Wniosek badanych? "Skoro ludzie uprawiają seks po narkotykach i żyją, to nie może być to złe"

Biorą zazwyczaj w weekendy i jak mantrę powtarzają: Wszystko jest dla ludzi, byle z umiarem. Wydaje im się, że mają tę kontrolę. Część ma, wielu nie - mówi Agata Stola, terapeutka uzależnień, która wraz z seksuologiem Robertem Kowalczykiem przeprowadzili pierwsze w Polsce badanie dotyczące zjawiska chemsexu. Czym jest chemsex i jakie niesie ze sobą zagrożenia? Eksperci wyjaśniają.

Z pojęciem chemsex zetknęłam się stosunkowo niedawno, mam jednak wrażenie, że uprawianie seksu po środkach psychoaktywnych, zwłaszcza po alkoholu, nie jest niczym nowym.

Agata Stola: Nie jest. Zmieniają się wyłącznie substancje, po które ludzie mogą sięgać, żeby ten seks urozmaicić.  Mniej więcej 10 lat temu na rynek zaczęły wchodzić tzw. NPS [z ang. New Psychoactive Substance, czyli nowe środki psychoaktywne – przyp. red.]. Są to syntetyczne odpowiedniki klasycznych narkotyków – heroiny, amfetaminy, kokainy, ale również zupełnie nowe substancje. Od "klasyków" różnią się tym, że ich działanie jest często intensywniejsze. Dobrym przykładem jest chociażby GBL, potocznie znany jako "tabletka gwałtu", który zażywany w małych ilościach, ma działanie pobudzające, intensyfikujące doznania. Kolejną istotną substancją jest MDMA, pochodna amfetaminy, zaliczana do substancji psychodelicznych, której właściwości znalazły swoje zastosowanie w terapii par w USA. Czyste MDMA jest podawane pacjentom, aby pomóc im otworzyć się na siebie oraz wzbudzić większą empatię i zrozumienie.

Zobacz wideo

Mówimy jednak o substancjach, które mogą być groźne, prowadzić do uzależnienia.

Robert Kowalczyk: Parafrazując Paracelsusa, jednego z ojców medycyny nowożytnej – to dawka czyni, że dana substancja nie jest szkodliwa. Czyli właściwości danej substancji mogą być wykorzystywane w medycynie, jeżeli są w odpowiedni sposób i w odpowiednim celu dawkowane. Coraz więcej substancji psychoaktywnych, potocznie zwanych narkotykami, badanych jest pod kątem ich wpływu na seksualność. W styczniu 2019 roku w "Sexual Medicine" ukazał się artykuł Becky K. Lynn i współpracowników o wpływie marihuany na seks kobiet – zauważono, że kobiety, które przed seksem przyjmą marihuanę, zgłaszały jej pozytywny wpływ na orgazm, ale także odnotowano jej korzystny wpływ na poziom popędu i zmniejszenie dolegliwości bólowych. Tego typu badań jest coraz więcej. Pojawia się uzasadnione pytanie, jak wykorzystać właściwości marihuany w leczeniu czy poprawie funkcji seksualnych.

Rozumiem dyskusję specjalistów o uwzględnieniu określonych grup substancji psychoaktywnych w terapii seksuologicznej, ale seks po narkotykach, często o nieznanym pochodzeniu, przyjmowanych poza kontrolą lekarzy, to zupełnie odrębne zjawisko. Dlaczego się nim zajęliście?

A.S.: Bo mamy wrażenie, że psychoterapeuci zajmują się albo leczeniem uzależnienia od substancji psychoaktywnych, albo problemami natury seksualnej. Rzadko te dwie kwestie idą ze sobą w parze. Podczas studium terapii uzależnień temat seksualności osób uzależnionych jest w ogóle pomijany. A często jest tak, że przyczyną, dla której ktoś w ogóle sięga po środki psychoaktywne, są problemy z seksem, albo zażywanie środków odbija się na życiu seksualnym.

W Polsce specjalistów, którzy są w stanie działać na styku tych dwóch zagadnień, jest garstka. Dlatego postanowiliśmy stworzyć inicjatywę meskiebranie.pl, która gromadziłaby takich specjalistów.

Seksuolog: Dopiero w toku diagnozy wychodzi, że zaburzenie seksualne jest konsekwencją zażywania środków psychoaktywnychSeksuolog: Dopiero w toku diagnozy wychodzi, że zaburzenie seksualne jest konsekwencją zażywania środków psychoaktywnych fot: Shutterstock.com

R.K.: Głównym powodem zgłoszenia się do mnie pacjentów, jako do seksuologa, jest pojawienie się dysfunkcji seksualnej, tj. zaburzenia erekcji, przedwczesnego wytrysku lub jego braku czy zaniku pożądania, a dopiero w toku diagnozy wychodzi, że zaburzenie seksualne jest konsekwencją zażywania środków psychoaktywnych. Większość osób w ogóle nie widzi tej zależności albo wyklucza taką możliwość.

A.S.: Z kolei ja zajmuję się substancjami psychoaktywnymi – trafiają do mnie osoby uzależnione od alkoholu czy narkotyków. Na poziomie wywiadu pytam już o życie seksualne w kontekście przyjmowanych substancji. Jeśli pacjent sygnalizuje jakieś problemy, konsultuję go z seksuologiem.

R.K.: Alkohol jest tu świetnym przykładem. W Polsce, kraju, w którym alkohol jest wszędzie i pije się go przy prawie każdej możliwej okazji, bardzo trudno rozpoznać, że ma się z nim problem. Większość ludzi jest przekonana, że ma kontrolę nad piciem, bo pije tylko w weekendy, ze znajomymi, albo jest w stanie nie pić przez dłuższy okres. Tylko pytanie, w jakim celu go używają, co im on załatwia, jakie potrzeby zaspokaja, czy przypadkiem nie jest sposobem na radzenie sobie z lękiem, czy nie staje się głównym źródłem regulacji nastroju. Nierzadko spotykam się z opisami sytuacji, kiedy to spożycie alkoholu było warunkiem, który umożliwił podejście do kogoś na imprezie, nawiązanie rozmowy czy zainicjowanie kontaktu seksualnego.

Czy to jest powtarzający się schemat wśród pacjentów, którzy do was trafiają?

A.S.: Pracowałam z pacjentką, która miała ogromne kompleksy w związku ze swoją otyłością. Nie była w stanie pomyśleć, że ktoś mógłby chcieć pójść z nią do łóżka. Uzależniła się od substancji, bo ta pomagała jej nawiązywać relacje z mężczyznami – po jej zażyciu nie myślała o tym, że jest otyła. W końcu udało jej się zmienić obraz samej siebie, podnieść samoocenę. 

R.K.: Należy jednak podkreślić, że przyczyn, dla których ludzie łączą środki psychoaktywne z zachowaniami seksualnymi, jest wiele – motywacją może być zyskanie pewności siebie, ale nie tylko. Po środki sięgają również osoby ekstrawertyczne, które na przykład mają skłonności do zachowań ryzykownych, albo takie, które szukają określonej stymulacji, chcą mocniej, ostrzej, bo dotychczasowy seks nie daje im już satysfakcji, nie jest wystarczająco pociągający.

Seks nie jest już zarezerwowany wyłącznie dla par, w aplikacjach randkowych typu Tinder roi się od propozycji relacji bez zobowiązań czy seksu na jedną noc. W przypadku takich relacji, kiedy możliwe, że mamy tylko jedną szansę na wykazanie się, wiadomo, że ten seks musi być dobry.

R.K.: W magazynach lifestylowych roi się od artykułów, które radzą, co zrobić, żeby stać się mistrzem seksu, jak urozmaicić swoje życie seksualne, jakich pozycji spróbować, żeby seks był lepszy, ciekawszy. Dla jednych będzie to emancypujące, inni będą odczuwać przymus poszukiwania nowości, presję, że muszą nieustannie rozwijać się seksualnie, zawsze być sprawnymi, żeby zaspokoić potencjalnego partnera.

Seksuolog: W Polsce, kraju, w którym alkohol jest wszędzie i pije się go przy prawie każdej możliwej okazji, bardzo trudno rozpoznać, że ma się z nim problemSeksuolog: W Polsce, kraju, w którym alkohol jest wszędzie i pije się go przy prawie każdej możliwej okazji, bardzo trudno rozpoznać, że ma się z nim problem fot: Shutterstock.com

A.S.: Mamy do czynienia z regularną tresurą w obszarze życia seksualnego, jednocześnie nie mając dostępu do rzetelnej edukacji seksualnej. Życie w świecie, w którym "każda kobieta musi mieć orgazm", a "każdy facet zawsze musi mieć erekcję", to zamykanie ludzi w coraz ciaśniejszej klatce, w której brak miejsca na swobodę i radość z tego seksu.

R.K.: Co najbardziej uderza w męskość? W badaniach "Zaburzenia seksualne u mężczyzn – obraz problemu oczami kobiet i mężczyzn", które były prowadzone w 2012 roku pod patronatem Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego, pojawiły się pytania dotyczące męskiej tożsamości – co ją buduje? Najwięcej wskazań odnosi się do sprawności seksualnej i fizycznej. Czyli jeżeli nie jestem sprawny seksualnie, to nie jestem wystarczająco męski! A co najczęściej oznacza dla mężczyzny bycie sprawnym? Że w dziesięciu na dziesięć prób podjęcia stosunków seksualnych będzie miał pełną erekcję i jeszcze wytrysk w oczekiwanym momencie. A jeżeli tak się nie dzieje? Pojawia się frustracja.

A.S.: Narkotyki dają natychmiastowy efekt, szybkie rozwiązanie problemu. Jeżeli ktoś nie osiąga satysfakcji seksualnej na trzeźwo, albo w ogóle nie potrafi wejść w relację seksualną z drugim człowiekiem, ma dwie opcje – albo wybiera pracę nad sobą i na przykład idzie na terapię i konfrontuje się ze swoimi przekonaniami, co wymaga wysiłku i czasu, albo sięga po używkę, która sprawia, że jego problem na kilka godzin przestaje istnieć. Dziś wszystko chcemy mieć na już, więc pokusa, aby sięgnąć po narkotyk, jest bardzo duża.

Z moich rozmów z osobami, które uprawiały seks po środkach psychoaktywnych, wynika, że motywacją do zażycia substancji, by uprawiać seks, było przede wszystkim zaspokojenie ciekawości, spróbowanie czegoś nowego. Wszyscy byli zgodni co do jednego - seks na trzeźwo jest lepszy, bo nie jest sztuczny, po środkach psychoaktywnych trudno również mężczyznom osiągnąć orgazm.

A.S.: Dla niektórych będzie to poważny minus, dla innych – osób, które mają np. problem z przedwczesnym wytryskiem, przeciwnie – duży plus. Jest też grupa, dla której "seks na trzeźwo" nie dostarcza oczekiwanej stymulacji.

Jesteście autorami badania na temat seksu pod wpływem substancji psychoaktywnych w grupie MSM [tzw. MSM – z ang. men who have sex with men] – "ChemSex Polska (2019)". Dlaczego nie włączyliście do badania innych grup mężczyzn, i przede wszystkim kobiet?

A.S.: Nazwa "chemsex" spopularyzowała się dzięki brytyjskiemu dokumentowi wypromowanemu przez magazyn "VICE". W filmie swoje historie opowiadają mężczyźni nieheteroseksualni, którzy opisują zjawisko dotyczące właśnie tej społeczności. Realizowane na całym świecie badania na temat chemsexu dotyczą wyłącznie grupy mężczyzn uprawiających seks z innymi mężczyznami, więc aby mieć do czego porównywać nasze wyniki, skupiliśmy się również na tej grupie.

R.K.: Skupienie się na jasno sprecyzowanej grupie pozwala wyciągać o wiele bardziej trafne wnioski. Dysponujemy już w tym momencie wystarczającą wiedzą, aby skonstruować program profilaktyczny kierowany do grupy MSM. To jeden z praktycznych efektów naszych badań.

Jest jednak ryzyko, że zjawisko chemsexu, trochę jak HIV, będzie łączone przede wszystkim z osobami homoseksualnymi. To może być stygmatyzujące.

R.K.: Dlatego uważamy, że badanie powinno być rozszerzone również na inne grupy, bo wiemy, że zjawisko nie dotyczy wyłącznie mężczyzn z grupy MSM.

Jakie najważniejsze wnioski płyną z waszego badania?

A.S.: Dla mnie ważna była informacja, że mimo stawiania sobie granic na trzeźwo problematyczne dla użytkowników jest trzymanie się swoich postanowień po narkotykach i alkoholu. Używki sprawiają, że nawet osoby, które na co dzień przestrzegają zasad higieny i ostrożności, dają się ponieść i wyłączają rozsądek. W Polsce dużym problemem może być rosnąca popularność tzw. mody na chemsex, a co za tym idzie – przeświadczenia, że wszyscy to robią. W tym przypadku popularność zjawiska usypia ostrożność. Większość badanych użytkowników wychodzi z założenia, że "skoro ludzie to robią i żyją, to nie może być takie niebezpieczne i złe" lub "choroby to nie mój świat, mnie to nie dotyczy". Panuje również fałszywe przekonanie, że choroby takie jak np. kiła nie występują w naszym kraju.

Eksperci pod względem chemsexu zbadali grupę mężczyzn uprawiających seks z innymi mężczyznamiEksperci pod względem chemsexu zbadali grupę mężczyzn uprawiających seks z innymi mężczyznami fot: Shutterstock.com

To jacy są użytkownicy chemsexu w Polsce?

A.S.: Większość badanych przez nas mężczyzn to ludzie dobrze funkcjonujący, prowadzący komfortowe życie, wykonujący cenione zawody, o wysokim statusie społecznym, niezależni, towarzyscy, raczej zamożni – żeby mieć dostęp do środków psychoaktywnych, trzeba mieć określone zasoby. Biorą zazwyczaj w weekendy i jak mantrę powtarzają: Wszystko jest dla ludzi, byle z umiarem. Wydaje im się, że mają tę kontrolę. Część ma, wielu nie.

R.K.: Do sięgnięcia po chemsex popycha zazwyczaj ciekawość, moda, chęć spróbowania czegoś nowego. Potem zaczynają się już pojawiać symptomy uzależnienia, czyli badani sami zauważają, że nie są w stanie funkcjonować bez danej używki podczas kontaktów seksualnych, mówią o szkodach płynących z tej aktywności.

Jak wyniki tego badania wpłyną na waszą dalszą pracę? Coś się zmieni w waszym podejściu do osób dotkniętych zjawiskiem chemsexu?

A.S.: Warto położyć nacisk na budowanie trwałej świadomości związanej z zagrożeniami, sposobami przeciwdziałania i leczenia chorób przenoszonych drogą płciową. Ważne jest prowadzenie działań na poziomie partnerskim (nie z góry ani nie z poziomu odbiorców), używanie fachowego, ale przystępnego języka. Wciąż należy podważać tzw. oczywistości, czyli powszechnie panujące nieprawdziwe informacje, głównie na temat zakaźności chorób przenoszonych drogą płciową, składu substancji psychoaktywnych i uzależnień. Zwłaszcza w obrębie grup szczególnie narażonych istotne jest podkreślanie, że nawet mniejsze ryzyko to nadal ryzyko.

Robert Kowalczyk i Agata StolaRobert Kowalczyk i Agata Stola fot: materiały prasowe

Agata Stola. Dyrektorka programu redukcji szkód w Fundacji Edukacji Społecznej, z wykształcenia polityczka społeczna oraz specjalistka zdrowia publicznego. Terapeutka uzależnień. Członkini Polskiego Towarzystwa Badań nad Uzależnieniami oraz Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego. Studentka IV roku Międzywydziałowych Interdyscyplinarnych Studiów Doktoranckich przy Wydziale Filozofii i Socjologii UW prowadzonych przez Instytut Studiów Społecznych im. Roberta B. Zajonca UW.

Dr n. med. Robert Kowalczyk. Psycholog, seksuolog kliniczny. Kierownik Zakładu Seksuologii Wydziału Psychologii i Nauk Humanistycznych Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego. Współpracuje z Warszawskim Uniwersytetem Medycznym oraz Uniwersytetem SWPS. Psychoterapeuta w Centrum Terapii Lew-Starowicz w Warszawie. Członek Europejskiego Towarzystwa Medycyny Seksualnej oraz Rady Naukowej (MSM) Krajowego Centrum ds. AIDS.

Ewa Jankowska. Dziennikarka i redaktorka, absolwentka Polskiej Szkoły Reportażu. Zaczynała w Wirtualnej Polsce w dziale Kultura, publikowała wywiady w serwisie Ksiazki.wp.pl. Pracowała również serwisie Nasze Miasto i Metrowarszawa.pl, gdzie z czasem awansowała na redaktor naczelną.

Więcej o: