Po zaginięciu Piotra Woźniaka-Staraka cała Polska żyła jego sprawą. Wiele osób zupełnie go nieznających jest sytuacją bardzo poruszonych i współczuje rodzinie. Gros komentarzy, jakie pojawiają się choćby w Internecie, nie jest jednak głosem wsparcia. Mam wrażenie, że ludzie z zapartym tchem śledzą bieg wydarzeń, tak jakby oglądali serial kryminalny z udziałem fikcyjnych bohaterów.
Działa tu podobny mechanizm, jak chociażby w przypadku historii z zaginionym Dawidem, chłopcem, którego - jak się okazało - zabił jego własny ojciec i potem popełnił samobójstwo. Wtedy poszukiwania trwały jeszcze dłużej i na pewno wiele osób codziennie sprawdzało, czy pojawiły się jakieś nowe informacje na ten temat.
Dlaczego takie sprawy przykuwają naszą uwagę?
Bo ludzie mają potrzebę tzw. domknięcia poznawczego - żeby zredukować poczucie niepewności, które nie jest przyjemne, muszą dowiedzieć się, co się stało, doczekać finału historii. Nawet najsmutniejsza prawda jest lepsza niż permanentny stan niepewności. Teraz, gdy już wiadomo, że Piotr Woźniak-Starak został odnaleziony, część ludzi na pewno z mniejszą intensywnością będzie śledzić nowe informacje na temat tego, co się stało. Ale "serial" jeszcze się nie skończył.
Piotr Woźniak-Starak i Agnieszka Woźniak-Starak (fot: Mateusz Skwarczek/ Agencja Gazeta Piotr Woźniak-Starak i Agnieszka Woźniak-Starak (fot: Mateusz Skwarczek/ Agencja Wyborcza.pl Piotr Woźniak-Starak i Agnieszka Woźniak-Starak (fot: Mateusz Skwarczek/ Agencja Gazeta
Na ogromne zainteresowanie tą sprawą wpływ ma również dynamika wydarzeń i sposób relacjonowania ich przez media. To iście filmowa historia - zaczyna się od dryfującej motorówki, którą z brzegu zauważyli rybacy, potem okazuje się, że należy ona do pasierba jednego z najbogatszych Polaków i męża znanej prezenterki. Za chwilę pojawia się informacja, że taką samą motorówkę miał James Bond, co jeszcze podsyca zainteresowanie. Okazuje się też, że uczestnikiem wydarzeń była jeszcze jedna osoba - tajemnicza kobieta, która wyszła cało z wypadku. Następna odsłona - wątek alkoholu i środków odurzających, o których poinformowały lokalne media z Olsztyna. I tak dalej, i tak dalej. Cały czas mamy do czynienia z budowaniem napięcia, które nie minie, dopóki nieodkryte zostaną wszystkie niewiadome. A z czasem dla śledzących tę sprawę przestaje mieć znaczenie, czy informacje są prawdziwe, czy nie, czy zostały potwierdzone.
Moim zdaniem największą moc ma jednak to, kim jest Piotr Woźniak-Starak i z jakiej rodziny pochodzi, ważna jest też historia jego związku z żoną Agnieszką. To daje pole nie tylko do wymyślania scenariuszy tego, co mogło się stać, ale również oceniania zachowania i postaw samych bohaterów, rzucania w ich kierunku oskarżeń, wyciągania wniosków, że sobie na to zasłużyli, bo są zepsutymi ludźmi.
Gdyby sprawa dotyczyła kogoś nieznanego i niezamożnego, takiego poruszenia by nie było - to pewne. Wiele osób postrzega świat czarno-biało, dzieli ludzi na biednych i bogatych i każdej z tych grup przypisuje określone cechy charakteru, właściwości. O zamożnych ma najczęściej jednoznaczną opinię - że to ludzie zdegenerowani, niekierujący się w życiu żadnymi wartościami, którzy tylko piją i ćpają, są przekonani, że wszystko im wolno. I osoby mające taki pogląd nie myślą o tym, że doszło po prostu do ogromnej, rodzinnej tragedii, że pieniądze przestają mieć znaczenie, gdy w grę wchodzi strata bliskiej osoby. Każda rodzina przeżywałaby to tak samo.
Ale to zdarzenie pozwala niektórym odczuć pewną satysfakcję, że co prawda nie są znani, nie mają motorówki jak z filmów z Jamesem Bondem, ale za to "nie kończą jak ci bogacze". Bo żyją. Taka historia stanowi więc impuls do myślenia o sobie - w przypadku osób, które nie mają skrupułów, żeby hejtować - leczenia swoich kompleksów, podwyższania własnej samooceny, budowania pozytywnego obrazu samego siebie.
Za to wizerunek Piotra Woźniaka-Staraka jest przez część internautów kreślony w najciemniejszych barwach.
Ta sytuacja kojarzy mi się z pewnym badaniem, w którym uczestnicy mieli za zadanie wygenerować pytania, które pozwoliłyby im dowiedzieć się jak najwięcej na temat fikcyjnego wypadku. Jedna grupa otrzymała informację, że w wypadku brał udział młody człowiek, druga - że osoba starsza. W pierwszej grupie najczęściej padały pytania, czy osoba ta była pod wpływem alkoholu lub środków odurzających, w drugim przypadku - w jakim była stanie psychofizycznym. Równie dobrze to ta starsza osoba mogła być pod wpływem jakichś środków, ale to już uczestnikom badania nie przychodziło tak często do głowy.
Dlaczego?
Bo ludzie dążą do utwierdzania się w swoich własnych przekonaniach. Młody człowiek za kierownicą spowodował wypadek - na pewno był pijany, bogaty producent wypadł z motorówki w nocy - zapewne był pod wpływem narkotyków i przeszarżował. Media wykorzystują ten mechanizm i publikują takie, a nie inne zdjęcia - na przykład to, na którym producent jest na łodzi ze znajomymi i trzyma w ręce szklaneczkę z jakimś płynem. Podając do wiadomości publicznej określone informacje, media cementują określone przekonania.
Po lewej: Piotr Woźniak-Starak (fot: Renata Dąbrowska / Agencja Gazeta) Po lewej: Piotr Woźniak-Starak (fot: Renata Dąbrowska / Agencja Wyborcza.pl) Po lewej: Piotr Woźniak-Starak (fot: Renata Dąbrowska / Agencja Gazeta)
A odbiorcy nie uwzględniają prostej rzeczy - że nonszalancja i nierozsądne zachowanie to cechy ludzkie, a nie cechy ludzi bogatych. Że są wakacje, a to okres, który rządzi się swoimi prawami - ludzie w tym czasie są zazwyczaj bardziej beztroscy, tym samym mniej odpowiedzialni. Jestem przekonany, że jakbyśmy przeanalizowali, ile osób zginęło na Mazurach, bo nie zadbało o kwestie bezpieczeństwa - nie założyli kapoka, albo pływali pod wpływem alkoholu czy środków psychoaktywnych - znaleźlibyśmy niejeden taki przypadek.
Na pewno jest tak, że zamożni mogą sobie pozwolić na więcej, na przykład na zapewnienie sobie większego poczucia bezpieczeństwa - stać ich na ochronę, zakup droższego sprzętu, doskonałą opiekę medyczną. Można więc ewentualnie wyciągnąć taki wniosek, że mogą oni popadać w fałszywe poczucie bezpieczeństwa - bo drogi nie zawsze oznacza bezpieczny, człowiek bywa zawodny, a skuteczność leczenia nie zawsze zależy od pieniędzy. Bogactwo innych budzi jednak zawiść, generuje też stereotypowe myślenie. Przeciwstawiając obrazek rozpasanych i odurzonych celebrytów obrazowi uczciwej i rozsądnej biedy, ludzie porządkują sobie świat. Niedopuszczalne jest jednak ocenianie moralności czy odpowiedzialności innych ludzi, w tym pana Woźniaka-Staraka, na podstawie strzępów informacji, które do nas docierają, i w oparciu o stereotypy. Ludzie powinni być tego świadomi i zachować powściągliwość.
Bo to może być bardzo krzywdzące.
I jest. W komentarzach nie pojawia się zbyt często informacja, ile świetnych filmów Woźniak-Starak wyprodukował, ile nagród zdobył, że był lubianym, wesołym człowiekiem i świetnym biznesmenem, który sam zapracował na sukces finansowy, a nie beztrosko trwonił majątek rodziny. To schodzi na dalszy plan, bo nie pasuje do wykreowanego w głowie stereotypowego obrazka.
A z wypadkami z reguły jest tak, że przyczyn, dla których do nich dochodzi, jest kilka, i kumulują się one w czasie. To może być np. kwestia pogody, pory dnia, braku w bliskim otoczeniu kogoś, kto mógłby szybko zareagować, braku umiejętności pływackich, czy wpływu zażytych środków na stan psychofizyczny. Natomiast ludzie wolą skupiać się na jednej przyczynie, która pasuje do stereotypowego wzorca, bo wzięcie pod uwagę kilku czynników przekracza ich możliwości poznawcze.
Ale wyjaśnienie, dlaczego ludzie tak robią, jest też inne - w ten sposób radzą sobie z własnym lękiem przed śmiercią. Wolą myśleć, że śmierć dotyczy nie ich, ale osób postępujących niewłaściwie, próżnych, nieodpowiedzialnych. Więc jeżeli ja taki nie jestem, to czeka mnie długie i szczęśliwe życie. Mogą też myśleć inaczej - że skoro ktoś był bogaty, to miał wspaniałe życie, więc i tak dobrze, że pożył sobie te 30 czy 40 lat. To przykre, ale to również można wywnioskować z tych internetowych komentarzy.
Agnieszka Woźniak-Starak (fot: Renata Dąbrowska/ Agencja Gazeta) Agnieszka Woźniak-Starak (fot: Renata Dąbrowska/ Agencja Wyborcza.pl) Agnieszka Woźniak-Starak (fot: Renata Dąbrowska/ Agencja Gazeta)
Pół biedy, jeśli ludzie tak myślą, gorzej, jak mówią o tym publicznie.
Bo wciąż mamy bardzo niską wrażliwość. Nie zastanawiamy się nad tym, że te informacje docierają do rodziny, która może poczuć się zaszczuta. Niektórzy mają ogromną trudność, żeby zacząć postrzegać celebrytów jak zwykłych ludzi, którzy mają uczucia, którzy tak jak inni, wstają rano, jedzą śniadanie, dyskutują na różne tematy z bliskimi, wieczorem kładą się spać. I dokładnie tak jak inni przeżywają stratę kogoś bliskiego. My naprawdę jesteśmy wszyscy bardzo do siebie podobni - nie ma czegoś takiego jak osobowość celebryty.
Winne temu są oczywiście po części media - serwisy plotkarskie, które pokazują tylko te patologiczne czy najbardziej skrajne zachowania gwiazd: jak się rozstają, kłócą, jak imprezują, biorą narkotyki, idą na odwyk, cierpią na depresję - w ten sposób kreując ich przejaskrawiony obraz. I odbiorcy takich przekazów, na podstawie kilku informacji, znając zaledwie wycinek czyjegoś życia, pozwalają sobie na wyciąganie wniosków na temat postępowania, systemu wartości i osobowości drugiego człowieka.
Oczywiście pieniądze mogą wpłynąć na zachowanie ich posiadacza, ale przecież wielu bogatych ludzi żyje skromnie, nie afiszuje się z majątkiem, prowadzi spokojne życie. Na pewno nie jest też tak, że bogaci czy sławni mają mniej zmartwień. Wręcz przeciwnie - świat, w jakim żyją, jest dla nich skrajnie stresujący. Są wiecznie na świeczniku, muszą stawić czoła hejtowi, nawet jeśli ktoś jest im życzliwy, to nie mają pewności, czy jest to szczere czy może chodzi mu o ich pieniądze. Oczekuje się od nich doskonałości, idealnego wyglądu, wiedzy na każdy temat, perfekcyjnego zachowania, posiadania idealnej, szczęśliwej rodziny. Każdy, nawet drobny błąd jest zaraz zauważony i określany jako "wpadka", "kompromitacja", "upadek".
Nie tylko pieniądze, ale i sława szczęścia nie dają?
Znam sporo osób publicznych i majętnych, i to, co mówię, opieram również na swojej wiedzy i obserwacjach. Przecież oni mają takie same problemy, jak "zwykli" ludzie, tylko ich skala jest inna. My myślimy o tym, żeby opłacić ubezpieczenie swojego samochodu, które wyniesie kilka tysięcy złotych, albo rachunki rzędu kilkuset złotych, człowiek bogaty operuje w dziesiątkach tysięcy. Kwoty są może inne, ale poziom przeżywanego stresu - ten sam.
Jedni, i mam tu na myśli zarówno zamożnych, jak i tych mniej, starają się likwidować źródła stresu w swoim życiu, zmieniają pracę, zaczynają podróżować. Inni nie radzą sobie z tym najlepiej, pracują po kilkanaście godzin dziennie i nie korzystają z życia w ogóle, nie potrafią odpoczywać.
Często pojawia się w tej rozmowie kwestia roli mediów w kreowaniu takiego, a nie innego obrazu znanych osób lub przebiegu różnych zdarzeń z ich życia. W ciągu ostatnich kilku dni sprawa zaginięcia Woźniaka-Staraka była jednym z głównych newsów z Polski. Na portalach pojawiało się jednocześnie po kilka artykułów na ten temat.
Rodzinie pana Piotra na pewno nie jest łatwo to oglądać. Mamy do czynienia z bardzo medialnym małżeństwem, więc moim zdaniem media powinny nie tylko wykazać się delikatnością i szacunkiem dla rodziny, ale może nawet włączyć ją w ustalenia co do tego, jak komunikować informacje na ich temat. Jeżeli nie jest to możliwe, trzeba robić to w sposób jak najbardziej wyważony. W mojej ocenie tych informacji było zdecydowanie za dużo.
Przewodniczący Rady Nadzorczej Polpharma Jerzy Starak Przewodniczący Rady Nadzorczej Polpharma Jerzy Starak - ojczym Piotra Woźniaka-Staraka (fot: Dawid Zuchowicz/ Agencja) Przewodniczący Rady Nadzorczej Polpharma Jerzy Starak - ojczym Piotra Woźniaka-Staraka (fot: Dawid Zuchowicz/ Agencja)
Są serwisy, które przekazywały suche fakty i informacje odpersonalizowane - na przykład w tytule była informacja, że doszło do wypadku z udziałem mężczyzny, bez wskazywania, o kogo chodziło.
I to jest moim zdaniem strategia godna naśladowania. W ten sposób skupiamy się na samym zdarzeniu, nie na osobie. Jestem jednak przekonany, że jeszcze zobaczymy kilka odcinków z serii o Piotrze Woźniaku-Staraku. Prawdopodobnie paparazzi będą próbowali zrobić zdjęcia jego żonie, pani Agnieszce, aby pokazać, jak przeżywa żałobę po mężu, dziennikarze będą starali się dowiedzieć, jak się czuje rodzina, wielu czeka zapewne na wyjaśnienie, kim jest kobieta, która płynęła razem z panem Piotrem motorówką, i poluje na wywiad z nią.
A prawda jest taka, że najważniejsza informacja już została ogłoszona, i na niej powinno się zakończyć relacjonowanie tego zdarzenia. Kolejne informacje będą tylko nakręcać internetowych trolli i wywoływać hejterskie komentarze. A przecież nie powinniśmy traktować tego, co się zdarzyło, w kategoriach zjawiska medialnego, ale tragedii rodzinnej i poważnej straty dla świata polskiej kultury i biznesu.
Dr Konrad Maj (fot: materiały prasowe) Dr Konrad Maj (fot: materiały prasowe) Dr Konrad Maj (fot: materiały prasowe)
Dr Konrad Maj. Psycholog społeczny, adiunkt w Katedrze Psychologii Społecznej. W pracy naukowej koncentruje się na zagadnieniach związanych z wpływem społecznym. Zajmuje się także skuteczną komunikacją i procesami grupowymi. Jest również kierownikiem Centrum Innowacji na Uniwersytecie SWPS, w ramach którego prowadzone są badania aktualnych trendów społecznych i technologicznych.
Ewa Jankowska. Dziennikarka i redaktorka, absolwentka Polskiej Szkoły Reportażu. Zaczynała w Wirtualnej Polsce w dziale Kultura, publikowała wywiady w serwisie Ksiazki.wp.pl. Pracowała również serwisie Nasze Miasto i Metrowarszawa.pl, gdzie z czasem awansowała na redaktor naczelną.
Polub Weekend Gazeta.pl na Facebooku