Ta strona zawiera treści przeznaczone wyłącznie dla osób dorosłych
Przypominamy wywiad, który ukazał się oryginalnie w lipcu 2019 roku.
Prowadzisz bardzo intensywne życie seksualne. Skąd się to u ciebie wzięło?
Niedawno zaczęłam się nad tym zastanawiać i doszłam do prostego wniosku - to jest część mojej natury, moje normalne funkcjonowanie. Seksualne spotkania ekscytują mnie i za moim zainteresowaniem nimi nie kryje się tak naprawdę nic dziwnego. Nie mam za sobą żadnej seksualnej traumy, nie czerpię z tego korzyści materialnych. Zastanawiałam się oczywiście, czy nie jestem seksoholiczką, ale wszystko wskazuje na to, że nie. Podczas psychoterapii, w trakcie której jestem, wątek mojego życia seksualnego jest w zasadzie marginalny.
Od kiedy pamiętam nie łączyłam seksu z emocjami. Inicjację seksualną przeżyłam w wieku 16 lat i to było bardzo miłe i dobre doświadczenie, ale nie wspominałam tego jako ważny czy specjalny moment w życiu. Seks traktowałam technicznie albo właściwie biologicznie. Trochę randkowałam, ale zdarzały się też okresy pozbawione seksu - raz trwało to chyba dwa lata.
Aż nadeszła era Tindera, która okazała się bardzo otwierająca. Randkowanie stało się łatwiejsze, umawianie na seks też, nie trzeba było wyrywać pijanych facetów w barze, można był umówić się na trzeźwo. Dość szybko zaczęłam spotykać się głównie z przyjezdnymi osobami. Powiedzmy, że miałam wtedy dość luźne podejście do tematu. Zaczęło być bardzo intensywnie, spotkań było coraz więcej, ale poznałam kogoś i postanowiłam sprawdzić, czy umiem być w związku.
Weszłaś w tę relację? Eksperymenty się skończyły?
Tak, związałam się z chłopakiem na prawie dwa lata. Był Kurdem, wychowanym w muzułmańskim kraju, więc jego seksualność była zupełnie inna. Wiedział, że mam większe doświadczenie, a do tego był ode mnie młodszy o pięć lat. Nie będę ukrywać, brakowało mi doznań, szczególnie że on na początku w ogóle nie był w stanie mnie zaspokoić. Zaczynaliśmy od momentu, kiedy dochodził w pięć sekund, ale z czasem było coraz lepiej. To całkiem przyjemna sytuacja, kiedy widzisz, że można się seksu nauczyć. Rozstaliśmy się, bo pojawił się temat zakładania rodziny, a ja nigdy nie chciałam mieć dzieci. To kluczowa kwestia, która zasadniczo zmienia też podejście do seksu.
Po rozstaniu wróciłaś do swojej dawnej aktywności seksualnej?
Niemal od razu. Na początku to były jednorazowe przygody z osobami poznanymi przez Tindera. Potem zaczęłam używać innej, bardziej sprofilowanej aplikacji [rozmówczyni prosi o nieupublicznianie jej nazwy - przyp. red.]. Można tam zaznaczyć konfigurację, w której się występuje: samemu albo z partnerem, można tworzyć też grupy. Następnie definiuje się swoją seksualność. W moim przypadku to "heteroflexible", co oznacza, że jestem hetero, ale dopuszczam seks z kobietą, przy czym nie jestem biseksualna. Najbardziej rozwinięta opcja to "skolisexual" - czyli ze wszystkimi i w każdą stronę. Trzeba też uzupełnić zainteresowania. Ja wpisałam po prostu "humans", czyli ludzie. I to jest bardzo prawdziwe, bo na co dzień pracuję jako chirurg. (śmiech)
A zaznacza się jakieś preferencje?
Tak, to się nazywa "desires", czyli pragnienia. Każdy ma niszę, którą zaspokaja. Moja to pegging, czyli sytuacja, w której dziewczyna penetruje analnie dildem [sekszabawka imitująca penisa - przyp. red.] lub przypinanym dildem mężczyznę.
Pegging jest bardzo fizyczny, odkryłam w nim drugą stronę seksu. Nie da się porównać największych nawet popisów i wygibasów kobiety w klasycznym układzie w seksie z wysiłkiem fizycznym, jakiego dokonuje mężczyzna.
Co jeszcze lubisz?
Jak jest więcej osób. Czworokąty są idealne, mają dobrą energię. Ostatnio w Danii umówiłam się z poznanym dwie minuty wcześniej chłopakiem na czworokąt z inną parą. On był informatykiem, w parze byli psychoterapeuta i pielęgniarka. Bardzo interesujący seks. Ale nie ma reguły. Trójkąt z dwoma różnymi facetami może wyglądać jak jakiś gangbang, ale w rezultacie może okazać się bardzo ciekawym i miłym doznaniem. Nieustająco coś mnie zaskakuje.
W życiu codziennym mam dość poważnie rozwiniętą potrzebę kontroli i sfera seksu jest miejscem, w którym sobie kontrolę odpuszczam. Doznania są wtedy inne i łatwo przełamać jakiś schemat. Tak było z podduszaniem. Na początku myślałam, że to nie dla mnie, a potem okazało się, że weszłam w to, nauczyłam się. Ale wszystko zależy od wersji. Fizyczna walka w podduszaniu jest OK, ale sytuacje, w których foliujesz drugiego człowieka, to już nie moja bajka.
Kiedyś myślałam że mmf [male-male-female (ang. mężczyzna-mężczyzna-kobieta) - przyp. red.] mnie nie interesuje, a potem poszłam na spotkanie i okazało się, że jest super. Tak samo było z water sports [oddawanie moczu na partnera - przyp. red.]. Nadal bardziej wolę być wykonawcą, a niekoniecznie odbiorcą, ale zdarza się na odwrót i też jest wtedy w porządku. Jestem wysoka i długo nie pociągali mnie mali faceci. Czułam opór, aż spotkałam takiego, który go przełamał. Nie wiesz, dopóki nie spróbujesz.
Nie mam swoich wielkich fetyszy. Ale znam takiego szalonego Francuza, który bardzo lubi fisting [wkładanie pięści do odbytu - przyp. red.], i u niego można włożyć rękę niemal po łokieć. Spotkałam też ostatnio faceta, którego kręci oralne zaspokajanie kobiet. Jakby się zastanowić, to wydaje się, że on nic z tego nie ma. A jednak ma.
Jak w takim razie można cię zaspokoić?
To musi być seks w wersji rough, na ostro. Facet musi mnie brać, dlatego lubię wszystkie pozycje od tyłu. Nie bez znaczenia jest tempo - musi być szybkie. Chodzi też o pewność ruchów, działania. Lubię intensywnie i dużo doznawać, dlatego pozycja na misjonarza nie jest już dla mnie. Muszę czuć drugą osobę fizycznie, dlatego lubię gryźć i drapać, dostawać klapsy. Ciągnięcie za włosy jest OK, pod warunkiem że nie jest bolesne i występuje tylko jako gest. Ból sam w sobie nie jest czymś, co mnie szczególnie interesuje w seksie.
Czego nie tolerujesz w seksie?
Nie lubię nie mieć wpływu na to, z kim ten seks uprawiam. Właśnie takie zachowania: ignorowanie tego, kto jest po drugiej stronie, seks dla seksu, wydają mi się seksoholiczne. Dlatego nie lubię klubów dla swingersów. Szczególnie że jest tam zawsze więcej facetów i kobiety cieszą się większą atencją.
Wolę zamknięte imprezy, na przykład na 10 osób. Ktoś wynajmuje apartament, wcześniej prowadzimy intensywne rozmowy w zamkniętej grupie, potem płacimy tzw. wejściówkę i to trwa całą noc. Zbyt duża liczba osób już mnie tak nie kręci, a już na pewno nie w tym kraju. Organizowany w Warszawie sylwester na sto par to coś zupełnie nie dla mnie. W Polsce portal, który służy do umawiania się, nazywa się Zbiornik. Już sama nazwa go dyskwalifikuje. Ci ludzie tam są właśnie tacy jak z tej nazwy - bardzo przypadkowi, trudno nawiązać sensowną wymianę zdań.
Denerwuje mnie też hipokryzja. Unikam partnerów, którzy uwielbiają seks analny, ale nie pozwolą dotknąć własnego odbytu. Wierzę w równouprawnienie i jeśli ja potrafię czerpać przyjemność z czegoś, o czym wcześniej myślałam, że jest nie dla mnie, to nie wyobrażam sobie uprawiania seksu z kimś, kto nie ma takiego podejścia.
Uczestnicy tych zamkniętych imprez czasem stosują używki, ale ja wolę na trzeźwo i bez niczego. Więc jeśli ktoś chce coś brać, to muszę mieć do niego większe zaufanie, bo używki zmieniają człowieka.
Ile miałaś dotąd takich spotkań, których celem był seks?
Nie umiem powiedzieć. Po 30 zaczynasz się gubić, a w okolicach setki już zupełnie tracisz rachubę. Intensywnie eksploruję ten temat od dwóch lat. Zwykle latam do stolic europejskich, ale bywałam też na innych kontynentach. Umawiam się średnio dwa razy w miesiącu, ale jak wyjeżdżam na taki weekend, to ustawiam kilka spotkań. I raczej nie umawiam się dwa razy z tą samą osobą. Wybór jest tak szeroki, że szkoda mi czasu, żeby się powtarzać.
Wspomniałaś, że nie czerpiesz z tych spotkań żadnych korzyści materialnych. Kto płaci za te wszystkie podróże, hotele?
Sama za wszystko płacę. Jestem singielką, nie mam dzieci, dużo pracuję, dobrze zarabiam, stać mnie. Tylko raz miałam tak, że ktoś zapłacił za mój hotel, ale czułam się wtedy dziwnie. Żartuję czasem, że gdybym robiła to dla pieniędzy, to byłabym już bardzo dobrze ustawiona.
Psychologia Rys. Shutterstock Rys. Shutterstock
Opowiedz o swoim najmilszym doświadczeniu.
Wszystkie spotkania, podczas których mam kontakt z drugą osobą, wspominam bardzo dobrze. To musi być ludzkie, dlatego emocje drugiego człowieka są dla mnie ważne. Bardzo dobrze wspominam swoje pierwsze doświadczenie z peggingiem. Długo szukałam idealnego partnera na pierwszy raz. To był Szwed, miał długie włosy i bardzo dużą wrażliwość. Spotkaliśmy się na Podlasiu, pojechaliśmy do chaty w środku lasu. I w tym wspólnym byciu razem, paleniu ogniska, gotowaniu - w tym wszystkim, co wydawałoby się, że nie pasuje do sytuacji, po którą przyjechaliśmy (dildo, strapony) - było bardzo dużo czułości i zwyczajności. To było bardzo dobre rozpoczęcie, dobry start.
Powtarzasz, że te wszystkie spotkania muszą mieć ludzki aspekt. Czy to znaczy, że satysfakcja z seksu nie jest twoim głównym celem?
To niekoniecznie są tylko historie wspaniałych orgazmów. Z kobiecego punktu widzenia nie zawsze chodzi o to, żeby dojść, chociaż przyznaję, traktuję dość honorowo moment, w którym facet nie dochodzi i musi sobie jakoś pomóc.
Zdarzają mi się spotkania z mężczyznami, w trakcie których nie idziemy do łóżka. Przypomina to bardziej układy przyjacielskie, on opowiada o problemach ze swoją dziewczyną. Nie jestem wtedy rozczarowana. Bo ustalmy: jeżeli umawiam się z kimś po to, żeby uprawiać seks, to będę go uprawiać, a jeśli mam też ochotę spotkać drugiego człowieka, to nie muszę tego robić. Coraz rzadziej zdarzają mi się spotkania w stylu: wchodzę, jest seks, wychodzę. Teraz to bardziej przypomina ośmiogodzinną randkę, tylko zamiast kawy jest seks.
Jaki typ faceta cię zwykle interesuje?
Unikam starszych mężczyzn, kiedy różnica wieku między nami przekracza 20 lat - jest coś miłego w uwielbieniu, jakie się od nich dostaje, ale dynamika seksualna jest nie ta. Nie spotykam się też z bardzo młodymi chłopakami, bo są niedoświadczeni i nie czerpię z tych spotkań przyjemności. Ani z takimi, którym chodzi tylko o to, żeby być samemu zaspokojonym. Musi być wspólna nuta, poczucie, że jesteśmy na tym samym poziomie. Mam dobrą intuicję i jeśli umawiam się z parą, nie wybieram związków, w których może być jakiś podział czy nierówność. Zresztą zawsze dodatkowo o to pytam.
Bo na początku zawsze jest rozmowa, oceniam partnerów też wizualnie. To tworzy obraz. Wiadomo, że czasem ma się po prostu ochotę na świetne ciało bez mózgu, ale uważam, że do dobrego seksu niezbędne są empatia i inteligencja, bez tego się nie da.
Aha, i nie znoszę, jak faceci nie wydają z siebie żadnego dźwięku podczas seksu. To nienaturalne.
Wszystkie ustalenia i rozmowy odbywają się w sieci. Skąd masz pewność, kto jest po drugiej stronie?
Nie znamy swoich nazwisk, w aplikacji wybierasz sobie imię - ja używam skrótu od prawdziwego imienia, ale ludzie wpisują sobie, co chcą. Są oczywiście tacy, którzy chorobliwie strzegą swojej tożsamości i ja ich unikam. Bardzo uważnie wybieram sobie partnerów. Nie jest tak, że jeśli się z kimś umawiam, to nie mogę się z tego wycofać. Dawniej zawsze ktoś z moich znajomych wiedział, gdzie jestem, ale teraz już nie stosuję takiego zabezpieczenia. To ważne, żeby nie mieć w sobie lęku.
W jaki sposób zabezpieczasz się przed ciążą? Nie boisz się chorób wenerycznych?
Mam założoną spiralę. A jeśli chodzi o całą resztę, to mam obawy, ale nie obsesyjnie. Przyznaję, zdarza mi się robić głupie rzeczy. Badam się dość regularnie, chociaż zawsze trochę przeciągam ten moment. Ale z tym strachem przed chorobami jest trochę jak ze strachem przed jazdą na motorze. Dziwnie byłoby za każdym razem się bać.
Na co dzień pracujesz jako chirurg. Czy podczas seksspotkań zdarza ci się wchodzić w rolę lekarza? Nie martwi cię możliwość niefortunnego spotkania z partnerem-pacjentem?
Jeśli podczas seksu zobaczę, że coś jest nie tak, że ktoś powinien się zdiagnozować, to subtelnie to podpowiadam. We właściwej chwili (śmiech). Zdarzyło mi się też kiedyś po długim czasie napisać komuś, żeby się zbadał, bo właśnie przeczytałam coś nowego w prasie specjalistycznej.
A spotkanie z partnerem-pacjentem? Sama jestem ciekawa, jak bym się zachowała: czy spaliłabym się z zażenowania, czy też zachowała kamienną twarz. Ale myślę, że ten aspekt nie jest bez znaczenia przy wyborze kraju, w którym umawiam się na seks. Zwyczajnie ograniczam ryzyko.
Czy twoi znajomi znają twoje spojrzenie na sferę seksu? Rozmawiasz z nimi o tym?
Spora część o tym wie, bo tak jak mówiłam: to jest część mnie. Nauczyłam się o tym otwarcie rozmawiać. Ostatnio miałam bardzo fajne spotkanie ze znajomymi ze studiów, którzy są w bardzo klasycznym małżeństwie. Dwójka dzieci, bliźnięta w drodze, wierzący, prawicowe poglądy. Opowiedziałam im o sobie, na co mój kolega powiedział, że gdyby usłyszał to z trzeciej ręki, pomyślałby, że jestem dziwna, ale kiedy słyszy, jak o tym opowiadam, wydaje mu się to interesujące i naturalne.
Oczywiście było kiedyś tak, że znajomi, w szczególności kobiety, próbowali mnie "naprawić". Mówili, że to tylko jakiś etap i że mi przejdzie. Dużo było ocen, bywało mało przyjemnie. Ale ponieważ jestem konsekwentna i odnajduję w tym podejściu do życia radość i sens, znajomi zwracają się do mnie już bardziej merytorycznie - zadają pytania techniczne, na które nikt inny nie może albo nie chce im odpowiadać.
Myślisz, że monogamia jest passé?
Myślę, że za jakiś czas taki styl uprawiania seksu, jaki ja preferuję, będzie ogólnie przyjęty, co nie znaczy, że każdy go wybierze. Choć może nie w Polsce, ale na Zachodzie na pewno. Niestety, religijne i kulturowe różnice między Polską a choćby dużą częścią Europy są mocno odczuwalne. Tym, co łączy ludzi, których wybieram do seksu, jest fakt, że nie mieszkają w kraju, w którym się wychowali. Myślę, że to dlatego, że są miejsca w Europie, w których łatwiej jest to robić, łatwiej się umawiać na seks w taki sposób, w jaki ja to robię. Dla większości osób, z którymi się spotkałam, uprawianie seksu w trójkącie jest już czymś naturalnym.
Opowiem ci historię - trochę śmieszną, trochę straszną. Byłam ostatnio w Sztokholmie na spotkaniu z małżeństwem: on po pięćdziesiątce, ona po czterdziestce, mają dwie nastoletnie córki: 16- i 14-letnią. Byliśmy razem na kolacji, potem poszliśmy do hotelu, seks był bardzo udany. Po powrocie starsza córka wezwała rodziców na pomoc swojej przyjaciółce. Małżeństwo weszło do pokoju, w którym były dwie rozebrane dziewczyny, z łazienki wyszedł nagle nagi, niczym nieskrępowany chłopak, a za nim jeszcze dwie dziewczyny. Wyobraź sobie konsternację tego małżeństwa, przed chwilą byli ze mną, ona ma 40 lat i dopiero tego próbuje, a jest duża szansa, że jej 16-letnia córka ma takie doświadczenia już za sobą. To się bardzo zmienia.
Psychologia Rys. Shutterstock Rys. Shutterstock
A dziś wyobrażasz sobie bycie w związku?
To trudny temat. W idealnym świecie postawiłabym na związek otwarty. Interesują mnie biseksualni faceci i trochę nie wyobrażam sobie bycia z partnerem, który lubi seks tylko z kobietami. Poznaję wiele par, dużo rozmawiamy. Jeśli wspólnie eksperymentują, to taka wersja związku mnie przekonuje. Nie mam uwielbienia dla związku jako takiego, ale jak spotykam fajną parę, która dobrze funkcjonuje, to im tego zazdroszczę.
Znam też pary, które funkcjonują na zasadzie otwartości, ale nie rozmawiają o tym. Króluje przekonanie, że w większości związków ludzie się zdradzają, a trwają dlatego, że o tym nie mówią. To już nie dla mnie. Na pewno jednak nie wyobrażam sobie już wejścia w relację z kimś, kto nie ma zrozumienia dla doświadczania różnych przeżyć.
Ale nie występujesz przeciwko związkom monogamicznym?
Skądże. Namawiam jedynie do eksplorowania przyjemności. W swojej pracy bardzo często spotykam pacjentów, którzy w ogóle nie rozumieją swojego ciała, zupełnie nie wiedzą, jak działa, jak je czytać, a przecież to jest coś nam najbliższego. Tak samo jest z seksem, nawet w monogamicznym związku warto próbować czegoś nowego, doznawać więcej satysfakcji. To, że świat stawia nam ograniczenia, nie znaczy, że musimy w zgodzie z nimi funkcjonować.
Bożena Kowalkowska, absolwentka filologii polskiej na Uniwersytecie Warszawskim. Redaktorka, dziennikarka, wydawca. Zajmuje się organizacją czasu pracy i przestrzeni, prowadzi warsztaty poświęcone tworzeniu kalendarza i planowaniu.