Cytowany poniżej fragment pochodzi z książki Justyny Moraczewskiej "Kobiety Rakiety. My z pokolenia X" (Wydawnictwo Burda).
Jak dziś w mediach postrzegane są kobiety po czterdziestce? I jak postrzeganie dojrzałości zmieniło się w ciągu ostatnich dwudziestu lat na świecie i w Polsce?
Pamiętam taką historię, kiedy pod koniec lat 90. ubiegłego wieku jeden ze znanych koncernów kosmetycznych zdjął z reklam swoją gwiazdę, Isabellę Rossellini, która była jego twarzą od czternastu lat. Symbol tej marki. Po prostu przekroczyła magiczną czterdziestkę. To był szok, dużo o tym pisano przede wszystkim we Francji.
Jak to możliwe, żeby podziękować kobiecie, która niezmiennie wyglądała pięknie, wyłącznie z powodu jej wieku? Miała czterdzieści trzy lata, a kosmetyki, które wówczas reklamowała, były skierowane dokładnie do tej grupy wiekowej.
Koncern zastąpił ją wtedy o dziesięć lat młodszą Juliette Binoche, a Rossellini usłyszała, że jest za stara dla luksusowej marki, której reklamy mają działać aspirująco. A teraz clou historii: w 2018 roku, po ponad dwudziestu latach ta sama marka a ponownie zatrudniła sześćdziesięciotrzyletnią Isabellę Rossellini jako ambasadorkę swoich kosmetyków. To doskonale pokazuje, jak zmieniły się czasy.
Isabella Rossellini Fot. Denis Makarenko/Shutterstock Fot. Denis Makarenko/Shutterstock
Przekaz ówczesnej reklamy? Jeśli będziesz mieć ten kosmetyk, to zawsze będziesz młoda, nie będziesz się starzeć. Ale w pewnym momencie maska spadła i wszyscy się zorientowali, że tak nie jest. To wbrew naturze. A dojrzałe kobiety nie utożsamiają się z dwudziestolatkami, bo po prostu same tak nie wyglądają.
Pamiętam też taki moment, kiedy nadużywanie Photoshopa przestało być modne. Zaczęło się głośno mówić o tym, że mamy prawo do zmarszczek, bo są naturalne, a dojrzałość też może być fajna, piękna i interesująca. Umówmy się, "dzisiejsze" starzenie się nie jest równoznaczne z archetypem siwej, przygarbionej babci. Nie oznacza wyłączenia z życia, rezygnacji z pracy, odizolowania się od świata. Dojrzałość jest coraz częściej doceniana, bo okazuje się, że dalej możesz świetnie wyglądać, do tego lepiej znasz siebie i masz do samej siebie dużo większy dystans niż wtedy, kiedy miałaś dwadzieścia lat.
Fakt, że w prasie zaczęły się pojawiać mniej wyretuszowane zdjęcia, miał ogromny wpływ na kobiety. To był pierwszy krok, a później poszło to jeszcze dalej. Marka Dove po raz pierwszy w kampanii pokazała kobiety Plus Size i to była rewolucja. Przyjęliśmy do wiadomości, że nobody is perfect [ang. nikt nie jest doskonały - przyp. red.], że kobiety różnią się typem urody, rozmiarem, wiekiem. Skończyły się też czasy wszechobecnej reklamy Wonderbra, której głównym przekazem było posiadanie powiększonych, podniesionych i wyidealizowanych piersi, przede wszystkim dla mężczyzn, a nie dla siebie.
To wszystko szło równolegle ze zmianą światopoglądu kobiet, które same zaczęły na siebie zarabiać, usamodzielniły się. Ośmieliły się rozwodzić z facetami, których nie chciały mieć u swojego boku. Dziś są odważniejsze w swoich decyzjach, bardziej niż poprzednie pokolenie. Pojawiły się też magazyny ukierunkowane właśnie na kobiety czterdzieści plus. Pamiętam pierwszy numer magazynu "She" - z założenia przeznaczony dla grupy docelowej trzydzieści pięć plus, bo już wtedy zauważono ten trend. Do głosu dochodziło pokolenie kobiet, które za parę lat miało przekroczyć czterdziestkę. Kobiety świadome, wykształcone, niezależne finansowo, które potrzebowały nowego medium skierowanego na ich potrzeby.
Czy w związku z tymi zmianami ideał piękna przestaje mieć metrykalny wiek?
Jak najbardziej. Chociaż nie wiem, czy w ogóle istnieje coś takiego jak ideał piękna. Już dziesięć lat temu w mediach pojawiły się hasła: trzydziestka jest nową dwudziestką, czterdziestka nową trzydziestką. Dzięki medycynie żyjemy dłużej. Dzięki tej estetycznej - możemy wyglądać lepiej, z naciskiem na słowo "możemy". Wiele życiowych dziś decyzji odkładamy na później, w konsekwencji później się też starzejemy.
Topmodelki z lat '90 na pokazie marki Versace Fot. Fashion Stock/Shutterstock Fot. Fashion Stock/Shutterstock
Automatycznie, jeśli zostajesz matką po trzydziestce, a nie jak kiedyś w wieku dwudziestu lat, to ta młodzieńcza, beztroska część twojego życia się wydłuża. W prasie na ogół nie piętnuje się już wieku kobiet, zarówno młode, jak i starsze są bohaterkami wywiadów i okładek. Te młodsze zaczynają robić coś fajnego, inspirują odwagą, nowym podejściem do życia. Starsze mają doświadczenie, interesujące historie. Są autorytetami, których dzisiaj tak bardzo brakuje i to nie tylko w mediach. Wiek nie jest żadnym ograniczeniem w dzisiejszych czasach, a na pewno nie dla kobiety.
Popatrzmy na przepiękne, starsze kobiety, choćby Charlotte Rampling. Patrzysz na nią i marzysz, żeby wyglądać jak ona, gdy będziesz w jej wieku, czyli za jakieś trzydzieści lat. Nosi czerwoną szminkę, ma świetnie ułożone włosy, do tego znakomicie skrojony garnitur. Piękno nie jest kwestią wieku. Oczywiście jako dwudziestolatka masz fantastyczne, jędrne ciało, ale z drugiej strony tyle problemów z akceptacją samej siebie, że często tego nie doceniasz.
Nie wiem jak ty, ale ja nie chciałabym mieć ponownie osiemnastu, dwudziestu lat. Okres nastoletni i ten wchodzenia w dorosłość to dla większości dziewczyn emocjonalne piekło. Studnia kompleksów, braku pewności siebie, nieustających rozterek.
Myślę, że dopiero około czterdziestki przychodzi refleksja, że tego, co miałyśmy, nie doceniałyśmy wcześniej. "Rany, przecież miałam świetny biust, płaski brzucha, a wtedy byłam ciągle niezadowolona albo permanentnie na dietach". Oczywiście to wszystko sprowadza się też do tego, na jakim etapie pewności siebie jesteś i ile tej pewności wyniosłaś z domu. Czy rodzice dali ci poczucie, że jesteś świetna i dasz sobie radę, czy później przez te wszystkie lata walczysz o to, żeby samą siebie zaakceptować. Moim zdaniem samoakceptacja daje ci siłę i sprawia, że czujesz się piękna. To widać w ruchach, spojrzeniu, postawie.
Piękno to naprawdę dużo więcej niż tylko brak zmarszczek.
Juliette Binoche Fot. Denis Makarenlp/Shutterstock Fot. Denis Makarenlp/Shutterstock
W świecie mody wyjątkowo widoczne stały się zmiany, jeżeli chodzi o podejście do wieku. Następuje ciekawy czas przewartościowania. Widać to w kampaniach i na wybiegach.
A dlaczego? Ponieważ dostrzegliśmy, że młodość nie jest jedyną wartością. Dostrzegliśmy wartość w dojrzałości i życiowej mądrości. Powrót na wybiegi top modelek z lat 90. ubiegłego wieku, a nawet pojawienie się na nich dziarskich staruszek to jest właśnie manifest, że życie nie kończy się w momencie, kiedy jesteś metrykalnie młoda. Im jesteśmy starsze, tym większą mamy świadomość, w czym dobrze się czujemy, wyglądamy, co chcemy nosić.
Mamy już własny styl, nie szukamy go, tak jak dwadzieścia lat wcześniej, kiedy eksperymentowałyśmy, nosząc absolutnie wszystko, od różowych koronek po niebieskie cienie na powiekach. W pewnym wieku sama czujesz, w czym dobrze wyglądasz i kiedy zasługujesz na komplementy. Wchodzisz do sklepu i naprawdę już wiesz, że wolisz sobie kupić jeden porządny sweter niż dziesięć modnych bluzek.
A propos zakupów, nasze pokolenie to istotna rzesza konsumentek.
To w dużej mierze kobiety niezależne finansowo, które są w stanie zapłacić za jakość od projektantów.
A jeśli chodzi o rynek beauty? W przeszłości niejednokrotnie pracowałam na planie reklam kosmetyków, gdzie usilnie staraliśmy się przebrać i przemalować szesnastoletnią modelkę, tak żeby na zdjęciu wyglądała przynajmniej na dwadzieścia pięć lat. A produkt, który reklamowała, miał redukować zmarszczki albo hamować efekty starzenia.
Ludzie mają dość koloryzowania. Udawania, że wszystko jest idealne. Nie chcą, żeby im wmawiano, że wszyscy muszą być uśmiechnięci i nikt nie ma problemów. Coraz częściej słyszymy i same mówimy: "Mam dość!". "Mam dość zasuwania, mam dość bycia perfekt!". Ta bańka pękła. Bańka idealizmu i perfekcjonizmu na każdym polu. Dzisiaj już kobiety wiedzą, że zwyczajnie nie da się nie mieć zmarszczek. Nie da się nie być zmęczoną. I nie da się wiecznie udawać, że jest się młodą. Poza tym młodości się nie oszuka. Oczywiście zawsze znajdzie się grupa kobiet, które będą za nią gonić i z determinacją powiększać sobie, zmniejszać i wygładzać wszystko, co się da, bo ile jest na świecie grup społecznych, tyle różnych gustów.
Jakie są kobiety z pokolenia X versus poprzednie pokolenia? Myślę o tych, z którymi się na co dzień spotykasz, które znasz.
Mam siostrę, która jest ode mnie jedenaście lat starsza. I już nawet między nami jest wyraźna różnica. Dla niej ważną rolą była rola matki. W czasach jej młodości kobieta po dwudziestce wychodziła za mąż i miała już dziecko. Poświęcała się dla męża i dla rodziny. Nie żyła swoim życiem, a robienie kariery na własną rękę nie było mile widziane.
Potem nastąpił boom gospodarczy, ale to przede wszystkim faceci zakładali pierwsze firmy. To wszystko było zresztą przerysowaną karykaturą amerykańskiej rzeczywistości. Dopiero później kobiety zaczęły coś robić na własną rękę. Chociaż trzeba przyznać, że w Polsce kobiety w poprzednim ustroju przynajmniej mogły studiować. Mogłaś robić doktorat, profesurę, zdobywać dowolne stopnie naukowe. Większość kobiet tego nie robiła, bo oczywiście w tym czasie rodziły dzieci i poświęcały się już rodzinie - ale nie miały ograniczeń w sferze edukacji.
Tilda Swinton Fot. Andrea Raffin/Shutterstock Fot. Andrea Raffin/Shutterstock
Od tamtej pory zmieniło się absolutnie wszystko. Poszło to z kolei w inną skrajność: często jesteśmy niezależne, ale po jakimś czasie się orientujemy, że poza karierą nie mamy nic. Na pewno dzisiaj fenomenem jest to, że przestałyśmy ślepo podążać za stereotypami, na których zostałyśmy wychowywane, potrafimy decydować o sobie, czego dwadzieścia, trzydzieści lat temu kobiety się bały. Pokutował stereotyp, że jesteśmy gorsze, że sobie nie poradzimy w życiu, że kobieta, która nie ma męża, jest przegrana, a jeśli nie ma dzieci, to jest niespełniona, nieszczęśliwa. Teraz mamy wybór. Czy jesteś szczęśliwa, nie posiadając dzieci, czy nie, to już życie pokazuje. Ale możesz decydować. Masz wybór.
Jeżeli pozostał jeszcze jakiś niezdobyty bastion, to jest nim polityka. Czy myślisz, że kobiety sięgną po tę realną władzę?
Patrząc na Stany Zjednoczone, to wydaje mi się, że jest duża szansa, że następny prezydent nie będzie mężczyzną. Wydaje mi się, że kobiety mają zupełnie inne podejście do władzy niż mężczyźni. Nie mają zakodowanej w genach chęci walki. My jesteśmy raczej "ratownikami". A świat potrzebuje obecnie trochę "ratowników". Choć wszystko nie jest oczywiście biało-czarne. Oni źli, my cudowne. Popatrz na kobiety zajmujące wysokie stanowiska w korporacjach. Często są brutalniejsze i bardziej bezwzględne niż faceci, nawet w stosunku do innych kobiet.
Które z dojrzałych kobiety cenisz? Z jakich powodów warto im się przyglądać?
Inspiruje mnie wiele kobiet. Meryl Streep, bo ma dystans do siebie. Caroline de Maigret, bo jest autentyczna w swoim wystylizowaniu. Iris Apfel, bo w swoim wieku potrafi się bawić modą, życiem i jest zawsze uśmiechnięta. Tilda Swinton za to, że jest jedną z najpiękniejszych kobiet, choć daleko jej do kanonu, który dziś wyznacza Kim Kardashian.
Czy kobiety-rakiety mają słabe strony?
Myślę, że jednak wpadłyśmy w pewną pułapkę: nic nie muszę, wszystko mogę. To moje własne wybory. Jesteśmy wyzwolone seksualnie, niezależne finansowo, tylko nikt nas do tego nie przygotował. Ani edukacja w szkole, ani nasze mamy, które są z innego pokolenia. I nagle cała masa dziewczyn ma superpracę, ale nie ma życia prywatnego. Chwytają się wszystkiego - psychoterapii, jogi, medytacji, coacha. Wciąż szukają sposobu, żeby ktoś im powiedział, jak żyć w tym dzisiejszym świecie.
Charlotte Rampling Fot. Pan Photo Agency/Shutterstock Fot. Pan Photo Agency/Shutterstock
Ile jest takich kobiet wokół nas? Samotnych, odreagowujących napięcia i stresy w pracy? Sfrustrowanych, narzekających, ale nic niezmieniających w życiu? Poświęcają się w pracy, a nie mają ani czasu dla siebie, ani superkariery, ani superkasy. Albo inny wariant: kiedy musisz się tak poświęcić pracy, że podpisujesz "cyrograf z diabłem". I już nie masz równowagi, i zdajesz sobie sprawę, że to do niczego nie prowadzi. Ponieważ nie masz swoich pasji, harujesz. Nie masz czasu dla swojego dziecka, o ile je masz. Nie masz czasu, żeby pogadać ze swoim facetem albo żeby się po prostu ponudzić razem. Bo tylko pędzicie albo stoicie w korkach. W weekend nadrabiacie życie i po prostu zdajesz sobie sprawę, że to do niczego nie prowadzi. Nie wiesz, co ze sobą zrobić.
Obok masz koleżanki, które są świetnie umalowane, ubrane, perfekcyjne - a ty ciągle się samobiczujesz, że jesteś za gruba, za chuda, nieumalowana, niewyprostowana, nieuczesana. Jeszcze Instagram dolewa oliwy do ognia, więc stresujesz się, gdy widzisz, że powinnaś mieć perfekcyjnie białą kuchnię, bez śladów okruszka jakiegoś życia w niej. Popadasz w paranoję. W wieku czterdziestu lat niby jesteś silną babką, ale tak naprawdę - bardzo często pogubioną kobietą.
Co poczułaś, kiedy sama skończyłaś czterdziestkę?
Pomyślałam: "Już nie mam czasu na to, czego nie lubię!". Fajnie powiedziała o tym w jednym z wywiadów Meryl Streep, że przestała mieć czas dla niektórych ludzi. Nie dlatego, że przestała ich lubić, ale dlatego, że zaczęła bardziej szanować siebie samą. I ja mam podobne. Nie chce poświęcać czasu ludziom, którzy nie wnoszą nic do mojego życia.
Czterdziestka to taki moment podsumowań, gdzie jesteś, i planów, co jeszcze chcesz zrobić w swoim życiu. To moment, kiedy przewartościowujesz wiele rzeczy i zaczynasz jeszcze lepiej wiedzieć, czego chcesz. Czasami trudno jest podjąć te decyzje i zmienić swoje życie, bo masz już jakoś wszystko w miarę poukładne. A zmiany wymagałyby od ciebie jakiejś rewolucji, która cię z drugiej strony pociąga i trochę jednocześnie przeraża.
Dlatego czterdziestolatka jest trochę rozedrgana. Mimo że jesteś w jakimś stopniu usatysfakcjonowana tym, co osiągnęłaś, świadoma i pogodzona ze sobą, to masz też świadomość coraz szybciej upływającego czasu. Wtedy nie było z tym problemu, a teraz po prostu chce ci się spać, jesteś zmęczona, nie masz siły - i to też cię zaczyna dobijać.
Psychologia Rys. Shutterstock; Kolaż gazeta.pl Rys. Shutterstock; Kolaż gazeta.pl
Czujesz, że za kolejne pięć lat będziesz mieć jeszcze mniej siły niż dziś, że będziesz się zgadzać na wiele rzeczy z czystej wygody jako słabsza fizycznie, za słaba, żeby stanąć do walki. A jeśli nie jesteś mocna fizycznie, to nie udźwigniesz pewnych rzeczy psychicznie, wiesz o tym. To jest ciekawy, ale trudny moment w życiu.
Ja poczułam ukłucie w sercu, kiedy zaczęłam farbować włosy, już nie tylko dla kaprysu, ale po to, żeby ukryć siwe pasma.
No właśnie, siwe włosy u kobiet archetypicznie oznaczają już starość. Czterdziestoletni facet z siwymi włosami jest przystojny i męski, a kobieta zaczyna wchodzić w fazę życia, kiedy zaczyna być "transparenta".
Jak sądzisz, w jakim kierunku zmierza świat? Jakie będziemy za dwadzieścia lat? Jak będziemy żyć?
Trudno przewidzieć, co będzie się działo za rok, więc prognoza na kolejne dwadzieścia lat to naprawdę wielkie wyzwanie. Zmieni się na pewno klimat, demografia świata, ruchy społeczne. Technologia i natura będą ze sobą konkurować. To dwa najmocniejsze trendy na przyszłość, które nas podzielą. Jedni poddadzą się technologii, drudzy będą chcieli uciec w naturę, ciszę, relaks.
Może będziemy nosić coraz wygodniejsze ubrania i buty, bo nasz styl życia będzie stawał się jeszcze bardziej aktywny. Będziemy żyć w bardziej zatłoczonych i zanieczyszczonych miastach, gdzie domy staną się oazami spokoju, a łazienki gabinetami spa i świątyniami relaksu. Sama jestem ciekawa, co będzie.
. . .
Justyna Moraczewska, rocznik '77, dziennikarka i stylistka, od 20 lat związana z mediami dla kobiet. Zajmowała się wizerunkiem i stylizacją prezenterów programów telewizyjnych, reklam i pokazów mody. Autorka bloga justpassion.pl
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś do końca nasz artykuł. Jeżeli Ci się podobał, to wypróbuj nasz nowy newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.