Klementyna Suchanow, jedna z liderek Strajku Kobiet, została zatrzymana podczas demonstracji, która odbyła się 28 stycznia w Warszawie. - Klementyna Suchanow i inne osoby, które weszły na teren "TK", zatrzymane - przekazał Strajk Kobiet na Twitterze. Nie było to jednak pierwsze zatrzymanie pisarki. Podczas jednego ze strajków zatrzymana została również jej córka. Choć Klementyna Suchanow chroni swojej prywatności, to w jednym z wywiadów zdradziła kilka informacji na temat swojej rodziny oraz obaw przed przyszłością córki w Polsce.
- Mój ojciec za malowanie na murach był w stanie wojennym w więzieniu. Potem musiał wyjechać z kraju. Ja mogłabym w ramach swojego zawodu wyjechać stąd, dać sobie spokój, robić swoje rzeczy, ale dlaczego, k..., Polacy muszą co pokolenie wyjeżdżać z tego kraju? Szykujemy miejsce, z którego następne pokolenie, w tym wypadku moje dziecko, będzie uciekało. Co to za kraj, z którego co pokolenie trzeba uciekać? To chore. Dziadek uciekał, ojciec uciekał, ja mam uciekać i moja córka będzie musiała uciekać? To jakaś narodowa patologia. Ona jest europejskim dzieckiem. A standardy, które Polska już dzisiaj jest w stanie jej zaoferować, przestały być europejskie. Wypadamy poza obieg cywilizacyjny. Jej matką, która dotychczas po prostu pisała, teraz interesuje się Amnesty International i pojawia się na liście osób represjonowanych - powiedziała Klementyna Suchanow w rozmowie z Wysokimi Obcasami.
Zarówno Klementyna Suchanow, jak i jej córka, aktywnie walczą o prawa kobiet. Na protesty chodzą razem, choć jak przyznaje pisarka, zazwyczaj znajdują się w różnych miejscach. - Moja córka już jest przyzwyczajona do takich scen. Było więc oczywiste, że kiedyś to się stanie (aresztowanie - przyp. red.). Nie znaczy to, że trzymam ją teraz pod kloszem, nie pozwalam jej wychodzić i zostajemy obie w domu. Mam raczej tryb żołnierski. Ja idę. Ona idzie. Jesteśmy razem na proteście w różnych miejscach. Dzieje się to, co się ma stać. Raz znalazła mnie zagazowaną na Placu Powstańców. Gdzieś przy karetce. Przez godzinę nic nie widziałam. Straciłam wzrok. I tylko usłyszałam, że przyszła, że mnie znalazła. To są miłe momenty. Wtedy już ze mną została i się mną zajęła. Odbierała za mnie telefony, bo nic nie widziałam, nie byłam w stanie nawet palcem przesunąć po ekranie. Dbamy o siebie najlepiej jak możemy, ale bez psychozy - opowiedziała nam pisarka.