O nowych zasadach w rzeszowskim liceum poinformował "Newsweek". Dyrekcja wprowadziła surowe zasady odnoszące się do wyglądu uczniów liceum, a nowe przepisy miały wejść w życie już 10 lutego 2020. Zbulwersowani uczniowie odpowiedzieli tego samego dnia protestem zorganizowanym przed budynkiem szkoły.
Marcela Leszczak była u fryzjera. Zmieniła fryzurę! Zobacz:
Nowe zasady dress codu zapowiedziane przez dyrekcją są zdecydowanie bardziej rygorystyczne względem uczennic, nic uczniów. Zabronione miało być farbowanie włosów, sztuczne paznokcie, a długie włosy powinny być spięte, by nie przeszkadzać dziewczętom w nauce. Makijaż ma być tylko naturalny i podkreślający naturalną urodę. Nie wolno pokazywać dekoltu, ramion czy brzucha. Sukienki oraz spódniczki muszą mieć długość co najmniej do połowy uda. Chłopcy z kolei mają nosić tylko długie spodnie, ewentualnie dopuszczone będą długości 3/4, ale krótkie nie wchodzą w grę, również w lecie. Chłopcy nie powinni nosić biżuterii, a ubrania wszystkich uczniów mają mieć stonowane kolory. Oprócz tego szkoła miała według uczniów nawoływać do obowiązkowego noszenia biustonoszy. Za złamanie nowych zasad miało grozić nie tylko odesłanie z zajęć lekcyjnych do domu, lecz nawet nagana dyrektora, a w ekstremalnych przypadkach skreślenie z listy uczniów.
Uczniowie nie zgodzili się na nowe regulacje, które miały ograniczający wpływ na ich wolność wyrażania siebie, a swój przeciw wyrazili w formie protestu. Jedna z uczennic ogłosiła na Facebooku wydarzenie, które nazwano "Protest przeciwko nowemu dresscode'owi". Dołączyło do niego 1600 użytkowników. 10 lutego, a więc w dzień kiedy miały zacząć obowiązywać nowe zasady, uczniowie zebrali się przed brama liceum, niektórzy wyposażeni w transparenty. Dyrekcja szkoły podjęła rozmowę z uczniami, które mają być nadal prowadzone w formie sejmiku. W oświadczeniu Kacpra Dzierżaka, jednego z uczniów organizujących protest:
Pragnę również poruszyć inny punkt rozmowy z dyrekcją. W trakcie rozmowy doszliśmy do wspólnych wniosków, że jednym z determinantów protestu oraz całego zamieszania był brak wzajemnego zrozumienia. Zarówno z naszej strony jak i ze strony dyrekcji. Każdy z nas chce dobrze dla drugiej strony i nie chcemy wzajemnie niszczyć sobie reputacji.