8 lipca minęła kolejna "miesięcznica" ostatniego wydania "Twojego Weekendu" w Gazeta.pl. Dużo wydarzyło się przez te kilka miesiące. Zaczęło się 8 marca, kiedy do kiosków trafił ostatni, wydany przez Gazeta.pl i partnerów (bank BNP Paribas i Mastercard), numer magazynu "Twój Weekend".
Dla redakcji Gazeta.pl i partnerów wydania 8 marca był tylko ukoronowaniem ponadmiesięcznego biegu do celu, który na początku wydawał się dość nierealny. Odkupić na Allegro kultowy magazyn erotyczny po to, żeby go zamknąć. Zaprojektować magazyn od nowa, wypełnić nową treścią, pokazać, że choć czujemy do niego specyficzną nutę nostalgii za młodością i latami 90., to nikt nie powinien czerpać wiedzy o kobietach i kobiecości tylko z tego rodzaju czasopism. Że chcemy rozmawiać o wciąż pokutujących stereotypach, o potrzebie edukacji w szkole i w domu.
Po wydaniu magazynu przyszła pierwsza fala reakcji. Często negatywnych - pisaliście do nas o "hipokryzji medium, które walcząc z seksizmem, jednocześnie promuje swoje serwisy rozrywkowe", że nie dajecie się "nabrać na zręczne zagranie marketingowe udające rycerza na białym koniu, zabijającego smoka pornografii".
Przyszło też jednak mnóstwo ciekawych, merytorycznych listów i opinii o tym, co zmieniła era #metoo w naszej codzienności, jaka powinna być współczesna erotyka albo czy edukacja równościowa jest potrzebna w domu i w szkole. Były słowa wsparcia, by nie zrażać się negatywnymi opiniami, bo rozmowa o równości jest w naszym kraju potrzebna jak nigdy dotąd. W przeprowadzonej przez nas tydzień później ankiecie 72 proc. czytelników odpowiedziało, że widziało akcję na stronie głównej Gazeta.pl i znają jej cel, a ponad połowa, że nasz portal wręcz "powinien" zajmować się takimi sprawami.
Z lektury listów i komentarzy zrodził się pomysł na nowy cykl redakcyjny. Aby nasza akcja nie była tylko jednorazowym "zagraniem marketingowym", ale początkiem dyskusji na tematy, które naprawdę nurtują czytelników, opisują ich problemy i codzienność, co miesiąc od Dnia Kobiet, na Gazeta.pl, publikujemy artykuły pod szyldem "Ósmy dzień miesiąca". Opisujemy w nich różne przejawy nierówności płci w życiu codziennym, walczymy ze stereotypami, próbujemy stworzyć miejsce do rozmowy na trudne tematy. W kwietniu pisaliśmy o pokonywaniu trudności w (seks)komunikacji, a w maju Karolina Korwin Piotrowska piętnowała przejawy seksizmu w rodzimym show-biznesie.
8 czerwca, miesiąc po strajku nauczycieli i tuż przed rozpoczęciem wakacji, zajmowaliśmy się przejawami seksizmu w edukacji. Często zdarzają się one w miejscach pozornie najbardziej otwartych, np. uczelniach artystycznych, o czym pisała dziennikarka Dominika Buczak, a autorki magazynu G'rls Room napisały natomiast o tym, jak nieprzystające do dzisiejszej rzeczywistości stereotypy wciąż żyją i mają się dobrze w podstawie programowej i podręcznikach polskich szkół.
"Kobiety do kuchni, a nie do grania"
W tym miesiącu wracamy z nowym tematem równościowym. Kilka tygodni temu jeden z autorów, z którymi współpracujemy napisał do nas: "Chciałbym poruszyć pewien temat - ostatnio przyglądałem się zagadnieniu tzw. gamingu, zwanego też e-sportem, czy po prostu grami komputerowymi, ale traktowanymi bardziej na poważnie niż jako popołudniowa rozrywka. Po części się temu przyglądam z racji własnych młodzieńczych zainteresowań, trochę dlatego, że nasz 13-letni syn się tym bardzo pasjonuje, a trochę dlatego, że myślałem o pewnych działaniach społecznych związanych z nowymi technologiami i uzależnianiem się młodzieży od elektroniki. Zauważyłem - i nie jest to tylko moje spostrzeżenie - że w tym środowisku (także w Polsce) rozwija się coraz większy hejt w stosunku do dziewcząt/kobiet. Przede wszystkim tych, które same grają (albo są zawodniczkami e-sportu albo zajmującymi się tematem np. blogerkami, jutuberkami). Hejt bywa agresywny i mocno seksistowski, w myśl najbardziej ordynarnej zasady "kobiety do kuchni, a nie do grania". Od razu poprosiliśmy jego żonę, Sylwię Stano, dziennikarkę, kulturoznawczynię i pisarkę, by zajęła się dla nas tym tematem. Dominika Buczak natomiast wraca do naszego cyklu z tekstem o kobietach, które zmieniają to środowisko w Polsce - tworzą gry, same grają i wygrywają.
Początek czerwca był czasem, w którym nasza praca zebrała laury od innych przedstawicieli branży i konkurencji. Na gali rozdania nagród KTR (Klubu Twórców Reklamy) odebraliśmy m.in. dwa "złote miecze" w kategorii kampanii społecznych.
Prawdziwa bomba wydarzyła się kilka dni wcześniej, gdy dotarła do nas wiadomość o nominacji naszej akcji na festiwalu Cannes Lions, znanego jako "reklamowe Oscary". Trudno nam było uwierzyć, że możemy wychodzić na canneńską scenę po lwie statuetki, ale rzeczywistość przerosła nasze oczekiwania. Z Cannes przywieźliśmy aż 5 statuetek, w tym dwie w najważniejszych, prestiżowych kategoriach - Glass i Titanium.
Jasne, że nie o nagrody w naszej akcji chodziło. Ale przecież każdy cieszy się, gdy jego praca jest zauważana i nagradzana przez najlepszych specjalistów, gdy dzięki temu może o niej usłyszeć jeszcze więcej osób, a wymowa całej akcji może się tylko wzmocnić. Szczególnie jeśli nasza praca nad magazynem odbywała się w dużej mierze "po godzinach", w nocy, z ogromnymi wątpliwościami, czy uda się "złożyć" magazyn na czas, by trafił do kiosków w Dzień Kobiet.
Praca nad ostatnim wydaniem Twojego Weekendu Fot. redakcja Gazeta.pl
- Na świecie nie ma drugiego tak dużego i prestiżowego konkursu, który nagradzałby kreatywność. Oczywiście są też inne ważne konkursy, ale tak jak w filmie najsłynniejsze są Oscary, w piłce nożnej najważniejsze są Mistrzostwa Świata, w gotowaniu gwiazdki Michelin, tak w kategorii kreatywność króluje Cannes Lions - tłumaczy Jakub Korolczuk Creative Chairman Grey Group Poland, zdobywca trzech lwów festiwalu.
Wybaczcie więc chwalenie się, ale bardzo bardzo się cieszymy! I zapraszamy do lektury kolejnych tekstów, każdego ósmego dnia miesiąca, na Gazeta.pl.