Najczęściej pojawiają się problemy z pożądaniem. Po tylu latach znamy już dobrze partnera – zarówno jego dobre, jak i złe strony. Rzeczy, na które nie zwracaliśmy uwagi na początku znajomości lub miały mniejsze znaczenie, zaczynają urastać do rangi problemu.
Partner przestaje być postrzegany jako obiekt seksualny, bo nas po prostu denerwuje. Bo albo schudł, albo przytył, bo jest za bardzo introwertyczny lub odwrotnie – ekstrawertyczny, albo w domu wygląda strasznie. Taki mąż, który od razu po przekroczeniu progu wskakuje w rozciągnięty dres i wysłużone kapcie, po prostu jest nieatrakcyjny dla żony. Ona go nie pragnie. Nie w takim wydaniu.
Tak – albo on jej. U mężczyzn pojawia się nie tylko problem z pożądaniem, ale też z podnieceniem. To są dwie różne sprawy – o czym kiedyś już rozmawialiśmy [LINK TUTAJ]. Mogą pojawić się zaburzenia erekcji, lęk zadaniowy – obawa, że się nie podoła. Poza tym on już tę partnerkę widział tyle razy i wie, jak ona się zachowa, nie czuje już dreszczyku podniecenia, nowości.
Często także styl życia nie sprzyja uprawianiu seksu – mężczyźni jedzą za dużo lub za mało, źle się odżywiają, za dużo piją, palą papierosy, nie uprawiają sportu. Zaburzenia erekcji to też skutek gospodarki rabunkowej w obecnych czasach – przepracowania, brania na siebie zbyt wielu obowiązków, stresu, braku czasu i przestrzeni na własne potrzeby.
Seks par z długim stażem Fot. Shutterstock
To jest ważne, ale nie wystarczy. Niestety, po 10 latach związku ludzie tracą motywację, przestają dbać o siebie nawzajem, nie chce im się starać. Wydaje im się, że jak już są tyle lat w związku, to partner jest zaklepany i nie trzeba się wysilać. Wdziera się rutyna, przepychają jeden dzień za drugim, nic się nie dzieje. To źle wpływa na seksualność.
W dłuższych związkach jest dużo mniej bliskości. Jest to dobrze widoczne nawet na kanapie w moim gabinecie. Pary siadają dalej od siebie, nie dotykają się, rzadziej witają pocałunkiem przed wejściem, jeśli docierają osobno. Często nie całują się w ramach gry wstępnej, a przecież to tak mocny afrodyzjak! Usta mamy niesamowicie unerwione, a przez to wrażliwe na dotyk. Młodsze stażem pary witają się serdeczniej, utrzymują kontakt fizyczny, całują. Gdy na sesji jest trudniejszy moment, dotykają się, widać gesty wsparcia. Poza tym pary z dłuższym stażem mają mniej poczucia humoru, a więcej wzajemnych pretensji, podejrzeń o zdradę. Czasami zresztą słusznych.
W związkach z dłuższym stażem łatwiej o zdradę. Ludziom prościej wtedy przychodzi uzasadnienie sobie zainteresowania innymi osobami. A to wynika z tego, że mamy mniej cierpliwości i łatwiej irytujemy się, partner nas irytuje. Pary z długim stażem narzekają, że ich związek nie jest romantyczny. Działa jak dobrze zorganizowane przedsiębiorstwo – jest podział obowiązków, każdy wie, co ma robić, a jak tego nie robi – są pretensje. U tych młodszych par widzę więcej przestrzeni, swobody, spontaniczności, chęci do eksperymentów, przygód.
Z biegiem lat zaczynają mieć opory, boją się, co powie partner, że ich odrzuci, jeśli zasygnalizują, że potrzebują czegoś nowego, np. seksu analnego.
Niektórzy wstydzą, inni boją, że zostaną posądzeni o zdradę – bo skąd nagle taka potrzeba odmiany.
Kobietom jest zwykle głupio wyjść po latach z inicjatywą, boją się, że zostaną odebrane przez partnera jako wyuzdane. A mężczyźni mają poczucie, że jak zaproponują partnerce coś odważniejszego w łóżku – np. zabawy z wibratorem, to ona powie, że na starość im odbija.
Na początku związku jest ogień, który potem stopniowo gaśnie. Jesteśmy w stanie dać z siebie więcej, zrezygnować z czegoś dla partnera, a po 10 latach mniej nam się chce poświęcać dla związku. Codzienne życie odbiera nam chęci. Poza tym mniej doceniamy partnera. W głowie gromadzi się wiele urazów, pretensji. Ktoś miał zawieźć dziecko na zajęcia, zamiast jechać na spotkanie ze znajomymi, ale zapomniał. Nie odebrał prania, nie zrobił zakupów. To odbija się potem na seksie.
Są osoby, które mają lęk przed bliskością. Z partnerem, którego znają, obawiają się eksperymentować, a z osobami, z którymi nie mają silnej relacji emocjonalnej, pozwalają sobie na więcej, bo jak coś nie wyjdzie, to zawsze można się rozstać i o tym zapomnieć.
Seks par z długim stażem Fot. Shutterstock
Tak.
Wiele zależy od tego, jak często widzimy drugą osobę w niekorzystnej sytuacji, kiedy wygląda źle. Jeden z klientów opowiadał, że jego partnerka – kobieta z nadwagą – w czasie oglądania filmu na kanapie kładła sobie miskę z czipsami na brzuchu. Jego to tak zniesmaczało, wręcz obrzydzało, że nie był w stanie uprawiać z nią potem seksu. Ciągle miał przed oczami zaniedbaną kobietę z czipsami na brzuchu. Inna sytuacja: kobieta nie mogła uprawiać seksu z mężem, bo chodził w wypchanych spodniach i kąpał się rano zamiast wieczorem, przed pójściem do łóżka. I znowu rodzi się problem – on inicjuje seks, ona ucieka. Po jakimś czasie on przestaje.
Jeśli on zacznie się lepiej ubierać, myć, dbać o siebie, a ona spojrzy na niego nie jak na niedbającego o siebie, tylko na dobrego, opiekuńczego, lojalnego – to pewnie tak.
Gdy dzieci są małe, to nie ma to dużego wpływu, ale gdy dorastają, rodzice zaczynają mieć często obawy, że dzieci coś usłyszą, przyłapią ich na seksie i dlatego rzadziej go uprawiają.
Warto planować bliskość – randkę, wspólne wyjście do kina lub restauracji. Jeśli z tego wyjdzie seks – to super, jeśli nie – to też super, bo pogłębiamy bliskość. Natomiast planowanie seksu rodzi presję, że to musi się udać, że trzeba stanąć na wysokości zadania. Taka presja może więcej zepsuć w związku, niż poprawić. U mężczyzn może pojawić się lek zadaniowy: że muszą mieć erekcję, sprostać wymaganiom, doprowadzić kobietę do orgazmu. Zresztą u kobiet też może być ten lęk – czy będzie wystarczająco podniecona, czy będzie dobrze się prezentować, czy zaspokoi partnera.
Nie. Czasami sytuacje życiowe wymagają przerwy – np. choroba czy kryzys sprawiają, że seks schodzi na boczny tor. To nie oznacza końca związku. Natomiast gdy bez konkretnego powodu seks zanika, to może pojawić się zdrada, masturbacja, pornografia. Życie seksualne nie znosi próżni.
Pierwszym sygnałem jest sytuacja, w której druga osoba zaczyna nas drażnić, np. wkurza nas, że partner szura kapciami, chrapie, zaczynamy słyszeć jego mlaskanie przy jedzeniu, chociaż mlaszcze od lat. Kolejnym – że zapada cisza, nie ma o czym rozmawiać, nie ma punktów stycznych, ludzie w związku mijają się. Kobiety często zarzucają partnerom, że ci nie okazują im pożądania, zainteresowania, nie inicjują bliskości. Tymczasem one same też tego nie robią. Na brak czułości i zainteresowania skarży mi się wielu mężczyzn. Często ze łzami w oczach, bo mężczyźni też płaczą.
Powiedzieć partnerowi o tym, co nam leży na sercu. Nawet nie trzeba mówić wprost o seksie, wystarczy zasygnalizować brak bliskości, odwołać się do relacji sprzed lat. Gdy pojawi się proza życia, nie trzeba szukać bodźców na zewnątrz, tylko wrócić do tego, co było. Warto spytać: "Czy nie tęsknisz za tym czasem, kiedy się tyle śmialiśmy, godzinami leżeliśmy w łóżku przytuleni, było nam tak fajnie?". Nie ma w tym pretensji czy obrażania się, tylko tęsknota za dawną relacją. To zmiękcza przekaz i nie stawia partnera w sytuacji niekomfortowej.
Trzeba być czujnym na sygnały, które wysyła partner. Przyszła kiedyś do mnie pacjentka i prosiła o pomoc w zrozumieniu, o co chodzi jej mężowi. Bo z jej perspektywy wszystko było OK – szli razem spać, leżeli chwilę i rozmawiali, potem ona się odwracała i zasypiała. A on siadał na łóżku, klepał się ręką w kolano i mówił: "No i zajebiście...". Gdy zrobił to kilka razy, ona poczuła się zaniepokojona, bo nie wiedziała, o co mu chodzi. Co jest takiego "zajebistego" w tej sytuacji. A on jej chciał w drwiący sposób zasygnalizować, że jest zły, że znowu nie było bliskości.
Przyszła do mnie, żeby zapytać, o co może chodzić partnerowi, bo poczuła się nieswojo.
Seks par z długim stażem Fot. Shutterstock
Powiedziałem, że moim zdaniem to brzmi jak pretensja – mąż oczekiwał, że coś się wydarzy, a to się nie wydarzało. Zapytany wprost przyznał, że oczekuje bliskości, a kiedy ona kolejny raz się odwraca plecami, to on przeżywa frustrację.
Oczywiście, bo ona nie wpadła na to, że jemu chodzi o brak seksu i czułości. To jest dobry przykład tego, że gdy jedna z osób w związku czuje się niepewnie i boi się zapytać, o co chodzi, obawia się najgorszego – a okazuje się, że nie taki diabeł straszny, jak go malują.
Tak się dzieje, gdy ludzie nie chodzą na randki, nie poświęcają sobie czasu, nie rozmawiają. Potem nie potrafią odczytywać gestów partnera. Dlatego naprawdę dobrze jest znaleźć czas dla nas jako pary, czyli raz w tygodniu ustalić sobie dzień dla partnerstwa. Na uwodzenie, flirtowanie, wysłuchanie i danie drugiej osobie znać, że jest ważna i pociągająca.
Andrzej Gryżewski – seksuolog, psychoterapeuta poznawczo-behawioralny (CBT), psycholog, certyfikowany edukator seksualny. Autor bestsellerowej "Sztuki obsługi penisa", książek "Jak facet z facetem, rozmowy o seksualności i związkach gejowskich", "Macho, instrukcja obsługi" oraz nowej, napisanej z Katarzyną Miller – "Być parą i nie zwariować". Założyciel Gabinetu Psychoterapii Seksualnej CBTseksuolog.
Joanna Germak. Po 20 latach w mediach postanowiła związać się z zupełnie inną branżą. Nie tęskni za kontentem, ale brakuje jej dziennikarstwa, dlatego współpracuje jako autorka tekstów i wywiadów. Zawodowo lubi robić rzeczy, które mają sens.