Przytoczony fragment pochodzi z książki psychologa biznesu i prawnika Jacka Nashera "Idź po swoje! Jak przekonać innych, że jesteś najlepszy" w przekładzie Magdaleny Rychlik (Wydawnictwo Znak).
Status nie jest bynajmniej wytworem świata biznesu ani nawet cywilizacji, lecz ma swe korzenie w naturze. Pomyślmy chociażby o kurach i ich "porządku dziobania". Kanadyjski psycholog Jordan Peterson radzi nam zwrócić szczególną uwagę na homary, które zasiedlają dna oceanów od ponad trzystu milionów lat. Otóż homar raz pokonany w walce z innym przedstawicielem swego gatunku w dużej mierze traci szansę na wygraną w przyszłości - nawet z osobnikami, nad którymi zdarzało mu się dominować przed klęską. W mózgu pokonanego homara zachodzą bowiem głębokie zmiany, czyniąc z niego istotę podporządkowaną.
"Każdy, kto doświadczył bolesnej transformacji po wielkim zawodzie miłosnym lub zawodowym rozczarowaniu, może poczuć pewien rodzaj więzi ze zwycięskim niegdyś skorupiakiem", dodaje Peterson. Zajmując niską pozycję w hierarchii, niezależnie od płci, nie mamy - jak trafnie opisuje Peterson - gdzie się podziać (jakiekolwiek komfortowe warunki są poza naszym zasięgiem). Chodzimy głodni lub, w najlepszym wypadku, jadamy ochłapy. Jesteśmy w złej formie fizycznej i psychicznej. Nie stanowimy atrakcyjnej partii dla nikogo, poza takimi samymi desperatami. Jesteśmy bardziej narażeni na choroby, przedwczesne starzenie i śmierć w młodym wieku, po której niewielu będzie płakało [...] Tam, gdzie arystokrata się tylko przeziębi, robotnik umrze na zapalenie płuc, brzmi stare porzekadło, kontynuuje Peterson. Podobnie wygląda rzeczywistość w królestwie zwierząt: ptasia grypa zabija najpierw osobniki znajdujące się najniżej pod względem kolejności dziobania.
Wysoki status za to gwarantuje życie pełne sukcesów: "Mężczyźni z wysoką pozycją dysponują preferencyjnym dostępem do najlepszych warunków mieszkaniowych i wysokogatunkowego pożywienia. Ludzie prześcigają się w wyświadczaniu im przysług. Mają szeroki wybór partnerek seksualnych. Jeżeli jesteś jednym z nich, jesteś tym wygranym homarem, o twoją uwagę zabiegają najatrakcyjniejsze samice. (...)
Z kolei kobiety o porównywalnym statusie mogą przebierać w najatrakcyjniejszych adoratorach: wysokich, silnych, proporcjonalnie zbudowanych, kreatywnych, odpowiedzialnych, uczciwych i hojnych". Samice zwierząt istotnie wybierają samca o najwyższym statusie, jest to bowiem najskuteczniejszy sposób na zidentyfikowanie najlepszego. Aczkolwiek współczesne kobiety częściej zabiegają o indywidualne, samodzielne podwyższenie własnej pozycji.
Status i jego przejawy od wieków mają kluczowe znaczenie we wszystkich obszarach naszego życia. Jednym ze sposobów demonstrowania statusu jest właściwa postawa ciała. Peterson porównuje człowieka, który czuje się przegrany, do pokonanego w walce homara: "Opuszczamy ramiona, wbijamy wzrok w ziemię. Mamy poczucie zagrożenia, zranienia, odczuwamy lęk i słabość. Jeżeli sytuacja nie ulegnie zmianie, popadamy w chroniczną depresję. Z takim obciążeniem nie jesteśmy w stanie podejmować wyzwań, jakie stawia przed nami życie i łatwo padamy ofiarami bardziej gruboskórnych ludzkich drapieżników. Z kolei postawa wyrażająca pewność siebie jest oznaką wysokiego statusu".
Ubranie świadczy o naszym statusie Fot. Rasstock/Shutterstock Fot. Rasstock/Shutterstock
Amerykańscy psychologowie Anthony Doob i Alan Gross przeprowadzili w 1968 roku niezwykły eksperyment. Podstawiony przez grupę badawczą mężczyzna zatrzymał na czerwonym świetle samochód, którym kierował, i zamiast ruszyć, gdy zmieniło się na zielone, pozostał na swoim miejscu. Doob i Gross najpierw wykorzystali luksusową limuzynę, następnie zaś zdezelowany samochód kompaktowy, aby sprawdzić, czy rodzaj pojazdu wpłynie na reakcję otoczenia. Oczywiście wpłynął!
Kierowcy, którym drogę zablokował niepozorny samochód, wpadali w złość. Niemal wszyscy trąbili, niektórzy wielokrotnie, a paru nawet wjechało w tylny zderzak mniejszego pojazdu. W przypadku drogiej limuzyny tylko połowa uczestników ruchu nacisnęła klakson, prawie wszyscy czekali cierpliwie, aż auto wreszcie odjedzie, co nastąpiło parę sekund przed kolejną zmianą świateł na czerwone.
Kiedy jednak zapytano kolejną grupę uczestników, jak by się zachowali w takiej sytuacji, przeważająca część odpowiedziała, że prędzej zatrąbiłaby na limuzynę niż na mały samochód osobowy. Ludzie ci mówili prawdę: po prostu nie byli świadomi rzeczywistego oddziaływania przejawów pozycji społecznej, które działają w dużej mierze podprogowo. Badanie Dooba i Grossa pokazało w dobitny sposób, jak silny wpływ wywierają symbole statusu i jak zmieniają nasze myślenie oraz aktywność, nawet gdy świadomie tego nie rejestrujemy.
Do jakiego stopnia jesteśmy skłonni podporządkować się ludziom, których renomę oceniamy wysoko, pokazał chociażby pamiętny eksperyment Milgrama, podczas którego uczestnicy poddawali (w swoim mniemaniu) inne osoby wstrząsom elektrycznym o wysokim natężeniu za udzielanie nieprawidłowych odpowiedzi na pytania testowe.
Dlaczego normalni ludzie, tacy jak my, mieliby zadawać komukolwiek ból? Ponieważ - tłumaczyli później - otrzymali takie polecenie od utytułowanego naukowca w białym kitlu. Postrzegany status odbija się na każdym aspekcie życia - ów mechanizm jest znany jako status generalization (uogólnianie statusu). Nasza pozycja w społeczeństwie umiejscawia nas na określonym szczeblu hierarchii nie tylko w pracy, lecz w całym społeczeństwie. Dlatego opinie osób o wysokim statusie zawodowym są brane pod uwagę, nawet gdy temat nie ma nic wspólnego z ich profesją - istnieje spore prawdopodobieństwo, że uważnie wysłuchamy poglądów politycznych naszego lekarza rodzinnego, choćby nie miał nic szczególnie ciekawego do powiedzenia.
Osoby o wysokim statusie posiadają większy zasięg oddziaływania i więcej zwolenników. Wyższa pozycja zapewnia większy autorytet, szacunek i zaufanie. Równocześnie - we wszystkich kulturach - skutkuje podwyższeniem postrzeganej kompetencji. Przy czym na owo postrzeganie nie wpływa jedynie zajmowane stanowisko - także same symbole statusu bezpośrednio zmieniają wrażenie kompetencji. W jednym z badań uszeregowano symbole statusu pod względem znaczenia w następujący sposób:
1. służbowy samochód,
2. asystent/asystentka,
3. tytuł przed nazwiskiem na wizytówce,
4. budżet na wydatki służbowe,
5. karta frequent flyer [przyznawane są za nią wylatane mile - przyp. red.],
6. służbowa wizytówka,
7. dzieła sztuki w gabinecie.
Na dalszych pozycjach wymieniono służbowe mieszkanie, zniżki pracownicze, opiekę dla dzieci na terenie firmy, kartę członkowską klubu sportowego oraz miejsce do parkowania bezpośrednio obok budynku firmy. Dzięki wiedzy, które symbole naprawdę się liczą, możemy zabiegać o te najistotniejsze, najbardziej wzmacniające postrzeganą kompetencję. Warto nadmienić, że poza wspomnianymi namacalnymi atrybutami istnieją również subtelniejsze metody na podniesienie statusu.
Ilekroć mam ku temu okazję, lubię obserwować ludzi przekraczających próg pięciogwiazdkowego hotelu. Niektórzy są natychmiast witani przez obsługę szerokimi uśmiechami, inni napotykają podejrzliwe spojrzenia. Wylewne powitanie nie zawsze świadczy o tym, że dany gość jest celebrytą lub stałym bywalcem. Kluczowe znaczenie ma bowiem habitus.
Koncepcja francuskiego socjologa Pierre'a Bourdieu odnosi się do zachowania oraz wizerunku osoby, w skład których wchodzą ubiór, słownictwo oraz demonstrowany poziom życia. Sprawiedliwie bądź nie jesteśmy w stanie określić miejsce człowieka w hierarchii w parę chwil, właśnie na podstawie habitusu. Jeżeli mówimy z akcentem kojarzonym z niższą pozycją społeczną lub zachowujemy się w sposób sugerujący braki w wykształceniu, nasz status ulega nieodwracalnemu obniżeniu. Niektóre zachowania mają wręcz fatalny wpływ na wizerunek.
Tymczasem habitus charakterystyczny dla wyższych warstw społecznych ma moc otwierania niemal każdych drzwi. Dlaczego potomkowie wpływowych rodów zazwyczaj doskonale sobie radzą w życiu, nawet jeśli po rodzinnym majątku niewiele zostało? Otóż dlatego, że - poza, jak można przypuszczać, gruntownym wykształceniem - prezentują sposób bycia bezbłędnie kojarzony z wysoką pozycją społeczną. Nie ulega wątpliwości, że żaden inny czynnik nie wywiera tak przemożnego wpływu na naszą postrzeganą kompetencję oraz siłę przekonywania jak habitus.
Frak leży dobrze dopiero w trzecim pokoleniu - mówi przysłowie. Nie martwmy się jednak, da się go dopasować szybciej. Zidentyfikowanie własnego oraz zdobycie umiejętności interpretowania cudzego habitusu to pierwszy krok w kierunku zrozumienia wpływu statusu i wykorzystania go do podwyższenia postrzeganej kompetencji. Jednym z najważniejszych elementów tego procesu jest dostrzeżenie ogromnego znaczenia czegoś, co większość z nas prawdopodobnie na co dzień bagatelizuje, mianowicie ubioru.
Pewien mężczyzna biorący udział w eksperymencie przeszedł przez ulicę na czerwonym świetle. Najpierw w typowym stroju roboczym, następnie w eleganckim garniturze. Uważajcie teraz! Liczba osób, które podążyły jego śladem, gdy miał na sobie drogi garnitur, była 3,5 razy większa. W innym eksperymencie okazało się, że użytkownicy budki telefonicznej (owszem, to było dawno temu) znacznie chętniej dzielili się monetami z dobrze ubranym aktorem, który "zapomniał" drobnych na telefon, niż z osobą w skromnym stroju.
Ubiór jako symbol statusu działa niesłychanie silnie. Każdy element garderoby wysyła komunikat dotyczący pozycji społecznej, choć niektóre - jak na przykład wojskowy mundur udekorowany medalami i odznaczeniami - mają moc większą od innych. Wprawdzie sposób ubierania się uległ znacznej demokratyzacji i nie sposób już określić pozycji człowieka na podstawie jednego szybkiego spojrzenia, jednak odzież wciąż dostarcza wielu wskazówek. Biały fartuch przypieczętowuje status lekarza, krawat Ferragamo charakteryzuje brokera z Wall Street, a krawat od Hermesa stanowi wizytówkę ważnego bankiera z Frankfurtu.
Ubranie świadczy o naszym statusie Fot. elwynn/Shutterstock Fot. elwynn/Shutterstock
Strój ma bezpośrednie przełożenie na postrzeganą wiarygodność, odpowiedzialność i kompetencję. Większość ludzi bez wątpienia zdaje sobie sprawę, że gdy są "lepiej ubrani", otoczenie w większym stopniu pozytywnie ich postrzega. Prawdą jest również, że używamy stroju zdecydowanie bardziej świadomie aniżeli jakiegokolwiek innego symbolu statusu: ubieramy się elegancko w sytuacjach służbowych, kiedy zależy nam, by sprawić wrażenie profesjonalisty, z kolei gdy chcemy zyskać sympatię, wybieramy swobodniejszy styl. Albowiem oficjalny ubiór wywołuje skojarzenia z kompetencją, natomiast swobodny wzbudza sympatię.
Mimo wszystko ludzie przywiązują zadziwiająco niewielką wagę do codziennego stroju. Co macie na sobie? Czy to był świadomy wybór? Z ankiety przeprowadzonej wśród przypadkowych przechodniów jasno wynikało, że ich preferowany styl miał niewiele wspólnego z tym, co rzeczywiście założyli na siebie tamtego dnia. Na wybór wpłynęły takie pragmatyczne czynniki jak wygoda czy warunki atmosferyczne, natomiast kwestie wizerunkowe zostały całkowicie pominięte.
Choć atrakcyjność, nie pozostaje bez znaczenia dla postrzeganej kompetencji, jeżeli chodzi o strój, ważniejszy jest status. Seksowny styl ubierania się u kobiet prowadzi do obniżenia postrzeganej kompetencji. Toteż ubiór ma podkreślać przede wszystkim stopień w hierarchii, nie zaś atrakcyjność. Dobra jakość i klasyczny krój sprawdza się lepiej niż modne, obcisłe fatałaszki.
Dobierając strój, warto pamiętać o statusie, którego pragniemy, w myśl zasady: nie ubieraj się do pracy, którą masz, ale do tej, o której marzysz. Uważajmy przy tym jednak, aby nie wpaść w pułapkę pretensjonalności. Dobry styl, zauważmy, nie wymaga ogromnych nakładów finansowych. Garnitur dobrze dobrany do sylwetki nie kosztuje więcej od źle dobranego, podobnie jak wyprasowana biała koszula nie jest droższa od pomiętej fioletowej. Dzisiejsza masowa produkcja umożliwia skompletowanie pokaźnej garderoby za cenę niższą niż kiedykolwiek. Nawet skorzystanie z usług krawieckich nie kosztuje fortuny. Jednak lepiej zainwestować w dwa doskonałe garnitury aniżeli w całą szafę ubrań z promocji.
Powinniśmy mądrze wybierać nie tylko ubrania, lecz wszystkie otaczające nas przedmioty. Sprytny przedstawiciel handlowy podpisuje umowy eleganckim piórem marki Montblanc, a nie tanim długopisem z plastiku. Prywatni bankierzy umieszczają swoje oferty w skórzanych obwolutach zamiast w zwykłych teczkach z szarego papieru. Rozejrzyjmy się po naszych miejscach pracy, popatrzmy na artykuły biurowe, lampę, obrazy i całą resztę przedmiotów. Czy zostały dobrane świadomie, czy może siedzimy pośród przypadkowego bałaganu? Wyobraźmy sobie, że wezwany przez nas do zepsutego grzejnika fachowiec przychodzi ze zniszczonym wiklinowym koszem, kilkoma zardzewiałymi narzędziami i paroma pobrzękującymi żarówkami - czy wzbudzi nasze zaufanie?
Narzędzia, których używamy lub które pokazujemy, to wskazówki dla innych, między innymi na ich podstawie określana jest nasza kompetencja. (...) Wszędzie, niezależnie od scenerii, istnieje zbiór niepisanych reguł, do których trzeba się dostosować, chcąc być zaakceptowanym przez daną grupę i wzmocnić swoją pozycję w jej szeregach.
Na przykład niektórzy reprezentanci branży twórczej porzucają krawaty na rzecz najnowszych modeli adidasów, po które są skłonni stać w wielogodzinnych kolejkach. W maoistycznych Chinach najzagorzalsi zwolennicy komunizmu paradują w niepozornych na pierwszy rzut oka mundurkach. szytych na miarę z najlepszych włoskich materiałów. Istnieje wszakże jeden wyjątek od reguły: są wśród nas osoby świadomie wykraczające poza normy i standardy z pożytkiem dla swego postrzeganego statusu.
Ubranie świadczy o naszym statusie Fot. elwynn/Shutterstock Fot. elwynn/Shutterstock
Co z luminarzami pokroju Steve'a Jobsa czy Marka Zuckerberga? Czyż Zuckerberg nie wdrapał się na scenę Światowego Forum Ekonomicznego w Davos w krótkich spodniach i klapkach, kiedy na sali nie było nikogo, kto nie miałby na sobie garnituru lub garsonki? Cóż się wydarzyło, gdy Jobs przemówił do całego świata odziany w dżinsy i czarny sweter z golfem? Czy nie wzbudzili jeszcze większego podziwu właśnie dzięki przywdzianiu owych widocznych symboli niskiego statusu? Odpowiedź brzmi: tak.
Osoby, które już osiągnęły wysoki status, mogą go dodatkowo wzmocnić, porzucając tradycyjne jego symbole. Zjawisko to jest powszechnie znane jako efekt czerwonych trampek. Nazwa wywodzi się stąd, że niektórzy ludzie zakładają zwykłe, czerwone trampki w sytuacjach, kiedy eleganckie obuwie byłoby bardziej na miejscu.
W zachodnim kręgu kulturowym indywidualizm i niezależność cieszą się szczególnym uznaniem, toteż ostentacyjny nonkonformizm może przynieść korzyści w postaci umocnienia prestiżu oraz postrzeganej kompetencji. Jednakże decydującym warunkiem skuteczności niniejszego podejścia jest ugruntowana wysoka pozycja i szacunek otoczenia. Mogą sobie na nie pozwolić na przykład uznani eksperci w swojej dziedzinie lub współzałożyciele firm. Ponadto przekraczanie norm musi być wyraźnie zamierzone. Tylko wtedy nonkonformizm bywa interpretowany jako przejaw niezachwianej pewności siebie, a nie żenująca wpadka.
Jeżeli niekonwencjonalność wygląda na przypadkową albo przesadną, nie spotka się z przychylnym przyjęciem, w myśl starej łacińskiej sentencji: Quod licet Iovi, non licet bovi (Co przystoi Jowiszowi, nie przystoi wołu) tudzież bardziej swojskiego powiedzenia: co wolno wojewodzie, to nie tobie, kasztelanie.
Tak więc stażysta, który zawiąże sobie krawat jak szalik, zostanie uznany za durnia, gdy zaś to samo zrobi bajecznie bogaty założyciel start-upu, zademonstruje niezależność i wolność od małostkowych konwenansów. W związku z tym nonkonformizm sprawdza się w tych rzadkich przypadkach, kiedy nasz status jest wystarczająco wysoki. W większości sytuacji lepiej nie ryzykować: strój - mniej lub bardziej konwencjonalny - jest przecież między innymi wyrazem szacunku.
(...) Nonkonformizm bywa bardzo skutecznym narzędziem ekspresji dla kogoś już darzonego estymą z racji swoich dokonań. Jednakże status nie jest związany wyłącznie ze stylem ubierania się. Sposób komunikowania się z otoczeniem także ma ogromny wpływ na renomę, a w rezultacie również na postrzeganą kompetencję.
Chociaż pewne mechanizmy zostały zdemaskowane dawno temu i cały świat jest ich świadom, symbole statusu wciąż działają z taką samą siłą nawet na zachodniej półkuli, gdzie klasa rzekomo nie odgrywa już wielkiej roli, a więc tym bardziej oddziałuje w kulturach wyraźniej shierarchizowanych. Jednakże habitusu osoby o wysokim statusie nie można sprowadzić wyłącznie do rolexa na nadgarstku - to zaledwie fragment całości.
Oprócz rzeczy materialnych liczy się właściwy sposób komunikacji i umiejętność odpowiedniego zachowania w kontaktach z ludźmi. Połączenie wszystkich tych czynników prowadzi bezpośrednio na wyższy poziom postrzeganej kompetencji. (...) Warto także pamiętać, że symbole statusu tracą część swego znaczenia po bliższym poznaniu konkretnego człowieka, jednak w kontekście pierwszego wrażenia nie sposób ich przecenić.
'Idź po swoje' Jack Nasher 'Idź po swoje' Jack Nasher. Fot. Materiały prasowe 'Idź po swoje' Jack Nasher. Fot. Materiały prasowe
(Śródtytuły pochodzą od redakcji).
Jack Nasher. Psycholog biznesu, prawnik. Studiował filozofię, psychologię i zarządzanie na uniwersytecie w Trewirze i Oksfordzie, pracował w Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej i Parlamentu Europejskiego w Luksemburgu. Jest członkiem Królewskiego Instytutu Filozofii w Londynie i autorem wielu publikacji oraz światowych bestsellerów.