"Psy doceniają, że staramy się je wysłuchać i zrozumieć. Jeśli opieramy więź na posłuszeństwie, to pies nic z niej nie ma"

Ola Długołęcka
Od szczeniaczka szkolimy psy do bycia przytulanymi i tarmoszonymi, więc one myślą, że tak to powinno wyglądać. Pchamy się do nich z łapami, a tylko niektóre autentycznie lubią głaskanie, zwłaszcza gdy robią to obce osoby. Większość psów toleruje dotyk, żeby zaspokoić potrzeby człowieka - mówi Joanna Woźniczko, specjalistka od psiej komunikacji, i podkreśla, że psy - jak ludzie - mają swoje lęki, obawy, wiele rzeczy może je stresować.

Ola Długołęcka, Kobieta.gazeta.pl: Pretekstem do naszej rozmowy jest holenderski film dokumentalny pokazywany w ramach festiwalu Millennium Docs Against Gravity pt. "Najlepszy przyjaciel człowieka"*. Pokazano w nim czworonogi pracujące z niewidomymi, z osobami z niepełnosprawnościami oraz towarzyszące weteranowi z zespołem stresu pourazowego i chłopcu z autyzmem. To przypadek tylko holenderski, że korzysta się tam z tylu psich umiejętności i talentów?

Joanna Woźniczko, współzałożycielka Fundacji Amstaff Azyl, prowadząca dom tymczasowy, od lat pracująca z psami bezdomnymi, nieustannie kształcąca się w psiej komunikacji: Nie wykorzystujemy całego potencjału psów. Nie tylko w Polsce, ale generalnie - na świecie. Trwają badania, w których analizuje się np. wykorzystanie psiego węchu do wykrywania przez nie niektórych nowotworów u ludzi. Psy, co jest udowodnione naukowo - wykształciły w sobie zdolność odczytywania naszych stanów emocjonalnych. I robią to czasem lepiej niż my sami. Psy potrafią wyczuć zbliżający się atak padaczkowy, dlatego szkoli się pod tym kątem czworonogi asystujące chorym na epilepsję.

Umiejętności psów asystentów szeroko wykorzystuje się w Holandii, ale też w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych. W Polsce są psy pomagające niewidomym, psy policyjne, psy pracujące przy akcjach ratowniczych. Nie mamy psów towarzyszących osobom z zaburzeniami emocjonalnymi.

Dopóki nie zobaczyłam, na czym polega praca takiego psa, sądziłam, że to jest jakiś wymysł, pretekst, by pies, którego chcemy mieć przy sobie, mógł wszędzie z nami wejść.

Psi towarzysz emocjonalny, który jest pokazany w filmie, to przedstawiciel potencjalnie empatycznej, emocjonalnie inteligentnej, nisko pobudliwej, tolerancyjnej i posiadającej wysokie kompetencje społeczne rasy labradoodle. To nie są psy pokazywane na wystawach, one mają funkcje typowo użytkowe.

W filmie są aż trzy psy tej rasy.

Labradoodla ma pani ze stwardnieniem bocznym zanikowym, chłopiec z autyzmem i weteran wojenny. Umiejętność rozpoznawania ludzkich stanów emocjonalnych przez te psy bardzo dobrze pokazano na przykładzie relacji: weteran wojenny i pies asystujący. Atakom paniki, które nękają byłego żołnierza, towarzyszy konkretna aktywność mózgu, generująca określony stan emocjonalny. Pies go rozpoznaje i  pomaga weteranowi na dwa sposoby: poprzez swoją obecność - człowiek nie jest sam, i sygnalizując weteranowi zbliżający się atak, co pozwala mu przygotować się na niego, np. wrócić do domu.

Kiedy siedzą razem w parku, pies zajmuje pozycję przodem do pana i ciągle kontroluje sytuację za jego plecami, jest jakby jego oczami z tyłu głowy. Ciągle jest napięty, czujny.

Tu wspominasz o drugim aspekcie filmu, który mnie bardzo poruszył.

Chodzi o to, że te psy są przeciążone?

Że niekoniecznie są szczęśliwe w tym, co robią. Zwłaszcza w jednym przypadku.

Dla mnie patrzenie na pokazany w filmie układ pies i dziecko z autyzmem było wręcz bolesne fizycznie. Chłopiec całuje, przytula czworonoga, pokłada się na nim, śpiewa mu do ucha. A ten pies cały się w sobie kuli. O tym przypadku myślisz?

Przypadek tego psa bardzo mnie zasmucił. Z jednej strony mama chłopca opowiada, jak jest jej i jej synowi trudno, z drugiej - mamy psa, który nie okazuje radości. Ta suczka jest ciągle zmartwiona, zestresowana.

Psy, które mają dużą empatię wobec ludzi, często cierpią z powodu tej cechy. Mam na myśli ich wewnętrzną potrzebę zaspokajania ludzkich potrzeb. One nie zawsze lubią to robić. Mają ku temu raczej wewnętrzne dążenie, z którym nie potrafią sobie radzić. Ta cecha pojawia się także u ludzi, kiedy starają się wszystkich zadowolić. Co nie znaczy, że sami są z tym szczęśliwi.

Ta suczka chce zaspokoić potrzeby chłopca, ale nie jest to dla niej sytuacja komfortowa. Trudno mi powiedzieć, czy to jest pies wybrany z odpowiedniej hodowli, przeszkolony, ale wydaje się, że nie.

Pies pani ze stwardnieniem zanikowym bocznym jest jak jej pielęgniarka i osobisty asystent. Rozbiera ją, pomaga kłaść się do łóżka, otwiera szuflady, pomaga robić zastrzyki. Wygląda jakby ciągle ją pytał: "Mogę pomóc? Mogę pomóc?".

U niego też było widać napięcie. Kobieta budziła go w nocy, żeby pomógł jej zmienić pozycję ciała - to dla niego było trudne. Ale była także scena na plaży, kiedy ten pies bawił się ze swoją panią, biegał za piłką, węszył - to było piękne. Część zadań także traktował jak zabawę.

Widać to też w scenie z drukarką, w której na dźwięk uruchamiającej się maszyny pies wstał, podszedł do sprzętu, delikatnie wyjął i - nieproszony - przyniósł pani wydruk.

Pies weterana też miał momenty, kiedy bawił się w nieskrępowany sposób - z dziećmi w ogrodzie. Miał on także świadomość, że kiedy pojawia się żona żołnierza, on ma wtedy wolne, idzie spać. Dla mnie jest to przejaw szacunku do psa. Żona weterana zdaje sobie sprawę, jak wielka odpowiedzialność spoczywa na zwierzęciu, jak duży jest to dla niego wysiłek. Ona z nim współdzieli opiekę nad mężczyzną. Dlatego bardzo trudne zadanie, które postawiono przed tym czworonogiem, nie obniża tak jego dobrostanu, komfortu życia.

Pies towarzysz emocjonalny żołnierza weteranaPies towarzysz emocjonalny żołnierza weterana Fot. Materiały prasowe Fot. Materiały prasowe

Po filmie zostałam z refleksją, że kiedy już poznamy zakres możliwości psów, będziemy je eksploatować, tak jak eksploatujemy do cna zwierzęta hodowlane.

Pojawiają się ogromne zarzuty wobec dogoterapii w Polsce. Spotkałam się z opiniami behawiorystów czy zoopsychologów, których zdanie bardzo szanuję, że psy wykorzystywane do dogoterapii nie nadają się na przykład do tego, żeby iść do przedszkola, gdzie dzieci je będą dotykać i miętosić, bo wtedy te psy cierpią. Do dogoterapii wybiera się zazwyczaj wrażliwe zwierzęta, które nie mają umiejętności stawiania granic. Mój pies, jeśli nie chce, żeby ktoś go głaskał, warknie, jasno komunikując, że coś mu nie odpowiada.

Widzę zagrożenie, że będziemy traktować psy zbyt instrumentalnie. Bo trudno z ich potencjału nie skorzystać, ale trzeba to robić w mądry i dobry sposób.

Dla mnie najcudowniejszą postacią tego filmu jest starsza pani, która straciła wzrok w czasie wojny. Pokazuje fragmenty filmów, kiedy jako niewidoma dziewczyna galopuje konno, a przed koniem biegnie jej pies przewodnik. Jej obecny pies traktuje ją bez taryfy ulgowej. Kiedy szarpie linę, którą trzyma kobieta, mało nie powybija jej barków.

On nie jest psem pracującym i nie jest u niej na służbie - nie nosi uprzęży, nie wykonuje komend. Kobieta ma z nim głęboką, emocjonalną więź. Pies jej pomaga nie dlatego, że jest w pracy, ale dlatego, że tego chce. Ten przypadek, w tym sensie, nie kwalifikuje się do filmu - rola, jaką jej pies pełni w jej życiu, jest rolą przyjaciela, towarzysza. Ta kobieta jest niesamowita. Życie, jakie wiodła, w niczym nie było ograniczone przez jej niepełnosprawność.

Mówisz, że w jej życiu pies pełnił rolę przyjaciela i towarzysza. Jakie my, ludzie, którzy nie potrzebują psów pracujących, mamy oczekiwania wobec tych czworonogów?

Teraz jest trend patrzenia na psy z perspektywy uwzględniającej ich stan emocjonalny, potrzeby intelektualne. Ale ciągle przeważa podejście, że pies ma być posłuszny i grzeczny - nieważne, czy się boi, czy się cieszy, co czuje. On może mieć dwie "emocje": radość i spokój, zawsze w posłuszeństwie. Większość osób nie rozumie psów, i co ważniejsze, nie chce ich zrozumieć. Z moich obserwacji wynika na przykład, że psy wcale nie lubią dotyku tak bardzo jak nam się wydaje.

Nie lubią?!

Pchamy się do nich z łapami, a tylko niektóre autentycznie go lubią, zwłaszcza od obcych osób. Większość psów go toleruje, żeby zaspokoić potrzeby człowieka. A niektóre psy nie znoszą być dotykane i to okazują.

Jak leżą koło nas i dotykają łapą naszej nogi, to jest dla nich wystarczający kontakt?

To już całkiem sporo. Tarmoszenie, głaskanie przez obce osoby nie jest przyjemnością. Ostatnio kanadyjska etolożka [naukowiec zajmujący się zachowaniami zwierząt - przyp. red.] pokazywała film o kucyku i o koźle, które żyły razem, ale w czasie huraganu Katrina zostały rozdzielone i trafiły do innych fundacji. Kozioł popadł w depresję i prawie umarł z głodu z tęsknoty za swoim towarzyszem. Udało się odszukać konia i przywieźć go do kozła. Zwierzęta ucieszyły się na swój widok, przywitały, widać było, jak są szczęśliwe, ale nie było między nimi kontaktu fizycznego. A kozioł ozdrowiał.

To co im wystarczy?

Obecność, spojrzenie, pozytywne emocje. Byłam ostatnio na konsultacji u pary, której suczka nie chciała wracać ze spaceru do domu. Poprosiłam, żeby zamiast wołać do niej po imieniu, mówili "dobry pies". Trudno wypowiedzieć te słowa ze złością. Pies zaczął chętniej wracać do domu.

Nasza emocjonalność jest ważna dla psów. Oraz to, że rozumiemy, że pies może czegoś nie chcieć, może się czegoś bać. To zrozumienie bardziej buduje więź niż dotyk. Istnieją też psy, które przychodzą do nas i się łaszą, ale chcą w ten sposób zaspokoić nasze pragnienia, nie swoje.

Suczka chłopca z autyzmemSuczka chłopca z autyzmem Fot. Materiały prasowe Fot. Materiały prasowe

Serio? W ten sposób robi się błędne koło.

Od szczeniaczka szkolimy psy do bycia przytulanymi i tarmoszonymi, więc one myślą, że tak to powinno wyglądać. Ale wiele z nich ma z tym problem.

Miałam pięć psów. Ostatnia suka mieszkała ze mną 11 i pół roku, odeszła przy mnie - czułam, jak jej serce przestało bić. Z nami było tak, że od pierwszego wejrzenia coś między nami "kliknęło". Od 9 lat nie mam w sobie gotowości na nowego psa. Czy zawsze powinno coś "kliknąć" między psem a człowiekiem? Jak dobieramy psy?

Jak w życiu - raz nam się uda znaleźć partnera, i jest to szczęśliwy związek na całe życie, innym razem jest szczęśliwy przez jakiś czas, a kiedy indziej jest to nieudana relacja.

Czy będziemy bardzo złymi ludźmi, jeśli będziemy chcieli znaleźć dla psa, z którym nam się nie układa, inny dom?

Wzięłam swoją sukę, kiedy była ośmiotygodniowym szczeniakiem. Trudno powiedzieć, że na tym etapie coś między nami "kliknęło", bo wybierałam spośród grubiutkich, turlających się klusek. To był przypadek, że padło na nią. Okazała się bardzo charakternym psem, taką zołzą. Boi się wielu rzeczy, ale nie chce tego okazywać, więc pierwsza szczeka i grozi, że odgryzie komuś głowę, w nadziei, że nikt jej nie zaatakuje, a że jest bulterierem, przychodzi jej to łatwo. Kocham ją nad życie, ale trudno powiedzieć, że za moim wyborem stało coś więcej niż ślepy traf.

Mieliśmy w fundacji, którą współprowadzę, psa do adopcji, który swoim zachowaniem wykańczał tymczasowych opiekunów. Ostatecznie znalazł dom i właścicieli, którzy nie wyobrażają sobie życia bez niego, jest dla nich najcudowniejszym kompanem.

Więc tak, czasami trafiamy na psa, który jest miłością naszego życia i wtedy trzeba się cieszyć, że mamy takie szczęście. A czasem więź musimy zbudować. Jeśli próbujemy, ale nie jesteśmy w stanie stworzyć relacji, to lepiej, jeśli znajdziemy psu nowy dom. Nie może być tak, że ktoś jest w relacji nieszczęśliwy.

Na czym polega budowanie relacji z psem?

Na tym samym, co budowanie relacji z ludźmi. Trzeba budować zaufanie - poprzez niestawianie psa w trudnych dla niego sytuacjach, nienarażanie go na niebezpieczeństwo. Musimy być gotowi na to, że pies może się zachować - w naszym rozumieniu - i dobrze, i źle. Akceptacja, a nie krzyk i bicie, buduje relację. Psy doceniają, że staramy się je wysłuchać i zrozumieć. Jeśli opieramy naszą więź wyłącznie na tym, by pies nas słuchał, to on nic z niej nie ma.

Z jakich problemów musisz najczęściej wyprowadzać psio-ludzkie relacje?

Z nieumiejętności oceny tego, co nam "mówi" pies. Z psami jest tak, że one najpierw mówią szeptem, wysyłają bardzo subtelne sygnały. Jeśli my mówimy szeptem, ale nikt nas nie słucha, zaczynamy mówić głośniej, a potem krzyczeć. Psy zaczynają warczeć, szczekać, gryźć - i to jest normalne. Zajmowałam się psem, który gryzł ludzi. Okazało się, że był karcony za warczenie.

Wyeliminował więc warczenie i od razu przechodził do gryzienia?

Przestał warczeć - ostrzegać, ale negatywne emocje i lęk przed ludźmi nie zniknęły. Blokował więc kontakt z ludźmi w inny sposób.

To, że pies skacze, także nie musi być tożsame z radością. Jak powiedział ostatnio jeden z przyjaciół fundacji: to, że się uśmiechamy, wcale nie znaczy, że się cieszymy. Skakanie może wynikać z nadmiernej ekscytacji, a ona dla psa nie jest przyjemna. Z obserwacji wolno żyjących psów wynika, że one przez większość czasu są spokojne. Statystycznie pies ma tylko cztery godziny aktywności, a przez resztę doby odpoczywa.

Możemy więc na osiem godzin znikać w pracy bez szkody dla psiej psychiki?

Możemy. Normalnie pracuję, moje psy są w domu same przez 9 godzin. Kiedy wrócę, pewnie będą spały. Nie można psa zostawiać na 10-12 godzin, bo ma potrzeby fizjologiczne. Ale jeśli po ośmiu godzinach nieobecności, które pies prześpi, zapewnimy zwierzęciu porządny, fajny jego z punktu widzenia spacer - nie rundkę wokół bloku, ale spacer z jedzeniem trawy, tarzaniem się, zwiedzaniem terenu, bieganiem za ptakami - to wszystko będzie dobrze.

Moje psy "polują" na wiewiórki - oczywiście nigdy żadnej nie złapią, bo wiewiórki są na to za mądre, za szybkie i za zwinne, a moje psy nie są myśliwskie. Ale te wspólne pseudopolowania bardzo poprawiły naszą relację. Moje psy uznały, że skoro razem z nimi poluję, to chyba jestem fajna i możemy się zaprzyjaźnić.

W mojej warszawskiej bańce towarzyskiej nie wypada mieć teraz psa rasowego. Jeśli pies, to tylko z adopcji lub schroniska. Jakie jest twoje zdanie?

Nie widzę nic złego w posiadaniu psa rasowego - mam jednego z hodowli, a drugiego z adopcji, ale w typie rasy [z pseudohodowli i bez rodowodu - przyp. red.]. Adopcja jest świetną sprawą, ale jeśli chcemy wyeliminować bezdomność, to jej promocja tego nie zmieni. Nie pomogą hasła: "Nie kupuj, adoptuj", tylko ograniczenie dostępu do psów.

Jeśli byłyby tylko dobre hodowle, selekcjonujące psy pod względem wyglądu i charakteru, psów bezdomnych byłoby mniej. A jeśli promujemy adopcję, w zasadzie sugerujemy, że każdy kundelek ma szansę na dom. W schronisku na Paluchu na psa rasowego z rodowodem FCI można trafić bardzo, bardzo rzadko. Psów w typach różnych ras i kundelków jest wiele. Ale adopcja jak najbardziej jest dobrym pomysłem - zwłaszcza jeśli zależy nam na charakterze, a nie wyglądzie psa.

Pies pracujący z kobietą ze stwardnieniem zanikowym bocznymPies pracujący z kobietą ze stwardnieniem zanikowym bocznym Fot. Materiały prasowe Fot. Materiały prasowe

Za adopcjami przemawia przekonanie, że biorąc bezdomnego psa, dostajemy jego bezgraniczną wdzięczność.

To jest stereotyp. Za co pies ma nam być wdzięczny? Psy nie mają poczucia wdzięczności. Dla nich bardzo ważne jest zaufanie, zrozumienie, obecność, czasami dystans. Byłam wolontariuszką w schronisku i pierwszą rzeczą, którą mówiłam ludziom, było: "Pamiętaj, pies, idąc do ciebie do domu, nawet jeśli zaoferujesz mu wszystkie skarby świata, będzie zestresowany". Bo zmienia otoczenie - to będzie taki sam stres, jak początkowy okres w schronisku.

Ostatnie pytanie, żebyś mogła już pójść i wziąć udział w inscenizacji polowania na wiewiórki. Ciągle mi to głaskanie nie daje spokoju. Co mam zrobić, kiedy ulicą dziarsko maszeruje szczenię, z którym wystarczy złapać kontakt wzrokowy, o ono już siusia po nogach z radości, macha ogonem i łasi się?

Staram się nie dotykać obcych psów. Powiedz psu miłe słowo, uśmiechnij się, popatrz mu w oczy i sobie pójdź.

Ale ręce lecą!

Po pierwsze, zapytaj właściciela, czy pies w ogóle lubi głaskanie. Pewnie powie, że lubi, więc nic złego się nie stanie, jeśli sobie kucniesz przy małym piesku. To jest trochę tak, jak widzisz pięknego obcego mężczyznę idącego naprzeciw ciebie ulicą, uśmiechniesz się do niego, on się do ciebie uśmiechnie, ale nie będziesz od razu rzucała się na niego z głaskaniem i całowaniem. Miłe słowo psu też wystarczy.

*Film można obejrzeć w ramach festiwalu Millennium Docs Against Gravity, seanse w Warszawie: 16, 18 i 19 maja.

W filmie "Najlepszy przyjaciel człowieka" Heddy Honigmann z uwagą i czułością śledzi relacje sześciu par ludzi i ich psów-opiekunów, wypełniając treścią banalne sformułowanie o "mądrości zwierząt", próbując uchwycić specyfikę psich umiejętności, a także zgłębić niepowtarzalność tej niezwykłej międzygatunkowej relacji. Skupia naszą uwagę na czworonogach dłużej niż zwykliśmy to robić sami. Właśnie takie uważne spojrzenie jesteśmy im winni.

Pies towarzysz niewidomej kobietyPies towarzysz niewidomej kobiety Fot. Materiały prasowe Fot. Materiały prasowe

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś do końca nasz artykuł. Jeżeli Ci się podobał, to wypróbuj nasz nowy newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.

KLIKNIJ, BY ZAPISAĆ SIĘ NA NEWSLETTER

Więcej o: