Kasia Tusk jest jedną z popularniejszych i bardziej cenionych blogerek modowo-lifestyle'owych w Polsce. Swoim minimalistycznym i pełnym klasy stylem podbija serca wielu kobiet. Oprócz prowadzenia bloga, Kasia regularnie publikuje zdjęcia na swoim Instagramie, gdzie zgromadziła już ponad 380 tys. obserwatorów. Nie da się ukryć, że dla wielu osób Kasia Tusk, jej styl, a także wnętrza są ogromną inspiracją, jednak tego, co zobaczyła ostatnio na stronie popularnej siecówki, zupełnie się nie spodziewała.
Kasia Tusk postanowiła rozpocząć świąteczne przygotowania od drobnych zakupów online. Jednak podczas przeglądania internetowej strony sklepu Zara, zauważyła coś, co wprawiło ją w osłupienie. Okazuje się, że marka wykorzystała do promocji swojej kampanii jedno ze zdjęć, mieszkania Kasi Tusk, które ona opublikowała kiedyś na swoim Instagramie. Blogerka postanowiła opisać wszystko w poście na swoim profilu.
- Gdy siedzisz sobie spokojnie na kanapie i przebierasz nóżkami na myśl o nowych świątecznych poszewkach na poduszki i świeczkach o zapachu cynamonu, ale gdy wchodzisz na stronę Zara Home ogarnia cię dziwne uczucie konsternacji i zdziwienia jednocześnie. Przeglądałam sobie bowiem nową kampanię tej marki i wszystkie ich nowości, aż natknęłam się na zdjęcie i pomyślałam: "o kurczę, ale podobne to okno do mojego na tym zdjęciu". Kilka sekund intensywnej pracy neuronów, dwa mrugnięcia powiek, przysunięcie laptopa do twarzy tak, że zetknął się z moim nosem i wciąż nie bardzo wierzyłam w to, co widzę. To nie jest okno podobne do mojego - pomyślałam - to JEST moje okno. Mój żywopłot, gałęzie mojej leszczyny, moje zasłony, moje niedomykające się klamki. Tylko poduszki (notabene z hm-u) ktoś w odpowiednim programie zamienił na te z Zary. I teraz pytanie do Was: powinnam czuć się zaszczycona czy może jednak bardziej wkurzona? - napisała pod opublikowanymi zdjęciami.
Pod postem nie zabrakło komentarzy od zaskoczonych internautów:
Ale żeby taki gigant tak robił. Szok
W dobrym guście jest zapytać właścicielkę zdjęcia czy można go użyć...
Aż się w to nie chce wierzyć
Nie wiadomo czy się śmiać czy płakać
- czytamy.