Jak poinformował portal "Euractiv", na początku tego tygodnia chorwacka radykalna prawica zaczęła zbierać podpisy wśród parlamentarzystów. Ich celem jest rozpoczęcie dyskusji na temat propozycji ustawy, zgodnie z którą aborcja byłaby możliwa tylko i wyłącznie w przypadku, gdy ciąża zagraża życiu matki. Aby propozycja znalazła się w porządku obrad, wniosek musi zdobyć poparcie co najmniej 30 parlamentarzystów (łącznie w chorwackim parlamencie zasiada 151 deputowanych).
Kilka lat temu siły konserwatywne próbowały już obalić obowiązującą od 1978 roku ustawę aborcyjną. Jednak sąd najwyższych odrzucił skargę i orzekł, że prawo jest zgodne z konstytucją. Jednocześnie chorwacki rząd otrzymał wówczas zadanie nowelizacji przepisów - aby aborcja była wyjątkiem, a nie regułą. Co ciekawe, powinno ono zostać zrealizowane w 2019 roku. Jednak do tej pory nie dokonano żadnych zmian.
Obowiązujące obecnie przepisy z 1978 roku pozwalają na aborcję do dziesiątego tygodnia ciąży (bez żadnych dodatkowych warunków oraz niezależnie od przyczyn). Jednak od rozpadu Jugosławii w 1991 roku w kraju trwa spór dotyczący tej kwestii, a ugrupowania skrajnie konserwatywne od lat starają się obalić liberalną ustawę.
Jak podkreślają lewicowi aktywiści, chorwackie prawo jest liberalne tylko w teorii. W 2003 roku dokonano nowelizacji przepisów z 1978 roku. Od tego czasu lekarz może odmówić wykonania zabiegu ze względu na przekonania. Aborcja jest w Chorwacji coraz bardziej stygmatyzowana. Coraz więcej kobiet jedzie do Słowenii, aby tam wykonać zabieg. - Kobiety doświadczają pewnego rodzaju przemocy ginekologicznej. Gdyby poszły do swoich miejscowych szpitali i powiedziały, że chcą przerwać ciążę, zostałyby odrzucone. Nierzadko w takich sytuacjach słysząc obelgi i moralizatorskie kazania - powiedziała w rozmowie z "Deutsche Welle" w grudniu ubiegłego roku chorwacka działaczka społeczna Sanja Kovacević.
Może cię także zainteresować: