Robert Kowalczyk*: Homofobia. Pojęcie, które jest powszechnie rozpoznawane, ale różnie rozumiane. Homofobia, pomimo przedrostka "homo", jest na tyle pojemnym określeniem, że odnosi się do całej społeczności LGBT. To postawa najczęściej mająca swoje źródło w z irracjonalnym lęku, której efektem jest pogarda, nienawiść, a nawet wstręt wobec homoseksualności oraz osób postrzeganych jako przedstawiciele grupy LGBT, a nawet ich sojuszników. Może przybierać różne oblicza - od zinstytucjonalizowanej, przez społeczną do zinternalizowanej, czyli takiej, która wyraża się negatywnym stosunkiem do własnej homoseksualności.
Agata Stola*: Homofobia często jest tłumaczona lękiem, czyli demonizowaniem tego, co nieznane i niezrozumiałe. To jednak w moim odczuciu uproszczenie, homofobia może być również świadomie wybraną postawą.
RK: A ja się tu nie zgodzę. Uważam, że mamy mnóstwo postaw względem bardzo wielu rzeczy i niekoniecznie mamy pełną świadomość, skąd one wynikają.
AS: Mamy dwie grupy postaw. Postawa nieświadoma osób, które wierzą, że istnieje "twór", "ideologia" LGBT i nie widzą tam człowieka. Wynika głównie z braku edukacji i homofobicznych przekazów medialnych, które podsycają lęk. Druga postawa jest świadoma, bardziej niebezpieczna, bo jej przedstawiciele twierdzą, że głoszone przez nich homofobiczne treści są oparte na wiedzy i dowodach nauki. To ona najbardziej godzi w moich pacjentów, zwiększa stres mniejszościowy, niechęć do siebie i jest przyczyną kryzysów psychicznych.
RK: Myślę, że jest jeszcze trzecia. Te osoby, które podszyte są lękiem, którego źródłem jest ich własna szeroko pojęta seksualność.
RK: Dodajmy, że kobiety i mężczyźni, którzy się wzajemnie pociągają. A ja myślałem o czymś takim, że w tym konserwatywnym modelu męskości, opisanym szeroko np. przez Elisabeth Badinter, "jestem męskim facetem/jestem mężczyzną, bo nie jestem dzieckiem i nie jestem gejem". Wszystko, co się wiąże z kategorią takiego pokazania swojego "nie-gejostwa" jest czynnikiem, który konstruuje mnie w mojej męskości.
Nie jest to model uniwersalny, widać różnice nawet w obrębie tej samej kultury. Na przykład w reakcji na podrywanie heteroseksualnego mężczyzny przez innego mężczyznę. Część facetów odbierze to jako komplement, potwierdzenie własnej atrakcyjności, a inna grupa jako coś zagrażającego, czy nawet kwestionującego ich rolę. I myślę, że ten kawałek "detronizacji" ma tu znaczenie: część facetów źle się czuje, jak są "wyrzucani" z tradycyjnej, sprawczej roli. Szczególnie gdy są niepewni własnej męskości. Jak facet drugiego faceta podrywa, nagle ten podrywany nie wie, jak się ma zachować. Bo on nigdy nie był w roli pasywnej, czyli według patriarchalnego modelu w roli "kobiecej".
RK: Homofobia jest uprzedzeniem, podobnie jak rasizm, mizoginia czy mizandria. Przy czym przyjrzyjmy się, do czego jest to uprzedzenie? Do tego, co jest cechą konstytucjonalną i głównie na tej podstawie wartościuje się osoby, pozbawia godności czy wręcz odczłowiecza. Celem wprowadzenia do dyskursu społecznego w Polsce określenia "ideologia LGBT" było właśnie odczłowieczenie społeczności LGBT. Łatwiej walczy się z ideologią niż z człowiekiem. To świadomy zabieg legitymizujący zachowania agresywne. Nie bez powodu gremia naukowe, instytucje, jak m.in. Organizacja Narodów Zjednoczonych, Parlament Europejski wystąpiły z rezolucjami potępiającymi dyskryminację ze względu na orientację, mając świadomość do czego może to prowadzić. W skrajnej postaci do eksterminacji.
AS: Byliśmy świadkami najbardziej dyskryminującej i brutalnej kampanii wyborczej od 1989, wymierzonej w człowieka, nie w ideologię. Ok. 5-10 proc. naszego społeczeństwa to osoby LGBT, statystycznie każdy zna kogoś, kto jest nieheteronormatywny. I nawet jeśli nie ma wyrobionego zdania na temat ślubów czy adopcji dzieci, to jednak widzi człowieka, a nie ideologię. Cieszy mnie jednak, że w odpowiedzi na to wiele osób, które nie wypowiadały się na temat LGBT, bo np. uważały, że są "poza polityką" - zabierało głos w obronie. Uderzyło ich to, że ktoś, kogo oni znają z pracy, ze szkoły, z rodziny, kto jest gejem, lesbijką czy osobą biseksualną nagle został w tym państwie odczłowieczony.
Dyskryminacja shutterstock/autor: SOMKID THONGDEE
Myślę, że każdy ma lub miał w swoim otoczeniu osobę, którą identyfikował jako nieheteronormatywną. I znów - może to być przemilczane, może być wypierane czy krytykowane, ale nie odczłowieczone. Rodzina czy społeczność może być konserwatywna, bardzo wierząca i sama pewnie stygmatyzuje, ale to jest już zupełnie co innego. Wtedy to nie jest atak w "naszego". Np. wiadomo, że syn jest gejem, ale się o tym nie mówi. On tego nie mówi, żeby nie urazić matki, i matka tego nie mówi, żeby nie powodować niepotrzebnych konfliktów podczas świąt Bożego Narodzenia. I trwają w takim układzie latami. Paradoksalnie teraz ta sprawa wypływa przez słowa polityków. W momencie, kiedy jest atak na moje dziecko, na mojego pasierba, na kuzyna - ten temat w rodzinach się otwiera. I to jest na plus.
AS: Tego to już w ogóle nie chcemy wiedzieć, bo to bardzo zagrażające.
RK: Pojawia się od razu pojęcie bifobii, czyli uprzedzeń w stosunku do osób biseksualnych. Obecne są w każdym środowisku, również gejów i lesbijek. Dychotomia homo-hetero porządkuje świat, a jej odcienie mogą być odbierana jako zagrażające. Może pojawić się obawa, że z osobą biseksualną nie stworzy się monogamicznej relacji etc.
Skoro już jesteśmy przy wewnątrzgrupowych uprzedzeniach, to opowiedzmy o zjawisku homofobii zinternalizowanej. To ten typ homofobii, który obecny jest u gejów, lesbijek i osób biseksualnych. Efektem jest głęboka niechęć do własnej nieheteroseksualności, przejawiająca się np. w zachowaniach autoagresywnych. Wiele jest też przykładów w historii osób najżarliwiej zwalczających prawa osób LGBT, które okazywały się homoseksualne. To jeden ze skrajnych sposobów radzenia sobie z własną tożsamością seksualną.
RK: Homofobią jesteśmy inhalowani od dzieciństwa, bo funkcjonujemy w tradycyjnej heteronormatywnej kulturze, w której dodatkowo funkcjonuje negatywizm w podejściu do seksualności w ogóle i to szczególnie tych przejawów seksualności, które łączą się z przyjemnością. W kulturze, która redukuje seksualność głównie do jej funkcji prokreacyjnej, dodajmy.
AS: Pojawia się kwestia rozwoju psychoseksualnego: osoba, która zaczyna u siebie dostrzegać nieheteronormatywność, a wywodzi się ze środowiska, które jest homofobiczne, czyli właśnie wyrasta w domu, który jest konserwatywny, w którym porządek wyznacza doktryna religijna, w okresie dojrzewania nie potrafi sobie tego wytłumaczyć. Musi zmieścić w sobie, że to, co czuje jest złe, grzeszne i nieakceptowane. Młoda osoba buduje niebezpieczną niechęć do siebie. Samookaleczenia, próby samobójcze są spowodowane przekonaniem, że nie ma dla mnie miejsca w tym świecie.
AS: ...to muszą przejść przez okres dojrzewania, który jest dla każdego trudny, niezależnie od orientacji czy płci. W przypadku społeczności LGBT mamy grupę nie tylko pozbawioną edukacji seksualnej, lecz także bombardowaną negatywnym przekazem na temat tego, kim jest.
RK: Homofobia w Polsce jest faktem i są też konkretne skutki homofobii. W świetle badań nastolatki należące do grupy LGBT częściej mają zaburzenia depresyjne, lękowe, częściej myśli i próby samobójcze. To konsekwencja homofobii, a nie cechy, jaką jest nieheteroseksualność czy transpłciowość.
AS: Pojawia się niechęć do życia. Ostatnio młoda pacjentka mi powiedziała, że ona gdy myśli, że ma dożyć 60-tki, to jej się robi słabo. Wewnętrzne konflikty młodych osób odbijają się na ich sposobie bycia na zewnątrz, funkcjonowaniu w grupie rówieśników. Są wiec wykluczani z towarzyskich kręgów, nie ze względu na orientację, ale na inność, niedostosowanie. Środowisko nastolatków jest bezwzględne. Dzieciaki nie mają gdzie szukać pomocy, nie mogą znaleźć sobie miejsca w grupie. Tracą pewność siebie, nie potrafią się odnaleźć w szkole, mają problemy w nauce, bo po prostu w tak młodym wieku tak duże obciążenie psychiczne działa destrukcyjnie na wszystkie obszary życia. Warto dodać, że nie tylko typowe, homofobiczne zachowania sprawiają, że młody człowiek ma problemy.
LGBT shutterstock/autor: Syda Productions
AS: Mamy sporo pacjentów i pacjentek z rodzin wspierających i akceptujących wewnętrznie, gdzie miłość przejawia się również w ogromnym lęku o nieheteronormatywne potomstwo. Rodzice panicznie boją się, że dzieci będą ofiarami homofobicznych zaczepek, przemocy. Wychodzą z założenia, że skoro to jest kraj, w którym się osoby LGBT stygmatyzuje i niszczy, to muszą ich ochronić. I później słyszę w gabinecie, ze rodzic wpoił córce czy synowi, że będzie się potomstwem opiekował do końca życia. Co o tym ma myśleć dziecko? "Przez swoją orientację jestem niezdolna/ny do tego, żeby samodzielnie funkcjonować"?
RK: To wzmacnia patologiczny mechanizm określany mianem stresu mniejszościowego: taka osoba ustawicznie będzie się kontrolowała, autocenzurowała z obawy przed dyskryminacją. Chroniczny stres czy lęk jest czynnikiem ryzyka powstawiania zaburzeń psychicznych i koło się zamyka.
AS: Będzie twierdzić, że jest wyautowana. Będzie twierdzić, że jest pogodzona ze swoją orientacją, że wszystko jest ok. Ale w pracy nikt nie będzie wiedział, znajomych to ma raczej hetero. Takiego zdjęcia to nie wrzuci do social mediów, bo tutaj trochę widać, że jest gejem. Kolejna ofiara homofobii.
RK: Noszą w sobie przekonanie, że zrobili przykrość rodzicom. Zawiedli. Jak można zawieść posiadaną cechą, na którą nie ma się żadnego wpływu? Zawieść można za pewne zachowania - pobiłem się z kolegami, zawaliłem egzamin. Te osoby czują, że to ich wina, że powinni przepraszać za to rodziców.
RK: Dlatego, że uosabiają to, kim sama jest. Wreszcie się chce poczuć "normalnie", chce w pełni korzystać z heteroprzywileju. Ostatnio przez prasę branżową przetoczyła się dyskusja o wewnątrzgrupowych wykluczeniach tzn. są "lepsi" i "gorsi" geje. Ci fajni geje, mainstreamowi, z wielkich miast, którzy się "nie obnoszą" i te "brzydkie pedały, przegięte i obcesowe".
RK: Łamią zasadę mimikry. To wzajemne wykluczanie, hierarchizowanie wynika m.in. z uwewnętrznionej homofobii, która jest wszechobecna.
AS: Jeszcze jednym fascynującym przejawem, który może przybrać homofobia, jest współczucie. Wiele razy słyszałam od pacjentów i klientów Fundacji, że wolą, żeby ktoś ich obraził i powyzywał, niż mi współczuł. Bo współczuje się defektu. Bywa, że ludzie z czułością mówią: "Jak ty masz ciężko, że jesteś gejem/lesbijką". Czasami współczucie robi większe szkody niż nienawiść.
Dyskryminacja shutterstock/autor: fizkes
RK: Należy ich upatrywać w stereotypach, błędnych mniemaniach dotyczących nieheteroseksualności czy transpłciowości. Homofobia ma również swoje źródła religijne. Antidotum to edukacja, budowanie świadomości mechanizmu jej powstawiania. Warto również zauważyć, że jej poziom spada w przypadku, kiedy zna się osobiście osobę ze środowiska LGBT.
AS: Dodam do tego doświadczenie pracy w terenie, na warszawskich ulicach. Kogo zaczepiają ci, którzy chcą się wyładować, ponaśmiewać? Po pierwsze - osobę słabszą, po drugie - inną od nich. Jak obok grupy spożywających alkohol, generalnie agresywnych mięśniaków, idzie chłopak, który jest szczupły, zadbany, kolorowo ubrany, jest prawie pewne, że go zaczepią. Zaczepiali nie tylko chłopaków, lecz także dziewczyny z kolorowymi włosami czy czarnoskóre. Bo trzeba powiedzieć, że jest grupa ludzi, którym przeszkadza różnorodność.
RK: Burzy wewnętrzny porządek. Jak spotykam takiego samego jak ja, to nie muszę kwestionować siebie. A jak innego - pojawiają się pytania, niepewność. Kwestionowanie status quo wymaga wysiłku i może być zagrażające. Ignorancja to paliwo homofobii.
***
Dr n. med. Robert Kowalczyk - psycholog, seksuolog kliniczny, psychoterapeuta, biegły sądowy. Psychoterapeuta w Centrum Terapii Lew-Starowicz. Kierownik Zakładu Seksuologii Wydziału Psychologii i Nauk Humanistycznych Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego. Wykładowca na Warszawskim Uniwersytetem Medycznym, Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie, Uniwersytecie Humanistyczno-społecznym SWPS oraz w Centrum Medycznym Kształcenia Podyplomowego. Autor i współautor ponad kilkudziesięciu publikacji medycznych i psychologicznych o zasięgu krajowym i międzynarodowym. Członek Europejskiego Towarzystw Medycyny Seksualnej oraz Rady Konsultacyjnej ds. MSM Krajowego Centrum ds. AIDS - Agendy Ministra Zdrowia.
Agata Stola - doktorantka w Instytucie Studiów Społecznych im. Profesora Roberta Zajonca Uniwersytetu Warszawskiego, politolożka, polityczka społeczna oraz specjalistka zdrowia publicznego. Absolwentka Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego, Wydziału Nauk o Zdrowiu Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego oraz Europejskiej Akademii Dyplomatycznej. Psychoterapeutka uzależnień, certyfikowana doradczyni z zakresu HIV/AIDS, seksuolożka oraz psychoterapeutka psychodynamiczna w procesie certyfikacji. Członkini Rady Naukowej Ośrodka Badań Społecznych nad Seksualnością ISNS UW, Polskiego Towarzystwa Badań nad Uzależnieniami oraz Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego.