Z brwiami nie ma żartów! I z tymi wyskubywanymi na potęgę w latach 90., i z tymi współczesnymi namalowanymi jak flamastrem

Ola Długołęcka
Brwi, obok których nie można przejść obojętnie - królują na Instagramie, w klubach, ale i w komunikacji miejskiej. - Póki są tylko narysowane kredką, nie ma z nimi problemu - tłumaczy Aneta Swatek, specjalistka od makijażu permanentnego. - Gorzej, jeśli ktoś niewprawny je nam wytatuował - przestrzega.

W sierpniu przypominamy najpopularniejsze teksty z cyklu "Na własnej skórze".

Mam wrażenie, że wyraziste brwi to jest teraz duża sprawa i mocny trend.

Masz rację, wyraziste brwi są teraz silnym trendem. Ta moda przyszła z Instagrama i za sprawą sióstr Kardashian, które mają charakterystyczne, mocno zaakcentowane brwi. Abstrahując od trendów, brwi są bardzo ważnym elementem wyglądu - ramą, bez której twarz jest rozmyta. 90 procent pań przychodzi do mnie właśnie na makijaż brwi, reszta na makijaż ust i kreski na oczach.

Dużo czasu spędzam w komunikacji miejskiej, widzę więc powszechność zaznaczonych brwi, część z nich jest mocno przerysowana.

- Młode osoby inspirują się teraz modnymi Instagram Brows. Jeżeli kobieta chce mieć taki wyrazisty efekt, nie mam z tym problemu, o ile osiąga go cieniami i kredkami do brwi, a nie makijażem permanentnym. Powtarzam ciągle moim klientkom, że makijaż permanentny ma podkreślić urodę, a nie narysować nam makijaż.

Namawiam do umiaru, do tego, żeby nie przesadzać z instagramowym wyglądem. Bawmy się makijażem, jeśli chcemy, ale nie róbmy go sobie na stałe. Bardzo wyraziste, trwale zrobione brwi wyglądają karykaturalnie. W permanentnym makijażu chodzi o to, żeby rano, zaraz po obudzeniu, wyglądać dobrze, kwitnąco. Kiedy idziemy na imprezę - zaznaczmy mocniej brwi, ale kredką, którą potem zmyjemy.

Zobacz wideo

A dlaczego w ogóle istnieje potrzeba poprawiania brwi? Czego im brakuje?

- Polki mają z natury delikatne brwi, przerzedzone, jasne. Brwi padają także ofiarą mody - np. nadmiernego wyskubywania tak, jak to było w latach dziewięćdziesiątych. Makijaż permanentny pomaga je zagęścić, nadać im kształt i podkreślić ich kolor. Odpowiednio podkreślone naturalnie brwi odejmują nam lat i dodają kobiecości.

Pokoleniu dzisiejszych nastolatek wyskubanie brwi chyba nie grozi - raczej nie przesadzają z regulacją.

- I bardzo mnie to cieszy! Zdecydowanie wolą podkreślać brwi, są ostrożniejsze z ich depilowaniem, mniej ingerują w kształt. Teraz zdecydowanie króluje moda na krzaczaste brwi i takich też często sobie życzą sobie klientki w makijażu permanentnym. Stworzyłam w związku z tym autorska metodę "Wild Brows" [ang. dzikie brwi - przyp. red.], która polega na narysowaniu dzikich włosków na skórze, które wyglądają hiperrealistycznie. Pamiętajmy, że moda przemija i za chwile coś innego będzie trendem. Ja zawsze dopasowuję kształt do twarzy, do sylwetki, do osoby. Podchodzę do każdej klientki indywidualnie, nie pracuję na szablonach, bo tylko wtedy uzyskuję makijaż skrojony na miarę. Metody, które stosuję, starczają na rok-półtora. Jest to bezpieczna opcja, zwłaszcza jeśli będziemy chciały coś zmienić w kształcie czy kolorze.

 

A kobiety, które mają jakby wytatuowane czarne, wpadające w ciemną zieleń, brwi - czy one skorzystały z innej techniki?

- To najczęściej wynik błędów. Po pierwsze, osoba wykonująca makijaż mogła użyć czarnego pigmentu. Takiego koloru się nie używa [jest to błąd w sztuce - czarny pigment na brwiach z czasem zamienia się w granatowy - przyp. red.]. Bywa też tak, że klientka upiera się przy czarnym pigmencie, "bo przecież hennę robi sobie czarną". OK, ale henna farbuje włoski, a pigment w makijażu permanentnym jest wprowadzany w naskórek. To zupełnie coś innego. Niedoświadczona linergistka ulegnie takim namowom, doświadczona odmówi.

Kolejny błąd to zbyt głęboka pigmentacja, która jest de facto tatuażem. A taki tatuaż na twarzy wygląda niekorzystnie i po pewnym czasie z czarnego zmienia się w zielonogranatowy. Takie brwi można usunąć tylko laserem.

Kiedy patrzyłam na cennik usług na twojej stronie, to korekta zabiegu po kimś innym wygląda jak kara - cena obciążona jest dodatkową opłatą, trzeba dopłacić 40 procent do ceny regularnej.

- Korekta złego makijażu to jest syzyfowa praca, tutaj w grę wchodzi więcej spotkań. Dzisiaj miałam klientkę, u której walczę z grafitowoniebieskimi brwiami od siedmiu lat, bo ktoś wcześniej zrobił jej tatuaż. Wtedy chciałam jej pomóc, dziś jeśli ktoś przyszedłby do mnie z takimi brwiami, nie podjęłabym się korekty, od razu odesłałabym na usuwanie laserowe. To jest nie do przykrycia - ten odcień będzie wychodził cały czas. Lasery do usuwania takich tatuaży są teraz bezpieczne, nie usuwają włosków, a kilka sesji pozwala na całkowite usunięcie pigmentu. Potem można zrobić nowy, naturalny makijaż permanentny brwi.

Efekty twojej pracy są hiperrealistyczne. Skąd się biorą czarne brwi, które wyglądają jak namalowane wodoodpornym flamastrem?

- Z braku wiedzy i doświadczenia. Szkolenia są bardzo drogie - niewiele osób na nie stać, idą więc na skróty i uczą się z tutoriali w sieci. A tam nie dowiedzą się, jaki powinien być nacisk igły na skórę, pod jakim kątem ją przykładać, jak dobrać pigment, z jaką skórą ma się do czynienia. Klientki, które płacą zaniżoną jak na profesjonalne standardy stawkę, są królikami doświadczalnymi, na których takie osoby uczą się techniki.

Zainteresowanym makijażem permanentnym doradzam korzystanie z usług osób, które są polecane przez zadowolonych klientów, warto czytać ich opinie. Zapoznajmy się z portfolio danej osoby, ze zdjęciami "przed" i "po". Ważne też, żeby specjalistka miała udokumentowane ukończenie szkoleń.

 

Ty masz jak na standardy warszawskie wysokie ceny.

- Pozornie. U mnie w cenie są dwa spotkania, a niektóre niższe ceny obejmują tylko jedno spotkanie, co po zsumowaniu drugiego daje cenę zbliżoną do mojej. Osoby na takim jak mój poziomie i ze zbliżonym doświadczeniem mają podobne ceny. Pracuję na certyfikowanych produktach, na drogim sprzęcie, ciągle się szkolę. Udział w światowych kongresach i targach makijażu permanentnego m. in. w Las Vegas, Hong Kongu, Mediolanie pozwala mi być na bieżąco z branżą, poznawać nowe trendy.

Jeżeli mówimy o brwiach, to stosuję różne techniki: włoskową (imitacja włosków), pikselową (technika drobnych kropek), pudrową (rozproszony cień), ombre (rozcieniowany efekt). Potrafię dobrać je do rodzaju skóry, rysów twarzy, typu osobowości.

Podam ci przykłady - przy cerze z widocznymi porami metoda pikselowa będzie wyglądała, jakbyśmy miały zaskórniki, przy cerze tłustej nie wykorzystam metody włoskowej, bo włoski wyjdą grube, rozlane.

Nie mam także problemu z odesłaniem osoby, której brwiom - moim zdaniem - nie potrzeba upiększenia. To wiąże się czasami z rozczarowaniem, bo klientka czekała na wizytę kilka miesięcy, a ja ją odsyłam z kwitkiem, mówiąc, że ma piękne brwi i niczego im nie trzeba. Z drugiej strony są wdzięczne, że nie chcę im zrobić czegoś na siłę.

Pigmentacja zarostuPigmentacja zarostu Fot. Archiwum prywatne

Pomagasz również chorym w odzyskaniu pewności siebie.

- Akcja "Brew za uśmiech" jest dla pacjentów po chemioterapii, z alopecją [łysienie plackowate - przyp. red.], osób, które tracą całkowicie brwi i trzeba je im odtworzyć. Robię taką darmową pigmentację medyczną raz w miesiącu. Ten problem dotyczy również mężczyzn. Oni najbardziej potrzebują pomocy, bo kiedy tracą brwi, nic nie mogą zrobić - przecież ich nie namalują kredką czy cieniami. Ta pigmentacja pozwala im funkcjonować. Inne brwi będzie mieć kobieta, a inne mężczyzna. Najpierw robię symulację, żeby zobaczyć, jaki będzie efekt końcowy. Dopiero potem przystępuję do pracy. Ta grupa klientów jest bardzo wdzięczna i zdeterminowana. Po zabiegu zawsze pojawiają się uśmiech i łzy  szczęścia.

Ile w siebie musiałaś zainwestować?

Dużo, ale było warto. Ważne, żeby zainwestować od początku w dobre szkolenia. Nie są one tanie, ale za jakość się płaci. Pierwsze szkolenia robiłam 13 lat temu w Monachium w najlepszej placówce szkoleniowej i trwały one tygodniami. Zrobiłam od razu wszystkie możliwe stopnie wtajemniczenia, w tym również pakiet medyczny. Rozszerzałam swoje umiejętności o pigmentację głowy [odtwarzanie mikro włosków na łysinie - przyp. red.], szkoląc się u światowej sławy - Adi Shendel. Cały czas w siebie inwestuję, rozwijam się. Opracowuję własne techniki, np. pigmentuję piegi, które są ostatnio hitem.

 

Największe wrażenie zrobiła na mnie metoda włoskowa, w której uwzględniasz takie detale jak brwi rosnące od góry w dół czy dłuższe włoski bliżej środka twarzy tam, gdzie brwi są naturalnie najgęstsze.

- To był mój mały eksperyment, który okazał się dużym sukcesem. Te brwi to takie "dzikuski" - dalekie od tych równych, ładnie uczesanych, rosnących w tym samym kierunku. Kiedy wrzuciłam na mój profil na Instagramie zdjęcie gotowego efektu, zostałam zasypana pytaniami o tę metodę. Warto było zaryzykować i wyjść z czymś nowym. Mężczyźni mają brwi krzaczaste i u nich efekt wykonany metodą włoskową wychodzi świetnie. Tak jak wspominałam, ta technika sprawdza się też u osób z alopecją, czyli łysieniem plackowatym, u chorych, którzy całkowicie tracą brwi. Trzeba wtedy odtworzyć brew w miejscu, w którym nie ma włosków. Lubię takie trudne przypadki. Ostatnio na targach Beauty Forum pigmentowałam usta po rozszczepie wargi - mężczyzna miał deformację ust i przesuniętą linię warg. Wyszło niesamowicie.

Generalnie pigmentacja mężczyzn jest bardzo ciekawa: zagęszczanie brody, kiedy ktoś ma luki w zaroście, odtwarzanie mikro włosków na łysinie i tworzenie efektu odrastających włosów [tzw. MediHair - przyp. red].

Pigmentacja skóry głowy u mężczyznPigmentacja skóry głowy u mężczyzn Fot. Shutterstock

O, to bardzo ciekawy zabieg!

- To jest zabieg-petarda. Cena za efekt „ogolonej głowy” zaczyna się od dwóch tysięcy złotych i zależy od wielkości łysiny. Efekt jest genialny - mężczyzna od razu wygląda na 10 lat mniej. Kiedy zawiodą inne metody walki z łysieniem, ta się sprawdza doskonale. Bo jest różnica między mężczyzną, który jest łysy, bo... jest łysy, a takim, który ogolił się z własnego wyboru, a włosy ma. Pigmentacja męska daje iluzję, że ogolona głowa to był wybór mężczyzny, a nie efekt łysienia. Kobieta przychodzi do mnie, żeby się upiększyć, a mężczyzna, kiedy ma problem, bo traci pewność siebie. Wpływa to bardzo negatywnie na jego relacje międzyludzkie, karierę, związek. Mężczyźni są bardzo wdzięcznymi, konkretnymi klientami, nastawionymi na efekt.

 

Mówisz, że jeździsz na targi i trzymasz rękę na pulsie. Jakie są najnowsze trendy?

- Piegi, róż na policzkach, permanentny makijaż na przydymione oko. To są trendy, coś nowego, ale i nie dla każdego. Najbardziej cieszy mnie, że makijaż permanentny idzie w kierunku naturalności. Dotyczy to i brwi, i ust.

A zauważasz, że niektóre kobiety się do siebie upodabniają - powiększając usta, zakładając rzęsy, malując brwi?

- Zauważam. I namawiam, żeby siebie pokochać, znaleźć atut, bo każdy go ma i swoje zalety  podkreślać. My, Polki, nie wierzymy w siebie, nie wierzymy w swoją urodę i na siłę upodabniamy się do kogoś innego. To przykre i trudne do uwierzenia, że piękne osoby nie ufają sobie i są zakompleksione. A wystarczy znaleźć jeden atut i nim grać.

Ile się czeka na wizytę do ciebie?

- Trzy-cztery miesiące. Od kilku lat mam wypełniony grafik.

Z twoich usług - o czym można się przekonać na twoim profilu na Instagramie - korzystają sławne twarze. Znani ludzie, którzy na dodatek się z tym nie kryją.

- Bardzo mnie cieszy, że te znane osoby mi zaufały. To dla mnie wyróżnienie, bo te kobiety i mężczyźni pracują wyglądem i nie mogą sobie pozwolić na gafy. A ja ich nie zawodzę. Bardzo doceniają moją estetykę i dążenie do naturalności. Coraz więcej nowych osób chce się do mnie dostać, ale terminy są odległe. W moim salonie pracują ze mną dziewczyny, które były przeszkolone przeze mnie i dzięki nim możemy te terminy skrócić. Ja niestety nie mogę się rozdwoić...

Aneta Swatek, specjalistka lingerystkaAneta Swatek, specjalistka lingerystka Fot. Archiwum prywatne

Aneta Swatek, linergistka (osoba zajmująca się makijażem permanentnym), wicemistrzyni Polski i wicemistrzyni świata w makijażu permanentnym, właścicielka Aneta Swatek Permanent Make Up & Beauty Concept.

Ola Długołęcka. Redaktorka, która inspirację do tematu potrafi znaleźć w podbitym niechcący oku. Czujnie obserwuje ludzi i przysłuchuje się ich rozmowom. Chodzący spokój i zorganizowanie. Wieloletnia wielbicielka Roberta Redforda.

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś do końca nasz artykuł. Jeżeli Ci się podobał, to wypróbuj nasz nowy newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.

KLIKNIJ, BY ZAPISAĆ SIĘ NA NEWSLETTER

Więcej o: