Joanna Racewicz w poruszającym poście o stracie ciąży. "Dziękuję Panie Boże, że wybrałeś za mnie"

Joanna Racewicz opublikowała na swoim Instagramie wzruszający post, w którym podzieliła się ze swoimi obserwatorami historią o utracie ciąży. - Nie znam drugiej takiej kobiety, która umie tak pięknie i z taktem ubrać w słowa każdy temat... nawet najtrudniejszy - piszą poruszeni fani.
Zobacz wideo Protesty po wyroku Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji

Po decyzji Trybunału Konstytucyjnego, który 22 października ogłosił, że przerywanie ciąży ze względu na wady letalne płodu jest niezgodne z Konstytucją RP, na ulicach oraz w Internecie zawrzało. Wiele znanych osób nie tylko wyraziło swój sprzeciw, lecz także podzieliło się swoimi, często bardzo trudnymi historiami.

Sandra Kubicka potwierdza związek z Baronem i go zachwala. 'Otwiera się dla nielicznych'Sandra Kubicka o problemach z zajściem w ciążę i wyroku TK. "Boje się rodzic w tym kraju"

Joanna Racewicz na Instagramie w poruszającej historii o stracie ciąży

Joanna Racewicz również postanowiła podzielić się z użytkownikami na Instagramie swoją osobistą historią. W piękny oraz bardzo wzruszający sposób opowiedziała o utracie ciąży.

- Opowiem wam dzisiaj jeszcze jedną czarno-białą historię. Historię kobiety, która bardzo chciała zostać mamą. Próbowała wiele razy i zawsze bez skutku. Pamięta czerwone plamy na kwiecistej sukience, pamięta strach i ból na szpitalnym korytarzu. Poczucie straty i zawodu, jaki sprawiła tacie Maleństwa. Tak, zawsze była dobra w oskarżaniu samej siebie. Mistrzyni świata w samobiczowaniu. Prymuska na lekcjach : „jak zranić siebie celnie i skutecznie”. Odżyło też wspomnienie pewnego usg, kiedy naiwnie spodziewała się, że zobaczy zarys małej główki i usłyszy bicie serduszko. Badanie ciągnęło się w nieskończoność. Doktor milczał, a zmarszczka na czole pogłębiała się z każdą chwilą… Wreszcie oderwał wzrok od ekranu, poprawił okulary i zaprosił kobietę do gabinetu obok. Na ścianach dziesiątki zdjęć uśmiechniętych bobasów, kartki od szczęśliwych i wdzięcznych rodziców. „ Przykro mi, pani dziecko nie żyje”- wycedził w tej scenerii. Chciał chyba powiedzieć coś jeszcze, być może przytulić, ale kobieta nic już nie słyszała. Nie pamięta jak wybiegła z gabinetu, zapomniała gdzie zaparkowała samochód, nie czuła chłodu, choć był ostatni dzień października. Usiadła na schodach i zamieniła się w jedno wielkie wycie. Kiedy dowlokła się wreszcie do domu zadzwoniła do lekarki, która prowadziła ciążę. "To smutne bardzo - usłyszała - proszę się uspokoić. Uprzedzałam, że może być rożnie, że dziecko jest słabe… Proszę się uspokoić i chwilę na mnie poczekać. Jestem na rodzinnych grobach, wracam 2 listopada i wtedy się panią zajmę". "Mam czekać? - krzyczała do słuchawki kobieta - naprawdę? Chce pani, żebym była grobem dla własnego dziecka i chce, żebym była spokojna?". Wtedy wydawało się jej, że jest na samym dnie piekła, że znów los z niej zadrwił. Teraz... Teraz mówi : dziękuję, Panie Boże, że wybrałeś za mnie. Jestem Ci wdzięczna, że zabrałeś moje dzieci, bo zapewne nie przeżyłyby bez pępowiny. Dziękuję, że nie skazałeś mnie ani na wybór ani na heroizm. I jestem szczęśliwa, że dałeś mi Syna. Syna Lepszego niż Marzenie - napisała dziennikarka.

 

Pod postem pojawiło się wiele ciepłych słów od internautów:

Jest Pani niezwykle silną kobietą!!!
Asiu ogromny szacunek
To historia płynąca serca, ja też mam swoją historię, jestem z Panią
Czytam Pani post i łzy mi lecą po policzku...
Popłakałam się z wzruszenia...

- czytamy.

Więcej o: