Norma w łóżku? "W naszym społeczeństwie często stawia się znak równości między tym, co normalne a tym, co moralne"

Kluby swingersów powstały już we wszystkich większych miastach, a to, co się w nich odbywa, mieści się w normie osób, które je odwiedzają - mówi seksuolożka Magdalena Niewęgłowska.

Powiedziałaś mi kiedyś, że przychodzący do ciebie klienci pytają notorycznie, czy ich upodobania, zachowania i fantazje seksualne są normalne.

- To prawda. Każdy chciałby się tego dowiedzieć. Nie ma osoby, która by o to nie pytała. Ale ja nigdy nie odpowiadam na tak postawioną kwestię. Tylko kiedy nastolatki mają wątpliwości, czy się prawidłowo rozwijają, czy ich poranne polucje są normą albo czy masturbując się, mogą sobie zrobić krzywdę - wtedy mówię, czy coś jest OK, czy nie. Żeby uspokoić. Ale dorosłym - nigdy, i jestem w tym konsekwentna.

Dlaczego?

- Dywagacje o normach uważam za stratę czasu. Jeśli ktoś przychodzi do lekarza z anginą, to po to, żeby się dowiedzieć, co mu może pomóc i jakie wziąć leki, a nie żeby poznać dane statystyczne zachorowań w danej populacji. Tu jest tak samo. Ważne, co i jak zrobić, żeby było dobrze konkretnej osobie, parze, a nie określić, jak ci ludzie wypadają na tle innych.

Ale oni jednak chcą się tego dowiedzieć!

- Seksualność to najbardziej intymny obszar życia człowieka. Naturalne jest, że kieruje nami ciekawość, jak to wygląda u innych! Chcemy też wiedzieć, jak się ustawić w szeregu: czy jesteśmy hiperrozbudzeni seksualnie, średnio czy przeciętnie. A może coś z nami nie tak? Ale ja nie odpowiadam dorosłym ludziom na pytanie o normę, żeby ich nie wtłaczać w schemat "wyuzdana", "zahamowany" i tak dalej. 

Najpierw ustalmy, co to w ogóle jest norma.

- Statystycznie - zachowania seksualne danej populacji, które znamy na podstawie systematycznych badań. Medyczna norma ma dwa kryteria: zdolność do reprodukcji i brak dysfunkcji seksualnych. Jest też norma psychologiczna, inaczej indywidualna, osobista, czyli to, na ile nasza seksualność jest zgodna z naszym rozwojem osobistym, etapem życia, potrzebami. Norma partnerska z kolei jest połączeniem dwóch norm indywidualnych.

Zobacz wideo

Sporo tego...

- Jest też norma etyczna. A w naszym społeczeństwie bardzo często stawia się właśnie znak równości między tym, co normalne a tym, co moralne. Ale dla mnie najważniejsze jest to, czy dane zachowania spełniają normę medyczną, osobistą i partnerską.

A ja chciałabym, żebyś powiedziała, co jest najbardziej popularne, typowe...

- Ale po co? Porównując się do innych, można zrobić sobie sporo szkody.

Dobrze. To zacznijmy od tego, co na pewno nie jest typowe. Ustalmy, co jest perwersją.

- Parafilie - bo tak to się naukowo nazywa - na pewno są odchyleniem od normy statystycznej. To zachowania, które łamią konwencje, te twoje normy właśnie. Sytuują się na peryferiach "normalności". I bardzo często jest kłopot z rozdzieleniem indywidualnych preferencji od dewiacji, czyli parafilii wymagającej leczenia. Bo to jest na styku.

Podaj przykład.

- Proszę bardzo. Przychodzi do mnie klient i mówi o klaustrofilii, czyli czerpaniu przyjemności z seksu w małych pomieszczeniach, np. w windzie. Inny jest somnofilem, czyli uwielbia seks ze śpiącym partnerem. To nie są częste zachowania, ale nie ma sensu dyskutować o tym w kategoriach, czy są normalne, czy nie. Ważne są dwie rzeczy. Po pierwsze: czy ta osoba osiąga satysfakcję seksualną również w innych zachowaniach? Bo jeżeli nie jest w stanie podniecić się i mieć orgazmu np. poza windą, to staje się to zaburzeniem. Po drugie: czy dane zachowanie odpowiada obydwu partnerom? Jeśli jeden z partnerów czerpie satysfakcję z seksu ze śpiącym partnerem, ale tamten uznaje to za niedopuszczalne i czuje się wtedy traktowany przedmiotowo - jest kłopot. Natomiast jeśli z takich zachowań obie strony czerpią satysfakcję i nie szkodzą nikomu innemu, to wszystko jest w porządku. I na co komu w takiej sytuacji informacja, czy to, co lubi, jest rzadko spotykane czy nie? Jeśli staje się to intymną tajemnicą dwojga ludzi, zbliża ich bardzo, niech tak pozostanie.

Co jeszcze jest perwersją?

- Jest tego całe mnóstwo. Choćby ochlofilia, seks w tłumie.

Czyli gdzie?

- Na przykład na koncertach albo w zatłoczonych autobusach. Kiedy podnieca fakt, że dookoła jest bardzo wielu ludzi.

A trójkąt? Michalina Wisłocka żyła w takim związku. Ona, mąż i Wanda. Nawet mieszkali w trójkę. To była perwersja na pewno.

- Tak. To jest zachowanie społecznie nieakceptowane, które nie spełnia normy statystycznej i etycznej. Ludzie uważają zazwyczaj, że to nieetyczne, bo na pewno kogoś krzywdzi. Ale jeśli osoby tworzące ten trójkąt się na niego zgadzają, nie ma tu niczyjej krzywdy! A sąsiadów to nie powinno obchodzić.

A co wtedy z zazdrością? Potrzebą poczucia, że osoba, którą kocham, jest tylko moja?

- Dla żyjących w takim układzie ludzi norma osobista i partnerska nie zakłada wyłączności. Im to nie jest potrzebne. Życie seksualne wcale nie musi się opierać na zazdrości. Dowodem na to są właśnie trójkąty albo otwarte związki seksualne.

Gdzie ludzie akceptują swoje zdrady.

- To nie są wtedy zdrady! Ludzie się umawiają, że otwierają swój związek, a zachowania seksualne poza nim tylko wzbogacają spektrum ich życia seksualnego.

Trójkąt, w jakim żyła Wisłocka, wcale nie był taki idealny. W końcu wszyscy się rozeszli poranieni.

- To może oznaczać, że w pierwszej fazie - kiedy było mnóstwo namiętności - wszyscy byli zadowoleni. Ale potem rola "seksualnego kleju" zmalała, a do głosu doszły inne wartości: spokój, bezpieczeństwo, rodzicielstwo. Wówczas zdecydowanie trudniej jest taki nienormatywny społecznie związek utrzymać.

Póki żyli razem, był mąż, żona i ich przyjaciółka. Pewnie większość osób tak właśnie sobie wyobraża trójkąt: w łóżku ląduje mężczyzna - pan sytuacji - i dwie kobiety.

- Niekoniecznie tak jest. W klubach swingersów sporo jest pań, które są zaspokajane przez dwóch i więcej mężczyzn.

Zostańmy przy klubach swingersów. One budzą ogromną ciekawość.

- Bo to nadal rzadkość, ale jest ich coraz więcej. Taki klub znajdziesz już w każdym większym mieście. A ściślej - na obrzeżach większych miast. 

Co jest normą w seksieCo jest normą w seksie Fot. Shutterstock

Zainteresowani nimi są właśnie mieszkańcy dużych miast?

- Nie! Po prostu nie ma takiego zapotrzebowania, żeby one miały powstawać na rogatkach każdego miasteczka. Ale to nie zmienia faktu, że w klubach swingersów można spotkać naprawdę cały przekrój społeczny. To mit, że zabawiają się tam tylko szastający kasą biznesmeni i ich znudzone żony. Przychodzą do nich bardzo różni ludzie, którzy ze swoją seksualnością postanowili wyjść z sypialni. I dla których to, co się tam odbywa, jest zgodne z ich osobistymi i partnerskimi normami.

Czyli znowu - nie ma zazdrości.

- To niekoniecznie. W klubach swingersów są pokoje do uciech osobistych i bardzo wiele par uprawia w nich seks tylko ze swoimi partnerami! Podniecające jest już to, że ściany są cienkie i dobiegają do ich uszu odgłosy rozkoszy, jakiej doznają inne pary. Bardzo wiele par na tym poprzestaje i nie dołącza do trójkątów, czworokątów. Bywają tam pary, które bardzo pilnują siebie nawzajem i wręcz karmią swoją zazdrość! Wychwytują pożądliwe spojrzenia w kierunku partnera, to podnosi ich libido. "Masz na nią ochotę, pożądasz jej? Ale ona jest tylko moja".

Inni mogą sobie na ich seks popatrzeć?

- W klubach swingersów najczęściej są regulaminy. Taki regulamin to opracowany skrupulatnie system informujący, na co dana para się zgadza. I tak przy wejściu do pomieszczenia może wisieć tabliczka, która informuje, że tu można wejść popatrzeć albo dołączyć się. Są oznaczone strefy dla trójkątów, czworokątów. Strefy seksu publicznego, gdzie odbywa się seks grupowy. Plus strefy tematyczne, na przykład pokoje urządzone w romantycznym stylu, z muślinowymi firankami i tak dalej. Ale też takie do ostrzejszego seksu. Przy wejściu najczęściej wypełnia się kwestionariusz, dostaje opaskę i dzięki temu jest jasno określone, kto po co przyszedł.

Skoro już mowa o "ostrzejszym seksie". Co z sado-maso? Perwersja?

- Tak. I jeśli obu stronom ona odpowiada, to wszystko gra.

To teraz wróćmy do tego, co typowe. Ulubione pozycje seksualne Polaków?

- Już ci mówiłam, że nie odpowiadam na takie pytania! Nigdy też nie pytam klientów, w jakich pozycjach uprawiają seks. Po co miałabym to robić? I tak przychodzą do mnie ze swoimi najbardziej intymnymi sprawami i zadawanie takich pytań dodatkowo niepotrzebnie naruszałoby tę ich intymność. 

Ale to, czy kobiety uprawiają równie często seks oralny i analny, pewnie wiadomo?

- Te, które uprawiają seks analny, uwielbiają go. Ale statystycznie - jeśli już koniecznie chcesz wiedzieć - na pewno nie jest on tak powszechny, jak seks oralny. Chociażby ze względów anatomicznych. Bo wymaga wytrenowania. No i dochodzi do tego norma etyczna: Sodoma, Gomora i te sprawy.

Nie idźmy w tę stronę. Portale erotyczne. Popularne?

- Myślę, że bardzo. Są wygodne i wbrew pozorom bezpieczne. Bo zanim dojdzie do spotkania, już wiemy, że ten ktoś preferuje choćby właśnie seks analny. Umawiamy się na konkretne rzeczy.

Umawianie się na "konkretne rzeczy" z obcym człowiekiem jest normalne?

- Jeśli dla kogoś relacja seksualna jest tożsama z intymną, emocjonalną - to nie. Ale dla wielu osób, zarówno kobiet, jak i mężczyzn, te sfery bywają rozdzielone. Mają potrzeby seksualne, ale nie chcą, czy nie potrafią budować związków, więc na takich portalach sprawdzają, z kim mogą te potrzeby zaspokoić. Wyszukują osoby o podobnej normie osobistej.

I twierdzisz, że korzystanie z portali erotycznych to już nie jest rzadkość?

- Myślę, że nie. Bo w ogóle jest tak, że coraz częściej pary poznają się przez Internet, portale randkowe. A te rozszerzają kwestionariusze właśnie o sferę erotyczną. Co wcale nie oznacza, że chodzi o znalezienie partnera na jeden raz.

Co jest normą w seksieCo jest normą w seksie Fot. Shutterstock

Skoro już jesteśmy przy Internecie - co z wysyłaniem erotycznych, nagich zdjęć albo filmików?

- Akurat to zjawisko na pewno jest coraz częstsze choćby ze względu na to, że pary się rozdzielają – na przykład kiedy jeden z partnerów wyjeżdża na emigrację zarobkową. Później dzięki dialogom erotycznym czy właśnie wysyłaniu zdjęć i filmików podtrzymują więź erotyczną. I dla tych, którzy to robią, to jest absolutnie normalne. Uznają, że ich ciało - ich sprawa. Mogę przecież wysyłać kochankowi czy mężowi zdjęcie, jak się masturbuję, i podpisać "Myślę teraz o tobie". Tak?

I wszystko by było OK, gdyby nie taki problem, że osoby wysyłające tego typu rzeczy nie myślą o konsekwencjach i są naprawdę przekonane, że filmik czy zdjęcie trafi wyłącznie do adresata. A przecież te zdjęcia gdzieś się zapisują, gdzieś są przechowywane. I jeśli ktoś chciałby nam zaszkodzić, mogłoby to być niebezpieczne. Ale to już inny temat.

To kolejna rzecz. Związek z kilku-, kilkunastoletnim stażem, ona i on stwierdzają: "żyjemy jak brat z siostrą".

- Bardzo często tak się dzieje.

Dlaczego? Nie mów tylko, że pracujemy jak woły i nic nam się już nie chce.

- (śmiech) Niestety, to pierwsza odpowiedź. Standardowa, sztampowa, ale prawdziwa. Jest też druga: każdy związek przechodzi przez różne fazy. Namiętności - kiedy jest super. Budowania intymności - i tu właśnie tworzymy własne normy partnerskie. I wreszcie fazę trzecią - przyzwyczajenia. Urządziliśmy się wygodnie, seks już nie ten, co kiedyś, ale póki co nikt lepszy się nie trafił, więc tak trwamy.

Ale nam się smutno zrobiło.

- Jak komu! Tobie się zrobiło smutno, bo widocznie jesteś idealistką.

Przeczytałam kiedyś, że jeśli para nie uprawia seksu przez dwa tygodnie, to już bardzo źle wpływa na relacje. To prawda? Jak często powinno się uprawiać seks? 

- Pytanie, z jakiego pułapu startuje związek. Niektórzy na początku w okresie największej fascynacji bardzo często uprawiają seks. Każdego dnia i każdej nocy. Ale znam pary, którym w okresie namiętności i szału dwa razy w tygodniu wystarczyło i było super.

Dwa razy w tygodniu to standard?

- Możesz mnie pytać na różne sposoby, a i tak ci nie odpowiem. Nie można powiedzieć, jak często należy uprawiać seks. Wiadomo to ile szklanek wody dziennie należy wypić. Ale nawet liczba szklanek zależy od wieku, rodzaju wykonywanej pracy…

Ma być tyle seksu, żeby jemu i jej się podobało.

- Po prostu.

Co jest normą w seksieCo jest normą w seksie Fot. Shutterstock

Czy wiele kobiet rezygnuje z seksu, kiedy są w ciąży?

- Różnie to bywa. Prowadzę zajęcia dodatkowe, dotyczące właśnie seksualności, w szkołach rodzenia. Kobiety, które na nie przychodzą, są seksem zainteresowane i najczęściej uprawiają go w trakcie ciąży. Chyba że się źle czują bądź mają przeciwwskazania medyczne. No ale to jest specyficzna grupa.

A po ciąży?

- Wtedy rzeczywiście często jest problem. U kobiet pojawia się rozchwianie hormonalne i emocjonalne, czyli słynny baby blues. A to powoduje spadek libido. Norma seksualna też się zmienia, kiedy wchodzimy w rolę rodzica. Do tego kobiety się boją. Bólu. Zmian anatomicznych, jakie w nich zaszły. Trudny proces, o którym się za bardzo nie mówi.

Nie mówi to się o pornografii. Kobiety i mężczyźni oglądają ją tak samo często?

- Pewnie mężczyźni częściej się do tego przyznają w swoich kręgach. Ale jak rzucam ten temat na kobiecych spotkaniach, warsztatach, to okazuje się, że dziewczyny wszystko o pornografii wiedzą! I jeśli jest urozmaiceniem życia seksualnego, pomaga przy masturbacji czy pobudza fantazje - to fajnie.

Zostańmy przy fantazjach. Seks z kolegą z pracy. Częsta fantazja?

- Częsta. Im częściej mamy z kimś kontakt, im mocniejszy ładunek emocjonalny się z tą osobą łączy - i to wcale nie muszą być uczucia pozytywne, wystarczy, że w ogóle dana osoba wzbudza w nas silne emocje, nakręca nasze myśli - tym te fantazje są częstsze. 

A z Barackiem Obamą? Połowa kobiet na świecie o nim fantazjuje?

- Tu trafiłaś. (śmiech) Mężczyźni fantazjują po prostu o kobietach atrakcyjnych seksualnie. Kobiety - o seksie z kimś ważnym. Dlatego - wracając do pornografii - na filmach adresowanych właśnie do kobiet mężczyzna nie musi być jakiś superatrakcyjny, ale jest za to przedstawiony jako bardzo ważny biznesmen na przykład. Bo kobiety to bardzo podnieca.

Gadżety erotyczne: standard czy rzadkość w polskiej sypialni?

- Sex-shopy cieszą się powodzeniem. Kiedyś te sklepy otwierały się bardzo późno, bo ludzie wstydzili się tam wchodzić. A dziś? Rozmawiałam z właścicielami sex-shopu, który znajduje się przy dworcu w Gdańsku. Otwierają się za dnia, a z przechodzącego obok tłumu wiele osób wchodzi do nich jak do normalnego sklepu. I kupuje bez większego skrępowania.

Co kupują?

- Wibratory, lubrykanty, wymyślne prezerwatywy: z wypustkami, podwójnymi zakończeniami, świecące czy do seksu oralnego. Szpicruty do prób trochę ostrzejszego seksu. Co innego ze sztucznymi waginami i lalkami. One nie sprzedają się zbyt często. Są bardzo dobrze wykonane, ale i drogie.

Zobacz wideo

Tak się broniłaś, a całkiem sporo powiedziałaś o naszych standardowych i niestandardowych zachowaniach seksualnych!

- (śmiech) I tak postawię na swoim, bo na koniec apeluję: jeśli już się zajmujemy normami, to własnymi! Bo indywidualne i związkowe normy też się zmieniają. To, co było osobistą czy związkową normą pół roku temu, wcale nie musi być wciąż aktualne. Na tym warto się skupić!

Magdalena Niewęgłowska. Seksekspertka, psycholog, seksuolog, trenerka rozwoju seksualnego. Niebanalna kreatorka projektów rozwojowych i pomocowych. Zwolenniczka otwartego wyrażania siebie z uwzględnieniem odrębności drugiego człowieka. Prywatnie matka (zastępcza), „nieżona”, kochanka.

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś do końca nasz artykuł. Jeżeli Ci się podobał, to wypróbuj nasz nowy newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.

KLIKNIJ, BY ZAPISAĆ SIĘ NA NEWSLETTER.

Więcej o: