1 września decyzją Ministerstwa Edukacji Naukowej dzieci wróciły do szkół. Spekulacje dotyczące modelu nauczania przerwał Dariusz Piontkowski, który zapewnił, że jako minister "chce, aby podstawowym modelem pracy był tradycyjny model, w którym nauczyciele spotykają się z uczniami". Decyzja ta zrodziła wiele obaw i kontrowersji. Głos w sprawie zabierali zaniepokojeni rodzice, politycy, ale i dzieci, które zwyczajnie bały się wrócić do szkoły i nie wiedziały, co je czeka w tej nowej pandemicznej rzeczywistości.
O swojej ocenie decyzji MEN, milczenia Agaty Dudy w czasie, gdy dzieci wracały do szkół i o własnych planach na przyszłość opowiedziała mi Małgorzata Trzaskowska.
Małgorzata Trzaskowska: Nasze dzieci są już na tyle duże, że nie musimy ich odprowadzać. Nawet gdybyśmy chcieli, to raczej napotkalibyśmy na opór z ich strony. Dzieci w tym wieku nie chcą w towarzystwie kolegów i koleżanek być "niańczone" przez rodziców, to obciach. Poza tym w szkołach poproszono rodziców o pozostanie poza budynkiem ze względu na nowe regulacje covidowe. Oczywiście obydwoje przeżywają powrót do szkoły, cieszyli się na spotkanie z kolegami i koleżankami. Syn jest w klasie sportowej, wiec miejmy nadzieję, że wróci również do treningów.
Tłumaczyłam i prosiłam, aby szczególnie dbały o higienę rąk. Sami dyrektorzy szkół, z tego co widzę, starają się wprowadzić wszystkie możliwe zmiany, aby ograniczyć ewentualne zakażenia. Będzie to spore wyzwanie dla wszystkich, dzieci, nauczycieli i rodziców oczywiście. Ograniczenia wprowadzane w szkole, choć słuszne, nie sprzyjają integracji młodzieży. Po tak długiej przerwie nowe reguły, do których muszą się dostosować, mogą być rozczarowujące. Odniosłam wrażenie, że takie mają odczucia po pierwszym dniu spędzonym w szkole.
Przez rząd nie bardzo. Ale w Warszawie miejskie informacje były widoczne na ulicach, w środkach komunikacji miejskiej, a plakaty z zasadami MEN i miasta w samych szkołach. Dzieci mówiły, że grafiki z obrazkami, jak się zachowywać, są widoczne także w social mediach. Dostaliśmy pełną informację od dyrektorów szkół. Rząd raczej wprowadzał chaos, nie dając pewnych informacji i zmieniając zdanie co do obowiązku noszenia maseczek, liczby dzieci, bezpieczeństwa itd. Wyglądało, jakby sami nie wiedzieli, jaką decyzję podjąć. Najbardziej polegam na zdrowym rozsądku dyrektorów szkół. Mieliśmy totalny lockdown przy 100 zakażeniach na dobę, a teraz, jak liczba dochodzi do prawie tysiąca, nie daje się miastom i szkołom jasnych rekomendacji, czy uczyć się zdalnie, czy nie. Kadra nauczycielska, a może i uczniowie, powinni być po prostu przebadani. Z tego co wiem, część prywatnych szkół tak robi i okazuje się, że część osób jest chora bezobjawowo.
Małgorzata Trzaskowska. Fot . Krzysztof Ćwik / Agencja Wyborcza.pl
Myślę, że to jest nieuniknione. Bardzo wiele osób wróciło z wakacji z różnych regionów świata i Europy. Wakacje sprzyjają również pewnemu rozprężeniu. Wszyscy słyszymy o covidzie, ale mimo wszystko wydaje nam się, że akurat nas to może nie dotyczyć. Takie podejście to wielki błąd, który może kosztować nas albo członków naszych rodzin zdrowie, a nawet życie. Pamiętajmy, że wśród nas są osoby przewlekle chore, które są w podwyższonej grupie ryzyka. Najbliższe dwa, trzy tygodnie będą kluczowe. Obawiam się, że każde pojawienie się gorączki lub nawet kataru wśród członków rodziny może obecnie budzić wielkie obawy, a nawet strach.
Gdybym to ja została pierwszą damą, na pewno zabrałabym głos, zwłaszcza gdybym zawodowo była związana ze szkolnictwem. Słowa otuchy i wsparcia zawsze są potrzebne, aby ludzie nie mieli poczucia, że zostali pozostawieni sami sobie. Tak samo ważne jest zajmowanie jasnego stanowiska wobec różnych problemów i wyzwań. Dyscyplina i poważne traktowanie zaleceń to jedno. A z drugiej strony przekonywanie i zachęcanie do szczepień. Uważam, że musimy także zadbać o zdrowie nauczycieli, np. właśnie programami szczepień na grypę dla wszystkich pracowników szkół. To oni są na linii frontu, muszą czuć się bezpieczni, nie chorować, bo inaczej w ogóle edukacja stanie się fikcją, i stacjonarna i zdalna.
To prawda, kampania była dla mnie bardzo inspirującym okresem. Zdałam sobie sprawę z tego, że to właśnie głos kobiet może w przyszłości zdecydować o tym, jak nam w Polsce i naszym rodzinom będzie się żyło. Kobiety mogą działać wspólnie ponad podziałami, bo niezależnie od miejsca zamieszkania czy poglądów, mamy wiele podobnych problemów i trosk, które możemy wspólnie rozwiązywać. Zamierzam jeździć po Polsce i spotykać się z kobietami, sieciować lokalne liderki, wspólnie diagnozować problemy i wskazywać rozwiązania. A potem dążyć do tego, żeby zmieniać rzeczywistość, wpływać na zmiany postaw, ale także decyzji władz lokalnych i państwowych i prawa. Dzielić się dobrymi praktykami i wspierać wzajemnie. My kobiety mamy ogromną siłę do tego, aby zmieniać rzeczywistość wokół siebie no i jesteśmy wielozadaniowe. W ciągu najbliższych dni przedstawię więcej informacji odnośnie fundacji i jej działań. Mam poczucie, że to jest bardzo potrzebne i takie też są oczekiwania wobec mojej osoby. Nie chcę zawieść kobiet, z którymi się spotkałam i mam nadzieję, że spotkam się w przyszłości.
Małgorzata Trzaskowska. Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Wyborcza.pl
Nie, nie miałam takich planów. Gdyby jednak mnie mąż poprosił o to oczywiście, bym mu towarzyszyła. Ruch to będzie ogólnopolska, włączająca różne organizacje i ludzi siła. Jednym z filarów mają być, obok samorządów, organizacje pozarządowe. Więc moja fundacja także będzie - mam nadzieję – ważną częścią tej konstelacji, w której spotkamy się przy projektach. Razem z innymi ngos-ami, także tymi, które od lat problemowo lub ideowo zajmują się sprawami kobiet.
Niezależnie od tego czy odwiedzałam duże miasta, mniejsze miejscowości czy wsie, to za każdym razem, kobiety, z którymi się spotykałam. Cechowało to, że chcą mieć prawo głosu, chcą zmieniać rzeczywistość wokół siebie, chcą być usłyszane. Problemy, z którymi się borykają na co dzień są podobne niezależnie od tego gdzie mieszkają. Przemoc wobec kobiet, coraz bardziej niepokojąca mowa nienawiści, fatalna edukacja, troska o wnuki i dzieci, opieka nad seniorami i osobami z niepełnosprawnościami czy problemy alimentów, wszystkie te obszary, które zazwyczaj spoczywają na naszych barkach.
Mąż ma całą masę pracy w zarządzaniu Warszawą i na tym jest skupiony w pierwszej kolejności, ja natomiast zamierzam cały swój czas poświęcić rozwijaniu fundacji. Wznowienie pracy zawodowej i jednocześnie rozwijanie fundacji byłoby bardzo ciężkie w realizacji, nie zapominajmy, że dom i rodzina też wymagają czasu.
Małgorzata Trzaskowska w czasie kampanii prezydenckiej Fot. Magda Pawluczuk
W ciągu ostatniego roku w naszym życiu bardzo wiele się wydarzyło. Nam jest trudno zaplanować wyjazdy rodzinne czy wakacje w danym roku, a co dopiero podejmować decyzje w tematach, które będą miały miejsce za pięć lat. Funkcja, którą pełni mój mąż jest bardzo wymagająca i angażująca. Nigdy nie wiadomo, co wydarzy się dnia następnego, co choćby widać na przykładzie wydarzeń w Czajce. Dla mnie ważne jest to, abyśmy jako rodzina trzymali się razem, kochali, wspierali, mogli polegać na sobie no i żeby nam wszystkim zdrowie dopisywało. Z pewnością jednak oboje już jesteśmy zbyt zaangażowani w sprawy ogólnopolskie i jesteśmy depozytariuszami olbrzymiego zaufania społecznego. Czujemy tę odpowiedzialność i nie chcemy zawieść zaufania ludzi.
Rzeczywiście jest to bardzo trudne zadanie. Wymagamy od swoich dzieci coraz więcej samodzielności. Mam nadzieję, że ten rok szkolny uda się przebrnąć w miarę spokojnie. Problemem w nauce dzieci jest przede wszystkim kuriozalna podstawa programowa, uczą się rzeczy, które w niczym się w przyszłości nie przydadzą. Większość dzieci, a z braku czasu także nauczyciele, stosuje zasadę 3Z. Zakuć, zdać i zapomnieć - tak to nie powinno wyglądać, szkoła powinna rozwijać kompetencje. Co do organizacji dnia powszedniego reagujemy na bieżąco. Musimy - dla dzieci - na pomoc w nauce znaleźć czas. Po prostu.
Małgorzata Trzaskowska z dziećmi, Olą i Stasiem Fot. Magda Pawluczuk