Joanna Germak: Przychodzi mężczyzna do seksuologa i...
Sam bardzo rzadko przychodzi, częściej jest przyprowadzany.
Przyprowadzany?
Przez kobietę - partnerkę, żonę - zdarza się, że pod same drzwi gabinetu. Albo przez nią zmuszony do przyjścia. 80 procent mężczyzn, którzy pojawiają się w gabinecie, zostało do tego zmotywowanych przez kobiety.
Można zmusić mężczyznę do wizyty u seksuologa? Przecież większość z nich ciężko namówić nawet na wizytę u internisty!
Zwykle sytuacja w związku jest już bardzo napięta: kobieta zagroziła rozwodem albo że znajdzie sobie kochanka, więc mężczyzna nie ma wyjścia. Nie chce stracić jej, rodziny, domu, wspólnego życia i godzi się na spotkania z seksuologiem, choć na początku wypiera ich zasadność.
Twierdzi: "Ja tu jestem, bo żona mnie zmusiła". Zanim klient poczuje się bezpiecznie i zaczniemy w ogóle rozmawiać o życiu seksualnym, mija nawet kilka spotkań. Terapia w przypadku pacjentów z motywacją zewnętrzną - czyli tych przyprowadzonych przez żony - trwa dłużej niż tych, którzy sami przyszli do seksuologa.
Pozostaje te 20 procent dobrowolnych zgłoszeń. Czym różnią się te grupy?
Ci z motywacją wewnętrzną mają problem i chcą go rozwiązać. Terapia w ich przypadku trwa znacznie krócej. Czasami wystarczy kilka spotkań. Zwykle są to mężczyźni świeżo zakochani, w nowym związku, którym bardzo zależy, żeby seks był udany, ale coś nie wychodzi.
Sporo jest też młodych: 18-22-letnich świadomych swoich potrzeb, emocji, postrzegających siebie wielowymiarowo. Nazywam ich mężczyznami 3.0, bo są zupełnie inni niż typ 1.0 - macho, twardziela, który radzi sobie sam, oraz niż 2.0 - metroseksualny, przyjaciel kobiety. Ci młodzi są męscy, zadbani, inteligentni i bardzo świadomi. Dbają o ciało, intelekt, sferę społeczną, emocjonalną. Wiedzą, czego potrzebują.
Kolejni, którzy zgłaszają się sami, to faceci w okolicy pięćdziesiątki - dojrzali, skupieni nie tylko na zarabianiu pieniędzy i karierze, ale też na samorozwoju. Często mają za sobą już różne terapie, spotkania z coachami, interesują się jogą, mindfulness. Są uważni i zmotywowani. Chcą coś zmienić w swoim życiu seksualnym - to idą do seksuologa. Gdyby zepsuł się samochód, toby poszli do mechanika. Nie mają z tym problemu.
Mężczyzna u seksuologa Rys. Shutterstock Rys. Shutterstock
A co na to ich partnerki?
Zwykle nic nie wiedzą. Ci mężczyźni chcą sami uporać się z kłopotami - zaburzeniami erekcji albo przedwczesnym wytryskiem. Niestety, czasami za bardzo się spieszą, chcą się często spotykać, żeby szybciej zamknąć temat. A tak się nie da, dlatego że praca odbywa się nie tylko w czasie sesji, ale i w tygodniu, pomiędzy spotkaniami z seksuologiem.
Czyli jak często należy się spotykać?
Optymalnie - raz w tygodniu przez godzinę. Jeśli częściej lub dłużej, to nie przełoży się wcale na przyspieszenie efektu terapeutycznego. Penis to nie jest pies. Nie przyprowadza się go do seksuologa niczym psa do weterynarza. A część mężczyzn, niestety, tak to traktuje. Terapia to proces i musi potrwać. Uświadomienie sobie, co powoduje problemy w łóżku i dlaczego nie ma się ochoty na seks z partnerką, nie zawsze jest proste. Często mężczyzna nie umie połączyć wydarzeń sprzed lat, jakichś traum, z niepowodzeniami w seksie.
Jeden z klientów miał taki kłopot, że w każdym związku dość szybko tracił zainteresowanie seksem. Okazało się, że kiedyś był bardzo zapracowany i nie miał czasu na seks. Ale partnerka bardzo chciała, on ulegał, a potem siedział po nocy i pracował. Seks zaczął mu się kojarzyć ze zmęczeniem, nadrabianiem zaległości. Samo dojście do tego zajęło nam trochę czasu, a potem jeszcze trzeba było tę sytuację przepracować. Czasami trzeba na to poświęcić kilka tygodni, czasami wiele miesięcy - zależy od chęci, motywacji i nastawienia klienta.
Z jakimi jeszcze problemami mężczyźni przychodzą - lub są przyprowadzani - do seksuologa?
Z problemami z erekcją, przedwczesnym wytryskiem, z lękiem zadaniowym, czyli obawą przed tym, że nie sprawdzą się jako kochankowie, nie będą mogli wystarczająco długo utrzymać erekcji, nie zaspokoją partnerki, nie doprowadzą jej do orgazmu czy wielu orgazmów z rzędu. Przychodzą także po to, by potwierdzić swoją orientację seksualną. Ale przede wszystkim - z brakiem ochoty na seks. Aż 1/3 moich pacjentów deklaruje brak ochoty na seks ze swoją partnerką. Ta liczba potwierdza tendencje światowe: według amerykańskich badań statystycznych General Social Survey 23 proc. dorosłych Amerykanów nie uprawiało seksu w ciągu ostatniego roku.
Z czego ten brak seksu wynika?
Przyczyn może być wiele - problemy partnerskie, zdrowotne, osobiste, w pracy, w rodzinie, zły dobór partnerki seksualnej. Jeden mężczyzna wszedł z związek z kobietą, która zapewniała mu poczucie bezpieczeństwa, rozumieli się, mieli podobne poczucie humoru, było im razem dobrze, ale nie w łóżku. Ona nie była w jego typie, nie pociągała go. Uciekał w pornografię i tam szukał podniet. Niestety, nie tędy droga. Uzależnienie od pornografii to też jeden z powodów, dla których mężczyzna powinien trafić do seksuologa.
Pornografia potrafi zupełnie zniszczyć życie seksualne pary. Uzależniony mężczyzna nie jest w stanie osiągnąć orgazmu z partnerką, bo albo żyje w świecie fantazji, gdzie odgrywa określone scenki, które go podniecają, albo zaspokaja się w bardzo charakterystyczny sposób, czego nie jest w stanie zrobić z kobietą. Tylko masturbacja przynosi efekty.
Jak to przerwać?
Bywa, że klienci wcale nie dążą do poprawy życia seksualnego, bo czerpią tak zwane wtórne korzyści z choroby. Czyli na przykład grają seksem w relacji ze swoją kobietą, trzymają ją w szachu, odmawiają seksu i dzięki temu mają większe poczucie kontroli w związku.
Zwykle słyszałam takie historie o kobietach.
Czasy się zmieniają, kiedyś kobiety używały seksu do kontroli, teraz robią to mężczyźni. Często nieświadomie. Wtedy celem terapii jest uświadomienie sobie prawdziwych przyczyn braku współżycia i praca nad komunikacją w parze.
To dość skomplikowane.
Nie zawsze tak jest. Czasami przyczyny braku ochoty na seks i zaburzeń erekcji są dość prozaiczne - przemęczenie, przejedzenie albo niedożywienie, za dużo sportu, ale i brak ruchu, otyłość, zła dieta.
Sport szkodzi życiu seksualnemu?
Tak, jeśli przesadzimy. Czasami jest dylemat: albo regularny seks, albo regularne bieganie, bo dwóch tych aktywności w dużej ilości nie da się pogodzić. Mężczyzna, który często uprawia sport, może najzwyczajniej nie mieć już siły na seks. Jego organizm będzie po prostu wyeksploatowany. Ale to nie oznacza, że nie warto się ruszać - wręcz przeciwnie, brak aktywności fizycznej też nie sprzyja dobrej jakości życia seksualnego. Zalecam godzinę umiarkowanego wysiłku dziennie lub pół godziny nieco intensywniejszego.
Poza tym w parze z udanym seksem nie idzie brak snu i wypoczynku, śmieciowe jedzenie, nieregularne odżywianie, przejadanie się. Mężczyzna, który cały dzień niewiele je, wraca do domu i zjada trzy posiłki na raz, nie jest w stanie uprawiać seksu, bo jego organizm trawi i na tym trawieniu się skupia. Niezdrowy tryb życia prowadzi do otyłości, a ta znowu zaburza męską gospodarkę hormonalną - tłuszcz brzuszny powoduje zwiększenie produkcji estrogenów. Zaburzenia hormonalne prowadzą do zaburzeń erekcji i braku ochoty na seks. Gdy pojawiają się problemy z erekcją czy pożądaniem, zawsze warto zacząć od przyjrzenia się temu, jak żyjemy, jak funkcjonujemy, co jemy - bo czasami korekta stylu życia może poprawić życie seksualne.
Mężczyzna u seksuologa Rys. Shutterstock Rys. Shutterstock
Kiedy mężczyzna powinien trafić do seksuologa?
Wtedy, gdy przestanie uprawiać seks i będzie mu to przeszkadzać, kiedy pojawią się problemy z erekcją, przedwczesny wytrysk, kiedy zaczyna myśleć o zdradzie, gdy w czasie seksu doświadcza wstydu lub lęku, kiedy zaczyna się czuć aseksualny w relacji ze swoją partnerką lub innymi kobietami - to wszystko są sygnały, że coś zaczyna się psuć w relacji i może warto nad tym się pochylić.
Jak wygląda taka wizyta?
Mężczyźni, którzy sami zdecydowali się przyjść do seksuologa, zwykle są przygotowani - mają jakieś obserwacje, czytali fachową literaturę, mają już pewną wiedzę i łatwiej wtedy przeprowadzić wywiad i zacząć terapię. Natomiast ci przysłani przez kobiety zachowują się, jakby wylądowali w obcym kraju bez przewodnika - nie wiedzą, co robić. Nie umieją lub nie chcą odpowiedzieć na wiele pytań. Są wycofani, zażenowani, nie współpracują - bo "co mnie będzie jakiś facet przepytywał z takich intymnych tematów".
Wtedy zwykle pierwsze spotkania to oswajanie się z sytuacją, z seksuologiem, rozmowy na inne tematy. Dopiero gdy mężczyzna poczuje się bardziej komfortowo, można go zacząć pytać o seks. Moją rolą jest stworzyć taką atmosferę, by klienci nie wstydzili się rozmawiać.
Czy klienci wypytują pana o prywatne sprawy - stan cywilny, dzieci, orientację seksualną, wiarę i religię?
Tak, zdarza się. Rozumiem to - przecież będziemy rozmawiać o bardzo intymnych sprawach, więc niektórzy próbują mnie przepytywać, sprawdzić, czy mój światopogląd będzie im pasował. Jednak seksuolog nie jest kandydatem na przyjaciela, tylko ekspertem, który ma pomóc uporać się z konkretnym problemem i powinien być przezroczysty, apolityczny, neutralny, a jego prywatne sprawy nie mają nic wspólnego z terapią. Dlatego zawsze dopytuję: "dlaczego pan chce to wiedzieć?" i potem zwykle udaje się ustalić, po co pyta i przejść dalej. Czasami mężczyzna odwiedza kilka gabinetów, zanim wybierze seksuologa. Robi casting. To też jest dla mnie zupełnie zrozumiałe.
Trafiają do pana osoby z fizycznymi defektami, chorobami, które mogą zaburzać sferę seksualną?
Tak, ale to jest jakieś pięć procent klientów. Nie zajmuję się badaniami czy oglądaniem penisów, nie jestem lekarzem, tylko psychoterapeutą. Jeśli mam podejrzenie, że przyczyna zaburzenia jest organiczna, odsyłam mężczyznę do odpowiedniego specjalisty, np. przy braku wzwodu rano, w czasie masturbacji czy przy zbliżeniu z partnerką - do seksuologa androloga, przy bolesnych wzwodach do urologa. 95 procent mężczyzn, którzy do mnie trafiają, ma problemy z seksem, bo mają kłopoty w relacji, z emocjami, z życiem osobistym. I nad tym pracujemy podczas terapii.
A czy zdarza się, że mężczyźni przychodzą do pana po radę jak do przyjaciela, np. jak poderwać kobietę, co zrobić, by jej zaimponować, jak ją zaspokoić w łóżku itp.?
Tak, czasami czuję się jak starszy brat, wujek, kolega, gdy odpowiadam na tego typu pytania. Kiedyś przyszedł do mnie mężczyzna po pięćdziesiątce, bo chciał poderwać nową sąsiadkę, ale nie wiedział, jak się do tego zabrać, gdyż była chłodna i niedostępna, a on nie miał do czynienia z takiego typu kobietami.
Zwykle staram się rozmawiać o kobietach w kontekście ich seksualności. Bardzo często uzupełniam braki wiedzy z zakresu kobiecej anatomii. Wie pani, ilu mężczyzn nie ma pojęcia, jakie strefy erogenne ma kobieta i co należy robić z łechtaczką?
Ilu?
Naprawdę wielu. Podczas tych trzynastu lat pracy było ich z pięć tysięcy. Wydaje im się, że podczas seksu kobiety pragną głównie penetracji, i to jest sposób na udane pożycie, a najczulsze strefy erogenne kobieta ma głęboko w pochwie.
Właśnie podczas takich spotkań rozwiewamy też różne mity o kobietach.
Jakie mity?
Na przykład, że lubią być szarpane za włosy podczas ostrego seksu lub podczas orgazmu, że kobieta może mieć kilka orgazmów z rzędu, a także, że najbardziej udany stosunek jest wtedy, gdy kobieta ma tzw. mokry orgazm, czyli kobiecy wytrysk. Tymczasem tylko 10 proc. kobiet miewa tego typu orgazmy i wcale nie oznacza to, że są one lepsze czy gorsze od innych.
A co z cudownymi tabletkami?
Takie nie istnieją, a viagra nie pomaga na wszystkie problemy. Moją rolą jest m.in. to wytłumaczyć mężczyznom. Nie ma też maści na powiększenie członka, mimo że widzieli takie w reklamach. Powiększyć członka można tylko operacyjnie, ale jest to dość ryzykowny zabieg, nie ma gwarancji, że się powiedzie, a ostatnio jakiś pacjent - milioner z Australii - zmarł z powodu komplikacji po zabiegu. Nie warto!
Kiedy wiadomo, że terapia skutkuje i można ją zakończyć?
Gdy klient osiągnie spokój i satysfakcję z życia seksualnego. Tylko 10 procent osób w oficjalny sposób kończy terapię, żegna się i dziękuje terapeucie. Zwykle, gdy problemy znikają, ludzie przychodzą coraz rzadziej, a potem przestają przychodzić, bo nie czują już takiej potrzeby.
Nie jest panu przykro, że się nie żegnają?
Nie, dla mnie jest to dowód na to, że osiągnęliśmy zamierzony cel, a terapia ma służyć klientowi, a nie terapeucie.
Andrzej Gryżewski - seksuolog, psychoterapeuta poznawczo-behawioralny (CBT), psycholog, certyfikowany edukator seksualny. Autor bestsellerowej książki "Sztuka obsługi penisa" oraz "Jak facet z facetem, rozmowy o seksualności". Założyciel Gabinetu Psychoterapii Seksualnej CBTseksuolog.pl .
Joanna Germak, po 20 latach w mediach postanowiła związać się z zupełnie inną branżą. Nie tęskni za kontentem, ale brakuje jej dziennikarstwa, dlatego współpracuje jako autorka tekstów i wywiadów. Zawodowo lubi robić rzeczy, które mają sens.
*
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś do końca nasz artykuł. Jeżeli Ci się podobał, to wypróbuj nasz nowy newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.