"

Ewa Jankowska
W 2011 roku Manal asz-Szarif usiadła za kółkiem, żeby zachęcić kobiety w Arabii Saudyjskiej, jednego z najbardziej represyjnych krajów świata, do jazdy samochodem. Trafiła za to do więzienia. W swojej książce "Saudyjka za kierownicą" opowiada o tym, jak z radykalnej muzułmanki stała się bojowniczką o prawa kobiet.

Gdy łączyłam się z panią na Skypie, byłam pewna, że zobaczę kobietę zakrytą od stóp do głów - ubraną w hidżab [zasłona, która okrywa głowę i piersi - przyp. red.], a może nawet i nikab [zasłona na twarz - przyp. red.]. Po nawiązaniu połączenia ujrzałam kobietę w kolorowej bluzce, z rozpuszczonymi włosami, z ogoloną lewą stroną głowy.

W tej chwili już nie praktykuję islamu, ale kiedy pisałam książkę, mieszkałam jeszcze w Arabii Saudyjskiej. Gdy tam jesteś, nie możesz po prostu powiedzieć, że już nie wierzysz i przestać się modlić, odprawiać rytuały. Od razu zostaniesz wykluczona ze społeczności albo ukarana. Na tematy związane z religią się nie rozmawia. Musiałam być bardzo uważna pod względem tego, co piszę i jak się zachowuję, żeby nie urazić ani ludzi, ani religii.

Co zostało z dawnej Manal?

Teraz jestem zupełnie inną osobą. Mieszkam w Australii, kraju, gdzie mogę być, kim chcę, nie pytając nikogo o zgodę. To jest mój nowy dom. Uważam, że religię, wszelkie ideologie, należy podważać, a nawet obrażać. Po to, żeby coś się zmieniło, zwłaszcza w kwestii praw kobiet. To, co zostało z dawnej mnie, to pasja do czytania, pisania i tworzenia sztuki.

Przeszła pani niesamowitą metamorfozę - od ekstremistki do buntowniczki i aktywistki.

To nie stało się nagle, to był proces. W domu, w szkole byłam poddawana nieustannej indoktrynacji, jedynymi informacjami, jakie do nas docierały, były te, które przekazywał nam nasz rząd. Pamiętam, że miałam mnóstwo pytań, na które nie znajdywałam odpowiedzi, bo nikt nie chciał mi ich udzielić.

Manal w 2011 r. postanowila usiąść za kierownicą. Trafiła za to do więzienia (fot: manal-alsharif.com)

Tak jak wtedy, gdy miała pani zacząć menstruować, ale nikt nie wytłumaczył pani, co to właściwie znaczy. Przekaz był jeden: jak pojawi się krew miesięczna, nie możesz już więcej bawić się z chłopcami.

Nawet z moimi kuzynami. To było trudne, czułam się wtedy bardzo osamotniona. Przez większość życia towarzyszyło mi poczucie, że wielu rzeczy nie rozumiem, nie mogłam jednak podzielić się swoimi wątpliwościami z ludźmi wokół. Dopiero gdy w tajemnicy przed ojcem zamontowałam w domu antenę satelitarną, co zapewniło nam dostęp do takich kanałów, jak między innymi Al-Dżazira, moja głowa powoli zaczęła się otwierać. A gdy już nadeszła era internetu, coraz bardziej świadomie szukałam odpowiedzi na pytania, które zawsze we mnie były.

Pomimo zakazu sprzedaży anten i odbiorników satelitarnych powstał czarny rynek towarów z przemytu. Anteny i odbiorniki stały się przez to astronomicznie drogie, co nie powstrzymało mieszkańców miast takich jak Dżudda od montowania ich na dachach. (.)
Wiedziałam, że ojciec, przekonany ostrzeżeniami duchownych, zwyczajnie odmówiłby zamontowania jej w domu. Przyuważyłam jednak talerz na dachu naszych sąsiadów i zapytałam, czy nie pomogliby mi zdobyć jeszcze jednego dla nas, błagając ich jednocześnie, by utrzymali całą sprawę w tajemnicy. Na zakup anteny wydałam część ufundowanego przez rząd stypendium, co było dość zabawne, zważywszy, że to rząd ich zakazał. Umieściłam odbiornik na odtwarzaczu wideo i starannie przykryłam go wyszywaną serwetą, żeby abudża się nie zorientował. A potem starannie zablokowałam wszystkie kanały pokazujące wideoklipy, by któreś z nas przypadkowo nie zgrzeszyło. [fragment książki Manal asz-Sharif "Saudyjka za kierownicą", tłumaczenie: Dorota Konowrocka-Sawa]

Wszystko się zmieniło, gdy dotarła do pani informacja o zamachu z 11 września.

To wydarzenie mną wstrząsnęło. Zamach podzielił Saudyjczyków na dwa obozy: jedni byli w szoku, inni jeszcze bardziej się zradykalizowali. Ich pogarda wobec Zachodu się pogłębiła. Ja znalazłam się w tej pierwszej grupie.

Po przebudzeniu dowiedziałam się, że atak został przeprowadzony przez organizację Al-Kaida kierowaną przez Saudyjczyka Osamę bin Ladena, a niedługo potem, że piętnastu z dziewiętnastu porywaczy urodziło się w Arabii Saudyjskiej. Potworami, które przeprowadziły atak, okazali się wczorajsi bohaterowie wojny w Afganistanie. Przeżyłam szok, który zmienił moje wyobrażenia o tym, czym jest naprawdę dżihad w imię Boże. Nie potrafiłam uwierzyć, by Bóg mógł żądać zabijania niewinnych ludzi. Potworności 11 września były wstępem do serii ataków terrorystycznych w samej Arabii Saudyjskiej. Zginęły setki żołnierzy i cywilów. I za każdym razem wypływała nazwa Al-Kaida. Skończyłam z salafizmem. [fragment książki Manal asz-Sharif "Saudyjka za kierownicą", tłumaczenie: Dorota Konowrocka-Sawa]

Jak pisze pani w książce, to dzięki uporowi matki pani oraz pani rodzeństwo ukończyliście studia. Pani - informatykę. Zdobyła pani później pracę w saudyjskim koncernie naftowym Aramco jako specjalistka od systemów zabezpieczeń. Pracowała tam pani praktycznie z samymi mężczyznami. Gdy zadzwoniła pani do koleżanki podzielić się informacją, że podpisała umowę z firmą, ta odparła: Nigdy nie wyjdziesz za mąż. Ani teraz, ani w przyszłości.

To był mój ostatni telefon do niej. W Aramco mężczyźni traktowali mnie z szacunkiem, bo tak nakazuje kultura. Nigdy nikt nie molestował mnie seksualnie. Z drugiej strony, zwłaszcza ci najbardziej konserwatywni, dawali mi ciągle do zrozumienia, że jestem grzesznicą, bo tam jestem. Gdy ze mną rozmawiali, nie patrzyli mi w oczy. Wielu ukrywało przed swoimi żonami, że pracują z kobietą.

Dawali pani do zrozumienia, że nie powinna jeść w firmowej stołówce razem z mężczyznami, bo "wiadomo powszechnie, że dziewczyny, które jedzą w stołówce, chodzą tam, żeby znaleźć sobie mężczyznę".

Wysłałam do szefa mojej grupy e-maila z pytaniem, czy jedzenie przez pracownice lunchu w firmowej stołówce uznaje się za coś nieprzyzwoitego. Oczywiście nie dostałam odpowiedzi wprost. To tak jak z prowadzeniem przez kobiety samochodu i wieloma innymi rzeczami w Arabii Saudyjskiej - nie jest to zakazane prawnie, ale wszyscy wiedzą, że kobiety nie mogą tego robić. 

Aktywiski, które wraz z Manal walczyły o prawo kobiet do prowadzenia samochodu, wciąż przebywają w areszcie (fot: manal-alsharif.com)

Gdy tylko próbowałam przeprowadzić rozmowę z jednym z prezesów zarządu, że nie jestem traktowana w firmie poważnie, tak jak inni inżynierowie, słyszałam: Manal, przestań sprawiać kłopoty. Jak ci nie pasuje, odejdź. Tylko że ja nie chciałam odejść. Chciałam po prostu, żeby było inaczej. Cały czas wpędzano mnie w poczucie winy. Na szczęście ufałam swojej intuicji i nieustannie podważałam zasady, jakie tam panowały.

Jeszcze większej pewności siebie nabrała pani po pobycie w Stanach Zjednoczonych. Dostała się pani do programu wymiany zawodowej między USA a Arabią Saudyjską. Była już pani wtedy po rozwodzie.

Ten wyjazd i życie w pojedynkę to był ogromny krok w moim życiu. W USA zobaczyłam, że kobiety żyją normalnie, są wolne, czują się bezpiecznie. I nic złego się w związku z tym nie dzieje. W Stanach zrobiłam też prawo jazdy.

Ale, tak jak pisze pani w książce: "Prawdziwy szok kulturowy przeżyłam nie po wylądowaniu w Stanach, lecz po powrocie do kraju".

Bo schemat, który mi wdrukowano w domu, że ograniczenia istnieją wyłącznie dla mojej "ochrony", po pobycie w Stanach się rozpadł. Przestałam się tak bać, co ludzie o mnie pomyślą. Założyłam na Facebooku grupę "Saudyjki zatrudnione w Aramco". To było bardzo ryzykowne przedsięwzięcie, bo w Arabii Saudyjskiej nie można się na nic skarżyć. Byłam jednak zła, że miałam własny samochód, a nie mogłam go prowadzić, zawieźć syna do przedszkola tylko dlatego, że jestem kobietą. Razem z innymi kobietami przedstawiłyśmy nasze oczekiwania, między innymi zażądałyśmy, żeby jak mężczyźni móc korzystać z samochodów służbowych.

Jeśli saudyjska kobieta chce się gdzieś dostać, korzysta z usług kierowcy, zwykle imigranta. Część z nich nigdy nie chodziła na żaden kurs, nie zdała żadnego egzaminu, a jednak jesteśmy zdane na ich łaskę. Niektóre zamożne rodziny stać na osobistego szofera, ale wiele kobiet musi polegać na nieformalnej sieci kierowców przewożących pasażerki nielegalnie. Mamy w telefonach całe listy ich numerów; dzwonimy tak długo, aż trafimy na takiego, który jest akurat dostępny. Czasem bierzemy taksówki (taksówkarze są przynajmniej zarejestrowani i licencjonowani przez drogówkę), ale te są stare, a wielu prowadzących je mężczyzn w ogóle się nie myje, więc smród często aż zapiera dech w piersiach. O każdym czystym taksówkarzu informujemy się z koleżankami esemesem.
Prawie każda ze znanych mi kobiet doświadczyła molestowania. Kierowcy wygłaszają komentarze na temat naszego wyglądu albo podsłuchanych rozmów, żądają więcej pieniędzy, dotykają nas w nieprzyzwoity sposób. Zdarzały się bezpośrednie ataki. Spotykałam kierowców robiących obleśne uwagi i nagrywających rozmowy, które prowadziłam z własnej komórki - niektórzy z nich nie mówili nawet po arabsku; może sądzili, że będą mnie mogli później szantażować albo coś ode mnie wyłudzić. Słyszało się o kierowcach molestujących seksualnie dzieci, które mieli odwieźć do szkoły lub z niej odebrać. [fragment książki Manal asz-Sharif "Saudyjka za kierownicą", tłumaczenie: Dorota Konowrocka-Sawa]

Ale nikt was nie wysłuchał. W końcu postanowiła pani wsiąść za kółko. Nagrała pani film, jak prowadzi samochód, i wrzuciła go na YouTube. Za karę trafiła pani do więzienia. Pani akcja Women2Drive zyskała międzynarodowy rozgłos. Musiało jednak minąć jeszcze kilka lat, zanim zdecydowano się znieść zakaz prowadzenia samochodu przez kobiety [oficjalną datą zniesienia zakazu prowadzenia samochodu przez kobiety w Arabii Saudyjskiej jest 24 czerwca 2018 roku - przyp. red.]. Jest pani szczęśliwa, że w dużej mierze stało się to w końcu dzięki pani?

Dżudda (fot: Wikimedia Commons)

Jestem szczęśliwa i nieszczęśliwa zarazem. Szczęśliwa, bo prowadzenie samochodu to podstawowe prawo człowieka i każda kobieta powinna móc to robić. Nieszczęśliwa, bo kobiety, które o to prawo ze mną walczyły, przebywają w areszcie i nikt się nimi nie interesuje. Wśród nich jest między innymi Loujain Alhathloul, aktywistka, bohaterka wielu kobiet w Arabii Saudyjskiej. Ona oraz dziewięć innych kobiet były torturowane - bite, biczowane, rażone prądem i molestowane seksualnie. Decyzja o zniesieniu zakazu prowadzenia samochodu przez kobiety to wyłącznie zabieg PR-owy, żeby odwrócić uwagę świata od tego, co naprawdę dzieje się w kraju.

Mogłaby pani teraz wrócić do Arabii Saudyjskiej?

Nie, od razu trafiłabym do więzienia. Wszyscy tam wiedzą, kim jestem, że jestem częścią grupy aktywistek. Dopóki one nie zostaną wypuszczone na wolność, na pewno tam nie pojadę.

A co z pani synem z pierwszego małżeństwa, Abudim?

Został z ojcem. K. [tak o swoim pierwszym mężu w książce pisze Manal - przyp. red.] nie pozwoliłby mi go ze sobą zabrać. Codziennie rozmawiam z synem na Skypie, wierzę, że jak dorośnie, wyrobi sobie paszport i do mnie przyjedzie.

Muszę przyznać, że podczas lektury pani książki byłam zła, kiedy podjęła pani decyzję o wyjściu za mąż za K., swojego pierwszego męża. Praca była dla pani tak ważna, a on postawił warunek, że po ślubie musi pani z niej zrezygnować.

Byłam w nim bardzo zakochana i on we mnie też. Arabowie są wyjątkowo romantyczni. Kultura arabska to kultura miłości. W języku arabskim jest co najmniej kilkanaście słów określających miłość. K. pisał mi wiersze, przynosił kwiaty, płakał z miłości do mnie. Gdy wyjechaliśmy na miesiąc miodowy do Malezji, był zupełnie innym człowiekiem niż w domu - był zrelaksowany, spokojny, choć wiedziałam, że w środku wciąż przejmował się tym, co ludzie o nim pomyślą, gdy na przykład dowiedzą się, że jego żona nie zakrywa swojej twarzy.

Ulica w Mekce (fot: Wikimedia Commons)

W Arabii Saudyjskiej presja, jaką wywiera się na mężczyzn, żeby kontrolowali swoje kobiety i ciągle uświadamiali im, gdzie jest ich miejsce, jest ogromna. Nie są od niej wolni nawet ci, którzy nie uważają się za religijnych. Dlaczego mężczyźni w kulturze arabskiej zapuszczają brody? Bo to oznaka ich męskości. Gdy mój brat zgolił wąsy, pożyczał ode mnie eyeliner i malował sobie zarost, bo bał się, że zostanie wyrzucony z domu. Gdy mężczyzna traci kontrolę nad swoją kobietą, bo ona na przykład zaczyna wyrażać swoje zdanie, od razu traci szacunek społeczności.

Im jestem starsza, tym bardziej rozumiem, dlaczego K. czy moi rodzice zachowywali się w określony sposób.

W książce napisała pani, że nigdy nie wybaczy ojcu, że pozwolił, aby panią obrzezano.

Myślę, że już mu wybaczyłam. W naszej rodzinie wszystkie kobiety były obrzezane, moja mama również. Taki los spotykał dziewczynki, choć cały czas nie wiadomo, ile z nich zostało i wciąż zostaje poddanych temu rytuałowi.

Ta książka była dla mnie formą terapii, pozwoliła mi wyrzucić z siebie złość, ale jednocześnie zrozumieć, jak funkcjonuje społeczeństwo, w którym nie liczy się jednostka, ale zbiorowość.

Wszystko odbyło się bardzo szybko. Siostra ulotniła się gdzieś, gdzie w jej przekonaniu nie można jej było znaleźć, mama zabrała brata do drugiego pokoju, a ja zostałam z ojcem, dwoma mężczyznami i kobietą. Szybko pojęłam, co się dzieje: miałam wreszcie zostać obrzezana. Uwięziona w pokoju przypomniałam sobie zawodzenie siostry, groźby brata, zapadnięte blizny na twarzach dwóch czarno odzianych kobiet.
Jednym zwinnym ruchem syn cyrulika chwycił mnie za ramiona, kobieta rozwarła mi nogi, a ja zaczęłam płakać i histerycznie krzyczeć. Ojciec przyniósł z łazienki wąż - ten sam gumowy wąż, którym nas okładał, gdy nie mógł znaleźć bambusowej laski - stanął przede mną i zagroził, że mnie wychłoszcze, jeśli nie przestanę się opierać. Przestałam.
"Operację" wykonano bez znieczulenia kilkoma szybkimi cięciami nożyczek. Po nogach spłynęła mi krew. W tamtej chwili żałowałam z całego serca, że nie darłam się i nie walczyłam do upadłego, bo kąsanie szlaucha było nieskończenie mniej dotkliwe niż ból, którego wówczas zaznałam. I ten żal nigdy mnie nie opuścił. [fragment książki Manal asz-Sharif "Saudyjka za kierownicą", tłumaczenie: Dorota Konowrocka-Sawa]

Pisze pani w książce, że nigdy nie pozwoli sobie na to, żeby rozpłakać się w obecności mężczyzny. Dlaczego?

Bo mężczyźni nie rozumieją kobiecych łez. Sami duszą emocje w sobie. Mam poczucie, że gdybym rozpłakała się przy mężczyźnie, straciłabym część siebie. Kobiety płaczą, ale tak naprawdę są silniejsze od mężczyzn. To one są tymi, które kreują, dają życie, budują dom, tworzą rodzinę, znacznie lepiej znoszą ból. Gdy mężczyzna ma grypę, to jakby umierał. Mężczyźni powinni zazdrościć kobietom, a nie wywyższać się. Bo jedyne, co robią, to rywalizują i prowadzą wojny. A kobiety powinny uświadomić sobie swoją siłę, żeby budować świat, w którym będzie panował pokój i bezpieczeństwo.

Manal mieszka w Australii ze swoim synem Danielem (fot: materiały prasowe)

Manal asz-Szarif (ur. 25 kwietnia 1979 r.) - aktywistka walcząca o prawa kobiet w Arabii Saudyjskiej. Urodziła się i dorastała w Mekce. Studiowała na Uniwersytecie Króla Abd al-Aziza w Dżuddzie. Z wykształcenia jest informatykiem, przez prawie 10 lat pracowała w koncernie Aramco, zajmując się bezpieczeństwem systemów komputerowych. W maju 2011 roku mimo obowiązującego w Arabii Saudyjskiej zakazu prowadzenia samochodów przez kobiety usiadła za kierownicą i wyjechała na ulice miasta. Za swój protest została aresztowana. Zwolniono ją po nagłośnieniu sprawy przez międzynarodowe media i organizacje. Manal stała się ikoną walki o prawa kobiet w Arabii Saudyjskiej. Magazyn "Time" zamieścił ją na liście stu najbardziej wpływowych osób 2012 roku, a organizatorzy Oslo Freedom Forum zaprosili do wygłoszenia przemówienia podczas dorocznej konferencji. Została również wyróżniona Nagrodą im. Václava Havla za Kreatywny Dysydentyzm. Występuje na licznych spotkaniach dotyczących praw człowieka, pisze artykuły do gazet i na bloga. "Saudyjka za kierownicą" jest jej pierwszą książką. Prywatnie Manal asz-Szarif jest matką dwójki synów. Wraz z mężem i młodszym synem mieszka w Australii.

Okładka książki 'Saudyjka za kierownicą' (fot: materiały prasowe)

Książkę można kupić w publio.pl .

Ewa Jankowska. Dziennikarka i redaktorka, absolwentka Polskiej Szkoły Reportażu. Zaczynała w Wirtualnej Polsce w dziale Kultura, publikowała wywiady w serwisie Ksiazki.wp.pl. Pracowała również serwisie Nasze Miasto i Metrowarszawa.pl, gdzie z czasem awansowała na redaktor naczelną.

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś do końca nasz artykuł. Jeżeli Ci się podobał, to wypróbuj nasz nowy newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.

KLIKNIJ, BY ZAPISAĆ SIĘ NA NEWSLETTER

Polub Weekend Gazeta.pl na Facebooku

Więcej o: