"Nie potrafię w pełni postawić się w sytuacji, w jakiej znajduje się kobieta, która oczekując dziecka, dowiaduje się, że stwierdzono u niego ciężkie i nieodwracalne uszkodzenie albo nieuleczalną chorobę zagrażającą jego życiu. Wierzę, że zgodnie z moimi osobistymi przekonaniami, ja nie zdecydowałabym się na przerwanie ciąży. Nie uważam jednak, że inne kobiety mają myśleć i działać w taki sam sposób jak ja. Każdy człowiek ma wolną wolę" - napisała doradczyni prezydenta. O skomentowanie słów Kingi Dudy i wciąż zaostrzającego się konfliktu w kraju poprosiliśmy aktywistkę, autorkę i feministkę, Maję Staśko.
Maja Staśko: Potworne! Zdaje się, że większym problemem niż sam wyrok są dla niej protesty… Bo owszem, nie zgadza się na wyrok, ale zaczyna cały tekst wstawką o protestach, oskarża protestujące osoby o agresję…
To nie jest odwaga. To jest tchórzostwo, typowy "prawdopośrodkizm" - "Zadowolę i jednych, i drugich". Od kilku dni kobiety proszą ją o reakcję. To jest wyraz koniunkturalizmu - nie da się zadowolić i tych, którzy chcą torturować kobiety, i tych, którzy się sprzeciwiają. Trzeba wybrać. Sama Kinga pisze o wyborze, że to jest istota. Tymczasem ona nie wybiera, chce być i po stronie dręczących, i dręczonych, a to niemożliwe.
No właśnie! Jej stanowisko jest publiczne. I też nie udawajmy - kwestia tego, czy kobiety będą torturowane, to nie jest żadna prywatna opinia! To jest sprawa publiczna, dotyczy nas wszystkich, ciała każdej z nas - tego prywatnego ciała, które staje się publiczne i tak jest nadużywane. Chociaż oczywiście prywatnie to panią Kingę dotyka mniej, bo stać ją, by w takiej sytuacji wyjechać za granicę i zrobić aborcję. Większości kobiet na to nie stać.
Dokładnie - jest w nich już ocena. Rodzaj poczucia wyższości. Zwłaszcza w świecie, który kobiety po aborcji stygmatyzuje. Później słyszą, że są morderczyniami. Po co w ogóle ta narracja? "Ja bym nie zrobiła, ale Wam pozwalam".
Tak, nie potrzebujemy zgody ważnych osób, żeby mieć kontrolę nad ciałem. Nikt nie ma prawa nam zabierać tej kontroli. I jeszcze to zaznaczanie, że "dotychczas był wybór"! Nie było. Był przymus rodzenia z trzema wyjątkami. To prawo z wyjątkami jest absurdalne - jakbyśmy mogły decydować o tym, co się dzieje z naszym ciałem, dopiero gdy ktoś nas zgwałci albo zagraża to naszemu życiu. Możliwość decydowania o sobie to nie jest "nagroda" za gwałt czy skrzywdzenie nas! Jakbyśmy nie miały prawa decyzyjności o sobie tak po prostu, musiały dopiero na nią "zasłużyć" traumą.
Tak, tak to wygląda. Zwłaszcza że to oświadczenie doradczyni prezydenta. Kaczyński mógł zadziałać na radykalną prawicę, a Duda na tę bardziej nowoczesną. Wygląda to jak ciągła walka o elektorat, który także się podzielił po tym wyroku. I PiS jakby chciał powiedzieć: jesteśmy i za wyrokiem, i przeciw - żeby zadowolić cały podzielony elektorat. Przeraża mnie, że tak łatwo można łączyć te twierdzenia: jesteśmy za torturowaniem kobiet, ale i przeciw, bez obaw! Dla nich to gra o zyski i władze, dla nas - o życie.
Ja mam wrażenie, że oni ciągle nas traktują jak totalnie bezmyślne istoty, którymi łatwo manipulować. Tak jest od lat: infantylizacja, uprzedmiotowienie, a gdy wreszcie się sprzeciwiamy - słyszymy, że jesteśmy agresywne, bo przestałyśmy być posłuszne i ciche. I przestałyśmy im pasować. I to ciągłe dyscyplinowanie - źle protestujecie, źle wyglądacie - to ich jedyna reakcja, bo nie potrafią rozmawiać podmiotowo z kobietami. Potrafią tylko dyscyplinować i oczekiwać posłuszeństwa. Ogłaszać, że nie da się nic zmienić - i myślą, że my się na to nabierzemy! Da się zmienić - właśnie zmieniamy. To oni potrzebują nas, a nie my ich.
W skrajnie mizoginicznej partii rola kobiety niestety jest bardzo trudna. Podmiotowość to my na ulicy, to krzyczące posłanki, to sprzeciw wobec mizoginii, a nie jej wybielanie i układanie w bardziej strawne formułki.
Tak, są kobiety, które szczują na inne kobiety, tak jak na przykład Kaja Godek
To też skrajny egoizm, brak empatii i często uprzywilejowanie. Bogate kobiety w sejmie mogą pojechać na aborcje, stać je na to, więc mają gdzieś niezamożne kobiety z małych miejscowości. Ale to, co niezwykle - to, że te właśnie kobiety teraz walczą! W Rybniku, Czarnkowie, Zduńskiej Woli, Łomży, Raciborzu, Zabrzu, Nowym Targu, Inowrocławiu, Zielonej Górze, Świnoujściu i Opolu, i Śremie. Setki małych miejscowości, poniżej 10 tysięcy mieszkańców! To jest masowy sprzeciw kobiet, w które ta decyzja najbardziej uderzy. To ich sposoby walki, ich wku*w. Kinga Duda z prezydenckiej wysokości pogroziła im palcem, skrytykowała je i oceniła. Nie stanęła obok, nie wsparła. Tak działają strażniczki patriarchatu. Może nie wie, z czym muszą się mierzyć, za ile żyć, jakie mają renty i świadczenia? Ale wystarczyłoby ich wysłuchać, to wszystko jest na protestach - codzienne życie, warunki życia i pracy. Zamiast tego wolała je skarcić jak małe dziewczynki - bo może. Bo może nie słuchać, ignorować. Bo zarabia nieporównywalnie więcej i ma większe możliwości. I to jest bardzo przykre.
To mi przypomina Annę Lewandowską, która identycznie starała się powiedzieć, że ona wspiera, że nie musi o tym pisać, bo to prywatne i tak dalej. Byle nie stracić reklamodawców… W czasach, gdy kobiety ryzykują pracę, gdy krzyczą, gdy ciągle obrywają, takie gesty to zwyczajny brak solidarności ze strony elit. Są jak policzek. Takie pokazanie: interesy (partyjne/marki) są ważniejsze niż Wasze życia. Tyle mówią o wyborze i same tez muszą wybrać: albo są za kobietami, albo przeciwko. Albo wspierają osoby mniej zamożne, których nie stać na wyjazd na aborcję, albo stają przeciwko nim. Nie można być i tu, i tu, zadowolić prawicowych fanatyków i strajkujące kobiety.
Może cię także zainteresować: