"Dotyk ma na człowieka zbawienny wpływ, ale nie każdy - chodzi o dotyk, którego człowiek chce"

- Wielu osobom trudno jest podążać za własnymi odczuciami, a to one są wskazówką do odkrycia, co daje im przyjemność. Raczej robią rzeczy, o których myślą, że "powinny być przyjemne" - o przyjemności oraz o tym, jak istotny jest dotyk w życiu człowieka, rozmawiamy z psycholożką i seksuolożką Basią Baran.

"Rubryka SEXEDpl" to miejsce otwartych rozmów o edukacji seksualnej, cielesności, bez podziałów na wiek, płeć czy pochodzenie. Na łamach naszego cyklu publikujemy rozmowy, w których obalamy mity, dopowiadamy to, co o seksie jest niedopowiedziane po to, żeby każdy mógł cieszyć się swoją seksualnością w świadomy i bezpieczny sposób. Kobieta.gazeta.pl wraz z Fundacją SEXEDpl zaprasza do czytania co dwa tygodnie, w niedziele o godz. 19.

Aga Kozak: Czym jest przyjemność?

Basia Baran*, SEXEDpl: Najogólniej mówiąc: jakieś pozytywne doświadczenie, ale to, co dokładnie daje przyjemność oraz jak ją odczuwamy, jest bardzo różnorodne.

I choć jest to tak indywidualne, z naszych rozmów na SEXEDpl wynika, że wielu osobom trudno jest podążać za własnymi odczuciami, a to one są wskazówką do odkrycia, co daje im przyjemność. Raczej robią rzeczy, o których myślą, że "powinny być przyjemne".

Problem może pojawić się wtedy, kiedy moje odczucia tego, co jest przyjemne, nie są zgodne z tym, co jest promowane i przez to wydają mi się nietypowe. Podkreślmy - oryginalność również w seksualności jest ciekawa i wartościowa. Jednak części osób trudno jest oderwać się od oczekiwań i dać sobie przyzwolenie na akceptację i ekspresję własnej oryginalności.

Czy pomylę się, jeśli powiem, że w naszej kulturze to porno dyktuje to, co "ma być przyjemne"?

Nie tylko w naszej kulturze to może być jednym ze źródeł takich wzorców. Bardzo często w rozmowach słyszymy, że zarówno osoby nastoletnie, jak i dorosłe, gdy myślą o swoim życiu seksualnym, myślą o odtwarzaniu jakiegoś wzorca, który skądś mają: to mogą być obrazy płynące z porno, z popkultury, mediów, stereotypów. To sprawia, że próbują swoje doświadczenia wpasować w ten model, zamiast zaplanować swoje życie seksualne lub miłosne samodzielnie, na bazie własnych odczuć.

A czy do tych żyć - miłosnego i seksualnego - możemy dodać "intymne" albo "bliskościowe"? Bo przecież możemy nawiązywać relacje z ludźmi, które nie są stricte ani miłością, ani związkiem seksualnym, ale chcemy się np. z kimś przytulać lub po prostu być blisko.

Oczywiście.

Ludzie mogą tworzyć różne relacje, w tych relacjach mogą się pojawiać różne uczucia i mogą być zaspokajane różne potrzeby.

Wszyscy mamy wiele relacji na różnym stopniu intymności - też tej fizycznej. Niektóre osoby zapraszają do swojej najbardziej intymnej przestrzeni kilka osób, choć większość tylko jedną osobę.

To porozmawiajmy o tych różnych sposobach na dostarczenie sobie wzajemnie przyjemności w różnych typach relacji. Seks odsuńmy na razie na później. Zacznijmy od obecności i dotyku - potrzeby, którą teraz w pandemii chyba niektórzy z nas dotkliwie poczuli... Siedzenie razem na kanapie, trzymanie za rękę, przytulenie.

Właśnie teraz na SEXEDpl skupiamy się na przyjemności płynącej z dotyku, bo wydaje się nam ona bardzo zapomniana i niedoceniona, a z drugiej strony właśnie jej bardzo brakuje w czasie pandemicznej izolacji.

To dotyk jest pierwszym zmysłem, który się u nas pojawia podczas naszego rozwoju.

To na bazie dotyku zaczynają się u nas budować wszystkie inne zmysły. Gdy się rodzimy, to dotyk jest naszym głównym narzędziem do poznawania świata: jest podstawą rozwoju poznawczego, emocjonalnego i społecznego, bo to za pośrednictwem dotyku nawiązujemy pierwsze więzi. Najpierw z matką lub osobą, która się nami opiekuje.

Znane są szeroko spektakularne wyniki badań dotyczących dzieci i dotyku - i tego, jak bardzo jest ważny.

I tego, jak druzgocący wpływ może mieć brak dotyku na rozwój dziecka. Tak, znamy takie doniesienia historyczne o okrutnych eksperymentach, w których noworodki miały całkowitą deprywację dotyku - czyli w ogóle ich czule nie dotykano, lecz jedynie zaspokajano ich podstawowe potrzeby, które miały wystarczyć do przeżycia, podawano im pokarm. Bez dotyku one umierały.

Wiemy też ze współcześnie prowadzonych badań, że inaczej rozwija się mózg dziecka dotykanego i niedotykanego.

Podczas badań w jednym ze szpitali dziecięcych w Ohio, gdy porównywano odpowiedzi neurologiczne na delikatny dotyk u wcześniaków urodzonych przed 36 tygodniem ciąży i dzieci urodzonych po 38 tygodniu, wykazano, że aktywuje on różne rejony mózgu w tych grupach, oraz że reakcja mózgowa wcześniaków była znacznie słabsza. Ta dysproporcja się zmniejszała, gdy w trakcie pobytu na oddziale szpitalnym opiekunowie dawali wcześniakowi dużo czułego, troskliwego dotyku, najlepiej skóra do skóry. Im więcej takiego dotyku, tym bardziej wrażliwy na odbiór tych doznań i pobudzony był mózg maluszka.

Podobnie jest u naszych kuzynów - rezusów.

Masz pewnie na myśli słynny eksperyment Harry'ego Harlowa, który znają chyba wszystkie osoby studiujące psychologię. Harlow zabierał małe małpki od ich matek i dawał im do wyboru ich "zastępniki". Jedna była zimną, drucianą kukłą - ale z pokarmem. Druga wyglądała podobnie, ale była powleczona miękkim pluszem oraz nie miała pokarmu. Mogłoby się wydawać, że małe rezusy ciągnęło tam, gdzie był pokarm - głód jest przecież potężnym bodźcem. Tymczasem one lgnęły do tych kukieł, które były miękkie i można było się do nich przytulić. Dopiero gdy już były bardzo głodne, wychylały się na chwilę od miękkiej "matki", aby dotknąć tej metalowej i pobrać trochę pokarmu. Harlow robił wariacje tego eksperymentu - np. straszył małpki. Widać było wtedy wyraźnie, że tylko pluszowe kukły redukowały stres - w ich obecności zwierzątka czuły się bezpieczniej.

A co dotyk robi dorosłym osobom?

Dotyk ma na człowieka zbawienny wpływ, ale nie każdy - chodzi o dotyk, którego człowiek chce.

Myślę, że najbardziej znaczącym efektem dotyku jest wydzielanie się oksytocyny, zwanej "hormonem miłości". Oksytocyna jest antagonistą kortyzolu...

...czyli redukuje stres.

Dzięki dotykaniu przez drugą osobę i dotykaniu siebie rośnie nam też poziom "hormonu szczęścia", czyli serotoniny. Obniża nam się ciśnienie krwi, tętno. Dotyk ma naprawdę ogromną moc - i mówią o tym badania. Np. to, które dla SEXEDpl przypomniała psycholożka Ania Cyklińska. Zaproszone do niego kobiety poinformowano, że podczas badania rezonansem magnetycznym będą co jakiś czas lekko rażone prądem w kostkę. Oczekiwanie na ból i przewidywanie, że zaraz się wydarzy, wywoływało w nich silny stres, widoczny również w obrazie ich mózgów. Było jednak coś, co ten stres obniżało - dotyk drugiego człowieka. Efekt był szczególnie silny, jeśli wspierający dotyk pochodził od ich mężów.

Kiedy podczas rezonansu kobieta trzymała dłoń swojego męża, aktywność jej mózgu związana ze stresem była znacznie niższa, a dodatkowo uaktywniał się układ nagrody.

Widać to przed gabinetem dentystycznym, na zdjęciach z porodów...

To naprawdę może pomóc! Jeśli się bardzo czegoś boimy, czymś stresujemy, przytulenie może pomóc to zmniejszyć.

Czyli przed egzaminem, po wypadku...

...dotyk może być kojący. Przytulenie wycisza, uspokaja. Ale nie zawsze i nie każdą osobę.

No dobrze dotyk - ale jaki? Przecież jest go tyle rodzajów! Przytulenie to jedno, ale przecież powierzchnia naszej skóry jest tak wielka i tak zróżnicowana, że może chcieć różnych rodzajów drapania, miziania, głaskania, masażu, uciskania...

Każdy rodzaj dotyku może dawać nam różne odczucia - może być np. dotyk leczniczy, który daje masaż, terapia manualna w gabinecie masażu czy fizjoterapii. Może być dotyk przyjacielski, który daje nam otuchę albo wspólną radość czy satysfakcję, kiedy razem coś przeżywamy i się klepiemy po plecach. Może to być dotyk sensualny, gdy czerpiemy z dotykania zmysłową przyjemność - niekoniecznie musi być seksualny i niekoniecznie prowadzić do podniecenia. Mamy też oczywiście dotyk seksualny, który może wzbudzać podniecenie, może prowadzi do jakiejś dalszej aktywności seksualnej z kimś lub solo.

Rozmawiałam niedawno z prof. Remigiuszem Kijakiem - specjalistą od seksualności osób z niepełnosprawnością - który opowiadał, że seks np. dla osób z paraliżem to gładzenie warg, nosa czy uszu. Poczułam, że dla ludzi, którzy uważają, że na ciele są dwie-trzy strefy erogenne, fakt, że całe nasze ciało potrafi być strefą erogenną, to prawdziwa rewolucja.

Dokładnie! Zaplanowany dotyk potrafi być bardzo dobrym narzędziem i rozwojowym, i terapeutycznym. Jest wiele takich technik używanych w seksuologii, które można wykonywać samodzielnie lub z bliską osobą, które są nastawione na ćwiczenie dotyku, na naukę rozkoszowania się nim. Niekoniecznie są to ćwiczenia skupione na tylko dwóch-trzech strefach erogennych i penetracji. Używa się ich w pracy zarówno z osobami z niepełnosprawnością, jak i z tymi bez.

A tu znów mamy do czynienia ze stereotypami - nie tylko à propos stref erogennych, lecz także tego, że np. mężczyźni to lubią być dotykani tylko mocno, a kobiety tylko delikatnie.

To nieprawda. W obrębie każdej płci mamy o wiele większe zróżnicowanie. Ale nawet jeśli odpowiada się takiemu stereotypowi, to można ćwiczyć z drugą osobą swoje spektrum tego, na jaki rodzaj dotyku jesteśmy wrażliwi lub wrażliwe. Oczywiście pod warunkiem, że nas to interesuje i nie ma w tym przymusu.

Można też czasami lubić bardzo mocny dotyk, a innego dnia potrzebować czegoś zupełnie innego, delikatnego i powolnego.

Nawet w czasie jednej sesji spotkania intymnego można mieć tak różne potrzeby. Czasem dzięki tym mocniejszym stajemy się wrażliwsi na te subtelne, często subtelne otwierają nas na bodźce intensywniejsze.

Takie sprawdzanie, co się lubi, co sprawia nam przyjemność, to cudowna przygoda z poznawaniem swojego wnętrza, prawda?

Dobrze, że o tym mówisz, bo np. teraz, w trakcie pandemii, kiedy wiele osób nie może kogoś poznać albo się z kimś dotykać, mądrym zaleceniem jest samodzielne dotykanie własnego ciała. Nie mówię tu tylko o masturbacji - choć o niej również! - ale w momencie, kiedy jest mi bardzo źle, czuję stres, a nie ma tej drugiej osoby, to można samego siebie złapać za rękę, poklepać po ramieniu, a nawet przytulić.

Czy osoby, które były nauczone np. bardzo silnej stymulacji albo autostymulacji przez porno czy np. nawyki masturbacyjne, mogą się nauczyć bycia podnieconymi przez delikatniejsze rodzaje dotyku?

Tak, choć na początku może to być trudne i frustrujące. Może się okazać, że już przywykliśmy do pewnego rodzaju dotyku, utartego schematu. Kiedy go powtarzamy, ćwiczymy, często wykonujemy i staje się on bardzo skuteczny, czyli jesteśmy w stanie dojść w bardzo krótkim czasie, masturbując się akurat takim sposobem - on się mocno utrwala. Jest możliwe odwrócenie tego procesu lub zwiększenie sobie zakresu stymulacji odbieranej jako przyjemna. Może to jednak zająć trochę czasu, a początkowe próby raczej nie będą tak satysfakcjonujące jak nasz sprawdzony sposób. Czyli ważne jest, żeby wchodzić w to bez presji na natychmiastowe efekty.

To w ogóle chyba może być bardzo sexy, jeśli się to dobrze potraktuje: uczenie się nawzajem dotyku...?

Uczenie się razem dotyku brzmi dla niektórych dziwnie, czasem trywialnie - bo skoro dwie osoby są razem, to już się chyba przecież dotykają, prawda?

Tymczasem zaplanowane, celowe uczenie się tego może być nawet formą terapii. Mam na myśli np. program zwany sensate focus - to narzędzie seksuologiczne używane do pracy z parami. Jego pierwsza wersja została stworzona przez prekursorów badań nad seksualnością, czyli Williama Mastersa i Virginię Johnson. Z czasem dodano do niego pewne modyfikacje. Ten program uczy dotykania w parze - trwa parę tygodni i składa się z kilku etapów.

I nie polega na uprawianiu seksu!

Dokładnie! Chodzi o skupienie się tylko na sensualnych odczuciach płynących z dotykania bliskiej mi osoby. Na pierwszych etapach ćwiczy się to na różnych obszarach ciała, ale celowo pomija się strefy erogenne. Dopiero z czasem kolejno się dodaje. A seks na początku wręcz przeszkadza w tym procesie! Dodaje się go pod koniec, jest zwieńczeniem tego parotygodniowego cyklu.

A co można odkryć po drodze w takim procesie? Męską prostatę? Nowy potencjał łechtaczki? Wrażliwość karku?

Również, ale odkrywa się też doświadczenia łatwiej pomijane: jaki wpływ ma na mnie różna temperatura części ciała drugiej osoby, to, że ciało mojej partnerki, partnera ma jakąś fakturę, rozstępy, to, że ma zgrubienia, włoski...

To, że włoski reagują na dotyk!

Że pojawia się gęsia skórka - tu chodzi też o zauważanie takich drobnych wrażeń, nie tylko takich odkryć jak istnienie prostaty. Jest to trochę jak podróż po ciele partnera czy partnerki. Dla wielu ważne jest już samo zauważenie, że mają wrażliwe ciało, że ono przeżywa reakcję seksualną i że ta reakcja dzieli się na jakieś etapy, w jakiś sposób przebiega... Bo kiedy lecimy do celu, poszczególne stadia możemy ominąć. A z każdego takiego etapu da się czerpać ogromną przyjemność.

A co, jeśli nie lubimy dotyku?

Ludzie różnią się między sobą pod względem tego, na co są wrażliwi i kiedy czują fizyczny ból.

Po pierwsze, jeśli nie lubimy dotyku, nigdy do niczego się nie zmuszamy.

Taka po prostu jest nasza preferencja i tyle. Inna sytuacja zachodzi wtedy, kiedy sprawia nam to jednak jakąś trudność albo chcemy coś wykonywać z różnych powodów lub gdy czujemy, że to nielubienie jakiegoś rodzaju dotyku wiąże się z czymś nieprzyjemnym, bolesnym w naszym życiu, jakimś przykrym wspomnieniem.

Albo wpojoną oceną - np. w naszej rodzinie mówiło się, że to jest nie okej?

Tak: to może wynikać z restrykcyjnego wychowania, ze stereotypów, norm, które nam wpajano. Nasze niezrozumiałe reakcje lub nielubienie czegoś może wynikać z traum seksualnych, przykrych doświadczeń, nadużyć. Jeśli wiemy, że tak jest i chcemy to w jakiś sposób zmienić, możemy skontaktować się z terapeutą który profesjonalnie przeprowadzi ten proces. Ale też pomoże odkleić się od zewnętrznych ocen, pomoże zbudować pewność siebie opartą na silnym poczuciu siebie, tego, kim jestem i czego pragnę. Mogą też pomóc terapie traum, dzięki którym możemy na nowo cieszyć się seksem albo znaleźć takie rodzaje dotyku, które są dla nas komfortowe.

Ale są takie osoby ze spektrum autyzmu lub Aspergera, które dotyku nie będą lubić i tak, prawda?

Zgadza się.

W przypadku osób nieneurotypowych progi tolerowanego dotyku i bólu mogą być inne niż u osób neurotypowych.

Dotyk może je szybko męczyć, a nawet być bolesny.

Dotyk oczywiście wszelaki - nie tylko seksualny - wymaga pytania o zgodę.

Zawsze. Co warto tu pokreślić, gdy pragniemy dotyku, nie chcemy jakiegokolwiek dotyku, lecz adekwatnego. I takiego zwykłego w naszym codziennym życiu, i w kontekście medycznym, a szczególnie tego związanego z sytuacją seksualną. Totalną podstawą jest to, żeby był konsensualny - zgodę na niego wyrażają wszystkie osoby w nim uczestniczące.

Pytamy "czy mogę?"...

...a fajnie byłoby też zapytać, "jak byś chciał/chciała być dotykany/a?".

***

*Basia Baran – psycholożka, seksuolożka. Związana jest z ruchem Anji Rubik SEXEDpl od początku jego istnienia. Opiekunka merytoryczna książki "SEXEDpl" oraz działań fundacji. Każdego dnia bezpośrednio wspiera osoby zgłaszające do fundacji po pomoc. 

Więcej o: