"Miałam swego czasu normalny profil, na który wrzucałam tak samo nudne zdjęcia jak wy. A teraz 6 mln ludzi mnie obserwuje"

- Myślę, że nie skłamię, mówiąc, że udało mi się odnieść sukces w mediach społecznościowych - zapewnia Celeste Barber. - Nie dostaję co prawda 400 000 dolarów za posty z herbatkami detoksykującymi, jak co niektórzy w rodzinie Kardashianów (true story), ale mam ponad sześć milionów obserwujących na Instagramie (...) - w praktyce oznacza to wir szalonych wydarzeń i OMG, wszystko jest takie krejzi, na maksa.

Cytowany fragment w przekładzie Agaty Pryciak pochodzi z książki Celeste Barber „Challange Accepted!” wydanej przez Muzę. Premiera książki będzie miała miejsce 19 czerwca.

Celeste Barber: aktorka, autorka i komiczka - śmieje się ze zdjęć, na których parodiuje celebrytów i gwiazdyCeleste Barber: aktorka, autorka i komiczka - śmieje się ze zdjęć, na których parodiuje celebrytów i gwiazdy Fot. Hugh Stuart

Nudne zdjęcia jak u wszystkich

Nie zawsze byłam posiadaczką światowej sławy, wysoce rozrywkowego konta na Instagramie. Ja również miałam swego czasu zupełnie normalny profil, na który wrzucałam nudne zdjęcia jak większość z was. Dobrze wiecie, o jakie zdjęcia mi chodzi - na przykład te z moimi stopami, bo należy postawić sprawę jasno - nikt nigdy nie uwierzy wam, że macie stopy, dopóki nie wrzucicie ich zdjęcia na Instagram. Wszystko na to wskazuje, że to samo dotyczy cycków i wydatnych tyłków.

 

Zamieszczałam również w sieci obowiązkowe zdjęcia jedzenia, choć na szczęście nikt nigdy nie zarzucił mi, że jem tylko po to, żeby usprawiedliwić postowanie zdjęć jedzenia. Czasem lubię dać się ponieść fantazji i zamieszczam zdjęcia, na których jem, i na których widać również moje stopy. Jeśli szukacie odkrywcy Ameryki, to właśnie ja.

 

Spontaniczny sukces

UWIELBIAM się z siebie śmiać. Jedyną osobą na świecie, której sprawia to tyle samo radości, jest moja siostra Olivia. Przesyłałyśmy sobie nawzajem zrzuty ekranów zdjęć i rzucałyśmy sobie wyzwania: przyjąć odpowiednią pozę i zrobić imitację fotki.

 

Pierwsze fotowyzwanie #celestechallengeaccepted było łatwe. Na zdjęciu była laska wygięta w dziwnej pozie jogi na klatce schodowej. Zamieściłam swoją wersję na moim Instagramie i na prywatnej stronie na Facebooku (nie posiadałam wtedy oficjalnego konta na Facebooku - raczej go nie potrzebowałam, biorąc pod uwagę fakt, że nieźle radziłam sobie z zarządzaniem moimi osiemdziesięcioma siedmioma znajomymi) z podpisem: „Zaczynam coś nowego”. Spodobało się - to znaczy spodobało się moim znajomym, którzy zostawili mi rozbawione komentarze. I tyle.

 

Bawiłam się w ten sposób przez kilka tygodni, zamieszczając różne zdjęcia - niektóre na plaży, inne w łazience, w większości ze mną w skąpej odzieży w roli głównej. Robiło się fajnie. Zdawałam sobie sprawę, że udaje mi się rozbawić coraz więcej osób i wkrótce miałam coraz większy odzew.

 

Tydzień po tym, jak miałam 2000 obserwujących, dalej bawiłam się wyśmienicie. A później w mojej prywatnej skrzynce odbiorczej na Facebooku pojawiła się wiadomość od kogoś z ABC Online. Chcieli zrobić ze mną wywiad na temat mojej wizji mediów społecznościowych (...).

 

Zrobiliśmy wywiad, a dzień po tym, jak został opublikowany, na moim koncie było już prawie 5000 obserwujących! Pięć tysięcy obserwujących! Jasna dupa! Nie jestem już kimś, kto tylko naśmiewa się z Kim "Kimbo" Kardashian, JA NIĄ JESTEM! (...)

 

[I wtedy] wiarygodne i powszechnie szanowane źródło informacji prasowych "Daily Mail" dorwało się do artykułu z ABC Online, poszatkowało go wedle własnego uznania i bez jakiejkolwiek zgody ze strony ABC Online opublikowało historię o mnie na swojej stronie głównej. Jako że lojalność mam głęboko w dupie, proszę bardzo - poszatkujcie moją historię, puśćcie wodze wyobraźni, napiszcie, że mam czterdzieści osiem nóg, mam to gdzieś, wiem, ile w tym prawdy, nic mi nie możecie zrobić, "Daily Mail", nagońcie mi obserwujących i SPRAWCIE, ŻEBYM STAŁA SIĘ SŁAWNA! I właśnie w ten sposób liczba moich followersów zaczęła wzrastać w tempie kilkadziesiąt tysięcy na minutę. (...)

 

Całe lata braku zainteresowania

Co ciekawe, próbowałam swoich sił w telewizji przez prawie dekadę i nikt nie wykazał szczególnego zainteresowania moją osobą, ale od czasów fotki à la "Kim Kardashian w błocie": BANG, mogę kandydować na stanowisko prezydenta. Niejeden raz przydarzyła mi się sytuacja, w której, ku własnemu zakłopotaniu, muszę bronić mojej instagramowej sławy. Często słyszę, że sława i pieniądze sprawiają, że zmieniasz się w kogoś innego i żebym dbała o swoich bliskich znajomych i słuchała tego, co ma do powiedzenia moja rodzina. Nie wiem, czy mogę się z tym do końca zgodzić.

 

Okazuje się, że ludzie, z którymi znam się od zarania dziejów, zaczęli się zmieniać i usiłują mnie sprzedać; ja nie zmieniłam się ani trochę i nie przewróciło mi się w głowie, a te stare życiowe przegrywy okazują się łase na sławę. Są i ludzie, których naprawdę uwielbiam, i którzy przedstawiają mnie, mówiąc: "Moja kumpela Celeste, jest sławna na Instagramie".

Zobacz wideo

Zanim jednak mój świeżo upieczony znajomy zdąży zrobić minę pod tytułem: "Oho, ta informacja najwyraźniej powinna zrobić na mnie wrażenie", mam ochotę krzyknąć, ile sił w płucach: KOGO TO W OGÓLE OBCHODZI?!

 

Umówmy się, koniec końców instagramowa sława ma niewiele wspólnego ze sławą w prawdziwym życiu czy z życiowym sukcesem. To tak, jakby ktoś, kto twoim zdaniem fatalnie się ubiera, powiedział ci, że super się dzisiaj wystroiłaś. Nie ma to żadnego znaczenia.

Książka Celeste Barber 'Challenge Accepted!'Książka Celeste Barber 'Challenge Accepted!' Fot. Mat. prasowe

Celeste Barber - aktorka, autorka i komiczka, kreatorka hasztagu #challengeaccepted, została okrzyknieta najdowcipniejszą kobietą na Instagramie. 6 mln osób śmieje się ze zdjęć, na których parodiuje celebrytów.

*

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś do końca nasz artykuł. Jeżeli Ci się podobał, to wypróbuj nasz nowy newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.

KLIKNIJ, BY ZAPISAĆ SIĘ NA NEWSLETTER