"Chcesz się dowiedzieć, co się u ludzi w związku dzieje, zajrzyj im albo do łóżka, albo na konto"

Z badań wynika, że niewiele par rozmawia o pieniądzach. - Ostatnio rozmawiałam ze znajomą z rynku finansowego, która przez dziesięć lat nie potrafiła powiedzieć mężowi, że nie wspiera jej finansowo. Gdy w końcu się zdenerwowała, usiadła i policzyła, ile każde z nich - proporcjonalnie do zarabianych pieniędzy - powinno dawać na rodzinę, okazało się, że on nie zgadza się na wysokość ustalonej kwoty.

Cytowany fragment pochodzi z książki "Mężczyzna bez winy i wstydu" - zapisu rozmów dziennikarki Krystyny Romanowskiej oraz psychologa Wojciecha Kruczkowskiego.

Krystyna Romanowska: Mam rodzinną anegdotę: moja cioteczna babcia Olesia, mieszkająca przed wojną w Milanówku, zakochała się z pewnym mężczyźnie. Był przystojny, ale, jak mówią na Wschodzie, mało robotny. Co tu kryć: pożyczał pieniądze na prawo i lewo, od Olesi także. Kiedy miała już dość, zapytała: "Jak zamierzasz oddać te wszystkie długi, przecież nawet nie szukasz pracy"? A on odpowiedział: "Nie wiem, Olesiu. Jedno, co wiem, to że bardzo cię kocham".

Zobacz wideo

Wojciech Kruczkowski, psycholog: I co na to Olesia?

Za namową szwagra zostawiła absztyfikanta. I z tego, co wiem, co końca życia była sama. Czy on ją kochał?

Zależy, co według niego znaczyło słowo "kocham". Kocham to wielka rozpiętość: od "kocham" w sensie "dopiero co się urodziłem i wymagam, żeby mnie obsługiwano (choć nawet o tym nie wiem)", do "kocham twoje zmarszczki" na starość. Między jednym a drugim jest przepaść, więc to naprawdę pojemne słowo (...).

Dlaczego rozmawianie o pieniądzach w związku uważamy za nieprzyzwoite? Dlaczego tego unikamy?

To wiem z mojej praktyki: jeżeli chcesz się dowiedzieć, co się u ludzi w związku dzieje i będzie działo, zajrzyj im albo do łóżka, albo na konto, bo kłopoty w łóżku często są konsekwencją tego, co dzieje się na kontach bankowych. Najczęściej jest to niesprawiedliwy podział pieniędzy. Zdaniem każdej ze stron, oczywiście.

Lub nieustanny debet?

Tak. Jeżeli jest jakiś debet, nie wiadomo, komu go przypisać. A jeśli tego nie wiadomo, zwykle jedno obwinia drugie. Wtedy raczej nie chodzi się do łóżka. Chociaż niektórzy właśnie wtedy chodzą częściej, żeby niejako anulować całodzienne sprzeczki i rano zacząć się kłócić od nowa.

Kłótnie o pieniądze to tak naprawdę kłótnie o partnerstwo. Chociaż to nie jest symetryczne. Co innego może oznaczać, gdy kobieta mówi do mężczyzny "daj pieniądze", a co innego, kiedy robi to mężczyzna. Jeśli jedno chce, żeby drugie przynosiło pieniądze do domu, to czasem może to oznaczać, że po prostu oczekuje partnerstwa. Że to jedna z proponowanych umów. Gdyby on chciał jedynie wygody, powiedziałby: "Wiem tylko, że cię kocham, Olesiu".

Z badań wynika, że bardzo niewiele par rozmawia o pieniądzach. Ostatnio rozmawiałam ze znajomą z rynku finansowego, która przez dziesięć lat nie potrafiła powiedzieć mężowi, że nie wspiera jej finansowo. Gdy w końcu się zdenerwowała, usiadła i policzyła, ile każde z nich - proporcjonalnie do zarabianych pieniędzy - powinno dawać na rodzinę, okazało się, że on nie zgadza się na wysokość ustalonej kwoty.

W związku rozmowa o pieniądzach wydaje się nieprzyzwoita, ponieważ zabija motyle, które mamy w brzuchu. Nie wiem, czy pamiętasz: swego czasu w internecie było głośno o pięknej pani, która przyznała się, że się spotyka z różnymi panami, bo płacą jej spore sumy. Ludzie odczytali to jako nieprzyzwoitość, ponieważ nie było mowy o motylach w brzuchu, lecz o kasie. Handel, a nie uczucie. Brak złudzeń, proza życia. Taka postawa stoi w sprzeczności z bardzo ciekawym mechanizmem związkotwórczym.

Pieniądze w związkuPieniądze w związku Rys. Shutterstock Rys. Shutterstock

Z badań wynika, że ludzie wiążą się przeważnie z kolegami i koleżankami z sąsiedztwa. Poprzez swoje zaangażowanie, myśli, emocje czynimy te osoby ważnymi, wyjątkowymi, nadajemy - tym najzwyklejszym przecież ludziom - ogromne znaczenie. I gdy już kogoś wybierzemy, naznaczymy, i to, co się wydarza między nami nazwiemy wyjątkową miłością, nagle okazuje się, że są pieniądze. I można je policzyć.

Mówiąc o nich, ludzie czują, że ograbiają się z fantazji na własny temat i na temat partnera. Kiedy proponuję, by zachowali w tej kwestii rozsądek, mówią, że nie chcą być androidami bez uczuć. To, że widzi się w kimś księcia/księżniczkę, lecz nie rozmawia się z tym kimś o finansach, prędzej czy później się zemści. Związek dwojga ludzi zawsze będzie układem, w tym także finansowym, i nie ma sensu się na to zżymać.

W którym momencie się zemści?

Rozmowa o pieniądzach może być na przykład obnażeniem, że w związku funkcjonuje układ patriarchalny. Trudno tu zresztą mówić, że winę ponosi któraś ze stron. Jeżeli oboje pochodzą z poranionych, dysfunkcyjnych, a nawet alkoholowych rodzin, on nie wie, co to jest bycie głową rodziny czy ojcem, a ona, co by mogła od niego dostać. Może nawet uważać, że nie zasługuje na to, żeby dostać cokolwiek (...).

Kłótnie o pieniądze mogą wynikać z tego, że kiedy zapał miłosny mężczyzny trochę osłabnie, nie ma już tak wielkiego pragnienia, kobieta chce jakiegoś ekwiwalentu tego uczucia, aby mieć dowód, że wciąż jest ta najważniejszą. Fajnie, gdyby to były pieniądze. A on sobie myśli: "A właściwie za co miałbym płacić, skoro już nie widzę tego, co widziałem wcześniej". To często początek końca. I znowu klęska związku opartego głównie na pożądaniu.

W rozmawianiu o pieniądzach przeszkadza też założenie, że w związku ma być wszystkiego po równo. To pokłosie poglądu, że mężczyzna niczym się nie różni od kobiety. W "postępowej" prasie czytałem, że kobieta mówi do partnera: "Nasz związek oprzemy na zasadach równości".

Zabrzmiało to tak, jakby zakładali partię, i trochę przypomina sytuację, kiedy na drugiej randce kobieta mówi, że chciałaby mieć dwoje dzieci, domek jednorodzinny, psa i kota. Takie wczesne deklaracje są zwykle próbą zabezpieczenia się kobiety przed tym, co przeczuwa: że gdy się zakocha, rozsądek zniknie. I że na przykład zadeklarowana feministka nagle zacznie odczuwać przyjemność, że żyje w tradycyjnie skonstruowanej rodzinie, szczególnie gdy pojawią się dzieci i doświadczy swojej realnej zależności od mężczyzny.

U Mężczyzny Bez Winy i Wstydu [opisywany w książce fenomen "fajnego faceta XXI wieku, który nieustannie szuka pomysłu na siebie i nie może go znaleźć" - przyp. red.] nieprzyjemne przebudzenie powodują dzieci. Myśli sobie: "Było fajnie ze sobą być, a tu nagle trzeba coś oddać...".

Wtedy mówi kobiecie: "Zmieniłaś się. Kiedyś byłaś inna".

Tak. Jeżeli mężczyzna mówi: "Zmieniłaś się", to znaczy: "Dopiero się rodzę. Zimno mi jest, a ty przestałaś mnie okrywać".

Okryj mnie, najlepiej stosem dolarów, albo przestań ode mnie wymagać.

Uczuliłbym kobiety na to, co mówi do nich mężczyzna. Jeżeli mówi "potrzebuję cię", a nie "kocham cię", to czasem naprawdę oznacza, że on tej kobiety potrzebuje... mniej więcej tak jak ciepłych butów na zimę. "Kocham cię" jest jednak trochę bardziej zobowiązujące. A "zmieniłaś się" przybiera takie formy, że nawet jej nos przestaje mu się podobać. Brzydki nos (albo cokolwiek innego: brak makijażu, dodatkowe kilogramy, nieogolone nogi) uniemożliwia nawet bycie w związku.

Kobieta staje się w oczach mężczyzny tak brzydka, że dokądkolwiek z nią pójdzie, wszyscy na nich patrzą. To, że z nią jest świadczy o tym, jaki jest przegrany, jak źle wybrał i gdzie on miał oczy? Uratować taką kobietę może tylko jedno: niech znowu się nim zajmie. Wtedy związek ma szansę przetrwać.

A jeśli mężczyzna mówi: "Zaopiekuj się mną mocno tak"?

To znaczy, że naprawdę nie ma w nim winy ani wstydu. Kobieta, słysząc to, instynktownie wyczuwa, że on jest już jej. Jest tak od niej zależny i słaby, że jeśli trochę mu pomatkuje, zostanie z nią na zawsze. On oczywiście będzie spotykał się z innymi kobietami, ona może to ignorować, udawać, że nie wie. Może jej wystarczać to, że on po prostu jest obok.

Taki związek nigdy nie przejdzie procesu rozwojowego, który dobra relacja przejść powinna. Ten proces polega na tym, że najpierw ludzie są ze sobą w symbiozie, potem się od siebie odsuwają, drą koty, a potem znowu do siebie zbliżają - wtedy dopiero są gotowi być ze sobą mimo wad i deficytów swoich i partnera.

Łatwiej jest im rozmawiać, umawiać się na coś, rozstrzygać kwestie finansowe. Z doświadczenia wiem, że związki wykładają się na zgniłych kompromisach. Ludzie nawet nie próbują zbliżyć się do tematu, który uwiera ich najbardziej. Są przerażeni myślą, że mają ten problem rozważyć, nazwać. Wolą udawać, że nic się nie stało, i brnąć dalej i głębiej.

'Mężczyzna bez winy i wstydu''Mężczyzna bez winy i wstydu' 'Mężczyzna bez winy i wstydu'. Fot. Mat. prasowe 'Mężczyzna bez winy i wstydu'. Fot. Mat. prasowe

Więcej o: