(Seks)komunikacja, czyli dlaczego się nie dogadujemy? "Błahe pytanie "co lubisz" potrafi zmienić wszystko" [ÓSMY DZIEŃ MIESIĄCA]

Krytykowani, nierozumiani mężczyźni. Kobiety niemówiące o swoich potrzebach. Gdzie tkwi sedno nieporozumień w związkach - tych na całe życie, jak i tych na jedną noc? Jak rozmawiać, aby się dogadać? O sztuce (seks)komunikacji z Patrycją Wonatowską, seksuolożką i współtwórczynią Instytutu Pozytywnej Seksualności rozmawiają redaktorki magazynu G'rls ROOM.

Poniższy artykuł jest pierwszym z cyklu, który zapoczątkowaliśmy akcją wydania ostatniego numeru magazynu "Twój Weekend". Począwszy od Dnia Kobiet, ósmego dnia każdego miesiąca będziemy rozmawiać o relacjach i stereotypach płciowych, równouprawnieniu i pozytywnej seksualności. Pierwszy wywiad przeprowadziły dla nas twórczynie i redaktorki magazynu "G'rls Room", gdzie piszą o równości, stereotypach płciowych i pozytywnej seksualności. 

Paulina Klepacz: Z jakimi problemami zgłaszają się do ciebie ludzie najczęściej? W czym się nie dogadujemy? 

Patrycja Wonatowska: Często bywa tak, że przychodzą do mnie pary w momencie, gdy konflikt między nimi jest już na tyle zaogniony, że trudno im jakkolwiek się porozumieć. Zanim jednak konflikt osiągnie punkt kulminacyjny, problemy stopniowo zaczynają się nawarstwiać, każda z osób w relacji ma jakieś oczekiwania, które nie są spełnione, często dlatego, że nigdy nie zostały wypowiedziane. Liczymy, że partner lub partnerka coś zrobi, ale tego nie komunikujemy, narasta frustracja, jesteśmy wyczuleni na potknięcia drugiej strony i je wytykamy. Kłopoty wynikają również z tego, że właściwie nie wiemy, czego sami chcemy, więc jak niby mielibyśmy to zakomunikować. Mam na terapii dziewczynę, która niedawno rozstała się z partnerem, bo czuła, że chciałaby czegoś innego, lepszego. Ale czego konkretnie? Tego póki co nie potrafi nazwać. Bardzo dużo osób ma analogiczny problem.  

Aleksandra Nowak: Czy bywa tak, że nawet jeśli znamy nasze potrzeby, to mamy blokadę, aby o nich mówić? 

Częściej niestety jest tak - jak wynika z mojej perspektywy gabinetowej - że nie znamy naszych potrzeb. Wspólnie z klientką lub klientem pracujemy więc nad ich określeniem. Choć naturalnie są sytuacje, że na przykład boimy się powiedzieć o tym, czego pragniemy. Strach to jedno, a drugie to nieumiejętność komunikowania lub komunikowanie i czekanie, aż druga strona zajmie się realizacją naszych potrzeb. Mówię: chcę tego i tego. I koniec. Przekazuję odpowiedzialność komuś innemu. A to tak nie działa. Sami jesteśmy odpowiedzialni za własną przyjemność seksualną. To my wiemy, co lubimy, co czujemy w danej chwili czy kiedy nam coś nie pasuje. Wypada to mówić a nie czekać aż ktoś się domyśli i bez wskazówek od nas zacznie spełniać nasze fantazje. 

Inna sprawa, że czasem warto pójść do specjalistki czy specjalisty, bo nie wszyscy są w stanie od razu określić swoje potrzeby. Nie bójmy się prosić o wsparcie. Wizytę w gabinecie seksuologicznym potraktujmy jako coś rozwojowego, co pozwala zmienić perspektywę, zadać sobie odpowiednie pytania. Nikt nie będzie w nas szukał problemów czy próbował zmieniać na siłę. 

Aleksandra: Odwiedzenie specjalisty to na pewno dobra okazja, by znaleźć wreszcie czas i przestrzeń do odkrycia, czego naprawdę chcemy. I dopiero z tą wiedzą zaczynać budować relację. 

Patrycja: Poznanie siebie to bardzo dobry punkt wyjścia do budowania związków. Jednak pamiętajmy, że w relacji nasze potrzeby emocjonalne i seksualne mogą ulec zmianie. Dlatego warto wracać do zadawania sobie pytań. Myślę, że trudno nam pracować nad relacją ze sobą i innymi, bo przeważnie nikt nas tego nie uczy. Tymczasem kultura wciąż bombarduje nas romantycznymi wzorcami, od dziecka jesteśmy karmieni bajkami Disneya i filmami pełnymi nierealistycznych przedstawień związków i miłości. Na ich bazie można dojść do wniosku, że miłość przetrwa wszystko, a budowanie relacji jest łatwe, że mamy te umiejętności we krwi. Rzadko widzimy, co jest po happy endzie. Czy w prawdziwym świecie bohaterowie faktycznie żyliby długo i szczęśliwie bez żadnego wysiłku?

Kolejna kwestia: nie rozmawiamy o tym, jak wyobrażamy sobie związek, czego od niego oczekujemy. A warto zrobić to jak najszybciej i wracać co jakiś czas do tej kwestii. Kiedy jesteśmy zakochani, wszystko układa się jak z płatka, ale czym dłużej jesteśmy razem i czym bardziej zaczyna przytłaczać nas codzienność, tym trudniej. Często wtedy zamiast bardziej dbać o związek, uciekamy do schematów z kultury czy domu rodzinnego - nie zawsze pozytywnych - bo tak wygodniej. Albo się rozstajemy.  

Paulina: Dlaczego nie mówimy, że coś jest nie tak? 

Patrycja: Wiele osób od razu zakłada, często bazując na doświadczeniach rodzinnych, że jeśli partner lub partnerka chce porozmawiać o relacji, to zwiastun czegoś złego. Czy to oznacza, że do tej pory nie byliśmy szczęśliwi? Czy ta druga osoba zakochała się w kimś innym? Czy czegoś jej brakuje? Negatywne nastawienie do przegadywania kwestii relacji powoduje, że nie robimy tego na bieżąco i małe sprawy przeradzają się w duże i trudne do rozwiązania. A przecież taka rozmowa powinna kojarzyć się z tym, że nam na sobie zależy, że chcemy nad związkiem pracować, aby działo się między nami jak najlepiej. Powinna być wręcz priorytetowa.  

Paulina: Wydaje mi się, że mamy w związkach wciąż taką postawę, że partner czy partnerka to moja własność. Sporo osób boi się na przykład otwierania relacji. 

Patrycja: To prawda. Powodów może być wiele i ciekawe jest to, czego się boimy. To potrafi powiedzieć sporo o relacji czy też o naszym podejściu do niej, tym, jak się w niej czujemy. Zresztą nie trzeba od razu otwierać relacji. Weźmy przykład z porno. Ktoś w relacji ogląda takie filmy, gdzie są aktorki czy aktorzy o zupełnie innym typie urody niż nasz. Albo się masturbuje - a robi to, bo na przykład na seks solo ma właśnie ochotę i ma do tego prawo. Zamiast pogadać, zapytać, co to komu załatwia, to w naszej głowie narasta niepokój, że już nie jesteśmy dla drugiej osoby atrakcyjni, że nas nie pożąda, nie kocha.  

Aleksandra: Tworzymy katastroficzne scenariusze i się zadręczamy. Albo znowu jesteśmy zazdrosne lub zazdrośni o eks.  

Patrycja: Jeśli chodzi o eks, to podam inny przykład odnośnie do naszych preferencji i nastawienia do seksu. Miałam w gabinecie chłopaka, który spotykał się z dziewczyną, która ma doświadczenia seksu w trójkącie. Bardzo go to stresowało, bał się, że ona będzie chciała tego typu grupowych zbliżeń, a on nie był na to gotowy. Więc drążyłam. Zapytałam, czy partnerka komunikowała mu takie potrzeby. Okazało się, że wręcz przeciwnie - dziewczyna w tamtym momencie nie miała ochoty na takie aktywności. To go jednak nie uspokoiło, argumentował, że może za jakiś czas ona będzie tego znowu potrzebowała. Odpowiedziałam, że nie mamy pewności, czy za jakiś czas i on nie będzie miał ochoty na trójkąt. 

Paulina: Czy można mówić, uogólniając oczywiście, o różnicy w komunikowaniu się par hetero a par tworzonych przez osoby LGBT? 

Patrycja: Będzie to pewne uproszczenie, ale rzeczywiście zauważam, że problemy z komunikacją w zależności od orientacji psychoseksualnej bywają odmienne. W przypadku związków lesbijskich komunikacja bywa znacznie łatwiejsza niż w parach heteroseksualnych, bo sporo kobiet chętniej dzieli się ze sobą swoimi odczuciami. Z kolei w związkach między mężczyznami komunikacja bywa najtrudniejsza. W każdym przypadku są zresztą różnice, bo na nasze związki i to, jak się w nich komunikujemy, wpływ ma bardzo dużo czynników poza płcią i orientacją - sposób, w który zostaliśmy wychowani, nasz charakter, środowisko, w którym przebywamy, to, na ile promuje lub potępia ono otwartość w sprawach seksu.

Oczywiście komunikacja w związku może być utrudniona również z innych względów. Na przykład gdy jesteśmy osobą transpłciową, a poziom wiedzy o transpłciowości w polskim społeczeństwie jest niski. Trudniej może być też osobom zakażonym HIV czy HPV, bo kiedy jest ten dobry moment, by o tym powiedzieć? Od razu, po pierwszej randce, trzeciej, dziesiątej, przed samym seksem? Spotykam się z historiami, że ktoś powiedział o zakażeniu dajmy na to na trzecim spotkaniu, bo dopiero wtedy czuł się w relacji komfortowo. Niestety często druga osoba reaguje negatywnie, oskarża o nieszczerość, bo informacja o chorobie nie padła od razu.  

Aleksandra: Kiedy rozmawiać o antykoncepcji, zaproponować wymienienie się wynikami badań czy pójście na testy wspólnie? Kwestie bezpieczeństwa stanowią często trudny temat. 

Patrycja: Najczęściej, gdy proponuję ludziom, by porozmawiali o zdrowiu czy poszli na badania wspólnie, słyszę, że to nie jest romantyczne. Wtedy tłumaczę, że moim zdaniem właśnie na tym polega romantyzm – że troszczymy się o drugą osobę, dbamy o jej bezpieczeństwo. Dlaczego by nie zrobić z tego randki i nie pójść się przebadać wspólnie? Przecież takie doświadczenie może nas bardzo do siebie zbliżyć, pogłębić zaufanie, pozwolić wejść relacji na wyższy poziom. To wcale nie odziera związku z tajemnicy i romantyzmu. Myślę, że o zabezpieczeniu czy zdrowiu można a nawet trzeba rozmawiać już na bardzo wczesnym etapie relacji.  

Aleksandra: Porozmawiajmy o konsensualnym seksie. Powiedzmy,  że idziemy na randkę czy imprezę, pijemy alkohol i pod jego mniejszym lub większym wpływem decydujemy się na seks. Kiedy można mówić, że nasza zgoda będzie świadoma? 

Patrycja: Kluczowe jest, czy sami zadajemy sobie pytanie, czy chcemy seksu. Czy gdybyśmy nie spożywali alkoholu, to też mielibyśmy ochotę na seks z tą osobą? Czy chcielibyśmy znaleźć się w tej sytuacji? Warto zapytać o zgodę, zanim jeszcze do seksu dojdzie - nie tylko drugą osobę, ale i siebie, starać się nie działać impulsywnie. Często w związkach też może być tak, że nie przyznajemy otwarcie, że po prostu mamy gorszy dzień, nie mamy na zbliżenie ochoty, ale boimy się, że zostanie to źle odebrane i zmuszamy się do czegoś. W takim przypadku znów polecam szczerą rozmowę. 

Aleksandra: Jak zacząć rozmawiać? Ze swojego doświadczenia wiem, że jeśli się to robi, to potem idzie coraz łatwiej i lepiej. Jednak od znajomych słyszę, że ciężko im się przełamać, ciężko mówić o swoich potrzebach, nazywać genitalia po imieniu… 

Patrycja: Faktycznie, najtrudniej zacząć. Według mnie przede wszystkim trzeba dać sobie przyzwolenie na to, że usłyszymy rzeczy, których się nie spodziewaliśmy, że będziemy musieli się skonfrontować ze swoimi seksualnymi granicami, możemy zostać ocenieni, choć podkreślam, że warto starać się być otwartymi i szczerymi oraz prosić o to samo osoby, z którymi rozmawiamy.  

Załóżmy taki scenariusz. Piątek wieczór, siadamy do kolacji z telefonami i zaczynamy do siebie pisać. Można zacząć od tego, co nam się podoba lub że chcemy się dogadać, jeśli wisi nad nami jakiś konflikt. Nie zaczynajmy od wyrzutów, a raczej pozytywnie. Napiszmy "lubię, kiedy...", "chcę powtórzyć", "podnieca mnie, kiedy ty...", "czy możemy spróbować...". Mam wrażenie, że zwłaszcza w przypadku długotrwałych związków na pewnym etapie zaczynamy dostrzegać tylko to, co jest złe. Wydaje nam się, że kiedyś było inaczej, lepiej. Inaczej było na pewno. Bo nawet jeśli nasz związek trwa dopiero miesiąc, to my już jesteśmy starsi lub starsze o ten czas, jakieś mniejsze lub większe zmiany w nas zaszły, w naszym życiu. Pamiętajmy o tym.  

Poza tym polecam generalnie metodę małych kroków, bo trudno robić w jeden wieczór wielką rewolucję seksualną czy naprawić sypiący się związek. Stopniowe rozwijanie tematu jest skuteczne, zwłaszcza gdy od dłuższego czasu nie rozmawialiśmy i chcemy naprawić zerwaną nić porozumienia albo jeśli w ogóle nie toczyliśmy takich rozmów.

Paulina: Jakie są jeszcze patenty na idealną "rozmawianą" randkę? 

Patrycja: Dobrą opcją jest wyjście z domu, gdzie mielą się codzienne problemy i gdzie uprawiamy seks. Możemy iść na kolację, na drinka. Na pewno lepiej się do takiej rozmowy wcześniej przygotować. Przemyślmy, co chcemy powiedzieć, co stanowi problem. Nie zapominajmy też o tym, co dobre. Pomocne jest także napisanie i wymienienie się wcześniej listami - tak czasem bywa łatwiej sformułować myśli, przekazać coś trudnego. Listy mogą być bardziej ogólne lub na konkretny temat. Podczas spotkania można omówić te wiadomości, wyciągnąć wnioski, poszukać rozwiązania.  

Paulina: A czy należy ustalić warunki takiej rozmowy?

Patrycja: Zdecydowanie warto ustalić zasady naszej rozmowy zawczasu. Umówić się co do języka, jakim mówimy czy że się nie oceniamy. Zachęcam też do formułowania komunikatów w pierwszej osobie i mówienia o swoich preferencjach, odczuciach. Lubię to i tamto. Zabolało mnie to, co powiedziałeś/powiedziałaś, nie wiem, dlaczego, ale chcę się zastanowić, dlaczego mam problem, że chcesz na przykład odgrywać role w seksie.

Paulina: Co wtedy, kiedy preferencje nam się mocno rozjeżdżają?

Patrycja: Wszystko zależy od naszego nastawienia, od naszej otwartości, czy myślimy tylko o naszych potrzebach, czy zależy nam, aby z tą konkretną osobą uprawiać seks, być z nią w jakiejś relacji. Jeśli nam zależy, jeśli po obu stronach będzie otwartość, chęć komunikacji, to wynegocjujemy takie warunki, w których wszystkie zaangażowane osoby będą mogły uprawiać satysfakcjonujący seks. Oczywiście można też otwierać związek, pozwalać komuś na realizację preferencji poza relacją.

Aleksandra: Wydaje mi się, że ważne jest też zrozumienie, że każdy z nas może lubić różne rzeczy – raz mieć ochotę na ostry seks czy w BDSM-owym klimacie, innym razem na zmysłowe pieszczoty. I to nie musi oznaczać, że wartościujemy te czynności. Bywa jednak, że kiedy powiemy, że coś lubimy, druga osoba skupia się tylko na tym.

Patrycja: Słyszałam historię dziewczyny, która powiedziała partnerowi, że lubi klapsy. Od tamtej pory chłopak nieustannie jej te klapsy dawał. Aż pewnego dnia powiedziała mu: "wiesz, jest super, ale tych klapsów nie musisz dawać mi cały czas". On poczuł się urażony, bo przecież sama przyznała, że je lubi. Tak, przyznała, ale to nie oznacza, że chce tego za każdym razem. Nie chodzi przecież o to, by każde zbliżenie wyglądało tak samo. Doceńmy różnorodność możliwych doznań, eksplorujmy różne obszary, pytajmy, sprawdzajmy nowe rzeczy, by przekonać się, co jeszcze może się nam spodobać. I niech nasza rozmowa nie kończy się na komunikacie "lubię klapsy", bo to zdecydowanie za mało i może być mylnie odebrane.

Paulina: A co z wpisywaniem seksu do kalendarza? Często o tym mówię, polecam ten sposób, czy to jeśli chodzi o seks solo, czy partnerski, ale spotykam się z niezrozumieniem, a nawet oburzeniem, że to odziera seks ze spontaniczności, romantyczności.

Patrycja: Dla mnie wpisanie seksu do kalendarza to rodzaj gry wstępnej. Zaglądam rano do kalendarza i widzę, że mam wieczorem seksrandkę, więc już inaczej się nastrajam, mam ten zbliżający się seks z tyłu głowy, jestem lekko podniecona, być może od razu rano wkładam bieliznę na specjalne okazje. Tak więc planowanie seksu jak najbardziej się sprawdza i działa pobudzająco.

Aleksandra: Chciałyśmy trochę pomówić o płciowych stereotypach i tym, jak wpływają na nasze relacje. Wielu mężczyzn po ukazaniu się ostatniego wydania "Twojego Weekendu" pisało w komentarzach, że czują się niezrozumiani przez kobiety.

Patrycja: Kultura masowa nie daje nam za wielu męskich bohaterów, którzy mówią, że zostali skrzywdzeni, zranieni, którzy płaczą w geście słabości. Ze szczęścia zresztą też rzadko. Często więc faceci nie mają języka, przykładów, jak komunikować swoje odczucia. To jedna sprawa. Druga jest taka, że nadal pokutuje myślenie, że mężczyzna zawsze ma ochotę na seks, zawsze może, że seksu nie odmawia. Te stereotypy stanowią pułapkę i dla mężczyzn, i dla kobiet. A przecież problemy z erekcją to normalna sprawa, wpływa na nie choćby stres, pojawiają się niezależnie od wieku. W takiej sytuacji zwróćmy się w stronę tego drugiego człowieka, zaopiekujmy się nim, nie myślmy o naszych potrzebach w takim momencie.  

Paulina: Wydaje nam się, że dziewczyny, przynajmniej w pewnym środowisku, zaczęły się organizować, chcą rozwijać swoją seksualność, rozmawiają o niej coraz bardziej otwarcie i walczą z narosłymi wokół niej stereotypami. Tymczasem nie dostrzegamy podobnych ruchów wśród mężczyzn.

Patrycja: Przyznam szczerze, że coraz częściej chodzi mi po głowie zorganizowanie warsztatów tylko dla facetów, żeby mieli przestrzeń, by móc szczerze pogadać. Wciąż zakłada się, że mężczyźni o seksie myślą i mówią tylko w sposób płytki, powierzchowny, uprzedmiotawiający kobiety. A przecież faceci też są wrażliwi, też potrzebują bliskości. Pewnie wielu z nich chciałoby porozmawiać o emocjach, o związkach, ale niekoniecznie mają z kim…

Facetom z jednej strony kultura serwuje wzór uwodziciela, macho, silnego, aktywnego, a nawet agresywnego mężczyzny z domysłem, że właśnie takie zachowania działają na kobiety. Z drugiej strony dziewczyny są coraz bardziej wyemancypowane, wyraźniej stawiają granice i tu zaczynają się pojawiać pytania mężczyzn: co mogę zrobić, jak się zachować, czy wolno mi do niej podejść, czy wolno ją dotknąć. A przecież nie dostajemy w Polsce solidnej edukacji seksualnej, więc nikt z nami tych zagadnień nie przerabia. Dlatego takie warsztaty czy dyskusje tylko dla mężczyzn czy w mieszanej grupie na pewno by się przydały.

Paulina: Niedawno dostałyśmy prośbę od chłopaka, abyśmy napisały, że u mężczyzn nie tylko genitalia są strefą erogenną, że on na przykład przeżywa orgazm, gdy ktoś pieści mu ucho. Jednak wprost swoim partnerkom raczej tego nie komunikował. 

Patrycja: Stereotypy zabieramy ze sobą do łóżka, do kolejnych relacji. Często spotykam dziewczyny, które nie dają sobie przyzwolenia, by się w przyjemności rozpłynąć, by ją odnaleźć. Jako dziewczynki były uczone, że mają być posłuszne, grzeczne, zaspokajać potrzeby innych, opiekować się wszystkimi dookoła. I teraz dostarczają mnóstwo przyjemności swoim partnerom czy partnerkom, ale o sobie już nie myślą.

Tymczasem chłopcom prezentuje się taki model męskości, który sprawia, że gdy odczuwają emocje, chcą czułości, często nie mogą się w tym odnaleźć, czują, że jest z nimi coś nie tak. Podwójne standardy, przeświadczenia dotyczące seksualności mają olbrzymi wpływ na to, czy w ogóle pozwalamy sobie tę sferę rozwijać. Często uważamy ją za coś wstydliwego, brudnego. Czy grzecznej dziewczynce wypada, by lubiła pejcze i ciągnięcie za włosy? Czy feministka może sobie pozwolić na bycie osobą uległą w seksrelacji? Czy facet może lubić mizianie? Takie przeświadczenia tylko zubożają nasze życie seksualne, nie pozwalają nam w pełni rozwinąć fantazji, wyartykułować potrzeb. Blokują nas przed próbowaniem nowych rzeczy w łóżku, bo uznajemy, że np. seks oralny czy analny jest poniżający.

Aleksandra: Zakładamy też, że aby seks był udany, powinien wieńczyć go orgazm.

Patrycja: Coraz częściej mówi się o kobiecej przyjemności, świadomość wzrasta, co jest świetne. Jednocześnie szkodliwa presja na kobiecy orgazm może być większa. Zauważam, że faceci stawiają sobie coraz większe wymagania, biorą za punkt honoru już nie fakt, czy kobieta w ogóle ten orgazm osiągnie, ale czy będzie to orgazm wielokrotny, czy pojawi się ejakulacja. A jeśli hołdujemy takiemu podejściu, przestajemy patrzeć na seks przez pryzmat przyjemności, zaczynamy podchodzić do niego zadaniowo.

Czasem dziewczyny na spotkaniach mówią mi: "słuchaj, ja już nie mam siły na dalszy seks, a on cały czas dąży do tego, żebym miała ten orgazm". Bywa tak, że w takiej sytuacji ten orgazm udają. A najlepiej byłoby powiedzieć szczerze: "jestem zmęczona, nie mam już siły, ale mam fantastyczną przyjemność z tego, że jesteśmy razem, dotykamy się, dziś to mi w zupełności wystarczy". Choć jeśli się na taką szczerość zdobędziemy, też możemy spotkać się ze zdziwieniem, niedowierzaniem, jak to możliwe, że taka bliskość bez finału w postaci orgazmu nam wystarczy. 

Paulina: Więc to kwestia naszego podejścia do seksu i tego po co idziemy do łóżka? Przytoczę przykład czytelnika, który pisał, że przez długi czas nie postrzegał czułości, pieszczot jako niezależnego elementu, zwykle był to dla niego wstęp do seksu rozumianego jako penetracja.

Patrycja: No tak, bo musi odbyć się penetracja na przykład, aby można powiedzieć, że seks miał miejsce. Bo samo leżenie i przytulanie się to za mało. A może wystarczy? Jeśli to nam sprawia przyjemność, daje nam satysfakcję, na to mamy w danym momencie ochotę, siłę i tak dalej. Definicji seksu nie szukajmy w Wikipedii, ale zadajmy sobie pytanie, co jest dla mnie seksem, jaki seks lubię. Czy potrzebuję tego, aby mnie ktoś uderzył, czy obsypał płatkami róż. 

Fajnym ćwiczeniem na rozwijanie seksualności, o którym pisze Marta Niedźwiecka w książce "Slow sex", a które poleca się parom z długim stażem, jest zawiązanie sobie oczu i eksplorowanie swoich ciał wszystkimi innymi zmysłami. Dajemy sobie na przykład dwie godziny i dotykamy się, wąchamy, ale z założeniem, że na tym się kończy, nie dochodzi do penetracji. Możemy się też starać omijać genitalia, które zazwyczaj stymulujemy. To dobra metoda na odkrywanie naszych czułych miejsc, ale i badanie cielesnych granic. 

Aleksandra: Czyli to, że podczas jednego seksualnego spotkania wszystkie zaangażowane osoby nie muszą dostać po równo?

Patrycja: Jeśli zaspokajam cię oralnie, nie musi to oznaczać, że oczekuję, że natychmiast po tym ty zaspokoisz mnie. Nie traktujmy seksu jak transakcji wymiennej, w której zawsze musimy dostać coś za coś.

Tym, co wydaje mi się ważne, jest dziękowanie sobie po seksie, mówienie o tym, co było fajne. Raczej sygnalizujemy, kiedy coś jest nie tak, coś nam nie pasuje. To oczywiście równie istotne, wręcz trzeba mówić "nie", mówić, kiedy odczuwamy dyskomfort. Pamiętajmy, że inne osoby się nie domyślą naszych potrzeb, tego, że dziś nie chcę klapsów, a przytulenia. Ale nie zapominajmy też o podkreślaniu tego, co fajne, co dostałyśmy lub dostaliśmy.

Aleksandra: Z naszej rozmowy wyłania się wniosek, że dobry seks nie robi się sam, a jego podstawą jest skomunikowanie się ze sobą i innymi osobami, ale to wymaga czasu, przestrzeni, skupienia.

Patrycja: Niezależnie, czy to relacja na jedną noc, na kilka nocy czy na życie, to istotne wydaje się podejście, zastanawianie się, co możemy razem zrobić, żeby mi i nam w łóżku było fajnie. Niezależnie od tego, co nas łączy, postarajmy się, bądźmy tu i teraz, pozwólmy sobie na przyjemność.

Paulina: Niektórzy mężczyźni sygnalizują nam, że chcieliby przeczytać uniwersalny seksporadnik, który by im wyjaśnił, czego pragną kobiety, co je kręci, jak sprawić im przyjemność, jak adorować, jak dotykać… Część kobiet też by pewnie chciała taką "instrukcję obsługi" mężczyzny. Ale zdaje się, że  musimy ich rozczarować...

Patrycja: Wracamy do punktu wyjścia i zadawania odpowiednich pytań. Dotyczy to zarówno tego, co lubią mężczyźni, jak i tego, co lubią kobiety. Różnimy się od siebie. Mniej lub bardziej. Można podać jakieś uogólnienia, ale najlepiej pytać konkretną osobę, z którą idziemy do łóżka, nawet jeśli jest to osoba tej samej płci - niekoniecznie będzie preferowała to, co my. Pytajmy więc, co jej sprawia przyjemność, kiedy na seks ma ochotę, jakie warunki muszą być spełnione, aby seks był dla niej bezpieczny, satysfakcjonujący. Mówmy wtedy też o tym, co i my lubimy. Prośmy o konkretne pieszczoty, licząc się z odmową i starając się nie brać jej do siebie. Twoja była dziewczyna lubiła jakąś określoną stymulację piersi, ale ja mogę nie lubić, a może jestem przed okresem i moje piersi mnie zwyczajnie bolą, więc lepiej ich nie dotykać. To wszystko trzeba komunikować.

Przypomina mi się też historia pary, która żyła ze sobą przez jakieś 10 lat i była bliska rozwodu. Postanowili jednak dać sobie jeszcze ostatnią szansę, przyszli do mnie do gabinetu. Podczas rozmowy okazało się, że dla kobiety lizanie ucha było czymś kompletnie ohydnym, nieakceptowalnym, a jej partner bardzo często to robił. Okazało się, że tak mu podpowiedzieli kiedyś koledzy, że to murowany sposób, aby doprowadzić kobietę na szczyt rozkoszy. Tak doprowadzili małżeństwo do rozpadu. Oczywiście chodzi o to, że nie rozmawiali, ona godziła się na coś, co ją odrzucało, on bazował na jakiejś legendzie miejskiej czy też metodzie, która sprawdziła się u dziewczyny kolegi, ale niekoniecznie u innych.

Kluczem jest zadawanie pytań. To czasem wymaga odwagi, przełamania się, nie twierdzę, że to łatwe, że przychodzi ot tak. Jednak - zdawałoby się błahe - pytanie "co lubisz" potrafi czasem zmienić wszystko. Na lepsze. Dlatego gra jest warta świeczki. Nie przestawajmy pytać.

Patrycja Wonatowska – seksuolożka i terapeutka, współtwórczyni Instytutu Pozytywnej Seksualności / sexpositiveinstitute.pl

Paulina Klepacz i Aleksandra Nowak – dziennikarki, redaktorki feministyczno-erotycznego magazynu „G’rls ROOM” / girlsroom.pl 

Więcej o: