Czytasz artykuł związany z cyklem "Ósmy dzień miesiąca". Począwszy od Dnia Kobiet 2019, co miesiąc publikujemy teksty dotyczące równouprawnienia płci i walki ze stereotypami. Wszystkie "Ósme dni miesiąca" znajdziesz tutaj.
Sprawczynią pożytecznego zamieszania jest partia Razem, która na Twitterze skomentowała wpis opublikowany z konta o nazwie ferxanaxity. Stwierdzenie, że "tampony i podpaski powinny być darmowe, żadna z nas nie prosiła o to, aby krwawić raz w miesiącu, więc dlaczego mamy jeszcze za to płacić", Razem opatrzyła tweetem "Oczywiście. Nikt nie powinien płacić kilkudziesięciu złotych za artykuły higieniczne typu podpaski, pieluchy i papier toaletowy". Nie trzeba było długo czekać, by rozpętało się piekło.
W komentarzach można znaleźć takie kwestie jak "To dlaczego mam płacić za jedzenie, które jest człowiekowi jeszcze potrzebniejsze?", "Poproszę o darmowy przeszczep włosów, bo przecież to nie moja wina" czy "Piwo też powinno być za darmo". W dyskusji postanowił zabłysnąć między innymi także poseł Tarczyński - przyrównał menstruację do potrzeby golenia i stwierdził, że w takim razie - skoro się o to nie prosił - przybory do golenia powinny zostać mu zasponsorowane.
Co z tego wynika? Że menstruacja to wciąż albo "śmieszny", albo wstydliwy temat, który można publicznie wyszydzać. Zabierający głos - w dużej części mężczyźni - nie wiedzą (albo nie chcą wiedzieć) o ubóstwie menstruacyjnym i kulturowym wstydzie związanym z okresem.
Wielu komentujących wyliczało, że kupienie podpasek czy tamponów raz na miesiąc wiąże się z niewielkim wydatkiem. I, rzeczywiście, 20 najtańszych podpasek w popularnej w Polsce drogerii kosztuje 3,19 zł (w promocji nawet mniej, bo 2,59). Załóżmy, że w jeden dzień okresu kobieta zużywa pięć podpasek, a okres trwa pięć dni - potrzebuje zatem 25 podpasek. Na te najtańsze musi wydać zatem około czterech złotych. Jest jednak kilka "ale".
Po pierwsze - pojęcie "taniości" jest względne. Tak, dla większości Polaków wydatek kilku lub kilkunastu złotych miesięcznie nie będzie nie do zrealizowania. Ignorancją jest jednak uznanie, że pozwolić może sobie na to każdy. Wydanie tych kilku, kilkunastu, a czasem kilkudziesięciu złotych niejednokrotnie oznacza rezygnację z jedzenia czy problem z opłaceniem rachunku. Według wyliczeń GUS w 2018 roku 5,4 procent Polaków żyło w skrajnym ubóstwie.
Po drugie - w szczególnie rozpaczliwym położeniu są kobiety bezdomne - jednym problemem jest brak pieniędzy, a drugim brak miejsca, w którym można spokojnie i komfortowo się umyć i przebrać. Niejednokrotnie dostępu do wystarczającej liczby podpasek nie mają także podopieczne domów dziecka czy kobiety przebywające w zakładach karnych.
Po trzecie - nikt - a szczególnie mężczyźni - nie powinien zakładać i dyktować, ile podpasek kobieta zużyje i jakie mają to być podpaski. To całkowicie indywidualna kwestia. Niektóre kobiety miesiączkują obficie, inne - skąpo, liczba potrzebnych środków higienicznych jest tu zatem różna. Nigdy nie wiadomo, czy podpaska - na przykład ta najtańsza - nie podrażni, nie uczuli, nie spowoduje dyskomfortu.
Rozsądny jest krążący postulat, by podpaski i inne tego typu artykuły higieniczne nie były opodatkowane jak "dobra luksusowe" (na świecie ten problem dyskutowany jest pod zbiorczym terminem "tampon tax"). Tyle że to postulat już spełniony - dziś VAT nałożony w Polsce na podpaski wynosi osiem procent, zaś w kwietniu 2020 roku ma spaść do pięciu procent. To na tle innych krajów bardzo mało - podatek niższy niż Polska ma w Europie zaledwie kilka krajów; przoduje tu Irlandia, która jako jedyna ma na podpaski podatek zerowy; niski VAT jest również w Wielkiej Brytanii (pięć procent), na Cyprze (pięć procent), we Francji (pięć i pół procent) czy w Portugalii (sześć procent).
Aż 27-procentowy VAT na podpaski i tampony nakładają Węgry; w Danii wynosi on 25 procent, podobnie w Chorwacji i Szwecji. Dobra zmiana ma się dokonać w Niemczech, gdzie podpaski i tampony mają podatek VAT o wartości 19 procent (taki sam dotyczy wina i papierosów). Od 1 stycznia 2020 roku VAT ma spaść do siedmiu procent.
Niektórzy z komentujących wpis Razem wskazywali, że dobrą alternatywą dla podpasek i tamponów jest kupienie kubeczka menstruacyjnego - wydatek kilkudziesięciu (lub nieco ponad stu) złotych to inwestycja na kilka lat. Trzeba jednak mieć na uwadze, że to rozwiązanie nie dla wszystkich - mimo że rodzajów kubeczków jest wiele, nie będzie to rozwiązanie dla każdej kobiety (wchodzi tu w grę wiele czynników; kształt, materiał, z którego wykonany jest kubeczek, jego faktura, wielkość i tak dalej). Rosnącą popularnością cieszą się wielorazowe podpaski (na przykład z bawełny), które można prać.
Problem ubóstwa menstruacyjnego konsekwentnie poruszają w Polsce założycielki Akcji Menstruacji. Ich celem jest "walka z menstruacyjnym ubóstwem, które obejmuje nie tylko nasz kraj, ale i cały świat, bo dostęp do środków sanitarnych odpowiedniej jakości nie ma aż 500 mln kobiet". Członkinie Akcji Menstruacji zbiórki pieniędzy na zakup kubeczków menstruacyjnych zarówno dla Polek, jak i mieszkanek Kamerunu; podkreślają, że w niektórych krajach okres jest powodem, dla którego dziewczynki i kobiety opuszczają szkołę, nie mogą pracować, są wykluczone ze społeczności. Bo, wbrew temu, co sugeruje wielu komentujących - kilkudniowy zarost to nie taki problem jak zakrwawione majtki i spodnie. Nie skutkuje upokorzeniem i izolacją.
Kupowanie produktów z działki, do której należą podpaski i tampony, a zatem obłożonej ośmioprocentowym (a wkrótce pięcioprocentowym) VAT-em, jest koniecznością nie tylko dla kobiet, lecz także wielu mężczyzn (nie chodzi mi tu o oczywistą kwestię, ze przecież i panowie wydają pieniądze na pieluszki dla dzieci, które znajdują się w tej kategorii). Do grupy razem z podpaskami i tamponami wchodzą bowiem także:
"Podobne artykuły sanitarne dla dorosłych" czekają wielu z nas. Nietrzymanie moczu i odchodów (inkontynencja moczowa i kałowa) - to przypadłość zarówno osób starszych i poważnie schorowanych, jak i tych młodych i w średnim wieku. Niejednokrotnie przeróżne choroby, na przykład rak prostaty, wymagają operacji, której skutkiem ubocznym jest właśnie nietrzymanie moczu; u jednych utrzymujące się tylko przez jakiś czas, innym towarzyszące do końca życia.
30 sztuk pieluch nocnych najpopularniejszego w Polsce producenta pieluchomajtek dla dorosłych kosztuje 54 złote. Część może być refundowana przez NFZ. Mimo wszystko ich kupno wciąż może stanowić problem dla tych, którzy utrzymują się ze skąpych zasiłków, rent i emerytur. I o tym też warto pamiętać, zanim zostawi się komentarz o tym, że "przecież to tylko kilka złotych" lub "piwo też powinno być za darmo".