Czy świat wygląda już tak, jak chciałyby feministki? Nie, ale dzięki tym kobietom stał się trochę lepszym miejscem [ÓSMY DZIEŃ MIESIĄCA]

Dzień Kobiet to świetna okazja, aby podsumować, co udało się osiągnąć kobietom przez ostatni rok. A udało się niemało.

Czytasz artykuł związany z cyklem "Ósmy dzień miesiąca". Począwszy od Dnia Kobiet 2019, co miesiąc publikujemy teksty dotyczące równouprawnienia płci i walki ze stereotypami. Wszystkie "Ósme dni miesiąca" znajdziesz tutaj.

Dokładnie rok temu Gazeta.pl wraz z partnerami symbolicznie zamknęła magazyn "Twój Weekend". Ostatni numer pisma diametralnie różnił się od poprzednich. Zamiast rozebranych "kociaków" i opisów męskich fantazji znalazły się w nim głosy kobiet, które opowiadały o swoich ambicjach, lękach i potrzebach.

"Potrzebujemy szczerej dyskusji o wizerunku płci, relacjach partnerskich, równouprawnieniu i o tym, jak codziennie wprowadzać je w życie" - pisała redakcja we wstępniaku. Ta dyskusja wciąż trwa, a zmiany dokonują się stopniowo. I choć wiele jeszcze pozostało do zrobienia, z okazji dzisiejszego święta pozwólmy sobie na trochę optymizmu. Oto fantastyczne dokonania niezwykłych kobiet, o których mogliśmy usłyszeć przez ostatni rok.

Greta i nie tylko

Greta Thunberg to nazwisko, którego nie może zabraknąć w tym zestawieniu. 17-letnia Szwedka mało kogo pozostawia obojętnym. Jej krytycy (dziwnym trafem większość z nich to mężczyźni w średnim wieku), stale wytykają jej wpadki i pouczają, że powinna siedzieć w szkole. Jednak Greta robi swoje, nie przejmując się hejtem. Przynosi to efekty - nastolatka inspiruje tysiące ludzi do aktywizmu klimatycznego i ograniczania swojego śladu węglowego. "Efektem Grety" niektórzy tłumaczą m.in. spadek liczby pasażerów linii lotniczych w Niemczech i dobry wynik brytyjskich Zielonych w wyborach do brytyjskiego parlamentu.

Szkoda tylko, że gwiazda Grety przyćmiewa inne młode aktywistki klimatyczne, jak choćby Autumn Peltier z Kanady czy Artemisę Xakriab z Brazylii. Miejmy nadzieję, że w 2020 r. świat będzie mógł usłyszeć także ich przesłanie.

Greta ThunbergGreta Thunberg Fot. Olivier Matthys / AP Photo

Polityczki dają przykład

2019 był dobrym rokiem dla europejskich polityczek. Christine Lagarde została prezeską Europejskiego Banku Centralnego, a Ursula von der Leyen przewodniczącą Komisji Europejskiej.

Głośno było również o nowej premierce Finlandii, socjaldemokratce Sannie Marin. 34-latka jest obecnie najmłodszą na świecie osobą, która stoi na czele rządu. Co ciekawe, czterem partiom, które razem z SDP tworzą w Finlandii koalicję rządzącą, przewodniczą kobiety.

Zaufanie wyborców Marin zaczęła budować jeszcze w latach 2013-2017, gdy była szefową rady miasta Tampere. Spory radnych nierzadko osiągały temperaturę wrzenia, ale młoda polityczka nie pozwalała na to, by obrady zmieniły się w pyskówkę. Po mistrzowsku studziła emocje i kierowała dyskusję na merytoryczne tory. Jej umiejętności podziwiał cały kraj - filmy z sesji rady Tampere krążyły po fińskich mediach społecznościowych.

Klasę godną najwybitniejszych przywódców pokazała w zeszłym roku także inna młoda premierka, Jacinda Ardem z Nowej Zelandii. Po zamachu na meczety w Christchurch Ardem zareagowałą wzorcowo. Natychmiast zaostrzyła przepisy o dostępie do broni i oświadczyła, że nie będzie wymawiać nazwiska zamachowca, żeby nie przysparzać mu rozgłosu. - Niech na zawsze pozostanie bezimienny. Mówmy nie o nim, tylko o tych, których straciliśmy - powiedziała stanowczo.

Jednocześnie okazała wielką empatię rodzinom ofiar. Na spotkanie z nimi założyła czarny hidżab i składała kondolencje, nie kryjąc wzruszenia. Cały kraj był pełen podziwu dla jej postawy w obliczu tragedii.

Tokarczukomania

Polska swoją szefową rządu już miała, jednak dopiero w tym roku kobieta ma szansę objąć fotel prezydencki. Oczywiście gratulujemy Małgorzacie Kidawie-Błońskiej partyjnej nominacji. Jednak jeśli mielibyśmy wskazać, kto w 2019 roku najbardziej zasłużył na tytuł Polki Roku, wybór może być tylko jeden - Olga Tokarczuk.

Tokarczuk od dawna była typowana przez bukmacherów jako kandydatka do literackiej Nagrody Nobla. Kiedy jednak szwedzka Akademia ogłosiła swój werdykt, nawet najwierniejsi wielbiciele pisarki przez chwilę nie mogli uwierzyć, że to dzieje się naprawdę.

A potem Polskę ogarnęła tokarczukomania. Egzemplarze "Biegunów" czy "Podróży ludzi księgi" błyskawicznie poznikały z księgarni, a cytaty z Tokarczuk wyparły z Facebooka motywacyjne mądrości. Cały kraj śledził uroczystość wręczenia nagrody. Tokarczuk dała nam wtedy kolejny powód do dumy - jej przemówienie noblowskie trafnie opisywało współczesność, a słowa o potrzebie "czułego narratora" chwytały za serce.

 

Warto wspomnieć, że drogę do Nobla utorowała polskiej pisarce nominacja do prestiżowej Nagrody Bookera. A ten sukces nie byłby możliwy bez pomocy innych kobiet - Antonii Lloyd-Jones i Jennifer Croft, które wyśmienicie przełożyły frazę Tokarczuk na angielski.

Kobiece narracje

Nominację do Bookera ma na koncie również inna literacka gwiazda, Sally Rooney. Niespełna 30-letnia Irlandka to prawdziwy fenomen - w jej książkach zaczytują się i profesorowie literatury, i czytelnicy, którzy najchętniej sięgają po harlequiny.

Najgłośniejsza książka Rooney, czyli "Normalni ludzie", pod wieloma względami przypomina klasyczne XIX-wieczne powieści. Mamy więc romans, krępujące konwenanse, trudne relacje rodzinne i bariery klasowe. Jednak bohaterowie są na wskroś współcześni: chodzą na psychoterapię, angażują się w układy BDSM, a zamiast romantycznych listów piszą do siebie długie maile.

Kobiety potrafią opowiadać historie - nie tylko poważne i wzruszające, lecz także śmieszne. Jeśli ktoś twierdzi, że tylko mężczyźni potrafią rozbawić publiczność, powinien czym prędzej zapoznać się z twórczością Phoebe Waller-Bridge. Brytyjka jest prawdziwą kobietą renesansu - pisze, reżyseruje, a często również grywa we własnych produkcjach.

Zdobyła uznanie jako scenarzystka "Killing Eve", ale prawdziwym hitem okazał się jej autorski serial komediowy “Fleabag”, za który zdobyła niemal wszystkie możliwe do zdobycia nagrody, od Emmy po Złote Globy. Waller-Bridge została także scenarzystką nowej odsłony przygód Jamesa Bonda.

'Fleabag', sezon 2.'Fleabag', sezon 2. Amazon Prime Video

Na własnych zasadach

Nie jest łatwo napisać dobrą powieść lub scenariusz. Ale jeszcze większym wyzwaniem bywa opowiedzenie światu prawdziwej historii o swoich przeżyciach.

Nikki de Jager należy do światowej ekstraklasy influencerów. Kanał na YouTube, na którym uczy technik makijażu, subskrybuje ponad 13 mln osób, jeszcze więcej fanów śledzi Nikki na Instagramie. I choć hasło "youtuberka makijażowa" może się niektórym kojarzyć z rozkapryszoną gwiazdką, Nikki udowodniła, że potrafi nie tylko dobierać kolory podkładu, ale i postawić się prześladowcom.

25-latka postanowiła publicznie ujawnić, że jest osobą transpłciową. Zrobiła to, aby przeciwstawić się szantażystom, którzy grozili, że jeśli nie dostaną pieniędzy, wyjawią jej sekret światu. Nikki postanowiła, że nie ulegnie szantażowi i o swojej korekcie płci opowiedziała światu sama, publikując wyznanie na YouTube. - Mówienie o tym jest przerażające, ale i wyzwalające - przyznała na początku filmu.

 

Dlaczego ofiara ma się wstydzić?

Kontrolę nad swoją historią postanowiła przejąć także Chanel Miller, która wydała książkę pod znaczącym tytułem "Know My Name" ("Poznaj moje imię"). Bo imię Chanel było długo ukrywane, choć o nieszczęściu, które ją spotkało, rozpisywały się media na całym świecie.

Pięć lat temu dziewczyna została zgwałcona na kampusie uniwersytetu Stanforda przez Brocka Turnera - chłopaka z dobrego domu, gwiazdę uniwersyteckiej drużyny pływackiej. Oburzenie opinii publicznej wywołał łagodny wyrok (gwałciciela skazano na sześć miesięcy więzienia, wyszedł po trzech) oraz wyjątkowa bezczelność rodziny Turnera. Jego ojciec prosił sędziego w liście, aby nie niszczyć przyszłości jego syna z powodu "20-minutowej akcji".

Chanel długo pozostawała anonimowa, jednak narastał w niej bunt. Zaczęła zadawać sobie pytanie "dlaczego mam się wstydzić i ukrywać, skoro nie zrobiłam nic złego?". W końcu przełamała się i ujawniła tożsamość, a swoje przeżycia opisała w książce.

Co z #MeToo?

Być może nie zdecydowałaby się na taki krok, gdyby nie ruch #MeToo, która ośmielił kobiety do ujawniania przypadków molestowania. W styczniu ruch odniósł symboliczne zwycięstwo - producent Harvey Weinstein, którego o molestowanie oskarżało wiele aktorek, został uznany winnym gwałtu i wymuszenia aktu seksualnego. Grozi mu 25 lat więzienia.

Również w Polsce kobiety coraz śmielej mówią o spotykających je nadużyciach seksualnych. Przykładem mogą być aktorki krakowskiego Teatru Bagatela, które ujawniły, że dyrektor Henryk S. molestuje je i uprawia mobbing. Dzięki ich solidarności i odwadze Henryk S. usłyszał prokuratorskie zarzuty i prawdopodobnie straci stanowisko.

Czy to znaczy, że historia #MeToo właśnie kończy się happy endem? Oczywiście, że nie. Wciąż wiele musi się zmienić, zarówno w kwestii tego, jak sądy traktują ofiary, jak i w mentalności zwykłych ludzi. Jednak każde małe zwycięstwo daje nadzieję na lepszą przyszłość.

Umysły ścisłe

Być może za 10 lub 20 lat nikt nie będzie bronił Weinsteina, mówiąc, że "przecież aktorki same mu się pchały do łóżka". Być może nikt nie będzie powtarzał też, że "dziewczynki nie nadają się do przedmiotów ścisłych".

W większości państw świata branże STEM (Science, Technology, Engineering, Mathematics) są wyraźnie zdominowane przez mężczyzn. Zdaniem wielu badaczy dziewczynki tracą zainteresowanie matematyką i fizyką w liceum, bo nabierają przekonania, że są mniej zdolne od kolegów.

Na szczęście nie wszystkie uczennice tracą wiarę w siebie. Wiele pozostaje wiernych swoim pasjom i wyrasta na świetne naukowczynie - tak jak dr Katie Bouman, której pracy zawdzięczamy pierwsze zdjęcie czarnej dziury. Bouman wraz ze swoim zespołem opracowała algorytm, który połączył dane z wielu teleskopów w jeden obraz.

A nie było to wcale takie proste zadanie. 29-letnia informatyczka zainteresowała się tym problemem jeszcze na studiach i spędziła łącznie sześć lat na szukaniu optymalnego rozwiązania. Gdy okazało się, że trud się opłacił, Bouman nie kryła radości. Fotografia, na której widać, jak cieszy się z sukcesu, zdobyła niemal taką samą popularność, jak zdjęcie czarnej dziury.

Więcej o: