Czeska prasa: Polaków udających się nad Bałtyk zaszokowały wysokie ceny w restauracjach. Restaurator wyjaśnia, dlaczego jest drogo

W internecie toczy się dyskusja paragonowa. Coraz więcej osób, które wracają znad Bałtyku, publikuje w mediach społecznościowych zdjęcia paragonów z restauracji. Informacja o tym, że nad Bałtykiem jest drogo, dotarła nawet do naszych czeskich sąsiadów. Dlaczego w tym roku znów jesteśmy zaskoczeni wysokimi cenami posiłków?

Już jakiś czas temu redakcja o2.pl opublikowała zdjęcie paragonu znad morza, przysłanego przez oburzoną czytelniczkę, za obiad 3-osobowej rodziny, który wyniósł ponad 170 zł. 

Zachęceni zniesieniem obostrzeń wyskoczyliśmy do Gdańska, gdzie oczywiście trzeba zaliczyć obowiązkową rybkę przy plaży. Pożałowaliśmy, gdy zobaczyliśmy rachunek

- pisała kobieta. Od tamtej pory dyskusja na temat nadmorskich cen trwa i dotarła nawet do czeskiej prasy. "Polaków udających się nad Bałtyk zaszokowały wysokie ceny w restauracjach" - czytamy nagłówek.

Polacy zaszokowani wysokimi cenami nad Bałtykiem

Część internautów twierdzi, że zarzuty są nieuzasadnione, bo każdego roku w sezonie wakacyjnym jest drogo. Poza tym nie rozumieją, dlaczego nikt nie sprawdza cen przed zamówieniem. Z drugiej strony są osoby, które uważają, że tegoroczne ceny to przesada.

Ceny nad morzem zawsze sprawdzałem i wiedziałem, iż ceny ryb są za 100 gram... Ale o ile 1 kg dorsza śmigał po 65-80 PLN i jakoś to akceptowałem, to płacić teraz 150-170 PLN za 1 kg nie zamierzam...

- stwierdził jeden z użytkowników Twittera.

W zeszłym roku nie zabrałem rodziny na wakacje. W tym roku mam taki plan, bo będę miał pracowników. Ale zobaczyłem ceny. Serio? Wiem, że branża chce odrobić straty, ale będę się musiał mocno nakombinować... no taniej jacht wyczarterować niż dach nad morzem.

- dodał inny.

Ceny nad Bałtykiem. Właściciel smażalni tłumaczy

Ludzie, którzy narzekają na wysokie ceny, nie mają pojęcia o tym, jak działają restauracje. Ja muszę nie tylko kupić produkty, ale również opłacić lokal, ZUS, dać pracownikom pensje i jeszcze utrzymać swoją rodzinę. Nie możemy serwować posiłków za zwrot kosztów

– mówi w rozmowie z Onetem właściciel jednej ze smażalni ryb, który chce pozostać anonimowy i dodaje, że cena posiłku w restauracji to także jego przygotowanie, obsługę i możliwość spożycia go w konkretnym miejscu.

Wiem, że to nie brzmi dobrze, ale ja muszę na ludziach zarabiać

– stwierdza.

Więcej o: