Czytasz artykuł związany z cyklem "Ósmy dzień miesiąca". Począwszy od Dnia Kobiet 2019, co miesiąc publikujemy teksty dotyczące równouprawnienia płci i walki ze stereotypami. Wszystkie "Ósme dni miesiąca" znajdziesz tutaj.
Często słyszę utyskiwania na "dzisiejsze czasy", "hejtowanie w internecie" i nieśmiertelne, powtarzane przez wszystkie pokolenia "za moich czasów...". Oczywiście, jeszcze 20 lat temu nie było różnej maści patoyoutuberów, którzy nagrywają znęcanie się nad słabszymi, nie każdy mógł ot tak opublikować dowolne kłamstwo, czy obrazić kogo tylko chciał. Nie znaczy to, że ludzie byli dla siebie generalnie bardziej życzliwi, po prostu kto inny był monopolistą opinii i kto inny miał licencję na hejtowanie. Robiły to media i były w tym bezlitosne.
Ofiarą mediów, która przychodzi do głowy jako pierwsza, jest Britney Spears. Wielu dziennikarzy i dziennikarek przyznało sobie prawo do tego, by prześwietlać każdy aspekt jej życia. Otwarcie spekulowano, czy nastoletnia wówczas dziewczyna uprawiała już seks, jak gdyby była publiczną własnością i miała obowiązek się z tego tłumaczyć.
Najgorsze przyszło w 2002 roku, po rozstaniu z Justinem Timberlakiem. Muzyk, choć już wcześniej był znany, wszedł po plecach Britney na szczyt. W teledysku do piosenki "Cry me a river" zagrała kobieta łudząco podobna do Britney, a w samej piosence Timberlake zarzuca, że wokalistka go zdradziła. Niedługo później Justin był pytany, czy uprawiał seks z Britney i entuzjastycznie to potwierdził.
W tym samym czasie dziennikarka Diane Sawyer oskarżała Britney w wywiadzie: "Sprawiłaś mu tyle bólu! Jak mogłaś to zrobić?". Kazała 21-latce opowiadać o szczegółach swojego życia seksualnego, a na koniec puściła fragment wypowiedzi żony ówczesnego gubernatora Maryland, która stwierdziła, że zastrzeliłaby Britney, gdyby miała ku temu okazję. Sawyer tłumaczyła, że kobieta była jedynie zatroskana o swoje dzieci, dla których "rozerotyzowana" Britney jest rzekomo złym przykładem.
18 lat później wywiad zyskał drugie życie, kiedy jego fragmenty pokazano w filmie "Framing Britney Spears". Dokument przedstawia trudną drogę wokalistki. Trudną przez media, które promowały ją, jednocześnie odsądzając od czci i wiary, przez kryzys psychiczny w 2007 roku, aż po obecną walkę o wyzwolenie się spod kurateli despotycznego ojca.
Britney przez lata broniła się nie tylko przed slutshamingiem, oskarżeniami o skrzywdzenie Timberlake'a i dziennikarzami wszelkiej maści, którzy najchętniej usadziliby ją na fotelu ginekologicznym i własnoręcznie sprawdzili, czy jest dziewicą (co notabene nie zawsze da się sprawdzić, koncept dziewictwa jest oparty na mitach). Musiała się też bronić przed paparazzi z brukowców, które triumfowały, gdy kobieta w załamaniu nerwowym ogoliła głowę, a później zaatakowała fotografów parasolką.
Dla szczególnie zainteresowanych - ranking okładek tabloidów z Britney. Najgorsza z nich zawiera zdjęcie jednego z synów artystki i nagłówek "Żegnaj, mamusiu". Magazyn "Ok!" uważał bowiem, że Britney nie ma już po co żyć.
Wspomniany Justin Timberlake wspinał się na szczyty kariery nie tylko po plecach Britney, ale również po piersiach Janet Jackson. W 2004 roku podczas występu na Super Bowl, wydarzeniu z bodaj największą oglądalnością w USA, Justin zerwał z Janet fragment stroju, odsłaniając jej pierś.
Dla niej to był w zasadzie początek końca kariery. Odwołano jej występ na rozdaniu nagród Grammy, wycofano rolę w filmie, z Disneylandu usunięto Myszkę Miki w jej kultowym stroju z teledysku do "Rhythm Nation", a przede wszystkim wpisano ją na czarną listę i jej muzykę przestały puszczać radia i telewizje.
Timberlake'a, chociaż to on był sprawcą afery, konsekwencje nie dotknęły. Media przedstawiały Jackson tak, jakby uwiodła młodszego kolegę, a potem sama się przed nim obnażyła. Justin zostawił Janet na lodzie, gdy krytykowali ją wszyscy, łącznie z pierwszą damą, Laurą Bush. Po premierze "Framing Britney Spears" Timberlake opublikował na Instagramie notatkę z mętnymi przeprosinami dla obu kobiet i zapewnieniem, że "bierze odpowiedzialność" za wydarzenia z jego udziałem.
Film o Britney nie jest jedynym, który wywołał do odpowiedzi m.in. dziennikarzy odpowiedzialnych za krytykowanie i pouczanie młodych artystek. Nieco wcześniej premierę miał dokument "Miss Americana" o Taylor Swift. Woklistka przechodziła podobną drogę do Britney. Dekada krytyki ze strony mediów, śledzenia jej związków, słynny spór z Kanye Westem i Kim Kardashian, zaburzenia odżywiania, aż po rodzaj ubezwłasnowolnienia poprzez sprzedaż praw do całej jej twórczości.
Prawdopodobnie jednym z najbardziej jaskrawych przykładów tego, jak - cytując Buzzfeed - media zawiodły Taylor Swift, było atakowanie jej w trakcie sporu z Westem i Kardashian. Chodziło o piosenkę, w której Kanye rapuje, że mógłby uprawiać seks z Taylor, bo "sprawił, że ta dziwka jest znana". Dlaczego tak twierdził? Nie ma tu powodów do dumy - podczas MTV Music Awards w 2009 roku wszedł na scenę, gdy Taylor odbierała nagrodę, by powiedzieć, że nagroda należała się Beyonce.
W 2016 roku, po premierze piosenki Westa, Taylor nie była zachwycona. Wówczas Kim Kardashian przekonywała, że wokalistka zgodziła się na tekst piosenki, a teraz udaje urażoną. Na dowód przedstawiła nagranie rozmowy telefonicznej. Taylor Swift na rok wycofała się z życia publicznego. Dopiero w 2020 roku okazało się, że to nie wokalistka kłamała. Oryginalne nagranie rozmowy telefonicznej było dłuższe, a Kardashian opublikowała tylko fragment pasujący do jej tezy.
Swift nie dawano też spokoju w kwestii jej życia prywatnego. Media robiły dwudziestokilkutace wyrzuty, że randkuje, zastanawiały się "dlaczego nie może znaleźć miłości?", ale również bez przerwy komentowały jej figurę. W "Miss Americana" wokalistka przyznała, że stara się nie oglądać zbyt wielu swoich zdjęć. - Widziałam zdjęcie, na którym mój brzuch wydawał się za duży, albo ktoś powiedział, że pewnie jestem w ciąży i to sprawiało, że zaczynałam się głodzić, przestawałam jeść - mówiła.
Komentarze na temat wyglądu to również jedna z rzeczy, za które media powinny przeprosić Jessicę Simpson. Gdy nieco przytyła, pisano o "Jumbo Jessice", oceniano, że się "zaniedbała", a jeden z dziennikarzy napisal pół artykułu o tym, że nie mógł się skupić na wywiadzie z nią w związku z tym, jak przytyła. "Nie chciała rozmawiać o swojej wadze, więc myślałem tylko o tym. Każde pytanie w mojej głowie brzmiało: Czym się teraz zajmujesz [gdy jesteś gruba]? Czy widzisz siebie jako część grupy, z Christiną i Britney [czy jesteś za gruba]? Czy czujesz, że twój związek z Tonym Romo wpływa na to jak gra [bo jesteś gruba]?" - pisał.
Romo był futbolistą i z jakiegoś powodu media obwniały Simpson za jego gorszą grę. Doszło do tego, że z "Fatum Jessici" żartował nawet prezydent. Tak, ten sam prezydent, którego żona krytykowała Janet Jackson.
W końcu największy bal urządziła sobie Ellen DeGeneres, która wpuściła na wizję ewidentnie pijaną Simpson i przez całą rozmowę robiła z niej idiotkę. Oczywiście, to nie wina DeGeneres, że jej gościni była pijana, ale Simpson w tym czasie była w szponach nałogu, a alkoholizm to choroba.
Znane kobiety, zwłaszcza te młode, w bardzo wielu przypadkach, bo przecież lista "zawiedzionych przez media" jest znacznie dłuższa, mierzą się z dziwacznym chórem przyzwoitek i wąsatych wujków w jednym. Z jednej strony tego chóru są postacie pokroju Howarda Sterna, który w swoich audycjach fantazjował o seksie z zaproszonymi kobietami, wypytywał o to, czy się golą, wyrażał nadzieję, że córka jednej z gościń będzie w przyszłości równie atrakcyjne jak ona, czy wręcz komentował urodę ofiar strzelaniny w szkole i stwierdził, że sprawcy mogli przed śmiercią je zgwałcić, bo były takie ładne. Z drugiej zaś strony takie osoby jak Diane Sawyer, która uważała groźby zabicia swojej rozmówczyni za w pełni uzasadnione, bo ta nie wstydzi się swojego ciała.
Daleko mi od pochylania się nad niedolą monarchów, ale jeśli gdzieś widać do czego może doprowadzić szukanie sensacji, to właśnie u Windsorów. Księżna Diana potrafiła przeciągać media na swoją stronę, wykorzystać je tak, by przy okazji nagłośnić ważne dla niej sprawy - fotografowie towarzyszyli jej, gdy szła przez pole minowe w Angoli i gdy tuliła dzieci chore na AIDS. Ale tabloidy miały na jej punkcie obsesję. Śledzono ją, polowano na nią niemal codziennie. Osaczona Diana rozważała wyjazd na stałe z Wielkiej Brytanii, w końcu zginęła goniona przez paparazzi. Na pogrzebie jej brat mówił o ironii - Diana to imię rzymskiej bogini łowów, ale księżna nie była myśliwym, a ofiarą.
Po śmierci Lady Di brytyjskie media posypywały głowy popiołem, a kto tylko mógł, odcinał się od działań tabloidów. Ale żal po latach gdzieś wyparował, lekcja okazała się mieć ograniczoną datę przydatności. Za Meghan Markle nie prowadzono już pościgów, ale nie odpuszczono żadnej okazji, żeby móc ją skrytykować. Tam, gdzie o Kate pisano, że wybrała oryginalną kreację, o Meghan pisano, że miała czelność ubrać się niezgodnie z protokołem i za nic ma zasady rodziny królewskiej. Tam, gdzie jedzenie awokado na poranne mdłości było urocze u ciężarnej Kate, tam w przypadku Meghan pisano o tym, jak przemysłowa uprawa awokado niszczy planetę, łamie prawa człowieka i wspiera biznes narkotykowy.
Inaczej niż Diana, Meghan uciekła z Wielkiej Brytanii, co samo w sobie bardzo nie podobało się opinii publicznej. Nawet w polskich mediach samozwańczy eksperci od monarchii mówili, że wyjeżdżając do Stanów z mężem i synem zniszczyła rodzinę. Piekło rozpętała jednak rozmowa Meghan i Harry’ego z Oprah Winfrey, w której padły zarzuty o rasizm w pałacu Buckingham (matka Markle jest czarnoskóra) i brak akceptacji ze strony rodziny męża. Jej stan psychiczny miał być w pewnym momencie tak zły, że zaczęła mieć myśli samobójcze.
Już dzień później w brytyjskiej śniadaniówce prowadzący program Piers Morgan, wieloletni pracownik tabloidów, wyśmiewał wywiad i mówił, że w problemy psychiczne księżnej nie wierzy. To nie pierwsza jego próba zdyskredytowania Meghan, od lat prowadzi przeciwko niej prywatną wojnę. Znali się zanim ona weszła do rodziny królewskiej, co działo się później - nie wiadomo. Na sugestię współprowadzącego, że jeśli Meghan zerwała z nim kontakty, to miała do tego prawo, Morgan wyszedł ze studia. Po tym incydencie ITV zakończyło z nim współpracę. Ale takie kroki są na razie rzadkością. Większości dziennikarzy, Pierson Morganom tego świata, niemerytoryczna, podszyta uprzedzeniami krytyka zbyt często uchodzi na sucho.
Szkody, jakie wyrządzono Britney, Taylor czy Meghan wyrządzono też milionom ich fanek. Nie dlatego, że było im szkoda idolek, ale dlatego, że dostawały od świata jasny sygnał - bycie sobą nie jest mile widziane, macie być takie, jakie projektuje was sobie społeczeństwo. Gdzieś w oddali widać jednak światełko w tunelu i nadzieję, że nadchodzi zmierzch tych czasów i zmierzch tych, ktorzy swoje kariery budowali na szczuciu.