Czytasz artykuł związany z cyklem "Ósmy dzień miesiąca". Począwszy od Dnia Kobiet 2019, co miesiąc publikujemy teksty dotyczące równouprawnienia płci i walki ze stereotypami. Wszystkie "Ósme dni miesiąca" znajdziesz tutaj.
Dominika Kruszewska, Dark Fairy: Zajmuję się wszystkim tym, co krąży wokół tematu kobiecej dominacji. Jestem też współwłaścicielką największego studia fetyszowego BDSM w Polsce. Produkuję również dominacyjne porno.
Tak, w pełnym wymiarze. Jestem też aktywistką na rzecz praw tego sektora. Staram się walczyć ze stereotypami narosłymi wokoło naszego zawodu, tłumaczyć ludziom, czym on jest, edukować. Bo sex work to praca, świadczenie usług seksualnych, to szeroko pojęty sektor usług zahaczający o pewne wymiary erotyki, bo np. modelka bielizny to erotyka, ale nie sex work. Praca seksualna to więc praca, która wiąże się z interakcją seksualną. Kamerki, pisanie erotycznych tekstów na czatach, taniec.
BDSM to zbiór zachowań, które najczęściej są nacechowane seksualnie, ale niekoniecznie muszą być seksualnie odbierane.
Na przykład wiele osób daje się związać czy pobić pejczem po to, żeby uzyskać seksualną reakcję ciała, lecz część sięgnie po to, żeby uzyskać głębszy wgląd w swoją psychikę.
Zadzwonił do mnie kiedyś mężczyzna, który pytał, czy mogę go pobić kablem - konkretnym rodzajem przedłużacza. Zapytałam dlaczego. Powiedział, że jego mama go tym biła, gdy był dzieckiem i to jest jego najsilniejsze wspomnienie związane z matką. Zmarła dwa lata wcześniej, a on chciał poczuć jeszcze jej obecność. Dla niego owo bicie nie było seksualne - było jakimś rodzajem autoterapii.
BDSM to nie są więc "dziwne osoby uprawiające dziwny seks". Ludzka psychika i jej potrzeby są dużo bardziej złożone, żeby można to było do tego sprowadzić.
Choć faktycznie, BDSM głównie jest wykorzystywany do wzbudzania seksualnych zachowań.
Dominika Kruszewska, Dark Fairy, dominatrix, sexworkerka i aktywistka arch. prywatne
Kobieca dominacja zawiera praktyki BDSM. BDSM to wszystkie zachowania seksualne, które mają wpisane nierównowagę sił między osobami uczestniczącymi w takim akcie. Jest osoba dominująca i osoba uległa: ktoś prowadzi sesję i na kimś się ją przeprowadza.
W dużym uproszczeniu - kobieca dominacja polega na tym, że my w pracy dominujemy mężczyzn.
Zdarzają się i takie sytuacje, gdzie uległa jest kobieta, ale komercyjnie częściej jest to dominacja kobiety nad mężczyzną.
Kiedy wejdzie się na twój profil, trafia się od razu na szczegółowy kwestionariusz tego, co robisz i czego nie robisz.
A to dlatego, że podstawową kwestią w tego typu relacjach jest pojęcie zgody, konsensualności, po angielsku nazywanej consent. Stąd te wszystkie ustalenia. Nasze praktyki mogą być intensywne i niekoniecznie każdemu będą odpowiadać. A do tego, ponieważ jestem w pracy i po prostu świadczę usługi, muszę spełnić oczekiwania klienta.
Jeżeli ktoś mi powie, że nie chce śladów smagania do krwi, to ja się muszę do tego zastosować. Ustalamy więc, co mamy robić i jeśli to się mieści w granicach mojego komfortu, to wtedy jest to możliwe. Nie robię rzeczy, z którymi źle się czuję lub których nie chcę robić. Wszystko jest ustalone z góry dla obydwu stron.
I my, dominy, mamy z tym przekonaniem duży problem. Bo o ile prywatnie w relacjach czy związkach to wspaniałe, kiedy ludzie nie mogą się od siebie oderwać i wszelkie gesty i czynności odbywają się bez planu i spontanicznie, o tyle spotkanie z osobą pracującą seksualnie wyklucza pełną spontaniczność. Przecież my również mamy życie prywatne, przygotowanie do pracy to nie tylko założenie odpowiedniego stroju, lecz także regularne dbanie o wygląd i zdrowie.
Większość ludzi uważa normowany czas pracy za przywilej, a jednak jeśli mówimy o sektorze SW, to niestety w naszym kraju - ale też za granicą - panuje przeświadczenie, że jesteśmy osobami bez życia, rodziny i że nic innego nam w życiu nie wyszło, więc robimy to. I przez to przekonanie kompletnie się nas nie szanuje zawodowo.
Za granicą jest normalne, że do dominy się umawia na wizytę parę dni wcześniej. W Polsce klienci dzwonią głównie, jak się upiją i im się "zachce". Klienci potrafią zadzwonić nawet o drugiej w nocy, że będą za pół godziny. My tak nie pracujemy. To koszmarny brak znajomości zasad, elegancji i brak szacunku do naszej pracy oraz nas jako ludzi.
Dominacja i szeroko pojęte BDSM jest dużo bardziej finezyjne niż klasyczny seks. Jest w nim tak dużo możliwości, opcji, że upraszczanie tego do wspomnianego lania jest policzkiem dla tej metody i dla środowiska. Żeby w Polsce ludzie oswoili się z BDSM będzie trzeba dużo akcji edukacyjnych. Wspomniałaś o zaufaniu - ono jest w naszym zawodzie najważniejsze.
Przecież gdy ma się związane ręce i nogi, to domina może z tobą zrobić, co chce, więc bardzo ważne jest, żeby czuć, że nie przekroczy twojej granicy.
Natomiast zdarzają się nadużycia. Są i takie fałszywe dominatrix, które wyrzucają klienta po 15 minutach sesji, bo im się coś nie podoba. O ile takie traktowanie nie jest wpisane w usługę - czyli poniżenie - to nie można tak robić. Bo nasza praca jest jak każda inna. To tak, jakbym poszła do fryzjera zrobić odrost, pasemka i podcięcie, a zrobione by było tylko podcięcie i pobrana za nie pełna opłata. To tak nie działa. To nie jest profesjonalizm.
Jak już wspomniałam, podstawą jest zgoda i wzajemne zaufanie. Ważne, żeby móc przeżywać to doświadczenie w pełni. Bo jeżeli ktoś się boi czy druga strona przekroczy granicę, to nie ma komfortu, przyjemności. Szalenie ważne jest zachowanie zasad higieny.
Do innych praktyk seksualnych wystarczy prezerwatywa, a u nas trzeba porządnego przygotowania.
Jest wiele domin, które wykonują np. zaawansowane medyczne praktyki: zabawa igłami, sondy, cewnikowanie - żeby to robić, chodzą na kursy pielęgniarskie. To jest profesjonalne podejście. U nas w studiu, w Fetish Cheteau mamy dezynfekcję trzystopniową: czyszczenie mechaniczne, dezynfekowanie każdego elementu i ozonowanie całego pomieszczenia, żeby zabić wszystkie bakterie.
Bardzo dużo osób, które przychodzą na sesję, to wysoko postawieni mężczyźni.
Odpowiedzialni, którzy mają wiele na głowie - przychodzą do nas się odstresować. Ponieważ na co dzień wszystko muszą kontrolować, wszystko zależy od nich, to oni decydują - o ludzkim życiu, o bycie swojej rodziny, o płynności finansowej firm - czasem potrzebują, żeby ktoś przejął za nich stery. Dają się więc komuś poprowadzić, bo nikt nie może działać na 100 procent non stop. Taka sesja u nas to rodzaj oderwania się od odpowiedzialności. Odpuszczenia.
O tak. Jest moment niepokoju, a potem ciało puszcza. Widać to szczególnie przy praktykach analnych. W którymś momencie następuje bardzo zauważalne rozluźnienie. Ale też zdarzają się takie sytuacje, że ktoś tego nie chce zupełnie. Nie chce zaczynać od delikatnego, nie chce odpuszczać, chce mocno od razu. Bo przecież zazwyczaj do sesji analnej trzeba się przygotować: jest tam mięsień, okrężnica, który się spina automatycznie, jeżeli jest coś wprowadzane od zewnątrz. I przy nieposzanowaniu tego mięśnia, nieprzygotowaniu go, może to być bardzo bolesna i nawet krwiste doświadczenie. A są osoby, które chcą taki rodzaj bólu poczuć.
Tak. Mam na to zgodę. Daję taką usługę.
W BDSM jest strasznie ważne uzgodnienie tego wszystkiego, co właśnie nieoczywiste: bo dla osoby obserwującej z boku nasza praca mogłaby wyglądać na ciężkie pobicie lub gwałt, a to wszystko się odbywa za zgodą. I jest chciane.
Dominika Kruszewska, Dark Fairy, dominatrix, sexworkerka i aktywistka arch. prywatne
Klienci wychodzą zadowoleni i dziękują, wracają. Wielu mężczyzn fizycznie dochodzi w trakcie naszych spotkań. Ale źródeł przyjemności jest tu dużo: ze spełnienia fantazji, z tego, że doświadcza się pewnych bodźców, z poddania i odpuszczenia kontroli. Każda czynność seksualna przez poszczególne osoby może być inaczej odbierana, może pobudzać inne strefy, nawet w mózgu. Najważniejsze: bez poczucia bezpieczeństwa jej nie ma - to dzięki temu może się zbudować przyjemność fizyczna, psychiczna i emocjonalna.
Przyjemność estetyczna jest bardzo ważna. Oczekuje się od nas, żebyśmy były zadbane. A standardy urody domin są naprawdę bardzo różne. Każda potwora znajdzie swego amatora, każdy uległy, każdy fetyszysta jest w stanie znaleźć swoją boginię. Ale wszystkie dbamy o wygląd i akcesoria.
I to jest właśnie podniecające w tym wszystkim: mieszanka lęku i poczucia bezpieczeństwa rodzi podniecenie. Podnieca np. to, że nie wiadomo, kiedy kolejny raz pani uderzy albo kopnie. "Co będzie następne?". "Czy mnie zwiąże, czy każe mi być swoją popielniczką?". Liczą się elementy zaskoczenia. Ja sama nigdy nie robię sesji według sztywnego scenariusza. Oczywiście są elementy, które być muszą: wchodzisz, bierzesz prysznic, ja jestem już w stroju, muzyka jest włączona, pomieszczenie przygotowane. Natomiast sam przebieg sesji zawiera element niepewności i zaskoczenia - choć na ustalonych wcześniej elementach.
Jak najbardziej. I wbrew obiegowej opinii nie każda osoba chce być wyzywana. Jest np. taki fetysz, gdzie mężczyźni wkładają kobiece stroje, wcielają się w kobiecą rolę, to się nazywa "sissy" - wtedy nie mówimy przecież do nich "ty szmato", lecz przemawiamy do nich jak do niewinnych dziewczynek.
Może skorzystać z takich "menu" na naszych stronach. Ponieważ w Polsce BDSM dopiero raczkuje, mamy tam opisy praktyk, które można sobie wybrać. Bo fakt, ludzie wiedzą, że coś ich kręci, ale nie wiedzą dokładnie co. Więc żeby ułatwić rozpoznawanie i nazywanie swoich potrzeb tworzymy menu. Bo wypytywanie się o wszystko też może być krępujące.
Stanowczo fetysz stóp. Interesuję się bardzo psychologicznymi aspektami tego, skąd się biorą poszczególne fetysze. Analizowałam ostatnio pragnienie znajomego: doszliśmy do wniosku, że szpilki były atrybutem tych kobiet z jego rodziny, które nim się opiekowały. Widział je w szpilkach tylko od święta, a jednocześnie miał z nimi chłodne kontakty.
Kobiecość nie kojarzy mu się więc z przytulaniem, obiadkami, tylko właśnie ze szpilą.
Jednocześnie były to jego opiekunki, więc musiał im ulegać i stąd ta uległość wobec stóp, wobec szpilek.
A nawet ze względu na region: w poszczególnych regionach Niemiec są np. inne. Gdzieś są stopy, gdzieś chłosta, gdzieś pegging, czyli użycie dildo w strap-onie: kobieta zakłada specjalną uprząż na biodra, w której umieszcza sztucznego penisa i penetruje mężczyznę.
Skomercjalizowałam to. Wcześniej zajmowałam się innymi wymiarami sex worku: pracowałam w klubie ze striptizem i na kamerkach erotycznych, ale zawsze pociągała mnie postać dominy, tej jej kontroli i dawania przez to mężczyznom przyjemności. Tym klientom, którzy przychodzą i oddają się swej pani całkowicie, a nie chcą brać tak wprost.
Mam silny charakter i to mnie spełnia. Robię coś, co mi daje przyjemność i jeszcze mi za to płacą.
Findom - w uproszczeniu wygląda to tak, że osoby proszą, błagają swoją panią, żeby mogły oddać jej swoje pieniądze lub dać jej prezenty. Wszystko rozgrywa się na obojętności, na obrażaniu drugiej osoby. "Co to ma być? Tylko tyle?". "Na więcej cię nie stać? Ty mnie nie szanujesz!". To typowa psychologiczna dominacja.
W Polsce nie. Zresztą cały temat sex workingu jest spychany w szarą strefę. Uczysz się więc od koleżanek. Oczywiście można czerpać inspiracje z internetu, z opracowań psychologicznych czy po prostu z porno. Można też jeździć do domin na nauki zagranicę.
Mam nadzieję, że niedługo będzie się można tego nauczyć u mnie i mojej wspólniczki Izabeli. Tworzymy teraz szkolenia z BDSM. Nie będzie nam łatwo choćby dlatego, że najpopularniejsze media społecznościowe są strasznie negatywnie nastawione w ogóle do kobiecej seksualności, a tym bardziej do dominacji. Nawet jeżeli mamy konto, które nie promuje żadnych stron ani usług, tylko prywatne, to blokują je. To bardzo utrudnia nam funkcjonowanie online. Tymczasem mężczyźni mogą bezkarnie się ogłaszać i pokazywać.
Nawet ostatnio znalazłam taki męski profil, a na nim zdjęcie: facet leży na łóżku, dwie dziewczyny siedzą nad jego głową w samej bieliźnie i się całują. I takie zdjęcie przeszło. To nie jest aktywność seksualna według Instagrama.
A jak my wstawimy zdjęcie, gdzie sobie smarujemy rękę w lateksowym rękawie olejkiem - to już jest aktywność seksualna. To wszystko jest takie zakłamane. Jak chcesz zostać programistą czy fryzjerem, masz pełno kursów. Jak chcesz być masażystką - to możesz się swobodnie nauczyć tego zawodu. A jak chcesz sprawiać ludziom przyjemność przez kontakt fizyczny i chcesz wiedzieć, jak to robić bezpiecznie - a przecież to takie ważne! - to nie ma żadnego kursu. Ale będzie.
Bo się nie boję! Liczba potencjalnych klientów jest tak ogromna, że jak będzie nas 300, to wciąż nie będzie konkurencji między nami. Każda z nas jest inna i każda ma innych klientów. Poza tym femmedom opiera się na kobiecej sile, wspólnocie i wzajemnym wsparciu. Ucząc się, jak być dominatrix nauczysz się więc również tego, ale możesz się też nauczyć, jak walczyć z patriarchatem, jak być wygadaną, asertywną. Bycie dominą buduje pewnego typu pewność siebie, samoświadomość.
Ale jeśli ktoś jest zupełnie nieśmiały i ma np. przepraszającą postawę, to ciężko będzie się tego nauczyć. To wymaga poczucia kontroli, siły charakteru, bo te praktyki nie są standardowe. Nie możesz się bać kogoś uderzyć, komuś coś zrobić - druga strona tego oczekuje. W przełamaniu tego lęku jest siła: wiem, że będzie lecieć krew, ale to zrobię, bo tego chcesz, a ja mogę.
My się totalnie opiekujemy naszym klientem. Jego dobrostan i zdrowie jest w naszych rękach. Cała nasza uwaga jest na nim skupiona.
To nie jest o moim pragnieniu. Ja spełniam czyjeś marzenia, oczekiwania - daję taką usługę. Cały czas jestem w bliskim i intensywnym kontakcie z tym drugim człowiekiem. Daję mu poczucie bezpieczeństwa, którego być może gdzie indziej w życiu nie ma.
Najbardziej niebezpieczną rzeczą, jaką można w naszym zawodzie zrobić, to odreagowywać. A to nie jest trudne: stracić kontrolę można łatwo, jeżeli bijąc kogoś, pomyśli się o kłótni z chłopakiem... Łatwo wtedy przesadzić, ale nie wolno! Nie wolno tego robić z intencją odreagowania. Na sesji to ja jestem dla kogoś.
To osoby, które kompletnie nie mają pojęcia o dominacji.
Jeśli czytasz "Zrobię ci, co chcę" albo "Dam ci takie klapsy, jakich w życiu nie dostałaś" - to facet po prostu naoglądał się pornosów i mu się coś marzy.
To jest bardzo niebezpieczne. I psuje nasz wizerunek, traktuje naszą sztukę i pracę trywialnie.
I widzą go w Greyu czy w polskiej odmianie autorstwa Blanki Lipińskiej... Obydwie te odmiany są krzywdzące i złe! Żadna nie pokazuje prawdziwej relacji z BDSM, bo podstawą BDSM jest bezpieczeństwo. A w Greyu bohater ignoruje słowo bezpieczeństwa, którego używa bohaterka, więc łamie podstawy! Z kolei powieść Blanki i film na jej podstawie pokazują przemocowy związek, w którym bohaterka jest w chory sposób kontrolowana.
Gdyby główny bohater nie był bogaczem i to wszystko, co robi bohaterce, robiłby w swojej piwnicy, toby był film o psychopacie. A że jest bogaty i rzecz rozgrywa się na jachcie, a nie w piwnicy, to mamy nagle zachwyt…
Strasznie mnie to drażni. Normalizuje traumatyzujące zachowania, przemoc.
Przez rozmowę. Porozmawiać o seksualności, o swoich fantazjach, obserwować reakcję drugiej osoby. I to nie mogą być jedna czy dwie rozmowy, zanim się przejdzie do działania.
Bo nie możesz kogoś poznać i zaufać mu w ciągu godziny czy dwóch na drinku, żeby seks był taki prawdziwie bezpieczny.
Więc albo musi być to ktoś, kto się tym zajmuje profesjonalnie, albo trzeba się poznać wzajemnie, omówić swoje potrzeby, posprawdzać. To przecież nie jest tak, że pierwszy seks będzie zawsze wspaniały i udany. Może ktoś uderzy za mocno, może za lekko, może nie złapie za włosy w tym momencie, kiedy chcesz. Trzeba się dograć. W rozmowie sprawdzisz, czy ta osoba jest otwarta. Większość Polaków nie jest jeszcze otwarta na tematy związane z seksualnością. Więc jeżeli ktoś nie rozmawia o tym, jak o czymś zupełnie normalnym, tylko z tego żartuje - odpuść.
Raczej otwieram głowę jako aktywistka, a czasem sprawiam, że podejście do seksualności zmieniają znajomi. Nawet ci bardzo religijni, którzy do tej pory uprawiali seks tylko przy zgaszonym świetle i pod kołderką.
Za to małżeństwa i pary wynajmują nasze studio.
Ludzie cieszą się, ze powstało takie miejsce, bo do tej pory musieli jeździć na Słowację czy do Berlina, żeby takie miejsca odwiedzić. Mamy różne pokoje tematyczne. Jest darkroom, jest sala tortur, jest office room do fantazji szkolnych lub biurowych. Mamy taką BDSM-ową sypialnię - główny, największy pokój z takim ogromnym łóżkiem. Piętro wyżej mamy pokój medyczny z fotelem ginekologicznym. Mamy tzw. lateks room ze specjalnym łóżkiem, które można moczyć. Jest też pierwszy w Polsce show roomem rzeczy z lateksu. Ostatni, trzeci pokój na górze to jest tzw. pokój do feminizacji, czyli właśnie cały różowy, dedykowany fetyszowi przebierania się za kobiety. Mamy buty w męskich rozmiarach, peruki, sukienki.
Tak, tak, to jest legalne**. Mamy podpisane umowy z każdą osobą, z którą kręcimy. I tak, to jest porno, jest tam nagość, jest seks. Są pokazywane nasze części intymne.
Absolutnie nie, ja wręcz lubię, jak mnie mój chłopak złapie za włosy i zrobi coś po swojemu. W seksie musi być różnorodność.
To też fantastyczne móc się po prostu poprzytulać, pokochać powolutku.
Ale był taki moment, jak mój facet mnie kiedyś przywiązał do krzyża w Chateau i robił ze mną, co chciał. To było super podniecające, bo obydwoje się na to zgodziliśmy. Bywa też, że ja go czasem złapię za włosy... Jest różnie. Na tym polega właśnie całe piękno naszej seksualności, że możemy robić to, na co mamy ochotę. To nas czyni szczęśliwymi ludźmi.
*Dominika Kruszewska - Dark Fairy, domina, aktywistka, szczęśliwa mama nastolatka oraz współwłaścicielka największego i pierwszego tego typu miejsca w Polsce - studia BDSM Fetish Chateau - oraz aktorka, a zarazem producentka filmów porno o tematyce dotyczącej kobiecej dominacji. Seksworkerka od 10 lat.
** (od redakcji)W Polsce świadczenie usług seksualnych oraz ich zakup jest legalny - to tak zwany abolicjonizm. Wedle polskiego prawa kryminalizowane są tzw. trzecie strony, czyli osoby organizujące i/lub ułatwiające pracę seksualną. W praktyce może to być nawet pracownica seksualna, która organizuję pracę koleżance, czy kierowca podwożący osobę pracującą seksualnie lub np. ochroniarz. Co istotne - polskie państwo nie może pobierać podatków z escortingu, za to mogą się rozliczać osoby pracujące na kamerce, czy w porno.