"Stosunek seksualny gwarancją kobiecego orgazmu? Nic bardziej błędnego"

Nina Harbuz
Niektórzy lekarze twierdzili, że pragnienia seksualne mają jedynie kobiety złe, szalone i niebezpieczne. Dzisiaj czerpanie satysfakcji z seksu jest naturalną potrzebą większości partnerek. Nie ma jednak uniwersalnej recepty na to, jak osiągnąć kobiece spełnienie.

Święta Teresa, opleciona ciężkimi fałdami materiału, traci przytomność. Ma półprzymknięte powieki, a jej ręka i noga opadają bezwładnie. Z rozchylonych ust wydobywa się stłumiony krzyk. Tak wygląda "Ekstaza świętej Teresy”, barokowa rzeźba z XVII wieku, wykonana przez Giovanniego Lorenzo Berniniego. Według jednych jego dzieło jest wyrazem bluźnierstwa, a zdaniem innych - alegorią wiekuistego orgazmu.

'Ekstaza Św. Teresy''Ekstaza Św. Teresy' Fot. Dnalor_01/Wikimedia Commons/CC-BY-SA 3.0

W rękopisie Księga życia z 1565 roku Święta Teresa "opisała chwile mistycznej jedności z Chrystusem, posługując się określeniami przesyconymi namiętnością: ból był tak przejmujący, że głośno krzyczałam, ale w tym samym momencie poczułam tak nieskończoną słodycz, że zapragnęłam tego bólu aż do końca. Nie był to ból fizyczny, lecz psychiczny, który poruszył także w pewnym sensie moje ciało. Była to najsłodsza boska pieszczota duszy" [źródło: Catherine Blackledge "Wagina. Sekretna kobieca kobiecej siły"].

Zobacz wideo

Greckie słowo orgasmos pochodzi od słowa orgon, co znaczy "dojrzewać, nabrzmiewać i być pełnym pożądania”. W języku francuskim o orgazmie mówi się petit mort, co w dosłownym tłumaczeniu oznacza małą śmierć. Po niemiecku, höchste Wallung, czyli maksymalne wzburzenie, uderzenie gorąca, przekrwienie. Orgazmy to temat od stuleci zajmujący filozofów, etyków i rzecz jasna medyków, którzy z lubością analizowali, interpretowali i nadawali znaczenia kobiecym orgazmom.

Orgazmy dla histeryczek

Hipokrates i Galen uważali, że kobiecy orgazm jest niezbędny w procesie poczęcia. Arystoteles sądził wręcz odwrotnie, choć jego teoria przebiła się na dobre do powszechnej świadomości dopiero na początku XIX wieku. Jeszcze w 1745 roku francuski naukowiec Pierre de Maupertuis w Ziemskiej Wenus definiował kobiecy orgazm jako przyjemność unieśmiertelniającą ludzkość i chwilę obfitującą w rozkosz, która daje początek nowemu życiu. Takie rozumienie, skądinąd kompletnie niesłuszne, miało wtedy dla kobiet zbawienne znaczenie. Dostały od samego Kościoła oficjalne przyzwolenie na niczym nieskrępowane przeżywanie rozkoszy. Skoro miała wpływać na płodność, była jak najbardziej pożądana.

Orgazmy niemal na receptę przypisywano też kobietom tzw. histerycznym. Pannom, wdowom i zakonnicom "zalecano jazdę konną, kołysanie miednicą na huśtawce, krześle bądź w hamaku albo masaż pochwy, wykonywany przez lekarza lub położną". Rewolucję w "leczeniu" orgazmami przyniosły wibratory, które na stałe pojawiły się nie tylko w gabinetach lekarskich, ale i w prywatnych domach. Doktor Samuel Spencer Wallian oddychał z ulgą, stwierdzając w 1906 roku, że masowanie dłonią okolic intymnych "zajmuje znojną godzinę i przynosi znacznie słabszy efekt od tego, który można osiągnąć za pomocą czego innego”.

W kwietniowym magazynie "Modern Priscilla” z 1913 roku można było znaleźć reklamę wibratora. Tekst w ogłoszeniu tak zachęcał do jego zakupu: "Urządzenie, które zapewnia 30 tysięcy cudownych, ożywiających, przenikliwych, uzdrawiających wibracji na minutę”. Wersja "idealna na wypady weekendowe” kosztowała zaledwie 5 dolarów, co było bardzo opłacalne, biorąc pod uwagę, że "leczniczy” masaż pochwy w gabinecie lekarskim kosztował 2 dolary. A jeśli wierzyć statystykom z 1873 roku w Stanach Zjednoczonych aż trzy czwarte porad lekarskich stanowiły te dotyczące schorzeń kobiet "histerycznych” i przyniosły 150 mln dolarów rocznego dochodu. W reklamach wibratorów rzecz jasna nie padało słowo "orgazm”, a jedynie wzmianka o korzyściach zdrowotnych.

Kobiecy orgazmKobiecy orgazm Rys. flikr.com, Gerardo Diego Ontiveros

Zbawienny biologiczny rozładunek

Niektórzy lekarze twierdzili, że pragnienia seksualne mają jedynie kobiety złe, szalone i niebezpieczne. W 1892 roku w książce Psychopatia Sexualis Richard von Krafft-Ebing pisał, że "kobiety, które odebrały przykładne wykształcenie fizyczne i umysłowe, mają niewielkie potrzeby cielesne”. Odmienny pogląd wobec przekonań Kraffta-Ebinga, choć dość odosobniony, prezentował wiedeński lekarz Wilhelm Reich, jeden z uczniów Freuda. Jego książki, jako utwory nieprzystające do obowiązującej moralności, dwukrotnie palono za życia autora.

W Funkcji orgazmu pisał: "Człowieka wychowanego w atmosferze potępienia dla życia i seksu cechuje lęk przed przyjemnością, który fizjologicznie przejawia się jako chroniczne napięcie mięśniowe. Ten właśnie neurotyczny lęk przed przyjemnością stanowi źródło odrodzenia się w ludziach światopoglądów negujących życie i rodzących dyktatury. Jest jądrem lęku przed niezależnym, wolnym życiem".

Choć nie wiadomo, jak Reich to policzył, ale twierdził także, że w ciągu całego życia człowiek przeżywa około 4 tysięcy orgazmów. I dalej zachęcał: "Nie gaście tej pulsującej maszyny radości i siły życiowej. Biologiczny załadunek i rozładunek towarzyszący genitalnemu uściskowi wywołuje odruch orgazmiczny, rozkoszne skurcze mięśni. Poddanie się nakazom społecznym prowadzi do wrzodów żołądka, chorób wieńcowych, układu oddechowego i naczyniowego. Kochankowie, dla własnego zdrowia: piep**cie się do woli”.

Czyj orgazm jest lepszy?

Choć mitologia grecka, hinduska i taoizm sugerują, że to kobiece orgazmy są lepsze i że to właśnie kobiety czerpią więcej przyjemności z seksu, a hinduskie powiedzenie mówi, że apetyt seksualny rozbudzonej kobiety jest osiem razy silniejszy niż męski, to jednak współczesne badania wskazują na to, że jednak mężczyźni są w uprzywilejowanej sytuacji, jeśli chodzi o przeżywanie orgazmów. Po pierwsze, wynikają one z fizjologii. Szczególnie przyjemne doznania u mężczyzn są powodowane wytryskiem nasienia. U większości zdrowych mężczyzn wytrysk równa się orgazmowi. U kobiety jest to często bardziej skomplikowane, bo oprócz czynników fizjologicznych istotne są także czynniki psychologiczne, które mogą ułatwiać osiąganie rozkoszy lub ją blokować. Po drugie, z badań wynika, że 40 proc. kobiet doświadcza dysfunkcji seksualnych, czyli trudności w życiu seksualnym, które uniemożliwiają im przeżywanie orgazmu, jak np. bolesność w trakcie stosunku, brak lub utrata potrzeb seksualnych, awersja seksualna i brak przyjemności seksualnej. Po trzecie, jak udowodniły badania naukowców z Chapman University, wszystkie grupy mężczyzn – hetero-, bi- i homoseksualnych – mają więcej orgazmów niż kobiety.

Dr. Davidowi Frederickowi, który przewodził zespołowi researcherów z Chapman, udało się przebadać grupę ponad 52 tys. osób pomiędzy 18. a 65. rokiem życia, które pozostawały w związku z jedną osobą. Wśród ankietowanych byli kobiety i mężczyźni heteroseksualni, homoseksualni, jak i biseksualni. Opublikowane w 2017 roku wyniki badań pokazały, że heteroseksualni mężczyźni osiągali orgazm w 95 proc. przypadków, natomiast kobiety zaledwie w 65 proc. - Lesbijki mają więcej orgazmów od kobiet heteroseksualnych, ale to ciągle mniej od mężczyzn – mówił w wywiadzie udzielonym w „The Guardian” Frederick. - Kobiety są niezwykle zmienne, jeśli chodzi o ich łatwość osiągania orgazmu i to, co doprowadza do niego jedną kobietę, wcale nie musi sprawdzić się u drugiej. Kluczowa w tym wypadku jest wyraźna i bezpośrednia komunikacja z partnerem.

Dr. Frederickowi wtórowała profesor biologii Elisabeth Lloyd z Indiana University, współautorka raportu. – Około 30 proc. mężczyzn uważa, że sam stosunek seksualny jest najlepszym sposobem, żeby doprowadzić kobietę do orgazmu. I jest w tym coś tragicznego, bo nie można być bardziej w błędzie – stwierdziła naukowczyni. To, co jeszcze rzuca się w oczy w opublikowanych wynikach badań, to dysproporcja w deklaracjach heteroseksualnych mężczyzn i kobiet, mówiących o częstotliwości przeżywanych orgazmów. Mężczyźni uważali, że ich partnerki dochodziły do niego w 41 proc. przypadków, a kobiety, że w 33 proc.

W 80 orgazmów dookoła świata

Autorzy badania stwierdzili, że częściowo za te różnice odpowiadają udawane przez kobiety orgazmy, których mężczyźni nie są lub nie chcą być świadomi. A że tak jest, wystarczy przypomnieć sobie słynną scenę z filmu Kiedy Harry poznał Sally, w której Sally (Meg Rayan) udowadnia pewnemu siebie Harry’emu (Billy Crystal), uważającemu, że żadna kobieta, z którą spał, nie udawała przy nim orgazmu, jak łatwo jest odegrać rozkosz przed mężczyzną. Dlaczego jednak kobiety udają orgazmy? Z raportu Chapman University wynika, że motywacji jest kilka. Nie są emocjonalnie zaangażowane w związek z partnerem, bądź też chcą chronić jego poczucie własnej wartości, czy też zależy im na tym, żeby stosunek jak najszybciej się skończył.

 

Henriette Hell w książce "Uwaga, dochodzę. W 80 orgazmów dookoła świata” zacytowała wyniki ankiety przeprowadzonej w berlińskiej klinice Charite wśród 575 kobiet, które podawały powody udawanych orgazmów. Jak pisze Hell: 41 proc. chciało w ten sposób utwierdzić partnera w przekonaniu, że jest dobrym kochankiem; 25 proc. usiłowało przyspieszyć jego szczytowanie. A teraz najgorsze: 16 proc. kobiet sądziło, że są winne orgazm swojemu partnerowi. Winne? Niepojęte! Dalsze 15 proc. nie ważyło się wyznać mężczyźnie, że nie udało mu się ich zaspokoić.

Przekonanie, że kobiety bez orgazmu nie zaznają seksualnego spełnienia, wypłynęło z badania Williama Mastersa  i Virginii Johnson, którego wyniki opublikowano  w 1966 roku. Zakładał on, że kobiecy i męski orgazm jest taki sam. Stanowi on jedną z czterech faz zbliżenia między partnerami: pierwsza to podniecenie, druga - plateau, trzecia to właśnie orgazm, będący ukoronowaniem seksu, a czwarta to odprężenie. Dopiero badania z początku XXI wieku pokazały, że orgazmy kobiet i mężczyzn znacznie się różnią. Badaczka Rosemary Basson zauważyła, że dla satysfakcji i spełnienia seksualnego kobiety istotne są bliskość emocjonalna i ogólnie pojęta satysfakcja ze związku, a sam orgazm nie jest warunkiem koniecznym, aby kobieta uznała seks z partnerem czy partnerką za udany. Co więcej, są kobiety, które po przeżytym orgazmie doświadczają jeszcze silniejszego pobudzenia i podniecenia. Okazało się także, że kobiety mogą przeżywać orgazm inaczej na różnych etapach życia. Kiedy stają się bardziej świadome, co może się wiązać z lepszą znajomością własnego ciała i przyjemności, które to ciało preferuje, mogą przeżywać rozkosz głębiej, silniej.

Kobiecy orgazmKobiecy orgazm Fot. Shutterstock

"Złote trio"

- Rzadko pacjentki zgłaszają się do mojego gabinetu z problemem nieodczuwania orgazmu jako wyłącznego objawu, który im doskwiera – przyznaje seksuolożka Maria Jędrzejewska. Specjalistka podkreśla, że zwykle za brakiem orgazmu stoi bardziej złożony problem psychologiczny lub medyczny, który wymaga interwencji. - Dlatego też żadnej kobiecie nie dam uniwersalnej recepty, jak przeżywać orgazm, bo każda może doświadczać innej przeszkody. Poza tym daleka jestem od wspierania głosu, że orgazm jest czymś, co koniecznie należy przeżywać - bez czego niemożliwe jest udane życie seksualne. Jeśli jednak ktoś tego pragnie, ale z jakiegoś powodu nie może przeżywać, to należy wnikliwie zbadać podłoże problemu – tłumaczy Jędrzejewska. Może być ono somatyczne, psychologiczne, wynikające z braku wiedzy albo relacyjne. Wówczas, w zależności od indywidualnych potrzeb, warto poddać się leczeniu lub się dokształcić. - Jedyną ogólną radą, jaką mogę się podzielić, jest to, że warto z uważnością i w obrębie granic komfortu - własnego i partnera – sprawdzać, uczyć się, co nam sprawia przyjemność. Które części ciała lubią być dotykane i w jaki sposób, jakie okoliczności sprzyjają odprężeniu lub podnieceniu, ile czasu potrzebujemy i jak możemy się z partnerem dostroić w tym zakresie – tłumaczy Jędrzejowska. Seksuolożka sugeruje również, by zastanowić się, co nam przeszkadza, odbiera chęć na pieszczoty - a jeśli wiemy, co to jest, to czy da się to wyeliminować. - Jeśli uznamy że seks, zwłaszcza taki, który buduje więź z partnerem lub partnerką, jest dla nas ważną wartością, to w kolejnym kroku będziemy mieć motywację do poszukiwania wspólnej przyjemności, a od tego już niedaleka droga do wspaniałych orgazmów – podsumowuje Jędrzejowska.

Profesor Elisabeth Lloyd przekonuje także, że to, co może zwiększyć szansę kobiet na osiągnięcie orgazmu, to "złote trio”, o którym kobiety zaczną myśleć i rozmawiać ze swoimi partnerami. A czym ono jest? To stymulacja narządów płciowych, głębokie pocałunki i seks oralny. Takie połączenie ofiarowane przez partnera lub partnerkę jest w stanie zwiększyć prawdopodobieństwo osiągnięcia przez kobietę orgazmu. O ile będzie chciała do niego dążyć i go przeżyć.

'Wagina. Sekretna historia kobiecej siły' Catherine Blackledge'Wagina. Sekretna historia kobiecej siły' Catherine Blackledge Fot. Materiały prasowe

Przy pisaniu tekstu korzystałam z:

„Wagina. Sekretna historia kobiecej siły” Catherine Blackledge

„The Sex Effect: BaringOurComplicatedRelationship with Sex” Ross Benes

https://www.theguardian.com/lifeandstyle/2017/feb/23/golden-trio-of-moves-boosts-chances-of-female-orgasm-say-researchers

---

Jeżeli zainteresował Cię nasz tekst, prosimy o wypełnienie ankiety. Twoje odpowiedzi będą dla nas wskazówką, jakie tematy poruszać w cyklu "Psychologia". Ankieta znajduje się TUTAJ.

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś do końca nasz artykuł. Jeżeli Ci się podobał, to wypróbuj nasz nowy newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.

KLIKNIJ, BY ZAPISAĆ SIĘ NA NEWSLETTER.

Więcej o: