Jak zaczęła się twoja przygoda z pisaniem literatury fanowskiej?
Trochę wstyd o tym mówić.
Zawodowo z mężem zajmujemy się mediami społecznościowymi, często piszemy do młodzieży, więc musimy być na bieżąco z tym, czym interesują się nastolatki, dobrze znać nasz target. Dlatego 11 lat temu obejrzeliśmy film "Zmierzch". Tak nam się spodobał, że na drugi dzień zobaczyliśmy kolejną część. A potem następną.
Autorka '50 twarzy Greya' zamarzyła, żeby bohaterowie 'Zmierzchu' uprawiali seks (fot: Shutterstock.com) Autorka '50 twarzy Greya' zamarzyła, żeby bohaterowie 'Zmierzchu' uprawiali seks (fot: Shutterstock.com) Autorka '50 twarzy Greya' zamarzyła, żeby bohaterowie 'Zmierzchu' uprawiali seks (fot: Shutterstock.com)
Tak się w to wkręciłam, że zaczęłam sprawdzać, co się wokół tej produkcji dzieje i w ten sposób trafiłam na strony z literaturą fan fiction. Przeczytałam jedno opowiadanie, drugie. Na początku nie rozumiałam, dlaczego ktoś opisuje dalsze losy bohaterów filmu, mimo że nie mają one wiele wspólnego z pierwowzorem - np. oryginałem są "Gwiezdne Wojny: Przebudzenie Mocy", a napisane na tej podstawie opowiadanie jest na przykład na temat lotniczej eskadry bojowej w czasie II wojny światowej. Wydawało mi się też, że każdy autor ma tylko jedną wizję tego, co mogło się dalej wydarzyć w życiu tych postaci, po czym okazało się, że tych wizji może mieć wiele.
Fandomy , czyli grupy fanów skupione wokół jednego serialu, filmu czy innego wytworu kultury popularnej, mogą być olbrzymie, tworzyć nawet kilkadziesiąt tysięcy opowieści. Powstają całe sagi, które niekiedy ciągną się latami. Ludzie piszą historie nie tylko odwołujące się do pierwowzoru, ale do już powstałych fanfików [skrót od fan fiction - przyp. red.]. Dla osób, które nie należą do kultury fanowskiej, jest to totalna abstrakcja.
Powieść, a potem film, '50 twarzy Greya' nie powstałyby, gdyby nie 'Zmierzch' (fot: Shutterstock.com) Powieść, a potem film, '50 twarzy Greya' nie powstałyby, gdyby nie 'Zmierzch' (fot: Shutterstock.com) Powieść, a potem film, '50 twarzy Greya' nie powstałyby, gdyby nie 'Zmierzch' (fot: Shutterstock.com)
Jaki jest cel w pisaniu dalszych losów bohaterów?
Żeby dać fanom takie zakończenie opowieści, które ich zadowoli, bo często jest tak, że nie podoba im się to, które jest w pierwowzorze.
Zdarzyła się taka zabawna sytuacja: chińska telewizja Youku wyprodukowała serial na podstawie książki "The Guardian" chińskiej pisarki piszącej pod pseudonimem Priest. Fani byli załamani zakończeniem serii, które nie było do końca szczęśliwe. Co zrobiła pisarka? Połączyła wątki zawarte w serialu i w książce, i dała fanom takie zakończenie, jakiego oczekiwali, czyli typowe "i żyli długo i szczęśliwie". To alternatywne zakończenie opublikowała w serwisie: jjwxc.net, na którym publikuje większość swoich książek.
Albo jest tak, że fani chcieliby wiedzieć, jak wyglądałoby życie dorosłego Harry'ego Pottera, albo jak by to było, gdyby żył w zupełnie innej rzeczywistości - nie w Hogwarcie, ale na przykład w świecie wielkich korporacji albo cyberpunkowym. Albo co by było, gdyby Harry'ego Pottera i Hermionę łączyło coś więcej niż tylko przyjaźń, albo Harry'ego Pottera i Rona...
Fandom Harry'ego Pottera jest jednym z najbardziej popularnych (fot: Shutterstock.com) Fandom Harry'ego Pottera jest jednym z najbardziej popularnych (fot: Shutterstock.com) Fandom Harry'ego Pottera jest jednym z najbardziej popularnych (fot: Shutterstock.com)
Bo czasem, zwłaszcza dorosłym, nie wystarczy, że w książce czy w serialu pojawia się para, która nie uprawia seksu. Tak było właśnie ze "Zmierzchem" i powstałym na jego kanwie fanfikiem - "50 twarzami Greya", który w świecie fan fiction nosił nazwę "Master of the Universe" [z ang. władca wszechświata - przyp. red.]. Po prostu - jego autorka zamarzyła, żeby Edward i Bella poszli ze sobą do łóżka. Wersja fanfikowa fabularnie w żaden sposób nie nawiązywała do "Zmierzchu", w wersji opublikowanej zmienione zostały imiona bohaterów i niektóre sceny przeszły jedynie drobny "lifting". Bywa też tak, że fanom nie podoba się, że autor scenariusza połączył w parę określone postaci, oni chętniej widzieliby razem innych bohaterów. Zdarza się, że fani tworzą historie z udziałem postaci z różnych seriali, książek czy filmów, a nawet prawdziwego życia.
Dużo jest opowieści z podtekstem seksualnym?
Mnóstwo! I to często jest nie tylko podtekst, ale czysta erotyka. Każda opowieść oznaczana jest w odpowiedni sposób. Na przykład PWP oznacza Porn Without Plot lub Plot What Plot, czyli w skrócie nie znajdziemy w tej historii ani krzty fabuły, bohaterowie od razu przechodzą do rzeczy. Mamy też bardziej szczegółowe oznaczenia, dotyczące na przykład "kinków", czyli upodobań seksualnych, jakie pojawiają się w opowieści, na przykład "seks analny", "Dom/sub", "poly" - czyli więcej niż dwóch partnerów seksualnych, "masturbacja" itd. W fandomach "erotycznych" jest jak na Pornhubie. Wystarczy wpisać odpowiednie hasła. Np. biały, mężczyzna, Azjata, sikanie. I już wyskakuje nam odpowiedni fanfik. Każdy znajdzie coś dla siebie.
W literaturze fan fiction można znaleźć wszystko. Wystarczy wpisać odpowiednie hasło (fot: Shutterstock.com) W literaturze fan fiction można znaleźć wszystko. Wystarczy wpisać odpowiednie hasło (fot: Shutterstock.com) W literaturze fan fiction można znaleźć wszystko. Wystarczy wpisać odpowiednie hasło (fot: Shutterstock.com)
Kim są autorzy fanfików?
Według statystyk większość stanowią kobiety. Co ciekawe - spora część, jeśli nie większość fanfików erotycznych dotyczy seksu gejowskiego.
Między kobietami?
Nie, mężczyznami.
Dlaczego kobiety piszą o tym, jak mężczyźni uprawiają seks?
Długo się nad tym zastanawiałyśmy z koleżankami, które poznałam przez społeczności fanowskie. Nie znalazłyśmy jednej dobrej odpowiedzi. Może tak być dlatego, że kobiece charaktery w wytworach kultury popularnej są często opisywane w sposób stereotypowy, nie są to postacie uniwersalne. Albo mamy twarde dziewuchy, albo delikatne kobietki. Ciężko się z takimi postaciami utożsamić. Męskie charaktery w popkulturze są znacznie mniej sztampowe. To po pierwsze.
Po drugie - relacje między mężczyznami są zazwyczaj bardziej równe niż te między kobietą a mężczyzną, w których często jedna ze stron posiada emocjonalną przewagę nad drugą. Popularność fan fiction gejowskiego mogło wziąć się również z tego, że wiele kobiet woli oglądać porno gejowskie niż heteroseksualne, które wciąż adresowane jest przede wszystkim do mężczyzn - nacisk kładziony jest na pokazywanie narządów, ważne, żeby kobieta głośno jęczała. Mnie coś takiego w ogóle nie interesuje.
Może być też tak, że jeżeli kobieta jest heteroseksualna, to woli czytać o dwóch mężczyznach, którzy jej się podobają, a nie o kobiecie, która w żaden sposób jej nie pociąga.
Autorki fan fiction najczęściej piszą o seksie między mężczyznami (fot: Shutterstock.com) Autorki fan fiction najczęściej piszą o seksie między mężczyznami (fot: Shutterstock.com) Autorki fan fiction najczęściej piszą o seksie między mężczyznami (fot: Shutterstock.com)
Zdarzają się opowieści, które przekraczają granice dozwolonej prawnie perwersji? Na przykład pedofilskie lub zoofilskie?
Większość stron z literaturą fan fiction nie dopuszcza do publikacji tego typu treści, a ich autor jest usuwany z grupy. Ale zdarzyło mi się trafić na fanfik erotyczny, w którym, jak się okazało dopiero na końcu, bohater miał zaledwie 14 lat. Albo na taki, w którym dokładnie była opisana scena gwałtu. Jeżeli tego typu opowieść nie jest odpowiednio oznaczona, można naprawdę żałować, że się coś przeczytało. Ale czasem jest też tak, że ktoś opisuje gwałt jako ważne zdarzenie w życiu bohatera, które odcisnęło piętno na jego przyszłości.
Wszystko też zależy od tego, jak dana społeczność reaguje, co jest w stanie zaakceptować. Czymś innym jest pisanie o seksie 16-latków, jeszcze innym - że seks z 16-latkiem uprawia 40-letnia kobieta. Autorzy fan fiction wzajemnie się kontrolują. Raz odezwał się do mnie ktoś z pretensją, że nie wpisałam przy swoim fanfiku hasła "angst" [smutek, niepokój, coś poruszającego - przyp. red.], co oznacza, że opowieść ma emocjonalnie negatywny wydźwięk. Uznał, że zakończenie mojej historii nie jest pozytywne, więc powinnam była o tym poinformować.
Czyli w literaturze fan fiction pod względem erotycznym dzieje się o wiele więcej niż w literaturze dostępnej na rynku.
Oj tak. Tam puszczają wszystkie hamulce, nie ma cenzury, praktycznie wszystko jest dozwolone. Można się naprawdę dowiedzieć wiele na temat tego, co ludzie są w stanie robić ze sobą w łóżku. Nieraz otwierałam szeroko usta ze zdziwienia. (śmiech)
Najbardziej odjechany fanfik, jaki przeczytałaś, to...
Chyba ten o inwazji kosmitów będących w rui na Ziemię - nie mają wyjścia, muszą dać upust swojej żądzy, bo inaczej umrą. Zdarza się, że coś, co jest tak oznaczone, że wydaje się obrzydliwe, okazuje się genialnie napisane i nie można się oderwać.
Na przykład?
Ostatnim takim zadziwiającym fanfikiem, którego czytałam z ciekawości, było opowiadanie opisujące "kink" laktacyjny, czyli sytuację, w której bohater pije mleko kobiety lub... mężczyzny. W fanfiku opisana była "kafejka", w której spotykali się chętni na ludzkie mleko. I nagle dowiadujesz się, że mężczyznę również można doprowadzić do laktacji, i jest to teoretycznie biologicznie możliwe także w rzeczywistości. Opowiadanie opisywało to jak coś oczywistego. W świecie fanfików tak jest, że to, co dla ciebie jest dziwne, dla kogoś innego jest normalne i na odwrót.
Czy jest tam dużo hejtu? Ludzie wyśmiewają się z siebie nawzajem?
Zdarzają się osoby, ale słyszałam, że to głównie na polskiej scenie fanowskiej, które za punkt honoru stawiają sobie doprowadzenie do usunięcia z grupy autora, jeśli jego fanfiki uważają za fatalną literaturę. Ale rzadko ktoś kogoś ocenia, bo nie takie jest założenie tych społeczności. Chodzi o to, żeby się "wypisać". A jeśli nie lubisz czytać o małych penisach, to omijaj takie fanfiki z daleka, jak lubisz - proszę bardzo. Po to są oznaczenia, żeby każdy mógł znaleźć coś dla siebie.
Z warsztatem literackim, wiadomo, bywa różnie. Na początku myślałam, że celem większości piszących jest wydanie kiedyś książki. Że to takie wprawki literackie. Nieprawda. Są wśród autorów zawodowi pisarze, ale większość tworzy opowieści dla przyjemności, bo ma to dla nich działanie terapeutyczne. Absolutnie nie marzą o sławie, mało tego - wręcz nie chcieliby, żeby świat dowiedział się, co tworzą. Jedna z moich ulubionych autorek jest właścicielem agencji reklamowej w Londynie, inna jest fizykiem i projektuje teleskopy. One spełniają się zawodowo gdzie indziej, fan fiction piszą, bo to ich pasja. Ja mam podobnie.
Fani fan fiction spotykają się na wydarzeniach typu Comic Con (fot: Shutterstock.com) Fani fan fiction spotykają się na wydarzeniach typu Comic Con (fot: Shutterstock.com) Fani fan fiction spotykają się na wydarzeniach typu Comic Con (fot: Shutterstock.com)
Czyli to tajemnica?
Wielu, jak sądzę, ukrywa przed bliskimi czy znajomymi, że tworzą takie historie. Nie chcieliby, żeby dotarło na przykład do ich pracodawcy, że piszą fanfiki o mężczyznach uprawiających seks. Mam koleżankę, która pracuje jako edukator w więzieniach. Któregoś razu, podczas prezentacji w pracy, jej komputer zawiesił się na stronie, na której opublikowała erotyczne opowiadanie. 15 minut zajęło informatykowi, żeby odwiesić sprzęt. Była zażenowana, tym bardziej że jej wykład dotyczył wykorzystywania seksualnego w więzieniach.
Niektórzy nie ujawniają się nawet w przestrzeni fan fiction - do tej pory nie wiem, jak wygląda i jak naprawdę nazywa się dziewczyna, z którą od 10 lat rozmawiam praktycznie codziennie. Poznałyśmy się w jednym z fandomów. Ona posługuje się wyłącznie pseudonimem.
Znam też dziewczynę z Chin, która, gdyby się wydało, że tworzy fanarty erotyczne [rysunki fanowskie - przyp. red.], mogłaby trafić do więzienia, ponieważ szerzenie jakiejkolwiek pornografii, czy to hetero-, czy homoseksualnej, jest w Chinach zabronione.
Nie jest tak, że to, co ludzie piszą, ma odzwierciedlenie w rzeczywistości, lub że chcieliby przeżyć opisywane przez siebie sytuacje, sceny w prawdziwym życiu. Z fanfikami jest jak z fantazjami erotycznymi. Możemy fantazjować, ale na tym koniec. Jest jednak obawa wśród autorów fan fiction, że osoby spoza tej społeczności mogłyby pewne rzeczy opacznie zrozumieć.
Zakładam, że fan fiction może stanowić dla wielu przestrzeń do wyrażania siebie, swojej tożsamości, potrzeb, pragnień?
Wiele osób, które tam trafiają, ma na pewno silną potrzebę, żeby przeczytać lub napisać coś, co sprawi, że poczują się lepiej. Te opowieści działają jak telenowele - są po to, żeby się wypłakać, doznać oczyszczenia.
Zdarza się, że fanfiki zmieniają ludziom życie. Mam przyjaciela ze świata fan fiction, który po przeczytaniu wspaniałej historii o tym, jak ktoś przechodził przez proces odkrywania swojej tożsamości płciowej, uświadomił sobie, że jest to opowieść o nim. Poznałam go jako kobietę po czterdziestce, z mężem i dziećmi, dziś jest po procesie korekty płci, identyfikuje się jako mężczyzna. Razem czytaliśmy tego fanfika i się nim zachwycaliśmy. Dopiero po dwóch latach wyznał mi, jaki miał on na niego wpływ. Był już wówczas w trakcie procesu korekty płci.
Fanfiki dotyczą postaci granych przez prawdziwych aktorów, a czasem i prawdziwych ludzi. Czy zdarza się, że docierają do nich te opowieści?
Największym koszmarem dla autora fan fiction jest moment, w którym jego bohater lub aktor odgrywający postać dowiaduje się, co zostało o nim napisane. Jeszcze gorzej jest, gdy na jaw wyjdą obrazki z jego udziałem, bo tam wszystko widać jak na dłoni - twarz, nagie ciało, sceny seksu w różnych sytuacjach i konfiguracjach. Zdarza się, że fanarty są wykorzystywane np. podczas programów telewizyjnych z udziałem gwiazd. Brytyjski prezenter Graham Norton w swoim show pokazał gościom - Jamesowi McAvoyowi i Michaelowi Fassbenderowi, którzy odgrywają główne role w "X-menach" - obrazek: obaj są ubrani w fartuszki i jeden drugiemu piecze babeczki. Oni akurat mieli poczucie humoru i po prostu się z tego śmiali. Ale już Benedict Cumberbatch nie był taki zachwycony, jak pewna dziennikarka poprosiła go i Martina Freemana o przeczytanie fanfika, w którym Sherlock Holmes uprawia seks z Doktorem Watsonem [aktorzy odgrywają główne role w serialu telewizyjnym "Sherlock" - przyp. red.]. Nie powinno się tego robić, bo autor nie pisał tego dla nikogo poza kręgiem fan fiction. I jest mu wtedy po prostu wstyd.
Jak poważnie traktujesz to pisanie? Dużo czasu temu poświęcasz?
Mam pracę i rodzinę, więc czas jest ograniczony, ale jak tylko trafi się wolna chwila, to piszę. Napisanie jednego opowiadania na kilkadziesiąt tysięcy słów zajmuje mi nawet kilka miesięcy. W związku z tym, że piszę po angielsku, wszystko, co stworzę, wysyłam najpierw do zaprzyjaźnionej edytorki, która na co dzień pracuje w wydawnictwie. Ona nanosi swoje uwagi dotyczące treści, narracji, bohaterów. Ja to poprawiam, odsyłam z powrotem. Jeśli wszystko jest OK, to publikuję. Raz zdarzyło mi się przepisać całą książkę, bo było tyle poprawek.
Robisz to naprawdę na serio.
Oczywiście. Zanim opublikowałam coś w jednym z chińskich fandomów, konsultowałam treść opowieści z osobą, która doskonale ten fandom znała, żeby nie popełnić jakiejś kulturowej gafy, nikogo nie obrazić. W społecznościach fan fiction funkcjonują nawet profesjonalni redaktorzy, do których można się zgłosić z prośbą o sczytanie.
Dlaczego to robisz?
To dla mnie forma autoterapii, zabawy. Często mam tak, że jak obejrzę coś, co wzbudziło we mnie dużo emocji i nie mogę sobie z tym poradzić, siadam i piszę. Jest to też nieustanna gimnastyka dla umysłu. Mózg dzięki temu wolniej się starzeje. Mimo że nad każdym tekstem pracuję miesiącami, i często dostaję krytyczne uwagi od edytorki, to sam proces pisania daje ogromną satysfakcję. A najprzyjemniejszy jest moment publikacji, kiedy zaczynają docierać do ciebie tzw. kudosy, czyli w języku fan fiction - lajki i pochlebne komentarze czytelników. Czasem są one dłuższe niż samo opowiadanie.
W fandomach poznałam też wspaniałych ludzi - dziewczyny z całego świata, z którymi mam nieustannie kontakt, komunikujemy się na przykład na Twitterze. Udało nam się nawet kilka razy spotkać. Raz byłyśmy w Londynie, zwiedzałyśmy miasto, a głównym punktem programu była wizyta w The Shakespeare's Globe, gdzie obejrzałyśmy występ Colina Morgana - aktora z mojego ukochanego "Merlina". Przeżywamy razem nie tylko to, co dzieje się w świecie fan fiction, ale również w naszym życiu osobistym - ważne wydarzenia, śluby, rozwody.
Zarabiasz na tym?
Ja nie, ale niektórzy tak. Czytelnicy fanfików wspierają finansowo swoich ulubionych autorów i rysowników. Funkcjonuje na przykład taki serwis, Ko-Fi, gdzie można komuś kupić kawę w podzięce za to, że napisał coś pięknego czy poruszającego. Można również założyć konto na Patreonie [platforma crowdfundingowa, która pozwala artystom na pozyskiwanie funduszy - przyp. red.].
Czasem literatura fan fiction i fanarty trafiają do mainstreamu (fot: BBC) Czasem literatura fan fiction i fanarty trafiają do mainstreamu (fot: BBC) Czasem literatura fan fiction i fanarty trafiają do mainstreamu (fot: BBC)
Ujawniasz się z tym, że piszesz fan fiction, również to gejowskie?
Nie chwalę się publicznie, że to robię, nie publikuję swoich opowieści na przykład na Facebooku. Ale większość moich bliskich znajomych wie, że mam taką zajawkę. Z mężem napisaliśmy nawet żartobliwy, erotyczny limeryk, który do dziś z rozrzewnieniem wspominają moje przyjaciółki fanfikowe. Większość traktuje to moje hobby z przymrużeniem oka, trochę się ze mnie śmieją, ale nikt mnie nie ocenia. Jeśli ktoś nie należy do tego świata, nie zrozumie, dlaczego zacznę się nagle czymś bardzo ekscytować, na przykład tym, że powstaje fanfik na temat kota Generała Huxa [bohater "Gwiezdnych Wojen" - przyp. red.]. Mąż mnie pyta: Ale jak to, przecież Generał Hux nie miał kota. Nie miał, ale jeden z twórców "Gwiezdnych Wojen", Pablo Hidalgo, zażartował na Twitterze, że Generał Hux ma kotkę Milicentę, która sika do kuwety, w której Kylo Ren trzyma maskę Lorda Vadera. To wystarczyło, żeby zainspirować do pisania społeczność fanfikową. Fani chwytają się wszystkiego.
Ewa Jankowska. Dziennikarka i redaktorka, absolwentka Polskiej Szkoły Reportażu. Zaczynała w Wirtualnej Polsce w dziale Kultura, publikowała wywiady w serwisie Ksiazki.wp.pl. Pracowała również serwisie Nasze Miasto i Metrowarszawa.pl, gdzie z czasem awansowała na redaktor naczelną.
Polub Weekend Gazeta.pl na Facebooku