Kiedy parę miesięcy temu Lewica rozpoczęła konsultacje społeczne w sprawie projektu dotyczącego zmiany definicji zgwałcenia, prof. Małgorzata Fuszara tak komentowała to w TOK FM: "Trzeba dać jasny i wyraźny sygnał, że do seksu wymagana jest zgoda, a jeśli jej nie ma, to jest to gwałt".
Dla wielu ta potrzeba świadomej zgody jest jednak nie do pomyślenia. Wskazując na potrzebę wprowadzenia nowej definicji gwałtu, wynikającej chociażby z konwencji stambulskiej, spotykamy się z pytaniami, czy to oznacza, że mężczyzna będzie musiał pytać kobietę, czy może z nią mieć seks, czy ma ona na seks ochotę? A to mówi nam dużo o kulturze seksualnej pewnej części społeczeństwa
- komentuje posłanka Anita Kucharska-Dziedzic.
- A dokładnie o tym, że dla części mężczyzn pragnienia lub odczucia kobiet były tak nieistotne, że o nie nie pytali lub nie potrafili rozpoznać niezgody kobiety - mówi. - Jak w tym dowcipie o mężczyźnie, który po stosunku pyta kobietę, jak jej było, bo w trakcie nie zwracał uwagi na doznania swojej partnerki. Seks kobiet to dla części społeczeństwa dowód miłości do mężczyzny i obowiązek małżeński, a to, czy kobieta ma ochotę i czy jej ten seks sprawia fizyczną i psychiczną przyjemność, jest już kompletnie nieistotne. Takie uprzedmiotowienie kobiety to krok do relatywizacji gwałtu - mówi.
Posłanka przytacza na dowód wypowiedzi Janusza Korwin-Mikkego, że "kobietę zawsze się troszkę gwałci" czy "jak nie krzyczała, to najwyraźniej tego chciała" - wypowiedziane w kontekście napaści na 14-latkę. Cytuje Roberta Gwiazdowskiego, byłego kandydata na stanowisko RPO, który na Twitterze napisał: "Zgoda na sex ma być na piśmie? Bo jak inaczej udowodnić, że była?". I dorzuca Rafała Ziemkiewicza: "Kto nie wykorzystał nietrzeźwej, niech pierwszy rzuci kamieniem".
Anita Kucharska-Dziedzic ma nadzieję, że podobnie jak przy ustawie izolacyjnej, będzie mogła liczyć w przypadku nowej definicji gwałtu na konsensus ponadpartyjny, bo są to zmiany dotyczące bezpieczeństwa osób krzywdzonych, którym trudno dochodzić sprawiedliwości. - Żeby zwiększyć skuteczność ścigania i karania sprawców, musimy zmienić prawo - mówi. - W Szwecji po zmianie prawa, skazywalność wzrosła o 75 procent - dodaje posłanka.
- W Polsce zgłasza się co dziesiąty gwałt - mówi Kucharska-Dziedzic. - Jedynie część z tych zgłoszeń kończy się wyrokiem bezwzględnego więzienia. Prowadzone śledztwa tylko w części kończą się aktem oskarżenia, a te niezwykle rzadko wyrokami więzienia. Ponad 20 lat moja organizacja pomaga wykorzystanym seksualnie kobietom - a także chłopcom czy mężczyznom - i oni wszyscy borykają się poczuciem krzywdy i traumą, często latami. I mają przeświadczenie, że przemoc seksualna w Polsce jest bezkarna. A niektórzy panowie robią sobie z tego heheszki - mówi Kucharska-Dziedzic.
- Kobiety często po rozmowie z prawnikami rezygnują ze zgłoszenia gwałtu i odsuwają swoje tragedie, bo wiedzą, że nie znajdą zadośćuczynienia, że będą wiktymizowane, potraktowane w sposób urągający ich godności. Szukają pomocy anonimowo, żeby nikt nie zgłosił zgwałcenia, które ścigane jest od kilku lat z urzędu. To na pokrzywdzonych spoczywa bowiem obowiązek udowodnienia, że zostały zgwałcone.
Posłanka mówi, że kobiety - ofiary gwałtów - żyją potem w nieustannym lęku i traumie, przenosząc je na swoje związki i ucząc swoje dzieci, a zwłaszcza dziewczynki tego, że "mężczyźni ci zagrażają" czy "świat jest zły".
A wystarczyłoby oddać kobietom podmiotowość w podejmowaniu decyzji co do własnego ciała i własnej seksualności. Nie może przecież być tak, że ciągle będziemy uczyć dziewczynki tego, jak mają uniknąć napastników i "zboczeńców" np. obłapiających je w autobusach, ale nie będziemy uczyć chłopców tego, że na seks mają uzyskać świadomą zgodę. To na dziewczynkach spoczywa odpowiedzialność za to, żeby im się nic nie stało! Na dziewczynkach!
- emocjonuje się posłanka. - Jeszcze trudniej jest w przypadku młodych chłopców czy mężczyzn, bo oni muszą się mierzyć z kpinami ze swojej męskości, skoro nie udało im się obronić. Zgłaszalność przemocy seksualnej w przypadku chłopców i mężczyzn jest kilkukrotnie niższa niż w przypadku kobiet.
Projekt nowej definicji gwałtu zaproponowany przez pozarządowe organizacje kobiece m.in. Feminotekę czy Stowarzyszenie BABA Kucharskiej-Dziedzic, a opracowany przez Danutę Wawrowską - prawniczkę, adwokatkę Pomorskiej Izby Adwokackiej w Gdańsku, radną Sejmiku Województwa Pomorskiego, aktywistkę - przyjął klub Lewicy. - Chciałam się zająć zmianą definicji gwałtu tuż po ratyfikacji konwencji antyprzemocowej, ponieważ wcześniej już współpracowałam z Fundacją Feminoteka choćby przy organizacji One Billion Rising - tańczyłyśmy wtedy przeciwko przemocy wobec kobiet, w tym gwałtom na randkach i w związkach - mówi Wawrowska.
"One Bilion Rising" to po polsku "Nazywam się miliard", akcja, która ma w podtytule "Jedna za miliard, miliard za jedną". Polega na tym, że co roku, w Walentynki, kobiety i wspierający je mężczyźni na całym świecie zbierają się w centralnych miejscach miast i miasteczek i tańczą, by zaprotestować przeciwko wszelkim formom przemocy wobec kobiet - w tym seksualnej. Według danych ofiarami molestowania seksualnego padają bowiem właśnie najczęściej kobiety: w domu, szkole, pracy, na ulicy, środkach komunikacji publicznej. Z badań przeprowadzonych we wszystkich krajach UE wynika, że różnych form molestowania seksualnego doświadczyło od 45 do 55 proc. kobiet powyżej 15. roku życia - od fizycznych przez werbalne po cybermolestowanie. I po gwałt.
Już w poprzedniej kadencji przygotowałam nową definicję gwałtu z Joanną Piotrowską z Feminoteki, jednak nie zyskała akceptacji posłów z żadnego ugrupowania politycznego i nikt się tym tematem nie chciał zająć. Kiedy zaczęłam współpracować jako asystentka społeczna z posłanką Anitą Kucharską-Dziedzic, najpierw zajęłyśmy się zmianami w ustawie o policji, czyli tzw. ustawą izolacyjną. Jej nowelizacja została przyjęta przez Senat, teraz jest procedowana przez Sejm RP. Obecnie chcemy doprowadzić do nowelizacji kodeksu karnego w zakresie gwałtu
- mówi prawniczka - zapowiedziałyśmy to rok temu, gdy One Billion Rising odbyło się w parlamencie. W obowiązującym stanie prawnym domniemywa się automatyczną zgodę na obcowanie płciowe i dopiero ujmowalny dowodowo sprzeciw jest dowodem braku zgody. Ciężar dowodu leży wiec po stronie ofiary i tego, czy swój sprzeciw potrafi udowodnić przed organami ścigania i wymiarem sprawiedliwości. Odpowiedzialność za przemoc zawsze winna jednak spadać na sprawcę, który nie uzyskał dobrowolnej i świadomej zgody na obcowanie płciowe i mimo braku tej zgody doprowadził do obcowania z wykorzystaniem przemocy fizycznej lub psychicznej - komentuje.
Nowa definicja gwałtu oddaje podmiotowość kobietom i mężczyznom, którzy w każdej chwili mogą odmówić obcowania płciowego, nawet jeśli zgodzili się na pocałunki czy pieszczoty.
A nawet jeśli zgodziły się na stosunek, bo przecież mogą zmienić zdanie - przecież zdarza się, że stosunek okazuje się bolesny. W relacjach seksualnych konieczna jest i empatia i wzajemny szacunek dla swojej podmiotowości. W propozycji nowelizacji nie ma domniemania zgody i kobieta czy mężczyzna nie muszą udowodnić, że nie chcieli stosunku
- mówi Wawrowska. Jej propozycja nowelizacji brzmi: "kto doprowadza inną osobę do obcowania płciowego albo innej czynności seksualnej, bez wcześniejszego wyrażenia wyraźnej i świadomej zgody przez tę osobę, podlega karze pozbawienia wolności od lat 3 do 12".
- Zwróćmy uwagę na zapis, którego nie było w dotychczasowej definicji - o "innej czynności seksualnej". Doskonale wiemy, że nie musi dojść do penetracji waginy, żeby nazwać działanie gwałtem - podkreśla prawniczka. - Do tej pory, jeśli sprawca skrępował ofiarę i nie penetrując jej, doprowadził się do zaspokojenia, nie było kwalifikowane jako gwałt. Teraz będzie.
W nowej propozycji podwyższono również wymiar kary z dolnej granicy dwóch lat - bo górna pozostała taka sama, czyli 12 lat - do trzech. Co to zmienia?
To powoduje, że przestępstwo zgwałcenia staje się zbrodnią, a nie występkiem - tłumaczy mecenas Wawrowska. - Przy występku można zastosować szereg narzędzi, za pomocą których można złagodzić wymiar kary, oraz krótszy jest termin przedawnienia. Teraz trudniej będzie można skorzystać m.in. z dobrodziejstwa nadzwyczajnego złagodzenia kary skutkujących jej zawieszeniem kary, co dotychczas było nagminne i co powodowało, że sprawcy patrzyli w twarz ofiarom, ponownie ją wiktymizowali i czuli się bezkarni - opowiada.
Kolejną ważną zmianą, którą trzeba koniecznie przeprowadzić, jest ta dotycząca artykułu 198, który stanowi, że za doprowadzenie do czynności seksualnej osoby z niepełnosprawnością intelektualną sprawca ponosi karę od 6 miesięcy do 8 lat. Inny wymiar kary za wykorzystanie nieświadomej często słabszej osoby? Dlaczego? Proponuję takie same kary, jak już opisałam: od 3 do 12 lat
- opowiada prawniczka.
W dotychczasowym stanie prawnym istniało domniemanie automatycznej zgody na obcowanie płciowe, więc to ofiara musiała wykazać brak zgody. - Było to często bardzo ciężkie, dlatego ofiary gwałtu nie zgłaszały go, uznając, że nie dadzą rady tego udowodnić, dlatego też mamy takie zaniżone statystyki dotyczące liczby gwałtów - mówi Wawrowska. - Również dlatego organy ścigania nie miały odpowiednich narzędzi prawnych, żeby im pomóc - tłumaczy.
- Do tej pory ofiary gwałtów traktowano gorzej niż sprawcę, bo to one musiały udowadniać, że zostały skrzywdzone. A co jeśli nie krzyczały, nie broniły się, bo po prostu bały się, że zostaną zabite? Z wieloma takimi przypadkami spotkałam się w swojej praktyce zawodowej - opowiada Wawrowska. Proponowana nowelizacja ustawy chroni nie tylko kobiety: chroni wszystkie ofiary. Ma zastosowanie również wtedy, kiedy nadużycia dopuszcza się kobieta, jak i np. mężczyzna wobec mężczyzny czy kobieta wobec kobiety.
- Kluczowa w tym zapisie jest owa świadoma, wypowiedziana zgoda - mówi prawniczka. - To nie jest wina ofiary, że sprawca wykorzystał ją, kiedy była pod wpływem narkotyków lub alkoholu - wtedy nie ma też mowy o świadomej zgodzie - dodaje.
- To zmiana jest rewolucyjna – mówi Wawrowska. – Zmienia nasze głęboko zakorzenione, stereotypowe i patriarchalne myślenie o seksie. Kiedy próbowałam namówić do bycia ambasadorkami naszej idei parę znanych osób, część odpowiedziała, że to, co proponujemy, jest śmieszne. A najbardziej zaszokowała mnie kobieta, która zapytała: "to co, mężczyzna po grze wstępnej nie będzie mógł skończyć, bo kobieta nie będzie mieć ochoty?" - mówi Wawrowska, a komentuje to Kucharska-Dziedzic. - Nam nadal nader często nie mieści się w głowie, że kobieta może mieć ochotę na pieszczoty i nic więcej, i że ma do tego prawo. Zmiana ustawy i obyczajów jest w interesie i kobiet, i mężczyzn.
Zarówno Wawrowska, jak i Kucharska-Dziedzic są świadome tego, że taka zmiana prawna musi pociągnąć z sobą również akcję edukacyjną, bo jest to nie tylko prawa, lecz zmiana kultury. - Nie robimy tego dla siebie, lecz dla młodszych pokoleń. Dla naszych córek i wnuczek. Myśląc o ich życiu i bezpieczeństwie - mówi Wawrowska. Wysłuchanie publiczne projektu - prawdopodobnie online - odbędzie się w okolicy Walentynek. Więcej informacji na stronie www.nieznaczynie.klublewica.pl - adres będzie czynny od 1 lutego.
***
Anita Kucharska-Dziedzic - literaturoznawczyni, nauczycielka akademicka i działaczka społeczna i polityczna, doktor nauk humanistycznych, posłanka na Sejm.
Danuta Wawrowska - prawniczka, adwokatka Pomorskiej Izby Adwokackiej w Gdańsku, radna Sejmiku Województwa Pomorskiego, aktywistka.