"Ludzie wchodzą w monogamiczne związki, bo jest to społecznie akceptowalny wzorzec. Nie każdy musi się jednak w nim odnajdywać"

Ewa Jankowska
Otwarty związek Michała skończył się rozstaniem. Marcin mówi, że taka relacja to igranie z ogniem. Marta nie widzi minusów takiego związku, zwłaszcza że partnerki seksualne dzieli ze swoim mężem. Czy, jak sądzi wiele tradycyjnych par, otwarte relacje faktycznie zawsze kończą się źle?

Kilka miesięcy temu trafiłam na serial "Wanderlust", dostępny na platformie Netflix. Opowiada on historię psychoterapeutki Joy, która znudzona życiem seksualnym, proponuje mężowi otwarty związek. Z początku niechętny pomysłowi Alan w końcu daje się namówić na eksperyment. Łatwo się domyślić, że obróci on życie małżonków - i nie tylko ich - do góry nogami i prawie doprowadzi do rozpadu 20-letniego związku.

Kadr z serialu 'Wanderlust' pokazywanego na platformie Netflix (fot: BBC)Kadr z serialu 'Wanderlust' pokazywanego na platformie Netflix (fot: BBC) Kadr z serialu 'Wanderlust' pokazywanego na platformie Netflix (fot: BBC) Kadr z serialu 'Wanderlust' pokazywanego na platformie Netflix (fot: BBC)

Oparty na sztuce teatralnej serial to historia fikcyjna, która przedstawia ideę otwartego związku jako metodę naprawy wieloletniej relacji monogamicznej. Czy w przypadku Joy i Alana sposób ten okazał się skuteczny - można dyskutować. Na pewno ujawnił wiele problemów - nie tylko w ich relacji, ale również w każdym z nich osobno, które wykraczają daleko poza seks.

Historię Joy i Alana potraktowałabym jako interesujące studium psychologiczne nietypowego małżeństwa, gdyby nie fakt, że w swoim bliskim otoczeniu coraz częściej spotykam pary żyjące w niekonwencjonalny sposób. Wiele z nich stworzyło relacje FwB [z ang. friends with benefits, czyli relacja bez zobowiązań oparta na przyjaźni i seksie - przyp. red.]. Inni otworzyli  swój związek, co oznacza, że przestała w nim obowiązywać wierność, a nie istnieje też pojęcie zdrady. Jeszcze inni, jak się okazało, od dawna funkcjonowali w tego typu relacji, ale z obawy przed reakcją otoczenia za bardzo się tym nie chwalili.

- Na początku mówiłem o tym otwarcie. Doświadczenie pokazało, że niewiele osób jest jednak w stanie pojąć, jak taka relacja może działać. Inni traktowali tę informację jako zaproszenie do kontaktu seksualnego... Dziś o tym, że jestem w otwartym związku, wiedzą tylko najbliżsi przyjaciele - opowiada Marcin.

W Stanach Zjednoczonych liczba osób żyjących w związkach niemonogamicznych waha się od 4 do 5 proc. , czyli już co około 20. osoba decyduje się na relację otwartą bądź poliamoryczną [posiadanie wielu romantycznych związków w tym samym czasie - przyp. red.]. Według innego badania co piąty Amerykanin poniżej 30. roku życia uprawiał seks z kimś innym za zgodą swojego partnera]. Zgodnie z badaniem z 2016 r. Ethana Czuy Levine'a, co piąty dorosły samotny Amerykanin miał doświadczenie w byciu w jakiejś formie otwartego związku w przeszłości. Najnowsze badanie The Journal of Sex Research pokazało z kolei, że co 10. Kanadyjczyk deklaruje, że chciałby być w otwartym związku. Mimo że nie ma danych pokazujących, ile polskich par decyduje się na życie w nietradycyjnej relacji, coraz większą popularnością cieszy się u nas aplikacja randkowa przyjazna osobom niemonogamicznym - OkCupid. Niektórzy polscy użytkownicy aplikacji coraz częściej bez skrępowania umieszczają w swoim profilu informację, że nie są zwolennikami monogamii. 

Gdy zapytałam moich znajomych żyjących w związkach tradycyjnych, co sądzą o idei otwartego związku, większość uznała, że to się po prostu nie może udać. "Co z zazdrością?", "Strachem przed utratą ukochanej lub ukochanego?", "A jeśli ktoś się zakocha w tej drugiej lub drugim?". Z innej jednak strony koncepcja nieograniczania drugiego człowieka, a tym samym siebie, niezmuszania się do powściągania swoich instynktów i potrzeb może się dla niektórych wydać dość atrakcyjna.

Otwarty związek jako rozwiązanie problemu

- Wizja posiadania takiej relacji bardzo mi się spodobała - przyznaje 32-letni Michał, któremu otwarty związek po trzech latach bycia razem zaproponowała jego 27-letnia dziewczyna. Niestety, w ich przypadku eksperyment nie miał happy endu.

Jak to się zaczęło? - Moja dziewczyna była dość zablokowana seksualnie. Nasz seks był w porządku, chociaż nie był idealny. Pomyślałem, że ten eksperyment może być dla niej formą terapii, to ją otworzy - opowiada. Michał na początku nie czuł się zagrożony, był pewien, że jest ze swoją partnerką tak blisko, że nic nie jest w stanie zniszczyć ich relacji. Jednocześnie podejrzewał, że sam chętnie skorzysta z możliwości nawiązywania kontaktów seksualnych z innymi kobietami. - Wpadłem w pułapkę stereotypu dotyczącego mężczyzn - że przecież każdy facet o tym marzy. Dlaczego ja miałbym być inny? - mówi.

Para eksperymentowała z otwartym związkiem przez około pół roku. Zamknęli relację, gdy okazało się, że dziewczyna Michała zakochała się w ich wspólnym koledze. - Nie wiedziałem, że się z nim spotyka. O tym, że się zaangażowała emocjonalnie, powiedziała mi zdecydowanie za późno - mówi. Para dała sobie jednak trzy miesiące na naprawę związku. - Nic z tego nie wyszło. Ona znów się z nim przespała. Tylko że tym razem była to już zdrada. Rozstaliśmy się - zwierza się Michał.

Michał czuł zazdrość w otwartym związku, nie chciał się do niej przyznać (fot: Shutterstock.com)Michał czuł zazdrość w otwartym związku, nie chciał się do niej przyznać (fot: Shutterstock.com) Michał czuł zazdrość w otwartym związku, nie chciał się do niej przyznać (fot: Shutterstock.com) Michał czuł zazdrość w otwartym związku, nie chciał się do niej przyznać (fot: Shutterstock.com)

Michał twierdzi, że wie, gdzie popełnił błąd - nie doprecyzował z partnerką, jak taki związek ma wyglądać. - Zasada była taka, że możemy sypiać z innymi osobami, ale co to dokładnie oznaczało, czy dopuszczaliśmy jakąś formę zaangażowania emocjonalnego, tego już nie ustaliliśmy - opowiada. Szybko okazało się też, że o ile dziewczynie Michała udawało się korzystać z otwartości w związku, on w takiej relacji się zupełnie nie odnalazł. - Poszedłem do łóżka z dziewczyną, z którą kiedyś sypiałem. Czułem, że nie chcę tam być. To nie była osoba, którą kochałem, z którą chciałem być blisko - opowiada. Przyznaje też, że bardzo źle znosił świadomość, że jego partnerka w danym momencie przebywa lub może przebywać z kimś innym. - Gdy wyjechała na tydzień do swojego znajomego do Grecji, byłem kompletnie rozbity. Ale nie umiałem się do tego przyznać. Udawałem, że wszystko jest OK - opowiada.

Trenerka intymności Agnieszka Szeżyńska, która pracuje z osobami będącymi w otwartych relacjach lub chcącymi w taki związek wejść, przekonuje, że samo otwarcie związku, który do tej pory był monogamiczny, nie sprawi, że problemy seksualne czy relacyjne znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. - Otwarty związek nie jest "rozwiązaniem problemu", a raczej zmianą kontekstu, w którym problem się rozgrywa. W zależności od jego natury ta zmiana kontekstu może sprawić, że problem stanie się łatwiejszy do rozwiązania lub że się pogłębi - wyjaśnia.

Związki szyte na miarę

Jak mówi Szeżyńska, kluczem do satysfakcji w relacji, czy to monogamicznej, czy niemonogamicznej, jest świadomość własnych potrzeb. - Parom, z którymi pracuję, polecam patrzeć na monogamię i różne formy niemonogamii jako na możliwe opcje relacji. Należy jednak szczerze odpowiedzieć sobie na pytanie, czego potrzebuję i co jest dla mnie akceptowalne. I o to samo poprosić partnera. Dopiero wtedy mamy grunt pod to, żeby rozmawiać o tym, jaki rodzaj relacji będzie dla nas właściwy - tłumaczy.

Trenerka podczas autorskich warsztatów "Związki szyte na miarę" stara się "wyposażyć" kursantów w narzędzia do decydowania o tym, w jakiego rodzaju relacji - na ile monogamicznej, a na ile niemonogamicznej - chcieliby być. 

Warsztat opiera na koncepcji opisanej w książce "Designer relationships" Marka A. Michaelsa i Patricii Johnson [z ang. związki szyte na miarę - przyp. red.]. Według autorów współczesne relacje są w stanie nieustającej i bardzo szybkiej ewolucji. Te zmiany mogą i powinny umożliwić ludziom budowanie relacji partnerskich w oparciu o własne potrzeby seksualne i zrozumienie potrzeb innych. Każdy z nas może "projektować swoje relacje" i w zależności od okoliczności otwierać lub zamykać związek.

Jak tłumaczy Szeżyńska, są cztery spektra monogamii - towarzyska, emocjonalna, praktyczna i seksualna. - Towarzyska dotyczy spędzania czasu z innymi, praktyczna - wiąże się z kwestiami mieszkaniowymi, wspólnymi finansami, seksualna - dotyczy seksu i szeroko rozumianych kontaktów cielesnych, a emocjonalna - tego, czy jestem w stanie zaakceptować to, że mój partner powie komuś, że go kocha, wyjawi mu swój największy sekret - wyjaśnia Szeżyńska. - Każdy w ramach tych czterech rodzajów monogamii jest w stanie dopuścić inne rzeczy. Co ciekawe, zazwyczaj jest tak, że na nieco więcej jesteśmy w stanie pozwolić sobie niż partnerowi.

Są cztery spektra monogamii - towarzyska, emocjonalna, praktyczna i seksualna (fot: Shutterstock.com)Są cztery spektra monogamii - towarzyska, emocjonalna, praktyczna i seksualna (fot: Shutterstock.com) Są cztery spektra monogamii - towarzyska, emocjonalna, praktyczna i seksualna (fot: Shutterstock.com) Są cztery spektra monogamii - towarzyska, emocjonalna, praktyczna i seksualna (fot: Shutterstock.com)

Jak dodaje, większość osób nigdy nie miała okazji zadać sobie pytania, na co jest się w stanie zgodzić w związku, a co jest absolutnie nieakceptowalne, i nie chodzi wyłącznie o kwestie seksualne. - Od dzieciństwa słyszymy bajkę o dwóch połówkach jabłka, które jak już się odnajdą, będą żyć razem szczęśliwie do końca życia. Ludzie wchodzą w monogamiczne związki, bo jest to społecznie akceptowalny i najbardziej dostępny wzorzec. Nie każdy musi się jednak w nim odnajdywać, o czym świadczyć może rosnąca liczba rozwodów - mówi Szeżyńska.

Bilans zysków i strat

39-letni Bartek, który jest w otwartym homoseksualnym związku od sześciu lat, mówi, że wszyscy trzej jego wspólnicy, oprócz jednego, zdradzali lub zdradzają swoje żony. - Zazdroszczą mi otwartej relacji, ale są przekonani, że gdyby zaproponowali żonom takie rozwiązanie, to mogliby już nie wracać do domu - śmieje się Bartek.

W przypadku Bartka i jego o rok młodszego partnera pomysł otwarcia związku pojawił się dość szybko. - Mamy bardzo udane życie seksualne, co ciekawe, z czasem jest coraz lepiej. Oboje uznaliśmy jednak, że monogamia nie jest dla nas, że oboje mamy ochotę uprawiać seks też z innymi osobami - opowiada Bartek. Bartek traktuje seks instrumentalnie, jak sport. Co nie znaczy, że pójdzie do łóżka z każdym. - Kiedy byłem młodszy, liczyła się ilość, z wiekiem stawiam na jakość. Raczej jest więc tak, że mam stałych kochanków, z którymi regularnie się spotykam i o których też muszę dbać. Jeśli raz odwołam spotkanie, to nic się nie stanie, ale jeżeli powtórzy się to drugi-trzeci raz, kochanek się wkurzy. A utrata dobrego seksu boli - mówi.

Para otwarcie opowiada sobie o spotkaniach z innymi. - Ostatnio mój chłopak zapytał mnie, czy może umówić się z kimś u nas w domu. Powiedziałem, że nie ma problemu. Zanim wróciłem, zadzwoniłem, żeby się upewnić, że już skończyli - opowiada. Bartek chwali otwarty związek, choć nie ukrywa, że nie jest to układ idealny. - Największym problemem jest zazdrość. Był nawet taki moment, kiedy zastanawialiśmy się nad powrotem do monogamii, ale kiedy zaczęliśmy patrzeć na wszystko w kategoriach zysków i strat, uznaliśmy, że otwarta relacja ma więcej plusów niż minusów - przekonuje. Para ma jedną podstawową zasadę: swój związek traktuje priorytetowo. - Jeśli umówiłbym się z kimś, a mój chłopak powiedziałby, że to on chce spędzić ze mną wieczór, jasne jest, że odwołuję randkę i wybieram jego - przekonuje Bartek.

Otwartych związków nie gloryfikuje również 32-letni Marcin, który jest w takiej heteroseksualnej relacji od ośmiu lat. Bycie w takim związku to, jak mówi, igranie z ogniem. - Zdarzyło się, że jedno z nas zaangażowało się emocjonalnie w relację z kimś innym. Gdy zaczynają działać hormony, człowiek przestaje zachowywać się racjonalnie - przyznaje. Ani Marcin, ani jego dziewczyna nie widzą jednak w tej chwili dla siebie innego rozwiązania. Ze względów zawodowych mieszkają daleko od siebie. Marcin też zna siebie na tyle, że wie, że model otwartego związku to jedyny, w jakim może być szczęśliwy przez długie lata, i jego partnerka to akceptuje. - Wiem, że nie potrafię przez wiele lat być tylko z jedną partnerką seksualną. Taki mam temperament. Jednocześnie brzydzę się zdradą, więc związek oparty na kłamstwie nie jest dla mnie. To wyraz braku szacunku do partnerki.

Zasady, na jakich funkcjonowała ich relacja, zmieniały się. Na początku ustalili, że będą się informować o tym, kiedy będą chcieli spotkać się z kimś innym. Partner musiał wyrazić zgodę zarówno na spotkanie, jak i potencjalnego kochanka. - Nie szukaliśmy okazji, raczej korzystaliśmy z tego przywileju, gdy takowa się pojawiała - mówi. W końcu przestali w ogóle na ten temat rozmawiać. - Tak było łatwiej dla obojga - przekonuje. Marcin zaznacza jednak, że spotkania z innymi muszą się sprowadzać wyłącznie do seksu. - Randkowanie w połączeniu z seksem to wybuchowa mieszanka, idealna recepta na to, żeby ktoś się zakochał - mówi.

Marcin wierzy, że ich związek przetrwa i kiedyś pojawią się w nim dzieci. 

Trenerka intymności: Zazdrość sama w sobie nie jest niczym złym. To sygnał, że jest jakaś potrzeba, która wymaga zaspokojenia (fot: Shutterstock.com)Trenerka intymności: Zazdrość sama w sobie nie jest niczym złym. To sygnał, że jest jakaś potrzeba, która wymaga zaspokojenia (fot: Shutterstock.com) Trenerka intymności: Zazdrość sama w sobie nie jest niczym złym. To sygnał, że jest jakaś potrzeba, która wymaga zaspokojenia (fot: Shutterstock.com) Trenerka intymności: Zazdrość sama w sobie nie jest niczym złym. To sygnał, że jest jakaś potrzeba, która wymaga zaspokojenia (fot: Shutterstock.com)

32-letnia Marta nie widzi minusów półotwartego związku, który tworzy ze swoim mężem. - Jesteśmy razem od dziesięciu lat. W trakcie małżeństwa zdałam sobie sprawę, że pociągają mnie również kobiety. Mój mąż nie miał nic przeciwko, żebym poeksperymentowała. W tej chwili jest tak, że czasem spotykam się z kobietami sama, ale często zapraszam je do trójkąta z moim mężem - opowiada. Marta nie obawia się, że ona lub mąż zaangażują się w relację z inną kobietą. - Kocham męża, nie chciałabym być w związku z kobietą. Jeżeli chodzi o niego, to na początku rzeczywiście miałam pewne obawy, że mógłby nawiązać z kimś romans. Ale do tej pory nic takiego się nie wydarzyło. A mieliśmy w łóżku dużo bardziej atrakcyjne kobiety ode mnie - przyznaje.

Na związki otwarte decydują się również osoby posiadające dzieci. 37-letni Marek jest ze swoją 39-letnią żoną od 11 lat. Mają dwójkę dzieci w wieku pięciu i siedmiu lat. Marek przekonuje, że kluczem do zadowolenia z niemonogamicznego związku jest posiadanie takiej samej wizji relacji, co partner. - Moim zdaniem nie ma minusów otwartego związku. Brak ograniczeń nie sprawia, że ciągle uprawiam seks z innymi kobietami, to się zdarza tylko czasem, kiedy coś zaiskrzy. Moja żona ma dokładnie takie samo podejście. Jeszcze nie zdarzyło się, żeby któreś z nas zaangażowało się emocjonalnie w relację z kimś innym. To ona jest kobietą mojego życia - przekonuje.

Nie ma miłości bez zazdrości?

Badania pokazują, że fakt bycia w otwartym czy tradycyjnym związku nie wpływa na poziom zadowolenia z relacji z tym najbliższym partnerem. Jessica Wood z Uniwersytetu w Guelph twierdzi, że ludzie w otwartych związkach doświadczają takich samych poziomów zadowolenia z relacji - dobrego samopoczucia psychicznego i satysfakcji seksualnej - jak w monogamicznych.

A co z zazdrością? Jak sobie z nią radzić? Może nie należy jej zwalczać, bo przecież, jak śpiewała Violetta Villas: "nie ma miłości bez zazdrości". 

- Zazdrość sama w sobie nie jest niczym złym. To sygnał, że jest jakaś potrzeba, która wymaga zaspokojenia - miłości, bezpieczeństwa, docenienia - tłumaczy Agnieszka Szeżyńska. Jak podkreśla trenerka intymności, nie jest też tak, że wszyscy odczuwają zazdrość. - Zostało nam kulturowo wdrukowane, że miłość jest wtedy, gdy spełnione są określone kryteria. I może dojść do sytuacji, w której ta zazdrość będzie od partnera wymagana jako dowód zaangażowania w relację - przekonuje.

Badania pokazują, że fakt bycia w otwartym czy tradycyjnym związku, nie wpływa na poziom zadowolenia z relacji z tym najbliższym partnerem (fot: Shutterstock.com)Badania pokazują, że fakt bycia w otwartym czy tradycyjnym związku, nie wpływa na poziom zadowolenia z relacji z tym najbliższym partnerem (fot: Shutterstock.com) Badania pokazują, że fakt bycia w otwartym czy tradycyjnym związku, nie wpływa na poziom zadowolenia z relacji z tym najbliższym partnerem (fot: Shutterstock.com) Badania pokazują, że fakt bycia w otwartym czy tradycyjnym związku, nie wpływa na poziom zadowolenia z relacji z tym najbliższym partnerem (fot: Shutterstock.com)

Mimo zazdrości, jaką Michał odczuwał w związku otwartym, zakłada, że mógłby jeszcze raz w taką relację wejść. Jest jednak jeden warunek. Nie mogłaby być to wielka miłość.

Ewa Jankowska. Dziennikarka i redaktorka, absolwentka Polskiej Szkoły Reportażu. Zaczynała w Wirtualnej Polsce w dziale Kultura, publikowała wywiady w serwisie Ksiazki.wp.pl. Pracowała również serwisie Nasze Miasto i Metrowarszawa.pl, gdzie z czasem awansowała na redaktor naczelną.

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś do końca nasz artykuł. Jeżeli Ci się podobał, to wypróbuj nasz nowy newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.

KLIKNIJ, BY ZAPISAĆ SIĘ NA NEWSLETTER

Polub Weekend Gazeta.pl na Facebooku

Więcej o: