"Wszyscy jesteśmy seksistami. Tylko niektórzy z nas są lepiej wychowani" [ÓSMY DZIEŃ MIESIĄCA]

Seksizm jest wszędzie. Był i będzie, ale dziś mówimy o nim więcej i głośniej, zaczynamy go definiować i eliminować. Da się? Moim zdaniem do końca nie. Bo seksizm mamy w głowach, jest w naszej kulturze i otoczeniu. Seksizm zwyczajnie sprzedaje: leki, trumny, samochody, programy w telewizji. Żyć trzeba, rachunki płacić też - pisze dla nas Karolina Korwin-Piotrowska.

Czytasz artykuł w ramach cyklu "Ósmy dzień miesiąca". Począwszy od Dnia Kobiet tego roku, co miesiąc publikujemy teksty dotyczące równouprawnienia płci i walki z ich stereotypowym postrzeganiem. 

Reżyser do aktorki na próbie w teatrze: Musisz częściej na tej scenie biegać, bo ci fajnie cycki skaczą. Od razu lepiej grasz

Poproszono mnie, bym napisała o seksizmie w mediach i szołbiznesie. Popytałam więc kilku znajomych o przykłady. Posypały się jak z rękawa, z jednym zastrzeżeniem - bym nie podawała nazwisk, nawet inicjałów. Nikogo nie oceniam, nie mam ochoty robić ściany płaczu. Rozumiem, że aktorki, piosenkarki, reżyserki czy dziennikarki, od których dostałam przykłady seksizmu w pracy z ostatnich miesięcy, najwyżej kilku lat, chcą mieć nadal pracę. Słyszałam: wyrzucą mnie z teatru, stracę kontrakt, będę mobbowana, mam kredyt, mam swoje życie i chłopaka, nie mogę się narazić.

Ale już w drugim zdaniu: napisz to koniecznie. To cecha charakterystyczna takich rozmów; powiem ci wiele, pokażę sms, ale nie podawaj moich danych, bo się boję. Ale napisz, trzeba o tym mówić, pisać, nie można dłużej udawać, że tego nie ma. Strach o byt miesza się ze świadomością, że dłużej już nie można. 

Dziennikarz do aktorek na otwartym spotkaniu z publicznością: O, widzę, że jesteście we dwie, a ja bardzo lubię trójkąty

Kiedy zaczęła się akcja #metoo zapytano mnie "kiedy to ruszy w Polsce", bo tu też plotkuje się o wielu podobnych sprawach. Mówiłam, że nigdy i zdania nie zmieniam. Gwyneth Paltrow, Angelina Jolie czy Uma Thurman nie muszą bać się o to, czy w świecie mediów, rządzonym głównie przez mężczyzn, będą miały za co żyć, będą miały role, za co zrobić zakupy i posłać dzieci do szkoły.

Polskie gwiazdy szołbiznesu tego komfortu nie mają. Przestańmy wierzyć w medialne bajki o milionach na koncie, bo dotyczą nielicznych. Kariery nadwiślańskich supergwiazd zależą od tych, których wszyscy znają, szanują, od tych, którzy mają "przyjaciół" i jednym telefonem są w stanie komuś zniszczyć życie. Nasze gwiazdy mają też "opinię", którą ogłupiałe media mogą zniszczyć jednym artykulikiem. I mają znacznie więcej do stracenia niż taka Jane Fonda. Serio.

Luksus bycia sobą, posiadania dumy i godności niestety nie jest im dany, muszą więc - przy całym swym napompowanym medialnie gwiazdorstwie - jak najdłużej siedzieć cicho. Być grzeczne i miłe. Uśmiechnięte, bo odbiorca lubi uśmiechnięte. Jeśli gwiazda jest zamyślona albo smutna, to pewnie faceta dawno nie miała, może lesbijka, pewnie ją mąż zdradza albo ma depresję. To się nie sprzedaje. Nie tylko zresztą w Polsce. Słynna "bitch face" Kristen Stewart czy brak permanentnego perlistego uśmiechu Emmy Watson na pewno im w karierze nie pomógł, ale przynajmniej zasugerował medialnie, że obie panię myślą. No i są feministkami.

Kobieta ma być miła. Na świecie i w Polsce też, ale u nas ona prędzej sobie tak ostrzyknie twarz, by mieć na zawsze przyklejony, wykrzywiony uśmiech Jokera, niż powie, co ją boli, że zarabia mniej od mężczyzny, który jeszcze - tylko dlatego, że ona jest kobietą - pozwala sobie na chamskie odzywki. I nie nam ją oceniać. Ona ma prawo się bać. To nie tylko kwestia stanu konta - choć hollywoodzkie gwiazdy, które rozpętały #metoo zarabiają więcej - to także kwestia świadomości, braku edukacji i cichego przyzwolenia na niektóre zachowania.

Dziennikarz do koleżanki: coś ty taka spięta, poczucia humoru nie masz, okres masz? Menopauza? Albo może ty jednak naprawdę lesba jesteś?

Podawałam wtedy przykład bardzo dobrej aktorki, Magdy Schejbal, która jako pierwsza i do dzisiaj jedyna, kilka lat temu zdecydowała się walczyć z pewnym producentem. O swoje prawa - ludzkie, pracownicze, każde. Przegrała. Jej bolesny, ale doskonały przykład - długi czas bez zawodowych propozycji, ostracyzm środowiskowy, to jak zachowali się wobec niej "koledzy", najpierw deklarujący wszelką pomoc i wsparcie, a potem wycofujący się rakiem ze swych deklaracji - jest jak kubeł zimnej wody i memento dla jej potencjalnych następczyń. Bo te są, tylko siedzą cicho. Boją się. Jeszcze się boją.

Na razie w Polsce można być z powodzeniem aktorką bez dykcji, talentu, osobowości, ale nie można być "trudną". Czyli taką, która czegoś chce, walczy o swoje, a nie tylko skacze pod sufit ze szczęścia, że gra albo idzie na ściankę. Słowo "trudna" jest jak stygmat, jak zadra, której się unika jak ognia. 

Strach to natomiast idealne narzędzie do czynienia zła. Ktoś zastraszony będzie siedział cicho, bez względu na okoliczności i na mękach nic nie powie. Chcę wierzyć, że tak jest tylko do czasu. Kiedyś chciałam zrobić program o nierównościach w płacach aktorek i aktorów. Off the record, bo żadna nie zdecydowała się powiedzieć tego głośno, usłyszałam, że jest wąska grupa aktorek, które zarabiają nawet więcej od mężczyzn, mają taką pozycję zawodową, komercyjną, a bywa, że i towarzyską, że nikt im nie podskoczy. Za ich zatrudnieniem do filmu czy serialu idzie bogaty sponsor, pieniądze, product placement i kontakty, więc jej nikt nie tknie. Są poza zasięgiem chamskich dowcipasów o okresie, menopauzie czy hormonach. Po podliczeniu nazwisk, wyszło ich około dziesięciu, może dwunastu. 

Reszta żyje "jak Bóg da", czyli dość średnio. Jeśli są na etacie, to wielkie szczęście, choć nie znasz dnia ani godziny, kiedy dyrektor po kilkunastu latach pracy zaprosi cię do siebie i powie, jak ostatnio jeden - znany z chamskich odzywek - do pewnej aktorki: "Zgrała się pani, kończymy więc współpracę".

Kiedy teraz pytałam je - anonimowo - o zarobki, potwierdziły, że jest trochę lepiej, z naciskiem na słowo "trochę", ale są produkcje, gdzie czas się zatrzymał. Poza tym, "kiedy potrzebujesz kasy weźmiesz wszystko, nie pytając, ile zarabia kolega, masz w dupie prawa, masz rachunki".

Aktor do koleżanki na scenie, próba teatralna: Częściej noś ten kostium, chciałbym cię taką mieć w swojej szafie, wyjmowałbym cię tylko, kiedy bym chciał i wchodził twardy między twoje uda

Polski szołbiznes jest, wbrew lansowanemu w mediach ładnemu i wyretuszowanemu obrazkowi, dość biedny. Żyje w dużej części na kredyt, często z konieczności kumpluje się z komornikiem, jest do tego kiepsko wykształcony i nastawiony wyłącznie na zysk.

Jaka jest tego cena? Czy ludzi, którzy budzą się codziennie ze strachem o pracę, pozycję, kontrakt reklamowy, zaproszenie na eventy, o to, co o sobie przeczytają w plotkarskim portalu, stać na myślenie o tym, czy zachowania ludzi władzy, producentów, reżyserów są w porządku? Mówiąc wprost: czy tych ludzi stać jeszcze luksus samodzielnego myślenia i osądu sytuacji?

To pytanie jest ważne, bo ludzie szołbiznesu wobec upadku wielu autorytetów, przejmują rolę przewodników życiowych swoich fanów. Tak jesteśmy skonstruowani: potrzebujemy mieć idola. Kogoś do kochania, do wzorowania się na nim, dla jednych to mama albo tata, ale coraz częściej jest to pan albo pan z plakatu albo z YouTube'a. Intelektualistów, którzy ważyli słowa, mieli doświadczenie i wiedzę, znali kontekst tego, o czym mówią zastąpili influencerzy, gwiazdy estrady, kina i seriali. A te, w zamian za odpowiedni przelew na konto i dawkę "fejmu", powiedzą wiele, często głupio i jeszcze częściej straszne brednie, bo często nie mają na dany temat żadnej wiedzy.

Seksizm, mówienie o nim, stał się dzięki temu towarem medialnym, kolejnym powodem do zaistnienia, chwytliwym słowem, za którym idzie budowanie wizerunku kolejnej gwiazdy, ale nie idzie żadna myśl, edukacja czy konkretne działanie. Tak jak wilki przebierają się za łagodne owieczki i walczą nagle z hejtem, tak ludzie łamiący prawa człowieka, poniżających innych w pracy, niszczący innych psychicznie, blokujący innym kariery, bawią się w orędowników walki z seksizmem.

Reżyser do aktorki na planie serialu: Aleś ty wściekła i zimna, może ktoś powinien cię wyruchać, to byś znormalniała? I zaczęła grać

Zauważmy jeszcze jedną, ważną rzecz: polskie gwiazdy sieci, te, które mają teraz wielki wpływ na młode pokolenie, niezbyt chętnie garną się do akcji społecznych. Owszem, jest lepiej niż jeszcze kilka lat temu, kiedy trudno było nawet zgarnąć gwiazdę YT do walki o prawa porzuconych zwierząt. Jednak nadal prościej jest zareklamować kosmetyki, sukienkę, czy klinikę medycyny estetycznej, niż prawa obywatelskie czy prawa kobiet. To jest bardziej opłacalne, niż mówienie czegoś, co może odstraszyć potencjalnych reklamodawców, którzy wolą nie być "kontrowersyjni".

Wyjątkiem w marketingowym strumieniu bezmyślnie przyjmowanej od reklamodawców kasy powoli staje się Maffashion, która coraz częściej świadomie swoimi postami prowokuje do dyskusji, także o prawach kobiet, cielesności. Są niektóre wojownicze instagramerki, jak @lewogram, @krystynoniedenerwujmatki, jest Aleksandra Domańska, @anna_mo_anna czy ostatnio Ewa Chodakowska.

Producent do aktorki: A ty myślisz, że co, że ile jest chętnych na twoje miejsce, wezmą wszystko bez szemrania i jeszcze mi obciągną!

To jednak nadal krople w morzu wieloletnich zaniedbań, a takie posty nie klikają się równie dobrze jak te o sokach czy o pupie. Taki świat. Edukacja, edukacja i jeszcze raz edukacja. Bez tego czeka nas nowa wersja "Opowieści podręcznej", tylko, że w realu. Nie będzie można zastopować odcinka i obejrzeć innym razem. W 2019 roku seksizm powinien przestać być chodliwym towarem, a stać się powodem do wstydu. 

Kiedyś nie mieliśmy świadomości wielu rzeczy, ja też jej nie miałam, ale od tego mam mózg i go używam, by zorientować się, co dzisiaj, na moich oczach, staje się absolutnie niedopuszczalne, choć kiedyś było takie fajne, takie medialne i niby śmieszne.

Dziennikarz na pytanie, co jest nieodłącznym elementem męskiej garderoby: Dobrze ubrana żona

Ten grunt buduje się w szkołach, często artystycznych. Polską twarzą #metoo moim zdaniem nie będzie nikt znany, obciążony kredytami, ze strachem w wersji a la Dulska, czyli "co ludzie powiedzą", i co na to Pudelek.

To raczej będzie zdesperowany i świadomy, może po prostu wściekły student albo studentka jakiejś uczelni, gdzie w imię sztuki czy nauki poniża się ludzi, karząc im recytować wiersz w samych majtkach przed grupą, by "otworzyć zablokowaną seksualność". Gdzie studentki łapie się za biust albo krocze i informuje, że nie mają kontaktu ze swoją płcią i przy okazji mają zero talentu. Ktoś kiedyś nie wytrzyma  poniżania w imię wyzwolenia koniecznych w zawodzie aktora emocji. Pierwsze sygnały już są.

Na przykład sprawa kontrowersyjnego wykładowcy w Akademii Teatralnej w Warszawie, nagłośniona w minionym roku. W radiu Tok FM studenci otwarcie, bez ukrywania się mówili o tym, co ich spotkało: - Doświadczaliśmy patologicznych zachowań, trwało to bardzo długo. Nie chodzi tylko o jednego profesora, ale o cały system, który to wspiera. Mówiono nam, że to wielki człowiek, że warto, że trzeba wytrzymać. Ów wykładowca był też członkiem Senatu, był nietykalny, teraz został odsunięty od pracy ze studentami.

- Na oficjalnym spotkaniu z dziekanem mówiliśmy, że boimy się profesora, że słyszeliśmy do czego jest zdolny. Sprawa została zamieciona pod dywan. Pierwsze pytanie, jakie zostało zadane: czy profesor przychodzi na zajęcia pijany. Usłyszeliśmy, że skoro nikt nie wyczuł alkoholu, to chyba jeszcze nic złego nie zaczęło się dziać - mówiły w radiu studentki. Radzono im, by nie nagłaśniały sprawy, bo będą miały problem ze znalezieniem pracy. "Nauka" specyficznego posłuszeństwa w imię sztuki - masz siedzieć cicho, pozwalać na wszystko, na każde zachowanie, wtedy masz na chleb. Bywa, że z masełkiem.

Naczelna do dziennikarki: No z takim wyglądem ja pani na wywiad nie wypuszczę, nie wolno się kobiecie tak zapuścić, nawet po ciąży, jest pani przecież wizytówką redakcji

Na kilku wydziałach aktorskich w Polsce też zrobiono porządki, bo ktoś otwarcie coś zauważył, powiedział o tym i lawina zmian ruszyła. Studenci mają mniej do stracenia niż gwiazdy z okładek, które jak w amoku opowiadają zbyt często i zbyt głośno, jak to kobiety są w Polsce "traktowane najlepiej na świecie"  i jak im jest cudownie, bo są całowane w dłoń. Takie brednie przedostają się do obiegu w kraju przemocowym wobec inności, dyskryminującym ze względu na płeć, przekonania, pochodzenie czy status majątkowy.

W kraju, w którym pytanie o to, po co kobietom pieniądze, pada w telewizji śniadaniowej i nikt w tym nic seksistowskiego nie widzi, w którym można kobietę bezkarnie wystawić na publiczny lincz publikując jej zdjęcie i nakręcając do hejtu, m.in. za wygląd. Można kogoś złapać za biust i nic. Można powiedzieć: "Nie wygląda pani na inżyniera". 

Publika to kupuje, jak kupuje na wakacjach tanie zeszyty z dowcipami o blondynkach do czytania na plaży przy czipsach i piwie. Na merytoryczną krytykę odpowiedzią jest seksistowski, prostacki hejt i żenadometr wybija w kosmos. Doświadczyłam tego wiele razy, także od obecnych medialnych "wojowniczek o prawa kobiet", uczących inne kobiety, jak żyć, jak myśleć i jak robić karierę. Ironia historii.

Ekspert w porannej telewizji zapytany o różnice miedzy kobietami i mężczyznami w sporcie: To tak jakby porównywać zdrową osobę z niepełnosprawną

Tak, wszyscy gdzieś w środku jesteśmy seksistami, tylko kiedyś nie wypadało pewnych uwag robić głośno i wprost, szczególnie na forum publicznym, bo było się określanym jako cham, a to była obelga straszna, nie do zmycia. Dzisiaj to cham robi karierę, zarabia, co naganne w sumie nie jest, praca to praca, ale co gorsze, to on staje się wyznacznikiem stylu i zachowania, staje się trendsetterem, influencerem, staje się wyrocznią. Jest naśladowany. Bezmyślnie, bezrefleksyjnie.

Reżyser do aktorki: Proszę skończyć to babskie gadanie, niech się aktoreczka wreszcie zamknie, otworzysz usta w jednym celu, kiedy ja ci powiem

Każdy z nas ma jakieś uprzedzenia, naukowcy o tym wiedzą, nazywają to "nieświadomymi uprzedzeniami", trzeba tylko mieć świadomość naszego wewnętrznego seksizmu, naszego diabełka, który szepce do ucha brednie.

Do tego trzeba świadomości i edukacji oraz mediów, które maja na nas wpływ i zamiast tylko zarabiać, zaczną też myśleć. Najlepiej perspektywicznie i z wyobraźnią, a nie tylko z działem marketingu siedzącym non stop nad głową i sprawdzającym oglądalność lub klikalność. Wiedza merytoryczna nie jest klikalna, stąd mamy to, co mamy, czyli panoszący się z niewiedzy seksizm.

Kobieta może być przywódcą, może mieć emocje, może być zabawna, merytoryczna, ironiczna, złośliwa i waleczna. Może być sexy i mieć lepszy jak i gorszy dzień. Mężczyzna tak samo. Bo są ludźmi. Ważne jest, by o tym, czy robią karierę, ile zarabiają, jak są traktowani, jak się do nich mówi, decydowało to, co mają w głowie a nie w majtkach. Proste?

Więcej o: