Shady Lady / Sebastian Mucha: Shady Lady to Sebastian na mocnych sterydach. Nie traktuję mojej postaci dragowej jako alter ego, ale jako możliwość pewnej ekspresji, z której nie mogę na co dzień korzystać.
Cieszy mnie bardzo ta dyskusja, bo wreszcie w mainstreamowych mediach o tym rozmawiamy. To bardzo dobre pytanie, które powinniśmy i powinnyśmy nauczyć się zadawać. Moje zaimki są bez znaczenia. W dragu gram postać kobiecą, ale jestem facetem w peruce, stąd możesz stosować zamiennie - on, jego, ona, jej.
To bardzo ciekawe, bo wydaje mi się, że ten punkt, w którym staję się Shady jest rożny w zależności od dnia. Zazwyczaj on jest ukryty w momencie tworzenia makeupu, kiedy widzę już moją twarz po skonturowaniu i kiedy zaczynam tworzyć makeup oka charakterystyczny dla Shady. Wtedy ta postać do mnie przychodzi powoli i w momencie, gdy kończę makijaż i wkładam perukę, to ona, Shady Lady, już we mnie jest.
Głównie pomogło "zapłacenie wpisowego" na Uniwersytet Youtube (śmiech). A tak naprawdę, to wiedza w dzisiejszym świecie jest na wyciągnięcie ręki, ale to zależy od naszego samozaparcia oraz tego, czy i jak ją wykorzystamy. Wydaje mi się, że to nie tylko w umiejętnościach makijażowych czy w umiejętności wycinania gąbki materaca, z którego potem modelujemy naszą sylwetkę, jest sekret dragu. Sekretem dragu jest to, żeby mieć swój styl, znaleźć swoją niszę.
Zdecydowanie. Zmagamy się z wieloma problemami. Przede wszystkim jesteśmy częścią społeczności LGBTQ+, która, o ironio, w roku, w którym większość z nas nie mogła wyjść na ulice i manifestować naszych postulatów, jest głównym wrogiem partii rządzącej. Po drugie, miejsc, w których możemy występować i pokazywać naszą sztukę dalej jest mało. Na świecie drag wchodzi do mainstreamu, w Polsce ciągle jesteśmy w jakimś zawieszeniu i rodzimy mainstream trochę nie wie, jak do tego tematu podejść.
Oczywiście! Zastanawiałam się, jak przyjmą to ludzie, znajomi, rodzina, osoby z pracy. Czy dostanę kiedyś po ryju, wychodząc w dragu gdzieś wystąpić? Czy mój partner wytrzyma moje wyjazdy na występy po całej Polsce? To tak naprawdę niekończąca się lista pytań.
Zdarzają się incydenty podczas przemieszczania się na miejsce występów. Zazwyczaj są to pojedyncze zdarzenia, które do tej pory spotykały się ze zdecydowaną reakcją przechodniów lub osób, które szły ze mną na wydarzenie. Najbardziej jednak boli hejt wylewany w internecie. Zdarza mi się dostać okropne wiadomości, osoby życzą mi śmierci, wyzywają od "dziwadeł".
Czasami. Jeśli widzę, że to osoba ze środowiska LGBTQ+, zdarza mi się zacząć dyskusję, ale zazwyczaj usuwam takie komentarze lub wiadomości i blokuję osoby. Wystarczy mi tego, co się dzieję w TV i co wyprawia nasz rząd, nie potrzebuję dodatkowych wątpliwych wrażeń na co dzień…
Oczywiście! Wszystko rozchodzi się o ten straszny gender, z którym walczy prawica. Pojęcie płci kulturowej, gender mówi o tym, że przykładowo mężczyzna w naszej kulturze ma większe przyzwolenie na bycie silnym i niezależnym, a kobieta stereotypowo powinna być grzeczna, posłuszna, najlepiej być z dzieciakami w domu. To kompletny nonsens i im szybciej pozbędziemy się granic, którymi otaczamy binarne płcie, tym lepiej.
Drag jest polityczny, bo bawi się właśnie płcią kulturową. Facet może wejść w rolę kobiety, kobieta w rolę faceta. Ba, kobieta może stworzyć zupełnie inną od swojej codziennej postaci, nową postać kobiety. Innymi słowy - każda i każdy może robić drag i jest on polityczny w swojej naturze. Za każdym razem, kiedy nakładamy szminkę, walczymy. To właśnie drag pokazuje w swojej istocie, że te granice płci kulturowych powinny zostać usunięte.
Dyskusję na temat tego, czy społeczność LGBTQ+ powinna być częścią Strajku Kobiet i czy należy łączyć te dwie sprawy, uważam za dowód na to, jak mała wiedza i świadomość jest na temat sytuacji i realiów społeczności LGBTQ+ w naszym kraju. Problem braku dostępu do aborcji na żądanie nie jest tylko i wyłącznie problemem kobiet, wśród których są osoby stojące za literkami L i B - lesbijki i osoby biseksualne.
To problem również każdej osoby z macicą - osób transpłciowych i osób niebinarnych, czyli osób, które nie utożsamiają się z żadną płcią. Jesteśmy i będziemy zawsze na przodzie walk o równość. Władza w naszym kraju przyzwyczaiła nas do tego, że od kilkunastu lat musimy wychodzić na ulicę, aby domagać się naszych praw, jesteśmy także na przodzie walk w trakcie Strajku Kobiet.
Jak to jest - jako część społeczności LGBTQ+, jako aktywista - słyszeć od części społeczeństwa, ale też od władz, że nie jesteś normalny, nie należą ci się takie prawa jak innym?
Wciąż mam nadzieję, że śnię i obudzę się z tego koszmaru, jakim jest obecnie Polska. To jest absolutny dramat, który oni wywołują codziennie dla setek tysięcy osób. Ja i tak wciąż uważam, że jestem dosyć uprzywilejowaną osobą - tak, jestem gejem, robię drag, ale mam wsparcie w postaci partnera, w postaci najbliższych mi osób i rodziny. Mieszkam w dużej miejscowości, mam dobrze płatną pracę. Proszę sobie wyobrazić, co musi czuć osoba w małej wiosce, bez wsparcia. Ta osoba codziennie w telewizji słyszy, że nie jest normalna, słyszy jak to nasz nie-szanowny minister edukacji powiedział, nie należą jej się prawa człowieka. To jest dopiero dramat.
Wydarzenia z tego roku w Polsce i to, co robi rząd w mojej ocenie sprawią w dalszej perspektywie przyspieszenie działalności ruchów związanych ze społecznością LGBTQ+, to samo się tyczy prawa do aborcji. Pokazują to analogiczne punkty w historii wyzwolenia ruchu LGBTQ+ w innych krajach.
My byliśmy, jesteśmy i zawsze będziemy w tym kraju. Po moim pokoleniu przyjdą kolejne, a po nich kolejne. Każde z nich będzie oczekiwało pełnej akceptacji i respektowania praw człowieka. My się już nie prosimy o tolerowanie nas, nie pozbędziecie się nas nigdy. My tu zawsze będziemy.
Shady Lady w projekcie fotograficznym 'Reinwencja' z kreacjami poznańskich projektantów - Krystiana Szymczaka i Kuby Jasińskiego J. Narkielun
Czara goryczy się przelała. Byłam obecna wtedy przy zatrzymaniu Margot i to, co widziałam, mnie przeraziło. Nigdy nie widziałam takiej skali policyjnej przemocy wobec queerowych dzieciaków. Nie mam wątpliwości, że to czarny dzień w polskiej historii, który w przyszłości będzie w podręcznikach, podobnie jak powstanie w Stonewall, w Nowym Jorku w latach 60., które dało początek ruchom LGBTQ+ na całym świecie.
To był dzień, w którym rząd postawił o kilka kroków do przodu za dużo, od tego momentu społeczność LGBTQ+ jest zwarta w walce jak nigdy. Nastąpi radykalizacja, nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Ale co mamy zrobić, kiedy polityczki i politycy były głuche i głusi na nasz krzyk od wielu, wielu lat. Nikt nie interesował się samobójstwem Dominika z Bieżunia, transpłciowej Milo, która rzuciła się z Mostu Łazienkowskiego, Kacprem z Gorczyna, Wiktorem z Warszawy. To tylko część imion, o których wiemy - osób, które popełniły samobójstwo przez to, co na co dzień spotykało ich w szkole, w najbliższym otoczeniu.
Krew tych osób ma na rękach opresyjne państwo, które nie robi nic, aby zapobiec takim tragediom, a w ostatnich czasach dolewa oliwy do ognia. To właśnie rząd PiS-u nie broni polskiej rodziny, przed takimi ludzkimi tragediami wynikającymi z braku edukacji.
Oczywiście. W pierwszych miejscach pracy nie wiedziałam, jak to zrobić, zastanawiałam się, jak wpłynie to na dynamikę pracy. Po latach zrozumiałam, że najlepszym podejściem jest po prostu naturalne mówienie o sobie, o moim życiu, w którym jest mój partner. My się niczym nie różnimy od innych heteronormatywnych osób. No, może oprócz tego, że codziennie słyszymy z mównicy sejmowej, że jesteśmy nienormalni. To media prawicowe i rząd próbują zbudować taką narrację i zseksualizować nas. Mam dla rządu niespodziankę - osoby heteroseksualne też uprawiają seks, też mają różne fantazje, które z powodzeniem realizują.
Będziemy. Prędzej czy później tak. Artykuł 18. Konstytucji RP mówi o tym, że związek kobiety i mężczyzny jest pod specjalną ochroną. Ten artykuł nie wyklucza wprowadzenia równości małżeńskiej. Wystarczy umiejętność czytania ze zrozumieniem, żeby to pojąć, a że część prawicy spała na języku polskim zamiast uczyć się tej, wydawać się może prostej, umiejętności, to już chyba nie mój problem.
Oczywiście. Wcale im się nie dziwię - ile można walczyć, jak długo można krzyczeć? Czy ta walka będzie trwać całe życie? Jak długo jeszcze wytrzymam słuchanie o tym, że nie jestem normalny? To pytania, które wciąż pojawiają się w mojej głowie. Na razie ze względu na stan pandemii wciąż jesteśmy na miejscu, wciąż wychodzimy na ulicę strajkować i krzyczeć nasze racje, chociaż to krzyk przez łzy. Nie chcę opuszczać tego kraju. Kocham Polskę, kocham Warszawę, znam bardzo dobrze historię tego kraju i jestem patriotą. Ale jeśli poczuję, że dla mojego dobra psychicznego musimy opuścić kraj, nie będę się wahać. Mam tylko jedno życie, chcę przeżyć je godnie.
Drag przeniósł się do internetu, tam nadajemy. Wciąż tworzymy, tylko medium jest inne. Reguły gry są kompletnie różne od tych na scenie - tworzymy krótkie formy audiowizualne, przypominające teledyski, które pokazujemy na regularnych drag show online. Staramy się też wspierać. Jako artystka, która jednocześnie ma dzienną pracę, od momentu wybuchu pandemii oddaję swoją gażę z występów dla innych osób, które pozostają bez pracy. To jest właśnie nasze siostrzeństwo. Zostałyśmy i zostaliśmy postawieni przed bardzo trudnymi sytuacjami. Drag z całą pewnością nie może liczyć na wsparcie Ministerstwa Kultury…
Ostatnio moja przyjaciółka odkopała zdjęcie z moich osiemnastych urodzin, podczas których dostałem w ramce mój portret, stylizowany na okładkę "Vogue". Muszę przyznać, że to było jedno z moich marzeń. I wciąż dla mnie surrealistyczne jest, że "Vogue Polska" zainteresował się moimi zdjęciami. Czuję dumę i motywację do dalszego sunięcia do przodu. Chciałabym, żeby drag w Polsce wszedł do mainstreamu, ale bez żadnych półśrodków, jak to się dzieje często na zachodzie. Wierzę w edukacyjny wymiar dragu i to, że jesteśmy w stanie odczarować wiele mitów na temat społeczności LGBTQ+.