"Na własnej skórze" na Kobieta.gazeta.pl to cykl poświęcony urodzie. Co tydzień w piątek znajdziecie materiały o pielęgnacji i nowościach technologicznych.
Wiedziałam, że jest kultowy w pewnych kręgach robot kuchenny za 5 tys. zł, że można kupić odkurzacz za podobną kwotę, ale że komuś przechodzi przez myśl zakup wielofunkcyjnego urządzenia do stylizacji włosów z ośmioma nasadkami za 2,2 tys. zł?! Tak, dobrze przeczytaliście. Podczas gdy zestawy do suszenia i stylizacji popularnych marek nie przekraczają 320 zł, za urządzenie Airwrap Styler firmy Dyson trzeba zapłacić ponad 2 tys. zł! Co się dostaje za taką cenę? Sprawdzałam przez trzy tygodnie.
Pierwsze wrażenie? Ktokolwiek wyda tyle pieniędzy, kupuje luksus. Urządzenie zapakowane jest w brązowy, imitujący skórę kuferek wyściełany czarnym welurowym materiałem z poszczególnymi nasadkami umieszczonymi w oddzielnych przegródkach.
Opakowanie Dyson Airwrap Styler Fot. Archiwum redakcji
Patrzę na skrzyneczkę i widzę stylistyczne nawiązania do kosza piknikowego (bez akcesoriów) Hermesa za 57 tys. zł, podróżnej torby na szampana Vueve Clicquot za 450 zł czy zestawu do ping- ponga w etui z czterema piłeczkami od Louis Vuitton za 6,4 tys. zł. Podobna stylistyka, zbliżona dyskretna elegancja.
Luksus z wysokiej półki Fot. Materiały prasowe
Moja pięcioletnia córka jest zachwycona. Kiedy dowiaduje się, że to coś do czesania włosów, wskakuje do wanny i każe sobie umyć głowę, chociaż jest godzina 17, a do zwyczajowej kąpieli były jeszcze trzy godziny. To, że z ideą mycia głowy jest generalnie na bakier, to chyba sprawa oczywista.
Moja pierwsza testerka jest bardzo wrażliwa na wysoką temperaturę. Ma także konkretne oczekiwania: chce loków i fal! Przez najbliższe pół godziny bawimy się więc w salon fryzjerski. Suszenie idzie świetnie – na najwyższej temperaturze powietrze wciąż jest raczej chłodne, ale pukle suszymy połowę krócej niż normalnie. Zauważalnie ciszej pracuje też silnik urządzenia (wysokociśnieniowy silnik cyfrowy V9). Normalnie sobie rozmawiamy i się śmiejemy, a nie – jak zazwyczaj – przekrzykujemy hałas wysłużonej suszarki.
Sprzęt jest dość ciężki u nasady, gdzie umieszczono silnik, ma niecodzienny kształt (od znajomego, który mył ręce w naszej łazience, padło nawet pytanie, cóż to za kosmiczne urządzenie na prąd leży na naszym parapecie).
Po podsuszeniu włosów przechodzimy do ich zakręcania. Sprawa jest banalnie prosta, bo włosy same – pod wpływem powietrza – zakręcają się na końcówce (wymiennej w zależności od tego, w którą stronę ma być skręt). Działa tutaj tzw. efekt Coandy, czyli zjawisko fizyczne polegające na tym, że strumień powietrza przy dużej prędkości przylega do najbliższej powierzchni, a gdy płaszczyzna się zakrzywia, powietrze idzie za krzywizną. Niestety, podmuch w tym wypadku jest już naprawdę gorący i trzeba uważać, żeby na najcieplejszym poziomie nie poczuć zbyt wysokiej temperatury przy skórze.
Technologia działania nakładek Dysona Fot. Materiały prasowe
Zanim nauczę się bezpiecznie operować urządzeniem, trochę mi dziecko posykuje, sama także czuję gorąco na palcach. Loki wychodzą dość wyraźne, utrwalam je dla pewności suchym lakierem, ale i tak po dwóch godzinach rozprostowują się i zostają jedynie miękkie fale. Przez kilka dni obserwuję różnicę w wyglądzie włosów córki – zazwyczaj robią jej się strąki, po Dysonie włosy sprawiają wrażenie "jakby-takich-uczesanych". Dłużej trzyma się wywinięcie u syna, który nosi wariację na temat kozackiego osełedeca (krótko na całej głowie, plus pasmo grzywy).
Największą ekscytacją w sprawie Airwrap Styler wykazała się moja mama. Kiedy zorientowała się, że mamy w domu ten sprzęt, od razu chciała go pożyczyć. Ostatecznie zrobiła sobie fryzurę na dużej okrągłej szczotce. Jej opinia?
Ogromny plus za szybkość suszenia.
To stwierdzenie brzmi banalnie, ale ma swój ciężar – natura obdarzyła bowiem moją mamę naprawdę imponującą objętością i grubością włosów. Dla porównania: mój kucyk ma obwód 4,5 cm, jej – 9.
Włosy w trakcie suszenia i efekt tuż po ułożeniu loków Fot. Archiuwm redakcji
U mnie, podobnie jak u córki, loki się finalnie rozprostowały się. Fryzjerka, z którą rozmawiałam o Dysonie, twierdzi, że w modelowaniu wiele zależy od gatunku włosów i... ich kondycji. Włosy, które mają "złamaną wolę" np. farbowaniem, łatwiej poddają się stylizacji. Zasugerowała też, że moja oporność na skręty może być podyktowana zbyt zdrowymi włosami. To prawda, bo żadna domowa lokówka nie załatwia skrętów - jedynie sprawny fryzjer z prostownicą i toną specyfików do stylizacji jest tu w stanie pomóc.
Odpuściłam więc sobie kręcenie (szkoda mi czasu), ale chętnie korzystałam z płaskiej, prostokątnej szczotki do prostowania i nadawania włosom gładkiego wykończenia. Modelowanie jest w tym wypadku naprawdę szybkie – wystarczy włosy przeczesywać, końcówki miękko podwijając do środka, a na koniec przejechać powoli przez pasma, korzystając z najchłodniejszego nawiewu.
Co powinniście wiedzieć o tym urządzeniu?
1. W sieci znajdziecie recenzje, że warto wydać aż tyle pieniędzy na ten sprzęt, bo dzięki niemu „oszczędza się na fryzjerze i kosmetykach pielęgnacyjnych”. Nie widziałam badań potwierdzających taką tezę. Jestem jednak skłonna uwierzyć, że dzięki krótszemu suszeniu w niższej temperaturze i przy mniejszym działaniu mechanicznym na włosy z czasem ich łodygi mogą okazać się zdrowsze. Czy tak jednak jest? Nie wiem.
2. Jak unaocznił mi ostatnio w rozmowie specjalista od ustalania cen produktów i usług Maciej Kraus [LINK TUTAJ], firmy marketingowo pozycjonują swoje towary. Dla klientów, którzy kupują np. Rolexa, za kupnem bardzo drogiego przedmiotu może stać potrzeba luksusu, wyjątkowości, ekskluzywności. Dyson suszy i układa włosy. Czy robi to lepiej, czy gorzej niż tańsze urządzenia – tego nie wiem. Za tę cenę kupujecie na pewno dopracowany design, dobrą jakość materiałów, z których urządzenie wykonano, nietypowy silnik, nad którym pracowali naukowcy i luksusowe opakowanie. Na zbawienny wpływ na zdrowie włosów twardych badań nie mam.
3. Jak podaje Dyson, za ceną urządzenia stoją liczby i innowacyjne rozwiązania. Jak zapewnia firma, nad Airwrapem pracowano sześć lat, a w badania nad tym urządzeniem zainwestowano 99 mln funtów. Zanim wypuszczono gotowy produkt, powstały 1872 prototypy, nad którymi pracowało 230 inżynierów i naukowców.
Z ośmiu dostępnych nasadek Airwrap korzystałam z dwóch – z suszarki i płaskiej szczotki. Na stałe wykorzystywałabym więc jedynie część potencjału sprzętu. Airwrap nie jest mi niezbędny do szczęścia – bo moje potrzeby i tak redukują się do suszarki i szczotki. Czy będę jednak za Dysonem tęsknić?
Zanim odpowiem, na chwilę zboczę z tematu. Rok temu testowałam bezprzewodowy odkurzacz. W naszym mieszkaniu panowała wtedy przyjemna czystość – "oblecenie” całego mieszkania zajmowało kwadrans, wystarczyło wyciągnąć zza drzwi odkurzacz i bez tarabanienia się z nim i przełączania sznura, ekspresowo odkurzać. Po jego zniknięciu poziom czystości obniżył się – zbyt dużo wysiłku kosztuje rozkładanie klasycznego odkurzacza w doraźnych wypadkach. Ale chociaż do dzisiaj tęsknimy za tym sprzętem, jakoś sobie radzimy.
Tak samo będzie z Dysonem. To była wygoda, oszczędność czasu i szansa na zdrowsze włosy. Ale są pewne wydatki, które dla mnie pozostaną – także ze względu na moje zarobki – w sferze niedostępnej ekstrawagancji.
Ola Długołęcka – redaktorka, która inspirację do tematu potrafi znaleźć w podbitym niechcący oku. Czujnie obserwuje ludzi i przysłuchuje się ich rozmowom. Chodzący spokój i zorganizowanie. Wieloletnia wielbicielka Roberta Redforda.