W niedzielę wieczorem gorzowscy policjanci otrzymali zgłoszenie, z którego wynikało, że w samochodzie przed jednym ze sklepów jest zamknięte dziecko. Policjanci byli zmuszeni wybić szybę samochodu, po tym jak klientka zostawiła swojego syna w zimnym samochodzie i poszła na zakupy. Funkcjonariusze pukali w szybę i próbowali nawiązać kontakt z chłopcem, ale on nie odpowiadał.
Na zewnątrz panował kilkustopniowy mróz, a policjanci nie mogli nawiązać z dzieckiem kontaktu. Chłopiec był blady i trząsł się z zimna.
Zgłaszająca kobieta przekazała, że od 20 minut obserwuje fiata. Czekała na opiekuna, ale nikt się nie pojawił, więc zdecydowała się poinformować o tym służby. Funkcjonariusze szybko przyjechali na miejsce i spróbowali nawiązać kontakt z chłopcem. Wielokrotnie pukali w szybę, bujali autem. Dziecko nie dawało jednak żadnych oznak życia. Funkcjonariusze stwierdzili, że nie można czekać dłużej, bo na dworze panował kilkustopniowy mróz, a każda chwila mogła decydować o życiu i zdrowiu. Policjanci wybili szybę i otworzyli samochód
- przekazał TVN24 podkomisarz Grzegorz Jaroszewicz, rzecznik gorzowskiej policji. Na miejsce zdarzenia przyjechało pogotowie. Załoga karetki zbadała chłopca, ale na szczęście nie wymagał hospitalizacji. Funkcjonariusze przypominają, że zagrożeniem dla życia są nie tylko wysokie temperatury, ale także mróz.
Po interwencji policji pojawiła się matka chłopca, która oznajmiła, że dziecko było same tylko przez chwilę, a ona obserwowało auto. Jednak z relacji świadków i ustaleń policji wynika, że dziecko było zamknięte w samochodzie minimum pół godziny.
Funkcjonariusze zapowiedzieli, że poinformują sąd o swoich działaniach:
To było zdarzenie, obok którego nie można przejść obojętnie. To, czy matka chłopca poniesie jakąś karę pozostaje w gestii sądu - mówił podkomisarz Jaroszewicz.