Jedna z warszawskich agencji speed datingu (ang. szybkie randki) tylko w ciągu najbliższych dwóch tygodni organizuje aż dziewięć spotkań dla singli. Na każde z nich zapisał się już prawie komplet uczestników - kobiet i mężczyzn w wieku od 32 do 40 lat. Tylko w stolicy takich agencji jest kilkanaście. Uczestników speed datingu dzieli wiele - zainteresowania, wiek, wykształcenie, sytuacja materialna, łączy jedno - szukają partnera na resztę życia. Boją się samotności i braku miłości. Może nie już, nie w tym roku. Ale docelowo, gdzieś, kiedyś, z kimś chcieliby się zestarzeć.
- Każdy na pewnym etapie życia szuka miłości - przekonuje Zuzanna Butryn, psycholog z Centrum Psychoterapii Inner Garden. - Ta potrzeba częściej przychodzi dziś w momencie, kiedy spełnimy swoje cele zawodowe. Zmienił się świat, mamy więcej możliwości. To sprawia, że człowiek jest w stanie żyć w pojedynkę pełnią życia. Ale do czasu. Lęk przed samotnością pojawia się zwykle wtedy, kiedy świadomie zaczynamy szukać miłości i okazuje się, że sprawa nie jest taka prosta, jak nam się wydawało.
Kiedy jesteśmy już dojrzali, znamy swoje oczekiwania, wiemy, czego chcemy od życia i zaczynamy stawiać wymagania. - Nie tyle trudno wtedy znaleźć partnera, o ile trudno znaleźć tego odpowiedniego, którego oczekiwania i cele będą szły w parze z naszymi. Z jednej strony poznajemy wiele osób, ale żadna to nie jest ten jedyny. Szukamy ideału, a ideałów nie ma. Szukanie go sprawia, że pojawia się w nas lęk, obawa przed brakiem miłości. Myślimy - idealny albo żaden. A z takim podejściem trudno znaleźć partnera - tłumaczy Butryn.
Sprawa nie jest łatwiejsza nawet wtedy, gdy myślimy pozytywnie. Tak choćby, jak Klaudia, która w tym roku skończyła 32 lata. Swój wiek podkreśla dobitnie: - Mam 32 lata, nie 50, mam czas. Staram się odganiać myśli, że będę sama do końca życia. Choć nie ukrywam, im jest się starszym, tym trudniej kogoś poznać. Ale podchodzę do tego na luzie, nie mam ciśnienia na związek. A tym bardziej na ślub i dziecko. Ale boję się, że za kilka lat, gdy większość znajomych będzie już żonata i dzieciata, może być mi ciężko.
Nieco śmielej o lęku przed brakiem miłości mówi Zosia, która ma za sobą kilka długotrwałych relacji. - Skończyłam czteroletni związek i zamieszkałam sama. Nie lubiłam ani pustego mieszkania, ani bycia singielką. W moim rodzinnym domu zawsze był gwar, jest nas czworo rodzeństwa. Rodzina i związek kojarzą mi się z tłumem i rozgardiaszem. Źle znosiłam czas spędzany samotnie w domu. Nie chciałam być sama, chciałam być z kimś, móc do kogoś wracać, mieć do kogo zadzwonić, chciałam, żeby ktoś mnie wysłuchał i sama chciałam słuchać. Bycie singielką nie ma dla mnie uroku - nie lubię randkowania i powierzchownych pytań, które "pomagają” się poznać. Nieudana randka rodzi obawy, że trudno poznać kogoś, z kim można stworzyć poważny związek.
Z takimi problemami klienci pukają do drzwi terapeuty. - Często postrzegamy samotność jako coś bardzo złego. To taki wciąż powracający potwór, którego radzę oswajać, bo umiejętność bycia samemu wiele nas uczy. Tylko wtedy, kiedy nauczymy się być samemu i polubimy siebie, stworzymy kompletny i pełny związek z drugim człowiekiem - tłumaczy psycholożka.
Klaudia tę lekcję już odrobiła, nauczyła się być sama: - Nie mam problemu z tym, żeby pójść solo do kina czy na koncert. Nauczyła mnie tego Warszawa. Przyjechałam tutaj na studia, zostawiłam paczkę przyjaciół w innym mieście i musiałam funkcjonować w pojedynkę. Było dziwnie, ale za dużo rzeczy się tutaj dzieje, żeby siedzieć w domu.
Lęk przed samotnością Rys. Shutterstock
Niektórych jednak życie w pojedynkę dopada nagle. Narzeczona rzuciła Sebastiana osiem miesięcy przed ślubem. - Wracałem do pustego mieszkania, bezmyślnie gapiłem się w telewizor do czwartej rano. Po pewnym czasie poczułem ulgę. Rozwiedlibyśmy się koniec końców. Byliśmy razem całe studia i po ich skończeniu. Bawiliśmy się w dom zamiast żyć - gorzko wspomina Sebastian. - Potem było przyzwyczajenie i oczekiwania rodziny. Zaręczyliśmy się. Trochę ze strachu, że skończyły się studia, imprezy, nie ma gdzie poznać nowych ludzi, weźmy to, co mamy, nie wybrzydzajmy. Bo mogliśmy trafić gorzej.
- To częste zjawisko - podkreśla Butryn. - Ludzie nie pasują do siebie, powinni się rozstać, wiedzą o tym, ale z lęku przed samotnością tkwią w nieudanych związkach. Dotyczy to relacji z małym stażem i dojrzałych małżeństw. Małżonkom w takiej sytuacji zalecam pozorowaną separację. To bywa moment przełomowy, okazuje się, że osobno żyje im się lepiej. Wtedy wiem, że taka relacja raczej nie ma szans przetrwania, a jedyne, co ją trzyma, to zobowiązanie i lęk przed byciem samemu - tłumaczy ekspertka. - O związek, w którym dwie strony deklarują miłość i chęć bycia razem, warto więc zawalczyć, ale filarem nie może być jedynie to, że kładąc się spać, mamy komu powiedzieć dobranoc.
Zosia, która jest obecnie szczęśliwa z nowym partnerem, wręcz zakłada pewną "terminowość”. Prawdopodobnie dlatego, że tak jest bezpieczniej. Chce mieć kontrolę na życiem. - Skończyłam długą relację, która miała być do grobowej deski. Zmieniłam się. Nie zakładam, że z partnerem będziemy mieli tyle motywacji, aby być zawsze razem – mówi.
Z danych GUS wynika, że 7 mln Polaków żyje samotnie (ostatni raport pochodzi z 2017 roku). Badacze szacują, że do 2035 roku co trzecie gospodarstwo domowe będzie jednoosobowe. Są to głównie osoby powyżej 25. roku życia. Mieszkają w dużych miastach, pracują w korporacjach lub prowadzą własne firmy. Blisko połowa z nich to single z wyboru, którzy uważają swoją sytuację za przejściową. Tylko 4 proc. wybiera na stałe życie w pojedynkę.
W Polsce samotności nie traktujemy jeszcze w kategoriach problemu, o singlach myślimy stereotypowo jako o hedonistach, umawiających się na randki tylko dla seksu. Skala problemu może nas jednak już niedługo zaskoczyć. Do myślenia powinny nam dać rezultaty ogólnonarodowej ankiety przeprowadzonej przez American Association of Retired Persons (AARP) podczas 125. zjazdu Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego. Wynika z nich, że blisko 42,6 mln Amerykanów po 45. roku życia cierpi na przewlekłą samotność. W kolejnych analizach wzięto pod uwagę badania uczestników różnych narodowości – głównie z Ameryki Północnej, ale także z Europy, Azji i Australii. Okazało się, że ryzyko przedwczesnego zgonu u osób samotnych było takie samo, a czasami większe niż w przypadku innych znanych czynników ryzyka, takich jak otyłość.
Mimo trudności ze znalezieniem partnera Polacy wierzą w miłość i uważają, że nadaje życiu sens (badanie "Jak kochają Polacy?" zrealizowane przez ARC Rynek i Opinia na zlecenie serwisu randkowego Sympatia.pl). 79 proc. wierzy w miłość na całe życie. 70 proc. sądzi, że trudno znaleźć prawdziwą miłość, mimo to uważa, że warto na nią czekać lub jej szukać. A aż 86 proc. twierdzi, że bez miłości nie można zbudować szczęśliwego związku.
Ta garść danych statystycznych ma też odbicie w wyznaniach Klaudii. - Trafię na właściwą osobę - nie biorę pod uwagę związku z rozsądku czy z desperacji - podkreśla. Ale już Zosia wskazuje, że miłość to czasem za mało: - Jestem przekonana, że można kochać wielokrotnie, także kilka osób naraz, a to, z kim się zwiążemy, jest - i powinno być - decyzją podyktowaną w równym stopniu i uczuciem, i współdzielonymi przekonaniami, jaki związek chcemy tworzyć - mówi.
Lęk przed samotnością Rys. Shutterstock
Chcemy kochać i wierzymy w miłość. Jak i gdzie szukamy drugiej połówki? Wciąż najczęściej poznajemy się u znajomych lub rodziny - tak deklaruje 25 proc. badanych. Na drugim miejscu jest internet. Z raportu "Jak kochają Polacy” wynika, że przed komputerem szuka miłości aż 18 proc. z nas.
I Sebastian, i Klaudia, i Zosia mają za sobą randki umówione za pośrednictwem internetu. Klaudia ma konto na Tinderze. - Nie szukam na siłę, bo to nie ma sensu. To na pewno bardzo prosty sposób, żeby szybko umówić się na randkę, na szybki seks albo też po prostu pogadać. Mam w swoim gronie kilka par, które poznały się przez internet. Dziś są po ślubie i mają dzieci, inne są w związku kilka lat. Mam jednak dystans do wirtualnych znajomości. Bywało, że po kilku fajnych spotkaniach facet ulotnił się i przepadł jak kamień w wodę - klasyczny ghosting (ang. "metoda na ducha”, nagłe kończenie znajomości). A kiedyś facet powiedział mi dopiero po pewnym czasie, że jest w otwartym związku – szczegółowo dzieli się doświadczeniami Klaudia.
Speed dating, portale randkowe, Tinder to dobre miejsca na poszukiwania partnera? Nasi rodzice i dziadkowie radzili sobie bez tego - poznawali się w szkole, w pracy, przez znajomych. A my coraz częściej boimy się drugiego człowieka. Wolimy schować się za ekranem komputera. Jesteśmy nieśmiali, a rosnące oczekiwania – czy to na tle rodzinnym, czy zawodowym – zaburzają nasze poczucie własnej wartości. Boimy się wchodzić w związki, bo boimy się także utraty niezależności, która w naszych czasach urosła do najważniejszej z cnót. Romansowanie w internecie wydaje się bezpieczne.
- Ale nie ma nic złego w portalach randkowych czy szybkich randkach - przekonuje Zuzanna Butryn - O ile kierujemy się pewnymi zasadami, włączymy ostrożność. Uważajmy na osoby, które od pierwszych słów deklarują miłość. Ale bądźmy też odważni! Nie ma nic złego w tym, że pierwsi odezwiemy się do kogoś w kawiarni, bibliotece czy lotnisku. Próbujmy.
Z naszymi obawami wcześniej czy później musimy się skonfrontować. Bo lęk zwerbalizowany staje się bliższy. A z terapeutycznego punktu widzenia to dla nas korzystne. - Przyznając się do lęku, możemy go oswoić. Samotność to fakt, stan rzeczy - mówi Zuzanna Butryn. - Natomiast nasz odbiór sytuacji zależy już od nastawienia. To moment, który dużo nas uczy, dowiadujemy się, co lubimy robić, kiedy nie kierujemy się innymi. Praktycznie z każdej sytuacji wyciągamy wnioski. Może mamy zbyt duże wymagania, za bardzo poświęcamy się pracy. Zastanówmy się, czego nasza obawa nas uczy. Nie udowadniajmy sobie na siłę, że nie ma w nas uczucia lęku. Kolejne godziny na siłowni, nadgodziny w pracy czy kompulsywne zakupy tylko zagłuszą emocję, ale nie sprawią, że zniknie. I jeszcze jedna ważna rzecz. Uwierzmy w miłość. Uwierzmy, że na nią zasługujemy, że jest możliwa, bez tego trudno ją w ogóle zauważyć.
Sebastian przebaczył swojej byłej narzeczonej. - Podjęła decyzję, za co jestem jej wdzięczny. Ale dopiero dziś - przyznaje. I pewnie było to możliwe dlatego, że ułożył sobie życie z inną kobietą, choć nie od razu. - Przez rok siedzieliśmy z kumplem w mieszkaniu, jaraliśmy jointy i oglądaliśmy kreskówki. A potem, przypadkiem, przez znajomych, poznałem obecną żonę i teraz nie mam żadnych obaw. Różne wypadki mogą się wydarzyć, ale zdrady czy "rozejścia dróg" w ogóle nie biorę pod uwagę.
Zuzanna Butryn. Psycholog i terapeutka. Absolwentka Wydziału Psychologii na Uniwersytecie Warszawskim. Prowadzi terapię indywidualną oraz par w Centrum Psychoterapii Inner Garden w Warszawie.
***
Jeżeli zainteresował Cię nasz tekst, prosimy o wypełnienie ankiety. Twoje odpowiedzi będą dla nas wskazówką, jakie tematy poruszać w cyklu "Psychologia". Ankieta znajduje się TUTAJ.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś do końca nasz artykuł. Jeżeli Ci się podobał, to wypróbuj nasz nowy newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.