Czy rozmawiać z nowym partnerem o tym, co robiliśmy w łóżku z innymi?
Absolutnie nie!
Jaka jednoznaczna odpowiedź...
W tym przypadku tak. To, co robimy w łóżku, jest wyłącznie nasze i partnera czy partnerki, z którymi w danym momencie się spotykaliśmy. Gdy zaczynamy uprawiać seks z nowo poznaną osobą, tworzymy całkiem inną historię seksualną i to, co było wcześniej, nie powinno mieć żadnego znaczenia dla obecnej relacji. Jeśli mamy ochotę opowiedzieć komuś o swoich doświadczeniach, porozmawiajmy z przyjaciółką albo znajomym, nie z partnerem. Powtarzam swoim klientom, że jeśli bardzo chcą, żeby związek im nie wyszedł, to niech porozmawiają z osobą, z którą są, tworzą relację, o tym, co robili w łóżku z innymi.
Ta wiedza może być aż tak niszczycielska dla relacji?
Oczywiście. Nie twierdzę, że jest to jedyny i główny powód ewentualnego rozstania, natomiast z mojego doświadczenia wynika, że intymne informacje prędzej czy później zostaną wykorzystane. Obserwuję to codziennie w gabinecie podczas terapii par. Niestety, wiem też, co się dzieje na sali sądowej podczas rozwodów.
Wiedza na temat przeszłości seksualnej partnera może być niszczycielska dla związku (fot: Shutterstock.com) Wiedza na temat przeszłości seksualnej partnera może być niszczycielska dla związku (fot: Shutterstock.com) Wiedza na temat przeszłości seksualnej partnera może być niszczycielska dla związku (fot: Shutterstock.com)
Co się dzieje?
Ludzie wyrzucają sobie wszystko. Potrafią każdą informację z życia intymnego partnera ukazać w taki sposób, żeby przedstawić go w negatywnym świetle, bo to na przykład pozwoli im wygrać w sądzie. Także podczas terapii przypominają sobie opowieści, które ich partner snuł na temat swojej przeszłości seksualnej, i zaczyna się: "bo z nią to robiłeś, a ze mną nie chcesz", "bo zdradziłeś byłą żonę, więc mnie też na pewno zdradzisz", "nie mogę przestać myśleć o tym, że uprawiałeś kiedyś seks grupowy".
To dlaczego na początku związku wsłuchiwali się w te historie?
Gdy ludzie się poznają i rodzi się między nimi uczucie, są przekonani, że to takie fajne zdradzać sobie różne intymne fakty ze swojego życia. Te historie mogą wydawać się fascynujące, dawać poczucie pozornej bliskości, intymności, "bo jesteśmy ze sobą tacy szczerzy", "tak sobie ufamy", bo "on mówi mi o wszystkim, więc to znaczy, że jestem dla niego ważna". Stajemy przed sobą całkiem nadzy i bezbronni. To może się wydawać więziotwórcze. Moim zdaniem jest, ale na poziomie przyjacielskim, nie erotycznym.
Ale jeśli partner nie chce o czymś mówić, może to oznaczać, że chce coś za wszelką cenę ukryć. Bywa, że takie zachowanie budzi niepokój i sprawia, że zaczynamy wymyślać różne scenariusze tego, co takiego mogło się w poprzednich związkach dziać. To może być zagrażające dla relacji.
Tylko że ta potrzeba bezpieczeństwa i kontroli prędzej czy później obróci się przeciwko naszemu związkowi. Gdy słuchamy o intymnych szczegółach wcześniejszych relacji naszego partnera, idziemy do łóżka nie tylko z nim, ale ze wszystkimi osobami, z którymi spał. Nie jestem za tym, aby w związku były jakieś tematy tabu, poza tym jednym.
Warto też się zastanowić, dlaczego pewne rzeczy chcemy za wszelką cenę wiedzieć. Może to wynika z naszego braku poczucia bezpieczeństwa w związku? Ważne też, czy mamy poczucie, że partner czegoś nie mówi nam, czy w ogóle pewnymi kwestiami się nie dzieli. Każdy człowiek ma prawo do swojej prywatności, nawet będąc w bliskiej relacji.
To dość przykry wniosek, że nie powinniśmy być wobec siebie szczerzy, tylko dlatego, że kiedyś możemy wykorzystać tę wiedzę przeciwko sobie.
Ale tak działają ludzkie emocje. Ciągle powtarzam swoim pacjentom, żeby nie grali informacjami, które posiadają na temat swojego partnera. Może powstrzymają się raz, drugi, ale już za trzecim emocje wezmą górę. Bo gdy dochodzi do konfliktu, ludzie automatycznie sięgają po argumenty mające na celu przerzucić winę na drugą stronę. Może nam się wydawać, że mądrzy ludzie tak nie robią. Nieprawda, wszyscy to robią. Tylko jedni w mniejszym, inni w większym stopniu.
Poza tym pamiętajmy, że człowiek średnio co pięć lat się zmienia. To, kim jesteśmy dzisiaj, co lubimy, jaki związek chcemy budować, czego potrzebujemy, może mieć się nijak do tego, jak funkcjonowaliśmy i jakie mieliśmy pragnienia kilka lat wcześniej. To, że uprawiałam seks grupowy na studiach, nie oznacza, że mam na to ochotę teraz czy że chciałabym w ten sposób uprawiać seks z moim obecnym partnerem.
Pary wykorzystują wiedzę na temat swojej przeszłości seksualnej w kłótniach (fot: Shutterstock.com) Pary wykorzystują wiedzę na temat swojej przeszłości seksualnej w kłótniach (fot: Shutterstock.com) Pary wykorzystują wiedzę na temat swojej przeszłości seksualnej w kłótniach (fot: Shutterstock.com)
I zadajmy sobie jeszcze proste pytanie: po co chcemy wiedzieć, co robił w łóżku z innymi nasz obecny partner? Co ma nam ta wiedza dać? Jeśli chcemy budować wspólną przyszłość, po co żyć przeszłością?
Żeby dowiedzieć się chociażby, co nasz partner lubi albo dlaczego zachowuje się w określony sposób.
Ale tego możemy się dowiedzieć bez wprowadzania do naszej seksualnej historii trzecich. Nie zdajemy sobie sprawy, jak informacje o ludziach, z którymi uprawiał seks nasz partner, mogą zatruć nasz obecny związek. To uruchamia wyobraźnię, pojawiają się obrazy, które mogą wywołać wiele negatywnych uczuć, obaw. Bo co ma nam dać wiedza, że "eks" dotykała naszego chłopaka w określony sposób i że było im wtedy cudownie? OK, dowiemy się, co go podnieca, ale czy to oznacza, że musimy to teraz powtórzyć? A co, jeśli nam się nie uda? Ciało to nie maszyna, nie wystarczy, że naciśniemy odpowiedni guzik i ono zawsze tak samo zareaguje. Wiele osób żyje też w przekonaniu, że skoro ktoś miał w swoim życiu dużo doświadczeń seksualnych, to znaczy, że zna instrukcję obsługi wszystkich ciał i jest mistrzem ars amandi. To nieprawda. Każde ciało jest inne. Owszem, są wspólne dla wszystkich obszary, tzw. strefy erogenne, bardziej wrażliwe na dotyk, ale każdy odbiera przyjemność w inny sposób. Wpływ na to ma na przykład budowa ciała czy zapach partnera.
Czym innym też jest opowiadanie, co robiliśmy z kimś w łóżku i czy to było fajne, czy nie, a czym innym mówienie, co lubimy, czego nie, albo czego chcielibyśmy spróbować. Nie chodzi o to, żeby wpadać w paranoję i nic sobie nie mówić. Powinniśmy mieć jednak zakodowane, że pewne sprawy zachowujemy dla siebie, zwłaszcza te intymne. Raczej nie załatwiamy naszych potrzeb fizjologicznych przy innych ludziach. Nawet jeśli zdarzy się dziecku, mężowi, partnerce wejść do łazienki, gdy my akurat z niej korzystamy - nie jest to raczej norma i powszechna praktyka. Dla dobra związku pewnych granic lepiej nie przekraczać.
Kwestie techniczne to jedno. A czy wyznać nowemu partnerowi, że w poprzednim związku się kogoś zdradziło?
Znów zadam to pytanie: w jakim celu?
Bo to uczciwe? Bo to część nas?
W żadnym razie. Proszę mi uwierzyć, przyjdzie moment, w którym ta informacja zostanie wykorzystana przeciwko osobie, która zdradziła.
Pacjenci przychodzą też do mojego gabinetu z wątpliwościami dotyczącymi tego, czy powinni wyznać partnerowi, że mieli skok w bok. Ja ich wtedy pytam: komu będzie lepiej, gdy ta informacja zostanie ujawniona? Na pewno nie osobie, która została zdradzona. Celem jest zrzucenie ciężaru zdrady. Wyznanie takiej prawdy wcale nie świadczy o odwadze. Więc ja mówię moim klientom - skoro złamaliście zasadę monogamii i nie wyszło to na jaw, zachowajcie to dla siebie do grobowej deski i cierpcie w związku z tym występkiem w samotności.
A co w sytuacji, gdy dane doświadczenie seksualne ma wpływ na seks z obecnym partnerem. Na przykład dziewczyna została zgwałcona i unika dotyku. Nie powinna podzielić się tym ze swoim chłopakiem?
Partner to nie terapeuta. Jeśli kobieta za każdym razem się wzdryga, gdy mężczyzna próbuje się do niej zbliżyć, oczywiście powinna mu powiedzieć, skąd bierze się taka reakcja. Bo nie wiadomo, co się kryje za jej zachowaniem - czy to jego dotyk jej nie odpowiada, czy może przyczyna leży gdzie indziej. Ale wystarczy, gdy ona powie, że doświadczyła przemocy. Bez wchodzenia w szczegóły, opowiadania, co się wydarzyło. Jedynym sposobem, w jaki jej nowy partner może pomóc jej przejść przez to, jest bycie cierpliwym, delikatnym, niewywierającym presji, wsłuchującym się w jej potrzeby. Poznanie historii brutalnego doświadczenia od podszewki niczego dobrego do związku nie wniesie.
Ta granica między tym, co mówić, a czego już nie, wydaje się bardzo cienka.
Ale jeśli chcemy patrzeć na związek długodystansowo, powinniśmy być na pewne kwestie wyczuleni. I powstrzymać się przed dzieleniem się z partnerem historiami na temat swojego bujnego życia seksualnego. Mówimy tylko to, co jest konieczne, żeby dana relacja mogła się zdrowo rozwijać, wyjaśniamy krótko, jeśli coś budzi lęk, niepewność, jeśli nie rozumiemy zachowania partnera.
Bardzo boli kobiety, kiedy słyszą, jaka to poprzednia dziewczyna ich partnera była aktywna i wyzwolona, jak lubiła eksperymentować (fot: Shutterstock.com) Bardzo boli kobiety, kiedy słyszą, jaka to poprzednia dziewczyna ich partnera była aktywna i wyzwolona, jak lubiła eksperymentować (fot: Shutterstock.com) Bardzo boli kobiety, kiedy słyszą, jaka to poprzednia dziewczyna ich partnera była aktywna i wyzwolona, jak lubiła eksperymentować (fot: Shutterstock.com)
Nie porównujemy go czy jej do byłych partnerów seksualnych.
Broń Boże! Nie porównujmy ani chwaląc, ani ganiąc. Jeśli zachwycamy się ciałem czy zapachem partnera, to róbmy to po prostu. Bez porównań do naszej przeszłości.
Jakie informacje o przeszłych relacjach obecnego partnera, przeszłych doświadczeniach seksualnych bolą najbardziej lub wywołują najwięcej emocji?
Bardzo boli kobiety, kiedy słyszą, jaka to poprzednia partnerka była aktywna i wyzwolona, jak lubiła eksperymentować, oglądać porno i zawsze była chętna i gotowa na igraszki. Mężczyzn mocno rusza informacja, że poprzedni partner w ułamku chwili potrafił doprowadzić kobietę do ekstazy, a jemu jakoś ciężko to idzie. Boli porównywanie i negatywne komentowanie wielkości penisa, krępują słowa o rzekomym nieprzyjemnym zapachu spermy czy zażalenia, że jest jej mało.
Ale może się tak zdarzyć, że historie seksualne z przeszłości będą stanowić element ekscytujący w związku?
Nie wykluczam tego. Każda para tworzy swoje własne normy. Ważne jest, co partnerzy czują, słuchając tych opowieści. Czy właśnie ekscytację, a może jednak obrzydzenie lub lęk, niepokój. Ważne jest też to, dlaczego pewne rzeczy chcemy wiedzieć, co nam to daje, albo dlaczego tak chętnie i otwarcie opowiadamy o byłych partnerach.
Co zrobić, jeśli już czegoś się dowiemy i zdamy sobie sprawę, że wolelibyśmy jednak tego nie wiedzieć?
Im bardziej będziemy starali się o tym zapomnieć, tym lepiej będziemy to pamiętać. Niestety. Jeśli więc zagości w nas jakaś intruzywna myśl, lepiej jej nie ignorować, nie próbować wyrzucać z głowy na siłę, ale zmierzyć się z nią i szybko przejść do tego, co jest tu i teraz. A partnerowi postawić jasną granicę, że więcej wiedzieć nie chcemy.
Szczerość jest dobra, ale też ma swoje granice (fot: Shutterstock.com) Szczerość jest dobra, ale też ma swoje granice (fot: Shutterstock.com) Szczerość jest dobra, ale też ma swoje granice (fot: Shutterstock.com)
Parom, które są w szczęśliwych związkach, zawsze radzę, że jeżeli kiedykolwiek sobie coś nagrywały czy wysyłały, na przykład filmiki z tego, jak się kochają czy masturbują, żeby od razu wszystko kasowały. W życiu różnie bywa. Z mojego doświadczenia zawodowego jasno wynika, że 80 proc. osób potem te materiały wykorzystuje na przykład w sądzie i przedstawia w zupełnie innym kontekście.
Znam osoby, które potrafiły "w dobrej wierze" pokazać swojemu partnerowi filmik z tego, jak uprawiały seks ze swoim byłym czy byłą. Można się zastanowić, po co i czym właściwie jest dla tych ludzi intymność i prywatność? Szczerość jest dobra, ale też ma swoje granice, ludzie powinni traktować się przede wszystkim z szacunkiem, szanować swoją prywatność, swojego partnera, jak i swoich byłych kochanków. Pamiętajmy, że subiektywna szczerość rani nieświadomie, a nadmierna jest świadectwem braku szacunku dla innych.
Bianca-Beata Kotoro. Psychoseksuolog, psychoonkolog, terapeuta, psycholog społeczny. Dyrektor Instytutu Psychologiczno- Psychoseksuologicznego Terapii i Szkoleń "Beata Vita" w Warszawie, gdzie prowadzi terapię oraz szkolenia.
Ewa Jankowska. Dziennikarka i redaktorka, absolwentka Polskiej Szkoły Reportażu. Zaczynała w Wirtualnej Polsce w dziale Kultura, publikowała wywiady w serwisie Ksiazki.wp.pl. Pracowała również serwisie Nasze Miasto i Metrowarszawa.pl, gdzie z czasem awansowała na redaktor naczelną.
Polub Weekend Gazeta.pl na Facebooku