"Na własnej skórze" na Kobieta.gazeta.pl to cykl poświęcony urodzie. Znajdziecie w nim materiały o pielęgnacji i nowościach technologicznych.
- Ciało kobiety zwykle nie pozostaje bez śladu po ciąży. Zmienia się wszystko: od twarzy zaczynając, poprzez piersi, talię, brzuch, pośladki, na narządach wewnętrznych i miejscach intymnych kończąc – mówi z emfazą dr Adam Gumkowski z AGklinik, chirurg, który od 1992 roku zajmuje się chirurgią estetyczną.
Skóra rozciągnięta po ciąży z widocznymi rozstępami Fot. Veronica Foale/Flickr.com/CC BY -NC-ND- 2.0
- To naturalne, że w ciąży kobiety tyją i stają się obrzęknięte. Skóra powiększa się o kilka rozmiarów, a później - niestety - nie zawsze powraca do stanu wyjściowego. Mam wiele pacjentek - dwudziestoparoletnich kobiet, których skóra na brzuchu po ciąży jest rozciągnięta i nieelastyczna. Zgłaszały się do mnie panie po dwójce dzieci, naprawdę szczupluteńkie, których brzuchy były zdeformowane nie do poznania. Niektórym mięśnie proste brzucha rozeszły się, więc traciły wcięcie w talii. Innym mięśnie poprzesuwały się i brzuch wyglądał, jakby na jego środku był guz – wylicza drastyczne przykłady dr Gumkowski.
Jeśli sami chcecie zobaczyć brzuchy po ciąży, wystarczy, że wrzucicie zapytanie w wyszukiwarkę. W sieci pełno jest sesji zdjęciowych afirmujących wygląd zmienionych ciążą ciał. I słusznie, bo ciało wypada kochać i akceptować. Co nie zmienia faktu, że można także chcieć nad nim popracować – a tak było w przypadku moim, Mileny i Joanny.
Świeże rozstępy, które pojawiły się w ciąży Fot. Selbe./Flickr.com/CC BY0NC-ND 2.0
U nas z ciałami nie było aż tak tragicznie, jak opowiada dr Gumkowski. Wszystkie trzy postanowiłyśmy zająć się pociążowymi brzuchami przed czterdziestką. Ja po dwóch ciążach, pozostałe kobiety po trzech. Nasze najmłodsze dzieci miały wtedy powyżej trzech lat. O co nam chodziło? O to, żeby nasze brzuchy wyglądem jak najbardziej przypominały swoje wersje sprzed ciąż. A różnica w naszym przypadku była dostrzegalna gołym okiem.
Joannie rozstępy na całym brzuchu pojawiły się już w pierwszej z trzech ciąż. – Nałogowo wcierałam w skórę na rosnącym brzuchu balsamy dla ciężarnych, bo bardzo bałam się, żeby brzucha nie przeorały mi rozstępy. Pamiętam jak dzisiaj – w poniedziałek nie miałam rozstępów, we wtorek też nie, w środę rano skóra była idealna, a wieczorem pojawiły się różowe pręgi. Nogi się pode mną ugięły – wspomina swoje doświadczenie sprzed ponad 11 lat. W następnych ciążach pojawiły się jeszcze kolejne rozstępy, ale nie zrobiły na Joasi takiego wrażenia, jak za pierwszym razem.
Brzuch Joanny po trzech ciążach Fot. Archiwum Holistic Clinic
Milena jest bardzo aktywną sportowo matką trójki dzieci. Przez "bardzo aktywną" mam na myśli plan treningowy rozpisany na rok, ćwiczenia sześć razy w tygodniu i zaplanowane starty w zawodach biegowych. Pomimo takiej ilości ruchu, Milena wciąż nie jest sobie w stanie poradzić z tłuszczem umiejscowionym nad blizną po cesarkach. – Nie noszę obcisłych ubrań, a jeśli muszę, to pod przylegające do ciała sukienki wkładam obciskającą bieliznę, żeby utrzymać w ryzach "aliena" czy "oponę", jak nazywam mój brzuch – wyznaje ze smutkiem.
Moim problemem była z kolei blizna po drugim szyciu na brzuchu i znajdujący się nad nią "daszek", którego nie byłam w stanie zniwelować ćwiczeniami. Choć drugie cięcie wykonano w miejscu po pierwszym, na samym końcu skalpel musiał nieco zjechać z toru. Efekt? Po jednej stronie nad blizną miałam "nawis" ze skóry i komórek tłuszczowych, które blizna odcinała i nie pozwalała na równomierne rozłożenie na brzuchu. Widziałam go jak przebija spod obcisłych ubrań, co denerwowało mnie przeokrutnie.
Z Joanną i jej rozstępami poszłyśmy najpierw na konsultację do chirurga dr. Krzysztofa Jakubowskiego z Kliniki Estelle. Obejrzał brzuch i zaproponował wyjście najbardziej radykalne, czyli abdominoplastykę.
Tu ściągniemy, tu przytniemy, to naciągniemy, będzie bardzo ładnie – podsumował.
Zasugerował też Joannie, że wcześniej za pomocą diety i ćwiczeń powinna postarać się zredukować ogólną masę tłuszczową.
Jak tłumaczy dr Adam Gumkowski, przypadek Joasi jest dość powszechny. - Najczęściej przychodzą do mnie pacjentki ze zmianami w rozmieszczeniu tkanki tłuszczowej, z wiotkością skóry lub z piersiami do poprawki. Przez rozmieszczenie tkanki tłuszczowej mam na myśli jej przyrost w czasie ciąży i problemy ze zrzuceniem po urodzeniu dziecka - dodaje. – Większość z tych pań najpierw próbowała pozbyć się tłuszczu ćwiczeniami i treningami. I to jest bardzo dobry kierunek, bo kobiecie, która jeszcze nie pozbyła się kilogramów z całego ciała dietą i ćwiczeniami, nie będę w stanie pomóc. Abym mógł usunąć tkankę tłuszczową zdeponowaną miejscowo, najpierw musi ona zgubić około 20 kilogramów nadwagi. Ja tego za nią - mimo najszczerszych chęci - nie zrobię – tłumaczy specjalista.
Podobnie jak dr Jakubowski w przypadku dużych rozstępów i obwisłej skóry, tzw. fartuszka, dr Gumkowski proponuje plastykę brzucha i wycięcie obwisłego fragmentu skóry. Po takiej operacji pozostaje pozioma blizna na dole brzucha.
Z gabinetu wyszłyśmy z Joasią z silnym przekonaniem, że o tak dramatyczną metamorfozę wcale nie chodzi. Joanna lubi swój brzuch, zależy jej tylko na spłyceniu rozstępów. Ja z kolei byłam przerażona – operacja to zawsze ryzyko, a na takie nie miałam zamiaru wystawiać mamy trójki dzieci.
Zaczęłyśmy więc szukać mniej inwazyjnych sposobów. Kolejny przystanek to Holistic Clinic. Joasia została poddana tam serii dziewięciu zabiegów biodermogenezy. Metoda ta polega na połączeniu dwóch technologii: pola elektromagnetycznego i próżni z odpowiednio dobranymi produktami kosmetycznymi. Joanna wspomina zabiegi jako bardzo przyjemne. - Kładziesz się, odsłaniasz brzuch i przez mniej więcej godzinę pani jeździ po nim urządzeniem, wmasowując i wcierając nawilżające żele. Nic nie boli, ale po zabiegu skóra jest lekko zaczerwieniona. Różnicę widać już po kilku zabiegach: rozstępy trochę się zmniejszyły, rozjaśniły - nie jest to różnica radykalna, ale ja widzę poprawę. Skóra też się ujędrniła – wspomina Asia. Kolejnym etapem po biodermogenezie miał być laser.
Joasię dopadło jednak życie: szkoły, przedszkola, zbiórki, żłobki, delegacje, choroby, wyjazdy, chroniczny brak czasu. Do kolejnych wizyt w Holistic Clinic już nie doszło, temat rozstępów nie został więc zamknięty. Doprowadzenie do końca nawet takiej sprawy, jak usunięcie rozstępów, wymaga logistycznych wygibasów, konsekwencji działania i planowania z kalendarzem.
Milena, matka trojga dzieci i sportsmenka, trafiła ze swoim "alienem" do Profemedu, do dr Ewy Banduły-Pyki. Doktor zaproponowała cykl zabiegów lipolizy iniekcyjnej, czyli rozpuszczania tłuszczu preparatem z roztworu fosfatydycholiny i deoksycholatu. Wprowadza się go długą igłą równomiernie pod skórę. W kilka godzin po zabiegu ostrzyknięte miejsce puchnie i staje się bolesne. Stan ten utrzymuje się przez kilka dni, pojawiają się siniaki – specyfik rozpuszcza miejscowo komórki tłuszczowe, które później organizm metabolizuje. Żeby pomóc w lipolizie, lekarka zaleca codzienny mocny masaż brzucha – w przypadku Mileny wykonywały go kosmetyczki w Profemedzie.
Tak wygląda zabieg lipolizy - na zdjęciu brzuch Oli. Lipolizę można wykonać za pomocą jednej długiej kaniuli, lub poprzez podanie preparatu mniejszą igłą w wielu miejscach. Fot. Archiwum redakcji
Milena niezbyt dobrze znosiła trwający nawet do tygodnia obrzęk i tkliwość w tym miejscu. Ponieważ miała spory depozyt tłuszczu, więc konieczne było więcej zabiegów na jego pozbycie się. Lipoliza iniekcyjna jest świetną alternatywą dla liposukcji, zabiegu chirurgicznego wymagającego rekonwalescencji. Lipoliza sprawdza się zwłaszcza w miejscach, które ciężko "odchudzić" treningami. Milena postanowiła jednak jej nie kontynuować, zadowalając się efektem zmniejszenia "opony", a nie jej całkowitej likwidacji.
Obrzęk i siniak po lipolizie - brzuch Mileny Fot. Archiwum prywatne
Na placu boju pozostała jeszcze najbardziej zajadła uczestniczka procesu poprawy pociążowego brzucha, czyli ja. I mój nawis. W klinice Medestetis trafiłam w ręce dr Joanny Kuschill-Dziurdy, matki trójki dzieci. Zrobiłyśmy dwa zabiegi lipolizy tam, gdzie znajdował się tłuszcz nad blizną. Moja fałdka była o wiele mniejsza od tej Mileny, a i tak po zabiegu bolało, jakby ktoś mnie pobił. Byłam więc w stanie zrozumieć, dlaczego Milenę zadowolił połowiczny efekt.
Urządzenie do endermologii oraz strój, w którym wykonuje się masaż Fot. Archiwum redakcji
Miałam także – podobnie jak ona - masaże. Była to seria zabiegów urządzeniem do endermologii, czyli rodzaj bardzo mocnego miejscowego masowania brzucha głowicą zasysającą. Żeby go wykonać, trzeba włożyć specjalny obcisły skafander. Pierwszy zabieg był tak mocny i tak bardzo przemasował mi wnętrzności, że miałam po nim nudności.
Obrzęk i siniak po lipolizie Fot. Archiwum redakcji
Po dwóch miesiącach widać było różnicę! Nawis się zmniejszył – spod obcisłej spódnicy przebijał ledwo dostrzegalnie. Kolejne kroki skierowałam więc do chirurga – dr. Adama Gumkowskiego z AGklinik. Chciałam jeszcze podciąć bliznę, bo wyraźnie przecinała mój brzuch – trochę jak w tapicerowanych meblach, gdzie mocno przyszyte guziki tworzą rodzaj zagłębienia w oparciach foteli i kanap.
Po lipolizie i endermologii udało się zmniejszyć 'daszek'. Zdjęcie z lewej stan 'przed', z prawej 'po' Fot. Archiwum redakcji
Dr Gumkowski za pomocą dużej ostrej igły podciął bliznę podczas dwóch kolejnych wizyt (odstępy między nimi to średnio trzy tygodnie na wygojenie i porównanie efektu). Za trzecim razem chirurg zaproponował, żebyśmy usunęli pozostałą po lipolizie resztkę komórek tłuszczowych z nawisiku i wycięli trzy pieprzyki z brzucha. Po bardzo delikatnej liposukcji (bez ssaka, jedynie przy pomocy strzykawki z kaniulą) miały mi zostać dwie malutkie blizny - kropki na brzuchu (lipolizę wykonuje się cienką igłą, liposukcję grubą). Po pół roku nie ma po nich jednak śladu – były tak małe, że ich wcale nie widać. A brzuch po liposukcji jest idealnie taki, jaki chciałam: płaski i wreszcie bez nawisu!
To był rekordowo czasochłonny materiał spośród wszystkich, które do tej pory zrealizowałam. Jego początek sięga kwietnia 2018 roku, a szczęśliwe zakończenie to styczeń 2019 roku. W okresie, w którym powstawał, czujnie przysłuchiwałam się też i przyglądałam tematowi pociążowych ciał: oswajaniu widoku zmienionej sylwetki przez trenerkę Kasię Bigos czy odwadze blogerki Anny Skury, która pokazała się w kostiumie kąpielowym miesiąc po porodzie.
W obydwu tych przypadkach kobiety dały świadectwo, jak bardzo ciało się zmienia przez dziewięć miesięcy ciąży, kilka tygodni połogu i czas karmienia piersią. Wracanie do siebie to długi proces, czasami nie da się osiągnąć celu samodzielnie, potrzeba pomocy specjalistów.
W tym czasie usłyszałam także opinię, że niezgoda na to, że ciało się zmienia, świadczy o niedojrzałości kobiet. Że doświadczenie ciąży oraz dania nowego życia należy przyjmować z jego plusami i minusami. Pytam więc dr. Gumkowskiego, czy nie przesadzałam z chęcią powrotu do brzucha sprzed ciąży. - Jeśli naturalnie piękne ciało staje się po ciąży zdeformowane, to oczywistym jest, że ten stan ma negatywny wpływ na psychikę kobiety. Dlatego nie widzę nic złego w staraniach kobiet, żeby jak najbardziej swojemu ciału, a przy okazji głowie, pomóc.
Co jeszcze powinnaś wiedzieć, żeby poczuć się w swoim pociążowym ciele dobrze?
Cel osiągnięty - nawis zlikwidowany całkowicie Fot. Archiwum redakcji
Ola Długołęcka – redaktorka, która inspirację do tematu potrafi znaleźć w podbitym niechcący oku. Czujnie obserwuje ludzi i przysłuchuje się ich rozmowom. Chodzący spokój i zorganizowanie. Wieloletnia wielbicielka Roberta Redforda.