Po trzech dniach moja skóra odetchnęła, a po czterech miesiącach wygląda jak nigdy wcześniej!

Moja skóra w życiu nie była szczęśliwsza i nie wyglądała lepiej. Efekt miał być widoczny po miesiącu - bo tyle trwa mniej więcej cykl odnowy komórkowej skóry, a ja ulgę i zadowolenie cery dostrzegłam już po trzech dniach.

"Na własnej skórze" na Kobieta.gazeta.pl to cykl poświęcony urodzie. Co tydzień w piątek znajdziecie materiały poświęcone pielęgnacji i nowościom technologicznym.

Ostatnio wyświetlił mi się wpis Mayi Murillo - producentki wideo w BuzzFeed, którego uniwersalność trafiła w moje serce. Amerykanka pisała mniej więcej tak:

Dlaczego moja skóra ciągle ze mną pogrywa? Czy nie widzi, że kupuję jej drogie rzeczy? Staram się ją zrozumieć? (…) Co ją uszczęśliwi? Jak mam ją kochać?

No właśnie. Sądzę, że także chcecie, żeby wasza skóra była w dobrej kondycji, przestała się przesuszać lub przetłuszczać, zaskakiwać krostami? Zupełnie tak jak ja, dlatego dam wam nadzieję, i pokażę, jak wiele reakcji skóry wynika z zakodowanych - i w większości błędnych - przekonań dotyczących jej pielęgnacji. I nie zrobię tego rzecz jasna sama, bo co ja tam wiem, ale z pomocą ekspertki.

Być jak Hailey

Agnieszka Zielińska, ekspertka ds. pielęgnacji specjalizująca się w opracowywaniu dostosowanych do indywidualnych potrzeb strategii kosmetycznych, członkini ESCAD (European Society of Cosmetics and Aesthetic Dermatology), audytorka praktyk produkcji kosmetyków, przyjmuje mnie w gabinecie na warszawskiej Ochocie. Na spotkaniu trwającym 1,5 godziny przeprowadzi diagnozę mojej skóry i analizę pielęgnacji, którą stosuję codziennie. Na początek prosi, żebym powiedziała, na czym - jeśli chodzi o skórę twarzy - zależy mi najbardziej. 

Mówię więc, że chciałabym mieć piękną, promienną, jednolitą, świetlistą cerę, z idealnie pustymi i zwężonymi porami. Nie mieć wyprysków, których leczenie trwa cykl, a znikanie przebarwień po nich kolejne pół roku. Ośmielona pełnym zrozumienia spojrzeniem ekspertki o alabastrowej cerze (pierwszy raz taką widzę), jako referencję rzucam imieniem i nazwiskiem Hailey Baldwin, żony gwiazdy muzyki pop Justina Biebera. Dziewczyna ma rewelacyjną cerę i "hydroblask". Zapytana o ocenę własnej cery - w duchu samoakceptacji i afirmacji - daję mojej skórze 7 w skali od 1 do 10. Od pierwszego spotkania u Agnieszki Zielińskiej minęły cztery miesiące, teraz daję sobie także 7 na 10, ale to dlatego, że wcześniej moja ocena powinna oscylować wokół 5. Wiedzę, którą mi przekazała, a którą ja wcieliłam od razu w życie, da się streścić w 10 przykazaniach.

Hailey Baldwin i jej hydroblaskHailey Baldwin i jej hydroblask Fot. Shutterstock

Wacik jak buldożer

Z mojej łazienki zniknęły waciki i płyn micelarny. Według ekspertki waciki "są dla warstwy ochronnej skóry jak buldożer dla gleby" - rujnują ją i niszczą. To obrazowe porównanie mnie przekonało - rezygnuję też z wszelkiego rodzaju gąbeczek i szczoteczek, myję twarz i nakładam na nią produkty wyłącznie za pomocą umytych dłoni. Skóra nie lubi tarcia mechanicznego.  

Natomiast o niezmywanym ze skóry wodą płynie micelarnym (usuwałam nim makijaż) Zielińska powiedziała tak:

To jakbyś uznała, że wyprane, wypłukane i odwirowane pranie nadal jest brudne, zamoczyła je w środku piorącym i ot tak rozwiesiła do wysuszenia.

Nie kupuj kremu pod oczy

Ekspertka mówi mi kolejne niepopularne rzeczy. Na przykład to, że w większości wypadków kremy pod oczy to jest wytwór marketingowy. Mają taki sam skład, jak dobre kremy odżywcze i naprawdę nie trzeba na nie wydawać dodatkowo pieniędzy. Wystarczy nanieść preparat do twarzy także w okolice oczu.

Nawilżanie - podstawa nr 1

Większość problemów skóry da się rozwiązać przez jej prawidłowe nawilżenie. Zwężenie porów, rozświetlenie, spłycenie zmarszczek (wzmocnione witaminą C, witaminą E, retinolem i łagodnymi kwasami) - te pożądane przez nas efekty zależą właśnie od prawidłowego nawilżenia. Dlatego to ono stało się podstawą mojej pielęgnacji - w łazience pojawiły się różne rodzaje serum, kremy, olejki. Wykorzystuję je wszystkie, bo włączam tryb pielęgnacji warstwowej, o której za chwilę.

Płaszcz hydrolipidowy - podstawa nr 2

U większości klientek Zielińskiej pierwsza faza nowej pielęgnacji to właśnie proces odbudowywania bariery hydrolipidowej. Dlaczego? Ponieważ prawidłowo funkcjonujący płaszcz hydrolipidowy to fundament zdrowej cery. Z jednej strony chroni nas on przed czynnikami zewnętrznymi działającymi niekorzystnie na skórę, a z drugiej nie dopuszcza do wyparowywania z niej wody.

Gdy działa on jak należy, skóra przestaje się przetłuszczać, znikają stany zapalne lub pojawia się ich znacznie mniej. 

95 procent bariery hydrolipidowej skóra jest sobie w stanie sama zapewnić wydzielanym sebum i łojem, resztę niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych (NNKT) powinniśmy dostarczyć my - tłumaczy Zielińska.

Jak? - Poprzez dodanie do naszej pielęgnacji olejów w nie bogatych, np. oleju lnianego, z wiesiołka, ogórecznika. Dla początkujących dobry będzie też olej arganowy, ze względu na możliwość zastosowania nawet przy bardzo wrażliwych skórach i minimalne ryzyko komedogenności, czyli zatkania ujść mieszków włosowych (porów). Ważne, by olej bogaty w NNKT był stosowany bezpośrednio na skórę i przykryty kremem. Wtedy mamy z niego najwięcej korzyści - dodaje Zielińska. Ekspertka wspomina, że widziała skórę, na której po tygodniu zniknął trądzik hormonalny - wystarczyło jej przywrócić prawidłową barierę hydrolipidową.

Z lewej zmarszczki mimiczne przed zmianami w pielęgnacji, z prawej poZ lewej zmarszczki mimiczne przed zmianami w pielęgnacji, z prawej po Fot. Archiwum prywatne

Świecąca się cera jest OK 

Powszechnym mitem przytaczanym przez Zielińską jest przekonanie, które przechodzi zresztą z pokolenia na pokolenie, że jak się skóra przetłuszcza, to trzeba ją wysuszyć. 

My, Polki, nie lubimy się świecić, bo to kojarzy się z przetłuszczającą skórą - mówi ekspertka.

W tym temacie obrywam również ja. - Masz nawyki pielęgnacyjne, jakbyś miała skórę tłustą, której wcale nie masz - słyszę diagnozę. I jeszcze dowiaduję się, że mam wprogramowane, że "skórę należy doszorować do czysta". Tymczasem lekko połyskująca cera świadczy o zdrowiu i odpowiednim nawilżeniu skóry. To właśnie to koreańskie "glow", coś, co można określić jako hydroblask.  

Pokochaj swoje pory

Możemy założyć, że niechęć do rozszerzonych, wypełnionych łojem porów, jest powszechna. Zielińska wyjątkowo złości się na ich złą renomę. - Gdyby nam od małego mówiono, że otwarty zaskórnik, czyli ten nieszczęsny czarny punkt, to jest naturalny efekt utleniania się sebum w kontakcie z powietrzem, to byśmy inaczej myśleli o cerze.

Tam gdzie są otwarte zaskórniki nic się prawdopodobnie złego nie dzieje, nic się nie zapycha. Skóra próbuje się po prostu natłuścić, wszystko jest w niej drożne, nie jest to ani błąd w pielęgnacji, ani błąd w funkcjonowaniu skóry. - Jeśli pory są rzeczywiście zapchane, to zaskórniki są zamknięte - podkreśla Zielińska. Odpuśćmy więc porom, tym bardziej że rano będą wyglądały lepiej niż wieczorem.

Nie obserwuj z bliska skóry

To co nas także gubi to przyglądanie się skórze w powiększającym lustrze. Zwłaszcza jeśli mamy jeszcze dodatkowo dostęp do mocnego, obnażającego każdą niedoskonałość, punktowego oświetlenia. - To nas wpędza w niepotrzebne kompleksy i niczemu dobremu nie służy - mówi Zielińska.

Na pewno odradzam obserwowanie, co się dzieje w każdej dziurce na naszej twarzy. Od tego można zwariować - podkreśla.  

Agnieszka Zielińska, Skin EkspertAgnieszka Zielińska, Skin Ekspert Fot. Archiwum prywatne

Cena nie świadczy o jakości 

Od czasu wizyty u Zielińskiej nie robią na mnie wrażenia drogie, ekskluzywne kosmetyki. Częścią spotkania była analiza składów stosowanych przeze mnie produktów. Ostrą selekcję pod względem dobrego składu i dopasowania do moich potrzeb przeszły dwa, resztę specyfików - w tym te najdroższe z mojej półki - mogę sobie wcierać w pięty i łokcie.

Rezygnuję nawet z korektora pod oczy, bo: 'talk, krzemionka i parafina w jego składzie wysuszają skórę'. 

Zielińska przekonuje, że dobry skład to za mało.  - Dla mnie ideałem jest kosmetyk, który zawiera aktywne składniki działające na dany problem, z którym chcemy sobie poradzić, nie zawiera składników zapachowych i ma minimalną ilość składników tzw. konsystencjotwórczych, często dodanych w zbyt dużej ilości - tłumaczy. Kupując produkt, zawsze musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, po co dany kosmetyk jest w naszej kosmetyczce. Bo krem ma nawilżać, odbudowywać barierę hydrolipidową, rozjaśniać skórę i zapobiegać jej starzeniu się. I nie chodzi wyłącznie o zmarszczki, ale także o to, żeby nasza skóra funkcjonowała w tempie, w którym pracuje młoda, odnawiająca się co 28 dni, tkanka.

Serum Azeleo 10% Biochemii Urody zrobiłam sama z przesłanych składnikówSerum Azeleo 10% Biochemii Urody zrobiłam sama z przesłanych składników Fot. Archiwum prywatne

Pokochaj pielęgnację warstwową

Metoda ta polega na nakładaniu na siebie - jedna po drugiej - nawet pięciu warstw kolejnych produktów pielęgnacyjnych (szczegółowy raport znajduje się na końcu tekstu). Ma to sprawić, że skóra będzie odpowiednio nawilżona i zabezpieczona przed utratą wody. Moja skóra świetnie wchłaniała kolejne preparaty, choć na koniec jest nieco lepka. O to w tym jednak chodzi - żeby jak najdłużej zachować wilgoć i efekt hydroblasku (nie mylić z sebum, które pojawia się na przetłuszczonej twarzy).

Nie wychodź z domu bez fotoprotekcji

Promienie UVA mają największy wpływ na starzenie się cery - sprawiają, że pogłębiają się zmarszczki, pojawiają się przebarwienia i mutacje w skórze, przez które zwiększa się ryzyko zachorowania na raka skóry. W mojej nowej pielęgnacji krem z filtrami był najdroższą, ale i najwydajniejszą pozycją na liście kosmetyków, które musiałam dokupić (kosztował 89 zł). Nie chodzi tu bowiem o to, żeby stosować kremy na plażę (chronią głównie przed promieniami UVB). Najlepsze do codziennej pielęgnacji są produkty, które posiadają oznaczenie UVA-PF, IPD lub PPD oraz pochodzące z koreańskiego systemu określającego ochronę przed promieniowaniem UVA: PA, PA+, PA++ oraz PA+++ (im więcej plusów, tym wyższa ochrona). Po miesiącu stosowania codziennie kremu z filtrem istniejące już u mnie przebarwienia zmniejszyły się, a nowe nie powstawały.

Czuję się świetnie, ach jak przyjemnie

Na nowej pielęgnacyjnej drodze jestem od niecałych czterech miesięcy. Dla skóry to ledwie cztery cykle w przemianie komórkowej, więc niedużo. Czuję jednak, że moja skóra jest zadowolona, miękka, ukojona. Specjalistyczne zdjęcia porównawcze pokazują, że przebarwienia się zmniejszyły (wygląda to jak wysychające jeziora na mapie satelitarnej), naczynia krwionośne uspokoiły, pory zwęziły. Wspieram skórę i daję jej szansę na to, by sama pracowała. A ostatni cykl - co zrozumie większość kobiet - udało mi się przejść bez żadnej niespodzianki na twarzy! To o czymś świadczy i przybliża mnie do cery pani Bieberowej.

Moja skóra po czterech miesiącach od wcielenia w życie zasad nowej pielęgnacjiMoja skóra po czterech miesiącach od wcielenia w życie zasad nowej pielęgnacji Fot. Archiwum prywatne

Szczegółowy raport dla wytrwałych

Pielęgnacja warstwowa, którą proponuje Agnieszka Zielińska jest klejąca, lepiąca w dotyku. To dlatego, że nakładamy nawet pięć warstw kosmetyków jedna po drugiej. Tak ma być, o to chodzi, trzeba ten efekt polubić. 

U mnie skoncentrowałyśmy się na odbudowie warstwy hydrolipidowej, nawilżaniu, odnowie skóry przez delikatne złuszczanie, wzmacnianiu naczyń i ochronie przeciwsłonecznej, która miała zatrzymać pojawianie się przebarwień. Ochrona przed słońcem to zresztą nie tylko kremy z filtrami, ale także sera oksydacyjne.

Moja poranna rutyna polegała niezmiennie na:

- Umyciu twarzy dłońmi po nocy,

- wklepaniu hydrolatu (hydrolat lipowy Creamy),

- nałożeniu serum przeciwstarzeniowego (niebieska seria Esteticus polskiej marki BasicLab),
- nałożeniu serum nawilżającego (wymiennie: serum przeciwzmarszczkowe Babo, Neuro Hialuron Bielenda lub ampułka Hydro Shot MediHeal),

Poranny rytuał pielęgnacyjnyPoranny rytuał pielęgnacyjny Fot. Archiwum prywatne

- nałożeniu kremu (wymiennie Iwostin Hydro Sensitia lub żółta seria Hello Yello Miya),
- nałożeniu kremy z filrem UVA i UVB (Non-chemical sun block, Skin79).

Na wakacje zabrałam do twarzy krem z filtrem do zadań specjalnych (AK Secure Dm Protect, SVR).

Dobre serum w przystępnej cenie i krem SPF na wakacje w słońcuDobre serum w przystępnej cenie i krem SPF na wakacje w słońcu Fot. Archiwum prywatne

Wieczorem w zależności od dnia stosowałam:

Do mycia: na początku używałam kokosowy olejek do mycia Bielendy. Nakładałam go na suche ręce i na suchą skórę twarzy - przemasowywałam i dopiero potem zmywałam wodą. Olejki połączone z emulgatorami bez problemu usuniemy samą wodą, czyste oleje należy zmyć wodą z żelem do mycia - bo inaczej go nie usuniemy.

Po pewnym czasie olejek do mycia stosowałam wymiennie z emulsją do mycia (Vianek, linia nawilżająca).

Do pielęgnacji: 

- dwa razy w tygodniu nakładałam na twarz kwasy (wymiennie The Ordinary: Lactic Acid 10% + HA i Salicylic Acid 2% - wykorzystałam produkty, które miałam już wcześniej kupione), a na nie odżywczy krem regenerujący Tołpa (seria Lipidro). 

Wieczorny rytuał pielęgnacyjnyWieczorny rytuał pielęgnacyjny Fot. Archiwum prywatne

- Dwa razy w tygodniu stosowałam serum Azelo 10% (Biochemia Urody) plus krem Tołpa.

Trzy razy w tygodniu stosowałam olej arganowy (Creamy) plus serum (wymienie Bielenda lub MediHeal) i krem Tołpa Lipidro.

Uf. Dość to skomplikowane, ale - jak się przekonałam - skuteczne.

Więcej o: